wtorek, 29 kwietnia 2014

Się jakoś rehabilituję

jestem w wielkim szoku bo już drugi dzień rehabilitacji a ja mogę powiedzieć, że NIE BOLI mnie... NIE BOLI... to co bolało tyle miesięcy, rano szczególnie obecnie nie boli i się pytam teraz wszystkich jak z tym żyć, panowie? Jak z tym żyć? Czegoś na pewno mi brak.
Ale zaraz po rehabilitacji wcale nie jest różowo. Powiedziałabym, że czuję się jak babcia bo ledwo się mogę obrócić. Ale prawdopodobnie MOŻE tak być.
Tak jak w neo. Im gorzej, tym lepiej... no cóż :)
Dziecię Czwarte mi zaraz pewnie obudzi się z drugiej drzemki gdyż Reszta jakoś nie współpracuje i drze się ogromnie. Ciasto (serniczek) już upieczony. Dwugodzinny spacer załatwiony. Na balkonie kwiatki są... oj znalazłabym ja cuś jeszcze do zrobienia... pranie, mycie podłóg, kurze, podlać kwiatki ale czy mi się chce? Chyba nie :)
Pobawiłabym się z dziećmi ale ... niechybnie bym zasnęła tam... :)
No to na tyle. Bo dziecię się nam obudziło, przyssało i już za chwileczkę po dobudzeniu będzie próbować samo umieszczać notatki :)

Rozwijamy się plastycznie

Janko i Maarcysia rozwijają się plastycznie. Biorą udział w konkursach i nawet zdobywają zaszczytne miejsca :)





A oto prace przygotowane na konkurs ORP Błyskawica oczami mojej wyobraźni. Jak widać Janko preferuje militarne usposobienie okrętu, Marcysia zaś... cóż :) lekko nostalgiczne :) Wyniki 1 go maja ale podjerzewam, że jednak nic nie zdobyliśmy bo nikt do nas nie dzwonił. Ale zabawa była przednia...







To prace Jasia :) 



A to Stasia z drobna pomocą...





Staśko urwis... 3 lata :)

Taki nasz Staśko - urwis okropny ale kochany... no ale jednak URWIS... okropny urwis.













No urwis - nawet dzisiaj wyprowadził mnie z równowagi - Uparciuch Jeden. Ale tak to kochany chłopak. Zaczął wreszcie mówić.  I to jak?! Pyskuje i komentuje. Nie wstydzi się mówić dzien dobry. Śpiewa na cały głos. Zaskakuje nas i zadziwia. I jest przeuroczym już trzylatkiem.
Swoją drogą - jak to możliwe, że ten mały Trzpiot, który urodził się chwilę temu już ma trzy lata. Uwielbiam go .... mimo urwisowania :)

piątek, 25 kwietnia 2014

Gadu gadu baju baju

Od poniedziałku zaczynam rehabilitację. WRESZCIE :) Łudzę się nieco, że ból biodra minie i rano nie będę musiała się "rozruszać" aby funkcjonować. Ale biorąc pod uwagę stan zwyrodnienia to i tak dobra jestem bo nie biorę prochów. Jest dobrze.
Tak więc tydzień następny i jeszcze jeden - bardzo intensywny. Nawet nie wiem kiedy minął już prawie kwiecień. Za tydzień mamy Pierwsza Komunię Naszego Chrześniaka. Czas leci... za rok Jasio i Marcysia. Że co? Że już? ŁO Matko z Córkom...

Wczoraj nasiedziałam się miło u pani Ani fryzjerki. Wyszłam z dobrym samopoczuciem i super fryzurą. Nawet wypływ dość cennej gotówki jakoś nie spowodował doła. Fryzurę mam tak super (podobną do tej w ciąży z Antkiem) więc tego się będę trzymać. Obejrzałam sobie moje zdjęcia z Paschy i stwierdziłam, że KONIECZNIE czas zrobić z tymi włosami. Za tydzień idę do kosmetyczki i na czesanie... :) Ha a co mi tam :) potem kilka fot strzelę i będzie mi lepiej.

środa, 23 kwietnia 2014

Takie bajanie...


Wczorajszy dzień upłynął mi na ogarnięciu tego co się nabałaganiło w czasie dwóch dni. Trzy zmywarki, pralka prania, odkurzanie... proste codzienne rzeczy ale jakoś tak miło mi było.
Jest dla kogo to robić.
Jakiś taki spokój w tym wszystkim. Gdybym jeszcze znalazła czarne wyjściowe spodnie Janka to byłby szczyt szczęścia. Swoją drogą JAK można zgubić spodnie - rozumiem, że jest się zmęczonym po całonocnym czuwaniu ale żeby posiać spodnie???


Zajadamy dzisiaj resztki, kawką popijamy, spacerek mały i ... błogość :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Świątecznie...





Niech w Waszym życiu Śmierć zwycięży śmierć,
Niech Zmartwychwstanie dokona się naprawdę,
Niech Przejście Pana naznaczy nas a Chrystus poprowadzi nas do nowego życia...

Życzę Wam wszystkim dobrych świąt
Agnieszka z Rodziną

sobota, 12 kwietnia 2014

Się kręci

Dalej wszystko się kręci. Dzieci, szkoła, Klub, jelitówka...
Robiliśmy wczoraj prace na konkurs - ORP Błyskawica oczami mojej wyobraźni.
Janko zrobił taką typową - chłopacką pracę a Marcysia... cóż - bardzo eferyczną w kolorach różu i słodyczy. Dla mnie praca ciekawa. Ciekawe czy coś zdobędziemy :)

Złapaliśmy (dzieci) jelitówkę. Dziwnie ją przeszły ale na szczęście już po... Może trochę Marcyśka jeszcze marudzi z brzuszkiem.
Złożyłam podanie do szkoły Marcysi o przyjęcie Jasia do zerówki. Rozmawiałam z Panią Dyrektor i nie ma być probelmu z przyjęciem. Ale Urząd Miasta zrobił wiele zaostrzeń. Mimo wszystko łapiemy się do półki wielodzietni i to nam otwiera kilka furtek.
Składając podanie nie wpisałam szkoły drugiej i trzeciej preferencji. Pani w sekretariacie - nie wypełnia pani? Nie... najwyżej wezmę ED domową. Tylko ta szkoła albo żadna :)

A życie dalej się toczy. Pascha zbliża się błyskawicznie. Tym razem będziemy w końcu mieć ludzkie warunki i po Pasche porządny otelowy poczęstunek. Co mnie bardzo cieszy bo
- nie trzeba wyciągać ludzi do przygotowania salki
- nie trzeba ludzi wyciągac za uszy do sprzątania po Passze i agapie


środa, 9 kwietnia 2014

Miało być radośnie i nadziejowo a będzie wielkopostnie

No i niestety...
Byłam na usg (tak tak dobrze się domyślaliście) ale niestety nie ma bijącego serduszka a mi się chyba zaczyna poronienie.
W Wielki Piątek jeszcze raz usg ale jak niewierny Tomasz jakoś nie mam złudzeń i nadziei. Może Pan Bóg chce mnie zaskoczyć ale zbyt często przez to przechodziłam i jakoś brak tej pewności, że może być inaczej.
To moje projekcje, to bycie niedowiarkiem i badaczem szkiełlko i oko... jakoś głęboko siedzą.
A ja ? Objawy ciążowe ustąpiły, ból brzucha... ale mimo wszystko spokój.
Dziwne...
Pięć lat temu (sześć?) przechodziłam przez to i w zasadzie myślałam, że to już za mną a tu ... proszę jest inaczej.
Mimo wszystko pokój w tym wszystkim.
To co się wydarzyło dało nam jakieś światło na nasze życie. Że Pan Bóg czegoś jeszcze od nas chce. Że dzieci są dla nas największym skarbem... że ciągle - mimo, że to ósmy raz - ciągle Pan Bóg nas zaskakuje cudem życia.

Dzień przed plamieniem śniła mi się nasz Dziewczynka... w ciemnym grafitowym płąszczyku, zdaje się, że z ciemnymi włosami. No taka .... idealna. Śliczna.... gdzies pewnie jest ... z trójką swojego Rodzeństwa.

sobota, 5 kwietnia 2014

No i mnie dopadło.

Dopadło jak nic :) przeziębienie. Smarkam i kicham.
Sobotni dzień spędzam w łóżku. Mieliśmy ku mojej rozpaczy iść na imprezę ale odwołaliśmy nasze liczne sześcioosobowe przybycie. Nie wiem nawet czy się jubilat nie obraził. No trudno. Ja jestem chora i Antoni też smarkający. Mało przyjemne siedzenie kiedy boli wszystko i kapie z nosa.

Leżę dzisiaj. Lenię się. Obiad resztkowy. M zakupy, ulubione zajęcie czyli mycie auta. Trochę porządków. Ogólnie olewactwo.
Pogoda piękna ale mi tu w kocyku dobrze.
Odmóżdżam się na 51 poziomie w gierce na moim smartfonie. Obecnie przerwa bo telefon trzeba przecież naładować.
Chce mi się tylko pić i to soku pomarańczowego. Typowy objaw przeziębienia u mnie.

Wiosna na całego. Na balkonie tylko syf. Muszę zakupić bratki bo zwariuję - tak mi tęskno do ziemi i roboty.... Kurcze jak mogłam narzekać mając 20 lat temu działkę?!

Antoni dba o formę Mamy i Taty. Wchodzi jak alpinista na stół, szafki. Cały czas miele buzią w celach konsumpcyjnych. Dojada po nas wszystkich. Nic dziwnego, że ma katar juz trzeci tydzień.

I tak poza tym bez większych zmian. Jakiś takich drmatycznie różnych. Bo do tego co tradycyjne już się przyzwyczaiłam.
Za dwa tygdonie Pascha. A za rok czeka nas Komunia Janka i Marcysi w tym czasie. Ciekawa jestem jak to wszystko przeżyjemy. Ale będziemy się martwić tym za jakis czas. Obecnie... fajnie jest.
Życie się toczy - jak zwykle :)

środa, 2 kwietnia 2014

Spać nie mogę

Kicham
Prcyham
Smarkam

Jakieś upierdliwe, małe przeziębienie
Jeszcze z M się ścięłam (choć już wyszliśmy na prostą) bo w sobotę na 40 tke chce mnie wyciągnać do kuzyna. Nożesz... najmniejszą mam ochotę.
dzieci ja i katar
M sobie usiądzie, pogada, wypije to i owo a ja?
Pilnować smrody małe muszę, podnieść, podać, wytzreć nosa, podać cyca, zrobić to i owo
O kant tyłka - naprawdę. Jescze - nas 6 plus kilkoro znjaomych z dziećmi w malutkim, tycim mieszkanku...
Ocipieję
Do soboty na pewno

:(

A idę spać bo nie mam pomysłu ani na posta, ani na cokolwiek
Życie zaskakuje - naprawdę

wtorek, 1 kwietnia 2014

Dziadkowie a raczej Babcie

Są błogosławieństwem dla mnie.
Babcia M zostaje mi z maluchami - co prawda na krótko ale regularnie i nie muszę codziennie zrywac maluchów rano kiedy starszaki wybywają. Co prawda Babcie M rozpuszcza dzieci niemiłosiernie - bajkami i cukierkami ale... Babcia M ugotuje najlepsze kluseczki i jest zawsze w razie awarii z opieką dzieci. Na przykład dzisiaj. Wieczorem jadę do nieszczęsnego dentysty. Z całą czwórką nie możliwe bo gdzie uwiążę Czwartego kiedy doktor zechce mi pogrzebać w paszczy? A co z Trzecim, który wszystko musi dotknąć choć zawsze przeplasza....
A M dopiero w domu koło 19. Babcia M w zasadzie powinna mieć ksywkę Zawisza... polegac można. Choć wiadomo - każdy ma swoje za uszami ale dzisiaj peany a nie żale.
Babcia B choć zapracowana - zabiera (tak średnio raz w tygdoniu) TRÓJKĘ i wybywa na wiele godzin. Dzisiaj do 17.00.... mniód i malina. Cisza i spokój. Ja mogę w tym czasie pierdzieć w fotel, biegać za akurat nie śpiącym Antkiem i ściągać go z wysokości i na przykład pakować ciuchy w worki próżniowe (nota bene - moje nowe odkrycie !!!)
Ale na razie. Piję kawę i deletuję się ciszą bo Antoni był uprzejmy zasnąć :)

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....