środa, 30 maja 2012

Jak to choroba Marcysi może wyjść na zdrowie...

Mieliśmy dziś iść na Bierzmowanie bratanka. Pół biedy Bierzmowanie, ale potem jakiś poczęstunek i pewnie skończyłoby się to nocnym siedzenia i ględzenia i takie tam. Martwiłam się... bo i ja nie powinnam się nadwyrężać, i dzieci zasmarkane, i spać powinny i ja sie uczyć.
A tu? Proszę... Marcysia rano gorączka i to wysoka (biedactwo) i sprawa się sama wyjaśniła. I takim to sposobem - godzina 21 a ja laptopik, kanapeczki, herbatka, dzieci śpią w SWOIM POKOJU, cisza, spokój, zero telewizora (uf.....) a rodzina pojechała nas godnie reprezentować. To znaczy M i Babcia. No całkiem ładnie wyszło.
Jak się czuję? Nawet dobrze co oczywiście mnie zaczyna lekko niepokoić bo może to nie dobrze, że dobrze się czuję???? Brzuch nie pobolewa, plamień nie ma jak na razie... Specjalnie jakoś nie wariuje z rzyganiem... muszę tylko na zapachy jak zawsze uważać - ciągle mi coś śmierdzi.... i jest ok. Nawet ssanie w żołądku mniejsze. Może to nie dobrze?
Staś daje mi pospać. Przestawił się z dnia na dzień. A raczej z nocy na noc. Od dobrych dwóch tygodni przesypia noce do 5 a nawet 7.00. Miły chłopak. Za to w dzień istne wariatkowo z nim i dziećmi w domu. Czy mówiłam już, że łapię się na tym, kiedy dobrze mi gdy ich na jakiś czas nie ma?! Czy  to nie jest objaw Matki Niewdzięcznej?
Zakupiliśmy na urodziny M (jutro) koszulkę i spodenki na rower. No nie mogłam patrzeć jak M wyglądał na swoim rowerze za TAKIE pieniądze w spodenkach z lumpka plus koszulka z Trójki... Na tle kuzynów - masakra. Mi tam się podoba nawet i bez koszulki :) ale może było mu jakoś głupio. Choć nadal uważam, że zakup roweru za takie pieniądze po to aby mieć jest naprawdę szczytem .... egozimu to koszulkę i spodenki kupiłam. W każdym bądź razie wczoraj dotarło. Kurier dostarczył, dzieci obejrzały a Janek....
Jak Tato wrócił z pracy, wyparował z tekstem....
- A JA CI NIE POWIEM, ŻE DOSTAŁEŚ ŁADNE SPODENKI :)))))))

Rozczulił mnie do łez :)))) Marcelina trzyma buzię na kłódkę a ten papla na okrągło :))))
Tak więc jutro o ile nie przeszkodzą czynniki wyższe - torcik robimy, prezenty pakujemy i IMPREZKA rodzinna... w naszym gronie :)
ps. A co ja dostałam na urodziny od M.? - Kwiatki :)))) (no coments) - chyba samej mi przyjdzie kupić COŚ.

WYGRAŁAM KSIĄŻKĘ :))))

Na FB - stronie Fundacji Rodzić po Ludzku!
Trzeba było odpowiedzieć na pytanie - Kiedy poraz pierwszy poczułyście się Mamą...
Oto moja wypowiedź....

" Nie wiem kiedy :) i jak ale tych "razy" jest ciagle na nowo coraz więcej. Pierwsza ciąża, utrata dziecka, potem znów, kolejne przykre doświadczenia, trudna ciąża z Marceliną, cud narodzin, trud karmienia, pierwsze uśmiechy, potem chodzenie, następne narodziny - Jasia i Staśka... ciagle towarzyszy mi to samo uczucie - zadzwienie, jak to możliwe, że jestem znów mamą, że znów czuje kopniaki, że znów ktoś mówi do mnie Mamo, Mamusiu, ktoś tuli się ... Cud i zadzwienie. Teraz znów następna ciąża i choć jestem inna znów ze zdziwieniem stwierdzam jak to MOŻLIWE, że będę mamą poraz kolejny? Tych zadzwień i na nowo zaczwytow i uczuć w byciu mamą jest mnóstwo na każdym kroku... ciagle jakbym na nowo coś odkrywała poraz pierwszy."

A i oto moja nagroda :)

wtorek, 29 maja 2012

Czy możemy już się cieszyć?

Co prawda wiadomość świeża, lekko zestresowana, rodzice nie mają zielonego pojęcia o naszych wyczynach... ale...
U NAS ZMIANY LICZEBNE NASTĘPUJĄ w zastraszającym coraz szybszym tempie. Im więcej lat małżeństwa tym nas coraz więcej :) I wzrost już zatracił na proporcjonalności :) 
Mamy już KRUSZYNKĘ :) Czwartą .... :)))) Co prawda muszę leżeć więcej (co to znaczy leżeć przy trójce małych dzieci każdy chyba wie) bo jakiś krwiak jest i powinien się wchłonąć. Leki mam brać ale... jakoś plamienia nie ma, brzuch już nie pobolewa a serduszko dziecięcia bije i oby tak było... za dwa tygodnie kontrola to wtedy będzie wiadomo, czy powód do radości jest czy do płaczu.
A tu za pasam dyplom, egzaminy i inne szoki :) No nie powiem... chcieliśmy ale zawsze nam to trochę więcej czasu zajmowało. A tu rach ciach i....? szybka piłka. A jak to pan doktro wczoraj powiedział - Człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi... :) Się lekko zaskoczyliśmy - nie powiem. Co innego chcieć a co innego kiedy jest się postawionym przed faktem. Więc w szoku jestem nadal. Na lekkim wdechu bo ciągle buzia nie zamknięta ze zdziwienia. Kompletnie nie chcę myśleć na temat... CO LUDZIE powiedzą. Z jednej strony co ludzi to obchodzi - oni jeść nie będą dawać :) 
Ale zaczyna mnie nurtować pytanie.... GDZIE czwarte łóżeczko? I co z autem???? Z Babcią jest nas SIEDMIORO :) jak siedmiu krasnoludków :))))
Ale numer....! 
Pozdrawiam - zszokowana nadal Matka Polka z dorobkiem Sporym

poniedziałek, 28 maja 2012

Intensywny dzień pod znakiem niewiadomej

Czekają mnie długie trasy dzisiaj. Najpierw Gdańsk - sąd - sprawa spadkowa biednej cioci F. Jadę zawieźć mamę i ciocię G. z córką. Potem znów drugi raz Gdańsk w celach rozpoznawczo - diagnostycznych.
Rano dzieci do Klubu, umówić opiekunkę na 16.00 do Stasia, opiekę do starszaków, pogadac z kurierem (będę mieć nowy telefon :))) i M. też), wyjąć skarpetki z wc (Staś!) i wytrzeć mokra podłogę w łazience - również Staś. Kupić pieluchy, wypłacić kasę, przelać, zatankować, spakować rzeczy, zadzwonić do J. aby odebrała starszaki z klubu bo mu w sądzie. Wyprasować dla siebie ciuchy, zabrać tezy (może się pouczę), wypić kawę, zjeść śniadanie, napałnić bidony - bo soczki nie mogą być, zrobić drugie śniadanie, uczesać, wytrzeeć nosy, przebrać, wytrzeć buzie, kupić zakupy, apteka - odebrać leki, zadzwonić do M., odpisać na sms -a, dać namiary na nauczyciela npr, napisac email, sprzątnąć, wyłaczyć pralkę, powiesić pranie.... a to dopiero.... DZIESIĄTA!!!!

środa, 23 maja 2012

Dobra wiadomość i trudny dzień

Wiadomość jest taka, że mam oceny bardzo dobre z pracy :))) ufff..... zdziwienie i jeszcze raz zdziwienie.
A poza tym ciężki dzień. Dzieci złapały infekcję. Małą i nietęgą ale zawsze... ja za dużo chodziłam i kiepsko się czuję, Staś widząc mnie dostaje małpiego rozumu i nic nie da mi zrobić.
A ja muszę zacząć się UCZYĆ. No przynajmniej przeczytać TEZY :))))
ps. Staś uwielbia muzykę. Tańczy a przy polskich piosenkach rockowych wykrzykuje HEJ :)))) Padam ze śmiechu

poniedziałek, 21 maja 2012

Tak więc czas

Pan z dziekanatu - ta mniej miła - Nie ma Dziekan, nie będzie, jutro dzwonić i tyle. No to super. Stasia wysłałam na spacer z Nianią. Już była umówiona bo przecież do Gdańska miałam jechać. Jutro jadę pewnie. Potem znów w środę. Czemu tak ciągle pod górkę? Z Miłości?
Byliśmy wczoraj na wystepie z Klubu. Marcysia stchórzyła i nie wyszła na scenę. Janko wyszedł ale po jednym zdaniu nie śpiewał. Potem robił bardzo dobrą minę do gry :) Wygłupy, bicie się balonem po głowie, dłubanie w zębach i śmiechy.... Matko po kim on taki komediant?
Ogólnie było ok. Potem spacer, Staś w MT, dzieci biegają ... do czasu kiedy to Janek nagle zniknął nam w tłumie. Masakra jakaś. Szukaliśmy do z jakieś 10 minut a on??? był cały czas na placu zabaw tyle, że w drugim końcu. Czy się przejął??? wcale - dopiero jak nagadałam mu, że martwiłam się to się rozpłakał. Miałam dość już atrakcji.
Co poza tym? Jakoś się kręci wszystko. Pranie schnie, ja biboluję bo Staśko z Panią Stenią... no cóż. Życie jest ciężkie nawet dla tych, którzy mieli szczęście.

Ale miałam sen!

śniło mi się, że byłam u pani doktor... miałam usg i ??? byłam w ciąży. A maleństwo miało strasznie duże stopy... i co jeszcze? Że maleństw było sztuk dwie :))) No po prostu usiadłam z wrażenia na łóżku :)))) W realu ... bo oczywiście był to SEN :)

Ucieczka od problemów

Od dawna wiedziałam, że mam system obronny od problemów - czyli SEN. Czuję się ogromnie zmęczona i uciekam w sen jak w malignę. Teraz też. Śpię i nie chcę się obudzić. Śnią mi się idiotyzmy lub rzeczy przyjemne ale obudzić się nie chcę. Plagiat mi wyszedł podwyższony. 19 procent co prawda a nie 15 jak jest dopuszczane. Czekam na wyrok Pani Dziekan do 13.00. Żygam już pracą i tymi studiami.
W innych sprawach też nie za halo. Czekam... i tyle mogę zrobić. Chyba denerwuje mnie bezradność i czekanie bo nie mam wpływu na nic. Lekcja pokory? Wartości życia????
Już aby totalnie zagłuszyć serce grałam w girki na kompie. Zamiast dzieciom poczytać... nic ... totalna pustka. MARAZM.

sobota, 19 maja 2012

To sobie pospałam

Dzieci jakoś pobudkę zrobiły 6.00 czy 7.00 - co za różnica i tak ledwo widziałam na oczy. Poszły zgodnie do pokoju a ja zgon. Nic mnie nie interesowało ani wrzaski, ani krzyki nic... Spałam, spałam do 8.30. Stasio o 10.30 poszedł znów spać a ja... o zgrozo - znów mam ochotę się kimnąć. A sprzątanie, ciasto "na niedzielę"... czyżbym po prostu MUSIAŁA dzisiaj dzień Wielkiego Leniucha?
No więc praca poszła na "plagiat" ale niestety na razie wyników nie ma. Sporo prac. Więc czekamy do poniedziałku. I wtedy się okaże czy piszemy od nowa czy ta zostaje. Koleżance niestety wyszło za dużo procent i czeka na decyzję Pani Prodziekan. No zobaczymy... Lekkiego stresa mam jednak. To w poniedziałek chwila prawdy... Matko...

piątek, 18 maja 2012

cukierki ach cukierki

Jak już wiadomo wszystkim działam w Streetcom - zadowolona jestem z kampanii, z testowania a także raportowania. Tym razem udało nam się dostać do kampanii Jojo & Princessa. Słodkości w postaci pianek, żelek i wafelków po prostu nas zasypały.
Jakie są moje wyniki testowania.
Pianki - no samo zaskoczenie. Dzieci nie specjalnie lubiły a tu proszę - nie za slodkie, dobre, lekkie i pożywne. Co prawda, słodycze to słodycze i jakoś trudno mi mówić iż to samo zdrowie ale... dobre są.
Żeli - mało.... dwie paczuszki malutkie to zdecydowanie za mało na możłiwość testowania. Mi smakowały umiarkowanie, dzieciom - bardzo.
Wafelki.... no miód malina. Chyba najbardziej mi i Marcysi zasmakowały w białej czekoladzie ale Janko nie pogardził każdym smakiem
Ostatecznie uważam kampanię za bardzo udaną. I paczka spora, i możliwości rozdawania w porządku. Bardziej jednak wolałabym mniejsze paczuszki a więcej. Takie typowe "reklamówki" a niestety pianki były w duzych paczkach i dodatkowo wyposażona zostałam w woreczki z zatrzaskiem do sortowania. A to już nie było profesjonalne...

wtorek, 15 maja 2012

JEST!!!

Żel na poznokciach i henna. Udało się a ja chodzę i podziwiam lakier (oj będzie jutro chyba malowany) bo zbyt wiele zajęć w kuchni, łazience :)) no i nie przyzwyczajona jestem.
No i takie małe czary podbudowały moje poczucie wartości więc teraz z pracą w garści ale za to w JAKIEJ garści pojadę stawić czoła Promotorowi, plagiatowi i w ogóle światu :)))

Uczuciowość

Zgłupiałam. Czytam bajkę dzieciom i przy byle tkliwej scenie ryczę. Reklamy w TV z dziećmi - ryczę. Dorwałam stary film na komórce z małą Marcysią - Ułóż ze mną klocki - prooooszę - słyszę i ryczę na wspomnienie tkliwego głosiku. Buuuuu.... czemu te dzieci tak rosną??? To nienormalne. Staś malutki był nie tak dawno a już proszę. Chłop jak dąb. Ledwo co wstanie to broi, je i znów broi.
Ja tak nie chcę. Chcę ich malutcienkich do pieszczenia i tulenia. Teraz to takie pyskate się zrobiło. I chmurne czasami, że aż strach się bać.
Ogłaszam całkowity protest przeciw dojrzewaniu dzieci!!!!

poniedziałek, 14 maja 2012

Nauka jazdy

Zawsze chciałam umieć prowadzić auto. Jak nie miałam prawa jazdy (nie znaczy, że nie jeździłam :))) to  miewałam nawet sny w których jak szalona prowadziłam auto. Po zdobyciu prawa jazdy (10 lat temu), zakupieniu starego malucha, sny znikły. A ja niemal nieustannie spełniam się lub nie za kierownicą. W każdym bądź razie samochód ułatwia i umila mi życie. A raczej jazda samochodem.
Cóż... tata instruktor, brat instruktor to i córka ma zadatki :)
Otóż.... dzisiaj wcieliłam się w instruktora jazdy na rowerze syna nr 1, czyli dziecięcia nr 2 - Janka :)
Janko na czterech jeździ jak szalony. Szybko i zdecydowanie. W ostatnim czasie zaobserwowałam, że chyba da sobie rade na dwóch. Kółka po wielkich mecyjach (M. ma zawsze coś do powiedzenia) zostały odkrecone i Matak Polka korzystając z usług windy (dwa razy) zwiozła rowerki, Babcię z dziećmi i wózek i poszliśmy. A dzieci pojechały. Matka Instruktor zaopatrzywszy się w tony cieprliwości zaczęła tłumaczyć a Janek wsiadł i.... nawet sobie dawał radę. Co prawda wychodziłoby mu to znacznie lepiej gdyby Syn nie wygłupiał się przy tym i nie kiwał na boki, machal nogami i puszczał kierownicy. Ale... kiedy zakumał - pędził tak szybko, że Ja - Matka Biegnąca ledwo mogłam zdążyć. Ogólnie nauka wypadła pomyślnie. JANKO potrafi sam przejechać nie mały kawałek. Teraz kółka boczne muszą w tajemniczy sposób zniknąć z korytarza :) To taka mała "pomoc" :)

Nowe zwyczaje

nastały w naszym domu. Otóż... Dzieci przesypiają nocki - szczególnie Staś, który po zaplikowaniu kropli od pani laryngolog wreszcie pozbył się obrzęku i wiecznego kataru jaki miał od kilku miesięcy. Nowym zwyczajem jest także to, że budzę się o.... 5.00 i już nie śpię! Idiotyzm jakiś bo przecież teraz mogłabym spać kiedy dzieci śpią. Ja oczywiście pod prąd więc nie śpię. Potem uemieram w ciągu dnia bo gdzie tu się położyć przy trójce, a nawet jak już znajdę miejsce gdzie mogłabym legnąć bezpiecznie, bez narażania się na deptanie, ciąganie, lizanie lub gryzienie to decybele jakie wydają Potomki skutecznie odbiera możliwość drzemki. M. to co innego. On ma specjalny przycisk. Wyłącza się i śpi w najlepsze :) Ja nie potrafię.
W każdym bądź razie NOCKI przesypiamy. Ciekawe jak długo? Może tym razem na sikanie trzeba będzie wstawać??? albo na picie? albo na jedzenie? Ok - daję szansę dzieciom .... może nie będzie tak źle a passa Stanisława do spania w swoim własnym łóżeczku przez całą noc nie minie?
Pojechaliśmy z M. wczoraj na małą randkę. Dzieci, starszaki zostały dyskretnie oddane do Babci B. a Stasio wzięty pod pachę pomaszerował z nami. Nawet lodów mu się dostało. Zjedliśmy trzy czekoladki ręcznie robione :) i pojechaliśmy zwiedzać nasze piękne strony. Mnie zmuliła jazda po takich wertepach więc droga powrotna była lekko do bani ale wizja pizzy na wynos z Naszej Ulubionej Pizzerii mnie podtrzymywała na duchu. I sosu czosnkowego. Mały wypad, kasa wydana ale trochę przyjemności było. Plus kupione dwie płyty - Legendy Polskiego Rocka. BAJER :) Staś też uwielbia :) śpi przy tym jak zaklęty.
Pogoda dopisuje, kwiatki na balkonie nabierają blasku i tężyzny. Ogólnie gdyby nie dyplom i egzaminy byłoby ok. A tu? Uczyć się trzeba, prace drukować i stresa znów mieć. Nie warte to tego.

piątek, 11 maja 2012

Zakwiecanie balkonu

Ogarnął mnie szał. Pelargonie, dalie, bratki i co jeszcze co jeszcze. Więcej więcej i więcej :) Jeszcze goździki i lobelkia. I lawenda. A najlepiej coś jeszcze. Tylko gdzie? mam 1,5 metra na 1,5 plus dzieci czyli darmowe obrywanie i wyrywanie krzaczków.
Dzisiaj zakupiłam dwie pelargonie w intensywnie różowej barwie. Cud! Super się komponują z biskupimi daliami (no może bordo mocne). Po drodze do promotora skoczę po ziemię do Obi. Może coś mi wpadnie w oko. Bratki widzę, że już na wykończeniu bo wiatr porwisty na naszym 9 piętrze więc pewnie za miesiąc je wymienimy na lobelie - te super rosną nawet i u mnie. Ale bratki za to cudownie mi pachną. Oszalałam. Poraz kolejny - co oczywiście świadczy o tym, żem nienawracalna wariatka. Ból jednak wielki bo balkon mini ... ale jak będę miała SWÓJ ogród to JA wam pokażę :)))))
A na razie... piję kawę, pracuję kieckę, szykuję młodego i pędzę na spotkanie z promotorem aby odebrać moje liche wypociny.

HA! zapomniałam wspomnieć

że we wtorek robię sobie PREZENT :)))) Może uda mi się jeszcze fryca załatwić ale... poraz pierwszy w moim 39 letnim życiu zrobię sobie.... PAZNKOCIE. ŻELE :))) MATKO - ja chyba zgłupiałam. Matka Wielodzietna i takie głupoty mi w głowie.
Paznkocie od wiek wieków mam do luftu. Płytka paznkociowa miękka jak u niemowlaka. Zapuścić - nie sposób. Więc stwierdziłam - idę! Pani popatrzała i powiedziała, że akryle to szkoda moich paznkoci (z resztą chyba tak drastycznie to nie mogę ich traktować) i zrobimi sobie.... Potem maznę lakierek i zrobię zdjęcia :)))) Dodatkowo strzelę hennę bo dawno nie robiłam. I tak wystąpię na 16 maja :))) M. oczywiście zapomniał. A co tam :D
Nawet na ślub nie robiłam. A teraz zrobię :)) Zgłupiałam. Hi hi... no po prostu zgłupiałam

Dostałam po nosie

Zadzwonił Pomotor. Praca ciekawa ale jednak ze stylem słabiutko. Była, pewna, że do merytoryki się przyczepi ale nie do stylu. I tak oto - moje ego zostało urażone. No bo jak to? Styl? Stylistyka? Słabiutko?!
Jadę dziś po odbiór pracy, druknę plagiat, poprawię przez weekend a potem machina rusza dalej. Mam nadzieję, że mi Mój Promotor trójki nie wystawi za pracę. Byłoby przykro...
A co poza tym? Trochę zmian. Sporych, wywracających styl życia (sic! znowu styl!!!) do góry nogami. Ale o tym później niech sprawa z egzaminami się po prostu wyciszy i niech mam to za sobą.
Staś nas (mnie) zaskoczył bo wczoraj na spacerze zobaczył kotka i powiedział - kotek! Jak gdyby nigdy nic. Nie byłam pewna i pytam się go - Stasiu CO to jest? Kotek. ! Niestety na pieska tylko pokazuje i mówi - y lub a. NA pewno to nie przypomina słowa KOTEK.
Malutki jest... Ten mój Staś a nie obejrzę się a będzie tak spory i pyskaty jak Marcysia.

czwartek, 10 maja 2012

Słaba pamięć

Oczywiście moja!!! Jak to człowiek nie pamięta jak to było z jednym. Dobrze, że mam te zapiski to nie pozwalam umierać moim wspomnieniom.
Nie pamiętam i muszę sięgac po notki aby wspomnienia przywołać. (sięgnęłam właśnie do moich zapisków o 17 miesięcznej Niuni) i jestem w szoku. Dzieci tak samo się zachowywały :) takie same teksty :) tak samo uparte. Aż niemożliwe, że Marcysia mówiła - Nie CIE i totek na kotka. A pepe na myszkę :)))) matko a teraz taka duża panna. KONIECZNIE MUSZĘ to wszystko wydrukować :)

środa, 9 maja 2012

Dwójki i nowe umiejętności

czyli o Stasiu raz jeszcze.
Stasio po wielu mękach ma w końcu dwójki. Razem z jedynkami - sześć zębów.
Nabył umiejętność i co dzień ją szkoli wspinania się na stołeczki, krzesełka i... aby było bardzoej ekstremalnie - jak już się wdrapie na ów stołeczek to musi się wyprostować, stanąć i ba! najlepiej poskakać. Ja mdleję dosłownie jak to widzę. Ojciec burczy. Babcia woła Boga a dzieci - rodzeństwo - rechocze. Dom wariatów.
Stasinek za to milczy jak zaklęty. Mamo, niam niam, daaaa i dada oraz titu (wiadomo!!!) i tata... i nic więcej. Za to szkolimy piski i wrzaski.
Szczególnie przy zabawie - rodzeństwo ucieka - najmłodszy goni i szuka. Sąsiedzi pewnie już niedługo zwariują.
Pa pa oraz klepanie się, że coś smakuje - uskutecznianie jest na każde zawołanie. Obcy ludzie nie są przeszkodą. Za to nowością dla mnie i dla rodziny jest pokazywanie przez Stanka jak się gra na gitarze :))))) Widok cudowny. A przy tym Stanek śpiewa. :) nuci....
O.... i to by było na tyle. Idę COŚ robić. Nie wiem jeszcze.... Może zrobić kawę i przeczekać aż mi przejdzie ochota na COŚ robienie :)?

wtorek, 8 maja 2012

MAJ!!!!



Uwielbiam maj! na tę piosenkę czekam cały rok ... tak jak na kwitnące konwalie, bzy rozszalałe na drzewach, kasztanowce :) Bajka .... Maj i maje :))) I jakie urodzinowe te maje? :)
Nic to, że komp zaszalał, nic to, że karty sobie skasowałam na komórze (jak?) - nic to ... po prostu Maj :)

Co do pracy. Byłam u Promotora. Do niedzieli sprawdzi. Wstęp mam poprawić i dłuższy zrobić. Perełeczkę z tego mam zrobić bo wstęp czytają zawsze a resztę - niekoniecznie :)))))
Tak więc maju kochany trwaj jak najdłużej!

poniedziałek, 7 maja 2012

I znów...



Tak przeczytałam sobie notkę na  Blogu Rut i ta piosenka jakoś mi utkwiła ....
Jestem trochę zmęczona ... a jeszcze spotkanie przed jutrzejszą liturgią pokutną. Chyba zasnę... Oj jak bym sobie pospała.... ale kto widział Matkę Polkę śpiącą przy trójce dzieci.... nie tą razą...
Oj jak tęsknię za tym czasem kiedy byłam w ciąży z Marcysią albo z Jasiem. Spałam kiedy oni spali :) bosko... jak mogłam wtedy mówić, że jestem zmęczona albo się nie wyrabiam ????

Padam na nos....

jakaś ogólnie zmęczona jestem. Całą noc śnił mi się Promotor.... no bleeeeseee.... nawet pracy nie czytam teraz bo żal mi, że taka beznadziejna :( wspólczuję okropnie temu kto ją będzie musiał trawić.
Zdjęcia szaleją. Mam przeklętego opena offica a narzekałam na worda... ten pierwszy jeszcze gorszy no ale nie zagląda się darowanemu w zęby. Muszę gdzieś podskoczyć i na wordzie wstawić strony i te cholerne zdjęcia normalnie ustawić. Ten open office robi co chce - ba nawet i mi połowę zdjęć wywalił - cham i prostak jeden. A zdjęcia mi ustawił raz jedno na stronę a raz dwa. Wygląda koszmarnie.
O 12. 00 Stasio do opiekunki, 12.15 - Babcia jedzie po dzieci, o 12.10 ja jadę do Gdańska. Masakra. No i się przeliczyłam z drukowaniem - 41 zł!!! resztę daję po znajomości. Tyle mi na razie starczy wydatków. A jeszcze mundurek muszę kupić na egzamin :( tzn fartuch.... :)))) hłe hłe. I buty - toż przecież nie używam.
No więc... byle do przodu. Od jutra uczymy się pediatrii, chirurgii i interny. :( ble....

Koniec

Zakończyłam pracę. Zadowolona nie jest bo to jeszcze to to tamto... a w nosie. Nawet nie wiem czy mam sznsę aby przez plagiat to przeszło. Starałam się pisać sama ale kto wie? Może posadzą mnie do wiezięnie? Jak sie czegoś dopatrzą?
W każdym bądź razie - na razie koniec. Jutro promotor. Druk. no i szaleć będę ze zdjęciami.... bo idiotyzmu dostaję niestety z nimi.... skacza po pracy jak żaby :(

sobota, 5 maja 2012

Przegląd - mała zaduma :))))

  
                                                       

Roczniaki trzy :)



Roczniak Janko



Roczniak Staś



Roczniak Marcysia :))))

Śmieszek


Lekka irytacja

Czekamy... znów czekamy. I to mnie zastanawia. cały czas czekamy na coś. A ja urytuję się bo mam inne plany, bo sie boję, bo nie chcę a może chcę? dzieci irytują... marudzą. Ja kończę pracę i zabieram się do drukowania. Wreszcie. Uczyć się muszę a tu co 5 minut - mamo siku, mamo pić mamo, mamo mamo....ooooo...
Ciągle coś. Popełniam idiotyczne błędy w pracy. Wnerwia mnie bibligrafia, akapity, marginesy, skaczące zdjęcia i tytuły. Wariactwo.
Staś całkowicie marudny - chyba dwójki górne. Widać je już tuż tuż a skubane nie wychodzą. Dzieci chcą na dwór. Ja chcę spać. Konflikt interesów. M. denerwuje. No normalnie hormonalna huśtawka. Jeszcze ząb pobolewa i trzeba zadzwonić do dentysty.
Jakiś ten maj wariacki. Ble...

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....