wtorek, 9 grudnia 2014

Prezencik

Od Męża dostalam wczoraj mega Niespodziankę ;) To byla mega niespodzianka. Nie spodziewana ... Tablecik. Śmieszne ale tak nie cieszylam się juz dawno. Oczywiście Mąż obecnie chyba juz nie jest pewien słuszności prezentu bo siedzę i probuje Tablecik ogarnąć.  W koncu jakoś odzyskałam hasło i moge pisać bloga! Choć nie powiem... Mialam ostatnio na to mało ochoty. Ale teraz proszę ... Wytłumaczenia nie ma;)))

wtorek, 2 grudnia 2014

Czas pędzi...

Pędzi nieubłaganie.
Mamy Adwnet. Niedługo święta. My trzeci dzień wstajemy na roraty. Mam nadzieję, że uda nam się jutro. Ja latam jak z pieprzem bo w Urzędzie pzracy wysłali mnie na jakieś szkolenie. Nawet fajne. Co nieco dowiem się o działalności gospodarczej. Może uzyskam dodatację na specjalizaję ? Dobrze by było :)
W domu czasem ogarniam a czasem nie. Dzieci - szkoła dom... lekcje. Wszystko płynie. Czas biegnie zbyt szybko.
Dostaliśmy dobrą wiadomość. Miłe to ale o tym dopiero za tydzień :) Bardzo bardzo jesteśmy zaskoczeni ale też bardzo miła rzecz nas spotkała. Niestety NIE JESTEM w ciąży choć pewnie każdy myślał, że o tym piszę.
Nie mam pomysłu na prezenty dla dzieci. Może i pomysł mam ale nie mam po prostu kasy... i rozsądku ::(
A wieczorami to właśnie padam na nos... i tyle.
M wyjechał dzisiaj do W. Na noc. Smutno. Pusto i tv nie trabi.
No i dodam, że walczymy z insektami jakie dzieci przyniosły ze szkoły. Brrr.... Walka wre ale to aż wstyd, żeby w dobie XXI wieku taki syf mieć w domu.
A ... A ja szykuję dla kilku osób małe handmajdy :)

środa, 19 listopada 2014

Za głupia chyba się robię

Przez dwa dni nie  mogłam pisać postów. No jakiś chochlik mi coś pozmieniał, że niby zalogowana byłam a tu mi niespodzianki wychodziły. No żesz ... wnerwa miałam.
Komp nadaje się nam do naprawy. Tak serio. Chodzi jak żółw. Grzeje się. I baterii mu brak :)
Gdzie ja sobie teraz kupię nowego lapka... buuuuuu....
Płakać będę chyba
Ale ale... nadziei nie należy tracić.
Pisałam już jakiś czas temu o tym, że straciliśmy aparat fotograficzny. A tu mi nagle koleżanka pisze, że może odstąpić :) Identyczny. Co prawda zainwestować trochę trzeba bo coś tam uszkodzone jest. Ale... nadzieja już jest :)

Tak więc może i lapek spadnie z nieba ?

piątek, 7 listopada 2014

Jelitówka

Odkąd stalismy się rodzicami ... czyli odkąd mamy dzieci, co jakiś czas mamy watpliwą przyjemność zasmakować choróbska pod wezwaniem - jelitówka.
A odkąd dzieci mamy w ilości sztuk cztery...mamy czterokrotnie większe prawdopodobieństwo, że jelitówka nas nawiedzi. I nawiedza nas... nawet przestaje mnie to już wzruszać choć na pewno rozwala trochę nam organizację. Bo na przykład zamiast jechac na groby dnia 1.11... zaczęłam biegac z miską od jednego do drugiego dziecka i z bólem serca włączyłam w tak piękne święto pralkę bo rzyganiom nie było widać końca a pościel lekko waniała już :)

Ale ... naprawdę choroby dzieci tak mnie nie dobijają jak chorowanie M. M choruje tragicznie. Spektakularnie. Drastycznie. Męcząco. I wiem, że jest mu źle. Wiem, że cierpi... wiem... ale moja cierpliwość jest też lekko ograniczona. Choć powiem w sekrecie, że nawet zaczyna mnie to lekko bawić już o ile nie jestem sama zmęczona.
M wydaje się być już na dobrej drodze do ozdrowienia. Choć nie wiem ile ten proces jeszcze potrwa. Może być różnie :)

A co poza tym...
Czas płynie - nie wiem czy leczy rany. Nie wiem. Na razie nic nie leczy chyba. Powoli uprzątam pokój Babci choć idzie mi to okropnie mozolnie. Zaczęłam od miejsc niewidocznych. Od szyflad neipotrzebnych i jakoś najmniej kojarzących się z Mamą...

Czas... potrzeba czasu. Dużo czasu.

środa, 22 października 2014

Sześć


Taki jest nasz Synek Nr 1 - Jaś :)

Inteligentna bestia, gadatliwa, o konstruktorskim umyśle. Janek najlepiej sprawdza się w dyrygowaniu :) Choć jak ma ochotę to sporo mi pomoże - ale pod warunkiem, że ma ochotę. Powiesi pranie, załaduje zmywarkę, pralkę. Pozmywa. Złoży pranie...Wiele innych rzeczy ale przy tym nagada się okropnie, że aż głowa boli. Gada jak najęty :)
Jest kochany... Koledzy zaczynają jednak być ważniejsi niż rodzice :(
W szkole - gwiazda...
Na estradzie też :)

                                       



Sto lat Syneczku :)

poniedziałek, 20 października 2014

Marchewka i jabłuszka

Dostaliśmy spore ilości tych warzyw i owoców i obecnie jestem zarobiona. Pożyczyłam od teściów sokowirówkę i wczoraj sok z pomarańczy, marchewek, jabłek i bananów normalnie zszokował mnie, Michała i dzieci. W takich chwilach zastanawiam się JAK mogłam żyć bez sokowirówki :)

Jabłka czekają na obranie i wpakowanie do słoików. Dużo obierania... dużo :) Swoją drogą ciekawi mnie czemu marchewka i jabłka nie są tak porządane w placówkach przyparafialnych Caritasu. Inne rzeczy ponoć ludzie się zabijają a te... leżą i ludzie z parafii dzwonią i proszą aby to zabrać. Dziwne :( Mam pewne podejrzenia o co chodzi  - i martwi mnie to. Ale tak chyba było, jest i będzie.
Biedni to nie tylko osoby niezaradne życiowo lub w trudnych sytuacjach. Niestety :(

A u nas nerwowy dzień wstał. Teraz dzieciaki porozwożone i w miarę jest spokojnie bo Antek nawet wziął się i zasnął. Ale rano ... matko :( jak zaśpię to nerwówa na całego. Ten wstaje z takim humorem, tego trzeba dopieścić, temu dać szybko zupę mleczną... Tylko Marcelina wstaje jak robot i gotowa do szkoły. No ale ona ma inne jazdy :) Na przykład, że się spóźnimy i w drodze do szkoły PIŃCSET razy się mnie pyta... Spóźnimy się? O rety... spóźnimy się.... bla bla. Dodam, że NIE SPÓŹNIŁYŚMY się ani razu :)
Tak więc nerwówka czasme rano jest.
A teraz kończę moje śniadanie jedzone na raty, dopijam herbatę i lecę ... prasować, obierać, wekować i ogarniać chałupę :)

piątek, 17 października 2014

Piatek ... lekarski

Byliśmy dzisiaj na zaległym szczepieniu u Antka. Baaaardzo zaległym. Plus bilans sześciolatka. Oberwało mi się, że nie podaję witaminy D3. No cóż - nasz doktor nie zalecał więc co mam podawać i to latem kiedy dzieci non stop na słońcu. A swoją drogą nawet nie zapytała czy karmię mm czy piersią. A powinna bo w mm są już witaminy ... Ale co tam - pewnie od razu pomyślała, że to nie możliwe aby karmić piersią. Czasu nie miałam na gadkę. Musiałam odhaczyć tę wizytę. Z resztą poczekamy chyba aż nasz wróci po specjalizacji. W listopadzie.
Poza tym... smarki mają dzieciaki. Dzisiaj tylko Marcysia poszła do szoły i już odczułam ulgę w odwożeniu. Jakiegoś stresu nie mam wtedy. A tak na ósmą wszystkich zrywać.
Ach... Babcia to była jednak niezastąpiona :) I zupkę od czasu do czasu ugotowała (mleczną) i Antka nakarmiła. Przy okazji słodyczami czego konsekwencje właśnie mamy ale ... Babcia to Babcia.

Za tydzień jedziemy na konwiwencję. Trochę odpocznę bo po pierwsze primo bierzemy Opiekunkę do Antocha a po drugie primo - będziemy mieć dobrą opiekę nad dziećmi w domu.

Ale jednak sama logistyka - napisać upoważnienia do odbioru dzieci, powiadomić panie w szkole, zakupy, pranie i te inne - wyczerpują mnie chyba mentalnie. :)
Powoli jednak dorastam do odstawki netu. Zaczyna mnie to męczyć a nic mądrego się nie dowiaduję. Książek nie czytam. Ogólnie zobaczyłam, że jak nie zaglądam w Denerwujące Mnie Kąty (pewne forum) to i zdrowsza jestem psychicznie i czasu mam więcej... Tak więc decyzja podjęta i nawet wdrożona i lepsze samopoczucie. Nawet chata bardziej ogarnieta. Swoją drogą forum tak mnie dobija (oczywiście niektóre osoby) że zastanawiam się czy to naprawdę ze mną coś nie halo. Stąd ta decyzja. Jeden wielki rzyg na niektóre osoby.

A co poza tym?
Marcelina bierze udział w Wielkim Maratonie Czytelniczym. Dla nas to przygoda bo poznajemy nowe książki ale też i dla niej pewne wyzwanie. Poznaliśmy już "Piaskowego Wilka". Teraz czytamy "Bułeczkę"...

czwartek, 16 października 2014

Matko jak ja nie lubię placyków zabaw

W sumie jakby to powiedział ks. Nikos... to mój problem. Ale no nie koniecznie MÓJ...
idę z chłopakami na plac zabaw. Starszaki na rowerkach... jeżdżą sobie, szaleją na placu do jazdy na deskorolkach. SPECJALNIE wybieram pogodę chmurną i durną, południe, dzień powszedni aby nie było dzieci, dorosłych... aby było BEZPIECZNIE.
Nie... chłopcy muszą od nadgorliwych NIE SWOICH babć usłyszeć
- Nie jedź tak szybko
- Uważaj bo COŚ się Ci stanie...
- Tu dziewczynki sobie chodzą (hm... a to nie miejsce do chodzenia)
- Nie wjeżdżaj tam bo to niebezpieczne


Nożesz cholera jasna. JA tu jestem. MOJE dzieci, MAJĄ sobie tam jeździć i robią to pod moim okiem. Jest prawdopodobieństwo, że coś sobie zrobią ale takie samo jakby biegli po chodniku... TAKIE SAMO!!!

I jeszcze nie cierpię tych placyków a raczje Nadgorliwych nie naszych Babć bo...
- wkurza mnie karmienie czterolatki PĄCZKIEM aby sobie rączek nie pobrudziła
- narzekanie na piasek na placu zabaw
- wtrącanie się w sposób zabawy MOICH dzieci...

NO WKURZAJĄ mnie te BABCIE ale ja nie zwracam uwagi, że to nienormalne aby dziewczynka nie biegała, nie bawiła się w piasku, aby nie jadła samodzielnie. I robię się wtedy nie miła.

A co jeszcze mnie denerwuje?
Nie jestem idealną Matką. Zdarza się, że mam projekcje co do moich dzieci. Chciałabym po ludzku aby były najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle naj. Ale życie weryfikuje a mnie uczy pokory i usamodzielniania dzieci. Ale wczoraj?
Odbieram M ze szkoły. Dowiedziałam się, że są już wyniki pierwszej tury Wielkiego Maratonu Czytelniczego. Na 20 punktów - Nasza Gwiazda zdobyła 10 punktów. No... nie jest to mega sukces ale - uważam, że to mega zwycięstwo nad - strachem, nieśmiałością i pokonaniem lęków.
A dodam, że mimo 10 punktów i tak zdobyła ich więcej niż ... dzieci z trzecich klas - yes yes yes!

Ale oto Moja "ulubiona" mama K z klasy Marcyśki ... mimo, że K zdobył więcej punktów od M była wściekła! dosłownie. Zimno wściekła (na kogo? aż boję się myśleć) i keidy ja gratulowałąm naszej gweiżdzie ta ANI słowa nie powiedziała swojemu dziecku. Byłam w szoku choć akurat po niej jakoś trudno mi się czegoś innego spodziewać.

I to też mnie wkurza.
I wkurza mnie też nie włączanie kierunkowskazów przy zamiarze skrętu lub zmianie pasa. Ot tak... to też mnie wkurza. I wiele innych :)

środa, 15 października 2014

Takie normalne dni

Prawie normalne. Trochę puste... pusty pokój, pusty fotel. Ale żyjemy dalej. Szkoła Klub... jakiś występ. Konwiwnecja za pasem. Organizowanie opieki dla dzieci. Dla Antka. Zakupy... martwienie się o zimę, o pracę. Zapisać do dentysty. Odzwonić, zszyć dziurę, kupić chleb, bułki... sprzątnąć leki po Mamie. Ech czasem trudno. Trudno i pusto.

Tydzień temu dowiedziałam się, że nasz katechista (jesteśmy chrzestnymi ich córki) ma szpiczaka mnogiego. Trudny czas. Dla nich (ona w ciąży) ... dla nas też. Po ludzku żal. Choć pokój w sercu. Ale jakoś żal i smutno.
Jakoś wszystko traci sens. Zmienia swój piorytet w takich sytuacjach.
Wszystko po prostu niby po staremu ale inaczej jest. No jest inaczej.

Dzieci tęsknią za Babcią. Staś chyba najbardziej. Pyta się czemu Babci jeszcze nie ma i kiedy pójdziemy do Niebia. I że on się nie zgadza, żeby Babci nie było. Ma być. Och te jego asertywne odpowiedzi. Po kim on taki?

Janko troszczy się o kwiaty na grobie. Że przyjdzie mróz... że trzeba je zabrać :) Och te dzieciaki...

A ja?
Myślami już wybiegam. Jak to będzie na święta? Inaczej. Zupełnie inaczej...

Wstawiamy dzisiaj pierniki do leżakowania. TE PIERNIKI!!!
Jak co roku ale jak będzie na Świeta to nie wiem... Inaczej :(

poniedziałek, 6 października 2014

Spieszmy się kochać ludzi...




Spieszmy się bo rzcezywiście zostaje po Nich Pustka...

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
 kiedy myślimy o kimś zostając bez niego"


Co mam pisać? Mama odeszła 29.09.2014 roku w Godzinę Miłosierdzia.
Dla nas wielki znak, dla Niej - Łaska... nie dociera do mnie. Pusty fotel, pusty pokój... wielki brak. Nie sądziłam, że AŻ tak mi będzie brak... Wygląda to tak jakby wyjechała, wyszła i zaraz wróci. 
Szukam sobie roboty na siłę ale mało to pomaga... w zasadzie nic. Pokój jakiś niepełny bez Niej. Niby wiem, że jest TAM ale nie ma Jej TU i... to boli. Ona po prostu była - tak jak to ksiądz powiedział, że Moja Mama kojarzy mu się ze stałością. Tak - ona po prostu była. A teraz jest puste miejsce...



niedziela, 21 września 2014

Dzień piąty - rzeczy bez których nie mogę żyć

I tu mam dylemat bo jak się przypatrzeć to nie ma takiej rzeczy, która warunkuje moje życie.
Kiedyś wydawało mi się, że płyty i muzyka... guzik prawda
Podróże (choć rzeczą nie są)... guzik prawda. Życie weryfikuje...
Książki ? Guzik prawda. Teraz nie mam sił ani czasu aby choć zdanie przeczytać.
Blog... to samo. Można żyć
Internet ... jak najbardziej
Fotografia i zdjęcia. Zgubiłam aparat i choć ciężko to jednak da się...


Może więc jednak coś jest?... z rzeczy :)

Kawa i coś słodkiego - ale jak okazuje się, w czasie ciąży można żyć bez tego ... ba! nastepuje nawet odrzut :)


Tradycji ... bez tego trudno jest się odnaleźć ...


Widoków z mojego okna. Zachodów słońca, przestrzeni i wolności...


Morza.... morza wiatru i Mojej G...



czwartek, 18 września 2014

Dzień 4 - pięć ulubionych blogów

Mam mało czasu ostatnio... bardzo mało. A jak mam już trochę wolnego to ze zmęczenia zasypiam.
Ae jednak są blogi na które zaglądam - mimo wszystko.

1. Blog Hani - może dlatego, że jest mi bliska, znamy się... pisze prosto i od serca :) Dobrze mi tam...
2. Blog Green Canoe - zdjęcia, pomysły, piękno i estetyka. Nie zaglądam często bo wtedy chora jestem ale uwielbiam TEN blog
3. Blog kulinarny - pomysły cudne (choć drogie ale znajdujemy tańsze inspiracje i odpowiedniki) ale zdjęcia... tak apetyczne, że nie sposób się powstrzymać aby czegoś nie zrobić :)
4. Blog Rutki - o codzienności w sposób poetycki :)
5. Blog Inspiracyjny - blog cudownej mamy z któego czerpię inspirację do nauki i zabaw z dziećmi... :)

Dzien 3 - Ukochane hobby

Następny dzień wyzwania... nie dałam rady wczoraj.
A może dlatego, że tyle mam moich hobby ?

Ostatnio robiłam lekcje z M i rozwiązaniem wykreślanki było przysłowie - Kto wiele rzeczy zbiera, tego nuda nie pożera. I tak chyba jest...
Uwielbiam robić zdjęcia choć teraz to jest trudne bo aparat mi zaginął.
Uwielbiam ksiażki.
Uwielbiam blogi i pisanie.
Uwielbiam robótki a w zasadzie szycie choć teraz czasu mało.
Uwielbiam decupage...
Uwielbiam pieczenie i gotowanie
Uwielbiam kwiaty...
Uwielbiam... wycieczki i podróże...
I co tu wybrac?

Muszę połaczyć... bliskość, ciepło, dzieci, zdjęcia i hande made... wiatr i podróże... :) Wszystko w jednym ... proszę :)


wtorek, 16 września 2014

Dzień 2 - Dziesięć rzeczy, których nikt o mnie nie wiem

Chyba nie ma takich rzeczy :(
Z kolei na blogowy eksibicjionizm mnie nie stać (więc może jednak jest coś?) ale postaram się znaleźć takie rzeczy, które są nieznane

1. Pisałam pamietniki :) Od wczesnych lat dzieciństwa i nawet mam schowane głęboko na dnie szafy. Niestety zawiodłam się bo dałam przeczytać Zaufanej Osobie i ... od tamtej pory uważam, że był to błąd. Siedzą więc pamiętniki, schowane... głęboko. Czekają na wolny czas i na tzw. cenzurę. Może wtedy coś z tym zrobię.

2. Pisałam LISTY... niektóre osoby doświadczyły listów na ... 20 stron :) Czasy Liceum to właśnie czasy Listów :) Listy umarły bo nikt nie kwapił się aby odpisać choć w ciut podobnym ilościowo formacie ...

3. To chyba wiedzą wszyscy - ale UWIELBIAM ROSÓŁ i.... (tego naprawdę nie wie wiele osób) jadłam go jako pierwszy posiłek po cesarkach (w ukryciu i ryzykując niestrawność) :))))

4. Zrobiłam prawko w wielku 30 lat

5. Nie umiem pływać :) To znaczy nie umiem pływac swobodnie :)

6. Paliłam... skręcane gazety :) w wieku lat ośmiu. Sztuk jeden. I jednego macha Klubowego. Na balkonie. Obrzydziło mi to skutecznie chęć palenia na zawsze. No co za idityzm :)))

7. NA WAGARY chodziłam w Liceum (w 3 klasie) ... uwaga :) chodziłam do czytelni i czytałam wszystko co było o Poświatowskiej, Leśmianie i Stachurze...

8. Umiem tapetować, założyć gniazdko, szpachlować, uprawiać pomidory, ogórki i nie mało wiem o hodowli pszczół oraz o produkcji miodu ... przez co się pokłóciłam z ojcem koleżanki bo mnie wyśmiał za pomysł miodu spadziowego (jak mu powiedziałam z czego jest...)

9. Nie lubię wątróbki ale umiem ją przyrządzać

10. Uwielbiam chodzić w ciąży, rodzić dzieci i karmić.Uwielbiam dzieci i ciągle mi mało. Choć tracę cierpliwość ale uwielbiam BYĆ z nimi - nie mam ochoty iść do pracy. W domu mi dobrze :)



poniedziałek, 15 września 2014

Drobne zakupy

Usiadłam dzisiaj do bloga i chłonę ciszę... oraz nadrabiam zaległości

Staś łaskawie zdecydował się, że pójdzie do Klubu. Uffff.... Antek zasnął. Ufff... A ja wreszcie siedzę i nie musze nic na cito robić. To znaczy mam górę prasowania ale to nie jest już taki problem. Tak tak... :) Mam nowe żelazko i prasowanie jest teraz dla mnie mała przyjemnością pani domu.
A co tam żelazko... zaszaleliśmy i nabyliśmy droga kupna - również ODKURZACZ :) Ha... teraz to i odkurzanie będzie szaleństwem. Rozrywką jakiej nikt nigdy nie miał. Po prostu szał rozgrzanych ciał.

Tak więc szalejemy ostatnio ale też i są ku temu powody. Wszystko nam się psuje. Po prawie dzisięciu latach małżeństwa - niektóre sprzęty dogorywają :)

Osiem :)



To wszystko nie MOŻLIWE :) Aby moja kruszynka tak szybko urosła i stała się ośmioletnią panna... 
Patrzę na te zdjęcia malutkiej  - TO BYŁO ZALEDWIE WCZORAJ! a nie osiem lat temu
- kiedy leżałyśmy w szpitalu
- walczyłyśmy z paciorkowcem, z karmieniem, żółtaczką, infekcją, zumem.. krwawieniem do komór móżgu, wodogłowiem... wrzaskami, kolkami, alergiami... NIE MOŻLIWE...
Panna wyrosła i jest przekochaną dziewczynką, rozrabiaką z chłopakami. 
Czyta, pisze cudnie... Wchodzi na trzepak, jezdzi na rowerze, próbuje rolek. Pływa... Gotuje ze mna. Rysuje i śpiewa.
Opiekuje się młodszymi braćmi. Jest na prawdę cudna...
Nie możliwe, że rodziła się ... osiem lat temu. 13.09.2006 ... nie możliwe...
Upływ czasu mnie zadziwia a chciałabym aby stał w miejscu. Aby nadal była malutka i można było ją wziąć na ręce i lulać...

Dzień 1 - Moje miejsce pracy blogowej/kreatywnej

Niebo do wynajęcia ...




Moje miejsce pracy blogowej czy raczej twórczej... jest wszędzie ale najczęściej uwielbiam właśnie patrzeć w niebo i tam szukać natchnienia.
Do pisania bloga najczęściej siadam na kanapie i patrzę w okno... na las, niebo...
Kiedy robię coś w kuchni to patrzę od czasu do czasu w moje wielkie okno i znów patrzę w niebo.
Kiedy siedzimy przy stole z M i pijemy kawę (niedzielną lub jakąkolwiek skradzioną czasowi) to też patrzymy w nasze piękne wielkie okna i nasze niebo.
Przywilej mieszkania na wysokościach.

Takie Niebo do wynajęcia :)

Wyzwanie blogowe


WYZWANIE BLOGOWE – 5 DNI DO LEPSZEGO BLOGA
Czas trwania: wyzwanie będzie trwało (tylko) 5 dni, od poniedziałku 15 do piątku 19 września
Miejsce wyzwania: twój blog + wklejanie linków na moim blogu kreatywnym >>> Sen Mai
Uczestnicy: osoby posiadające bloga (kreatywne lub nie!)
Czego potrzebujesz: bloga i klawiatury




piątek, 12 września 2014

4.30

O takich porach jestem budzona ostatnio i to nie przez dzieci ale przez Babcię. Mycie i inne sprawy mniej przyjemne o zapachu na pewno nie fiołków.
Działa to jak najlepsza kawa.
Z tym, że nie wiem czemu potem cały dzień chce mi się spać.
Dzisiaj jedziemy na tk głowy i usg. Coś się dowiemy?
Zobaczymy...
Na razie życie jak co dzień...
kawa, zmywarka, pranie ... trochę kompa. Prasowanie i robienie śniadań dzieciom. Ogarnąć logistycznie dzisiajszy dzień czyli napisać notatkę do pań ze świetlicy, sms do K aby dzieci na pewno zabrała o ustalonych godzinach. Sms do E czy dzieci (maluchy) można przywiżć przed 10.00...
M zażyczył sobie ryblę na obiad więc jeszcze rybkę trzeba zaplanować aby kupić. Wziąć kartę zaopatrzenia na pampersy i zamówić. Zapisać zakupy i w wolnej chwili zrobić.
aaaa i pamiętać o torcie bo jutro urodziny Najstarszej. Tort koniecznie czekoladowy z mmsami albo innymi kuleczkami. Więc sprawdzić trzeba i zrobić listę CO kupić na torcik...
Marcelina bierze udział w Maratonie książkowym więc zdobyć trzeba lekturę i czytać...

Życie a na koniec się jeszcze człowiek dowiaduje, że zapomniał wyłozyć chleba na kanapki bo ze zmęczenia zasnęłam z Marcysią w łóżku. Dzięki Bogu M czuwa... :)

No i takie to wszystko niby normalne zwykłe a jednak inne. I jeszcze objawy menopauzy mnie dosięgają ku mojemu zaskoczeniu (JUŻ? NIEMOŻLIWE) ... ja tu marzę o jeszcze jednej ciąży a tu Pan Bóg jednak ma inne zdanie w tej kwestii.
No cóż :)

Spadam...czas na mnie. 6.30... zupy mleczne czas zacząć gotować.

poniedziałek, 8 września 2014

Wszystko zmienia się ...

To, co dawniej wydawało mi się ważne przestaje być. To znaczy ważne jest niezmiennie tylko Jedno.
Wszystko inne przetsaje być ważne. Zmieniają się piorytety...
Mama umiera. Stopniowo - z dnia na dzień. Gaśnie, odchodzi... zostaje już jej tylko trochę. Mama nie mama bo nie jest już taka jak była. Jest obok... w swoim świecie żyje - nie dokońca świadoma tego co tutaj. Czasem normalnie odpowie aby znów za chwilę mówić bez składu. Nerki odmawiają posłuszęństwa...
Takie umieranie - bez bólu. Oby zasnęła ... Oby...

Sama jest. Od czasu do czasu brat wpadnie. Ciocia (jedyna siostra) a tak... ktoś z doskoku. Nie ma tych, którzy kiedyś byli. Nie ma...
Sąsiedzi ... w zasadzie brak sąsiadów. Głupie udawanie zainteresowania a w zasadzie pusta ciekawość.
Blisko sa tylko Ci nam bliscy... i rzczywiście - na nich można polegać.

Sjestowo

M sam z siebie wziął cała Czwórkę na wycieczkę... do Piaśnicy.
Ja ... chłonę spokój. Babcia spokojna bo ktoś jest w domu. Patrzę na moje cudne lawendy i wrzosy na balkonie... piję herbatę, smakuję się szrlotko - plesniakiem i ... odpoczywam.
Ale chyba niedługo bo mój brat się zapowiedział :) ha ...

Cisza jednak towarem deficytowym.

Jesiennie się porobiło. Jesiennie i pięknie.
Przeżylismy ciężki pierwszy tydzień zawożenia i odwożenia dzieci do szkoły. Dalismy radę. Babcia dużo nie nabroiła. A dzieci się dzielnie spisywały w szkole i Klubie (Staś)

Ogólnie jestem MEGA zmęczona.
Przytłaczają mnie wieczne naprawy i zepsute sprzęty.
Auto - 2,5 tys
Żelazko
Odkurzacz
PRALKA!!!


Ufam, że jednak Pan Bóg widzi to i nie pozwoli nam zginąć marnie :)

wtorek, 2 września 2014

Wszystko nowe

a jednak jakoś po staremu wpadliśmy w tryby szkolno - Klubowe. Rozkręcamy się dopiero. I jest inaczej. Babci teraz nikogo zostawić nie mogę ... bardziej Ją pilnować trzeba. Jest inaczej ale tak jak po staremu.
Marcysia wczoraj emocjonalnie rozwalona ... brzuszek, główka... byłam pewna, że infekcja. Okazało się, że nerwy. A mi się włączył... opcja hard level. Ale udało się jakoś bez tej dodatkowej opcji :)
Janko w szkole ... patrzę na zdjęcia mojego pierwszego synka i uwierzyć nie mogę, że mój Luluś jest już w zerówce. Dumny, mądry i odważny...
Staś zaprowadzony wczoraj na rekonesans w Klubie... został w szatni i twierdził, że nie pójdzie. Antek za to zrobił mi pa pa i zadowolony poszedł do dzieci (role się zamieniły... ale to cygańskie dziecko!)
Staś za to obiecuje, że jutro pójdzie do Klubu... no zobaczymy. Nie mam cisnienia na to ale mógłby choć trochę miło spędzić czas. W domu i tak ma co robić. A obaj z Antkiem ładnie się bawią i są raczej spokojni. Raczej...
No ale zobaczymy. Jak już pisałam ciśnienia nie mam na to aby koniecznie chodził ale ...

I tak się toczy życie do przodu.
Z Babcią fizycznie dużo lepiej. Psychicznie... nie dobrze. Zapomina, nie jest sobą. Ma problemy z mówieniem, zasypia... ma dziwne gesty... jak dla mnie to przerzuty do głowy. za tydzień mamy kontrolę w Centrum Onkologicznym.
Na razie jest dobrze bo nie jest agresywna, pomagam tylko w lekach i ewentulanie kieruję co ma rozbić, nie ucieka, nie bładzi ... jest w miarę ok...
Mnie zżera strach aby nie było gorzej. Ale będzie... i co na to poradzę. A żyć musimy nadal. Dzieci, rodzina, wspólnota, zakupy... wszystko wokół się toczy nadal.
Auto się psuje, problemy małe i większe, jesień nadchodzi... wszystko jak dotąd a jednak inne.
Nowe a jednak podobne.

środa, 20 sierpnia 2014

Lekkie porządki

Starszaki mi pojechały na wycieczkę ... beze mnie ...!!! buuu :(
Za to nadrabiam małe zaległości. Na blogu... w szafach... w zdjęciach.
Muszę pozgrywać zdjęcia. Psuje mi się laptop i boje się, że strace dorobek trzech lat. I niezapomniane pamiatki :(
Więc siedzę i dopiero pół roku 2012 zgrałam. Idzie opornie przez to, że się komp grzeje i wolno pracuje. Pościągam, oddam do naprawy i może jeszcze staruszke pociągnie...
W szafach też porządki. Przedjesienne. Okazuje się, że dzieci rosną na grandę. Trzeba pozbywac się ciuszków. Robić miejsce na nowe. Remont pokoju aż się prosi... Łóżka, szafy, półki lub regały...
Na wszystko potrzeba czasu i pieniędzy. A jedno i drugie ciężko zdobyć :)

Czas jakoś nie chce się rozciągnąć a w domu normalka. Jak zwykle... pranie, prasowanie, zakupy, obiady, mycie i sprzątanie... dodatkowo jeszcze trochę spraw związanych z Mamą... choć u niej wydaje mi się, że na razie jest to rónia pochyła ale nie jakieś zawrotne tempo. I dobrze... na razie spokojnie. Zobaczymy jak dalej.

Wśród tylu obowiązków udało nam się wczoraj wyprysnąć na małe randez vous
Sami, na rowerach... do McDonalda :) Co prawda na kawę nie miałam już ochoty ani na lody (bo zimno) ale udało się coś przekąsić... i spędzić RAZEM chwilę. Można? MOŻNA a nawet trzeba dla siebie wykrzesać trochę spontaniczności.
Im więcej obowiązków tym więcej udaje się wygenerować czasu... To tak jak z wielodzietnością :) Im więcej dzieci tym więcej wolnego czasu :) No ... nie do końca ale coś MNIEJ WIĘCEJ. Człowiek robi się się trochę bardziej ogarnięty.

Szkoła za pasem. Koszule powyciągane. Guziki poprzyszywać. Rękawy poplamione obciąć i podszyć. Spodnie skrócić - podłużyć... spódniczki wyszykować...książki obłożyć. Dzieciom się udziela... mi też bo to będzię trochę gimnastyki dla mnie. Oj będzie :) ale co? Nie damy rady? jak z szóstką dzieci dałam jeździć na basen to nie dam rady ? :)

I zaskakuje mnie ... że mam ciekawość co będzie... jak w książce ciekawa jestem rozdziału tak teraz. Co będzie dalej? Jak sobie poradzą Maluchy? Jak ja to ogarnę? Czy z M przeżyjemy jakoś w spokoju? Co będzie? Ciekawość :)


Testujemy



Od kilku tygodni testuję TEN krem.

Choć na opakowaniu 40+ jakoś mnie przeraziło :) ale
- ogólnie jestem zadowolona
- wchłanianie
- konsystencja
- efekt!!! wydaje się, że wygładza
- zero uczuleń..
- rozjaśniona i napięta skóra


Naprawdę POLECAM ... choć to 40 + to do minusów bym zaliczyła :) 

środa, 13 sierpnia 2014

Rowerowo

Nie pisałam chyba na blogu o naszych wyścigach rowerkowych. Od kiedy straciłam aparat zdjęcia mogę robić tylko komórką i to jest mój wielki ból.
Pod koniec czerwca udaliśmy się jak to było i rok temu na wyścigi rowerkowe. Niestety pogoda nie była najlepsza ale dzieci dały radę.
Tym razem upominki były rewelacyjne ... między innymi bidony dość porządne, które okazał się niezastąpione w czasie wakacji.
A oto kilka zdjęć (robionych przez profesjonalistów)... dzieci tym razem (wszystkie nasze) zdobyły pierwsze miejsca :)








ps. Mina Stasia bezbłedna, prawda?

wtorek, 12 sierpnia 2014

Onkologia

Mama leży od kilku dni na ONKOLOGII.
Oddział widmo dla mnie, który najchętniej omijałabym z każdej strony. A już na pewno oddział dziecięcy. A Mama twierdzi, że atmosfera domowa, mili pacjenci i personel. Odwrotnie wręcz niż na płucnym.
Ja za każdym razem jak wracam do domu jestem chora... wewnetrznie chora i coś jeszcze ale nie wiem co to jest.
Pracowałam kiedyś na takim oddziale ale... nie miałam rodziny. I w tym jest chyba problem. Problem nie problem. Rozwiązanie moich strachów jakie nachodzą mnie. Moich myśli kiedy wyjeżdżam stamtąd w poczuciu, że zostawiam w tyle osoby, które przegrały, które walczą. Zostawiam w tyle ale na jak długo? Przecież i mnie może spotkać taka choroba. Nie widzieć, nie słyszeć ... włącza mi się. Korzystać i mieć oczy i uszy zamknięte. Ale nie da się...
Młode kobiety spacerujące, ubrane w ładne sukienki (na tym oddziale nie nosi się piżam ani szlafroków), uczesane, pomalowane... zadbane. Młode, starsze i w średnim wieku. Ale ja widzę najczęściej młode... tęskniące. W chustkach na głowach...
Przemykam do sali mamy mijając w salach zatopionych w laptopach, telewizji i miłych rozmowach pacjentów... i mam poczucie, że niesprawiedliowścią jest to, że ja jestem zdrowa.
Mam dzieci... one też mają...
Smutek ... to zostaje z takich wizyt.
Pracowałam na takim oddziale ale nie miałam nigdy takiego smutku jak teraz. Pacjenci odchodzili (nawet Henio) i smutek był ale inny.

Teraz smutek jest inny.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Czas krótki

Tak mi ostatnio przyświeca ta myśl i cieszę się wszystkim i mało chcę narzekać.
Nie chcę kłócić się z M choć ... wczoraj wysłałam go na rower bo ciskał się i rzucał. Dzieci się przestraszyły bo Tato wyszedł wieczorem. Wrócił po pół godzinie... no nie ten człowiek :) Widać można emocje rozładować :)
Nie chcę siedzieć i tracić czas więc wykorzystujemy go na maksa... basen, spacery, zabawy, książki, malowanie i rysowanie...
Nie chcę tracić czasu na głupoty więc... z marnym skutkiem ograniczam sobie net. Ale czasem się zawezmę i nie siedzę na tych wszystkich szatańskich FB i innych
Nie chcę krzyczeć bez sensu ... na dzieci - oooo... czasem i to bardzo rzadko się nie udaje ale ...
- dużo przytulam
- dużo spędzam z nimi czasu (Boże dzięki, że nie musze pracować) To naprawdę cud móc odkrywać swoje powołanie TUTAJ i TERAZ... i móc to robić
- dużo rozmawiamy (przed nami Komunia Święta więc tematy są bardzo pobożne) ale i czasem tematy mało poważne
- MAM dla nich czas

Rozmowy rozmowy i wdzięczność ...

To napradę działa! Na małżeństwo (kiedy w końcu przestaje się domagać co się należy a zaczyna dawać)... pomaga...

Taki krótki czas ma każdy z nas. Swoje życie - szkoda czasu na pierdoły...

niedziela, 10 sierpnia 2014

Chwila ... relaksu.

Starszaki z Tatą na rowerach. Maluchy udało się uśpić w tym jednym czasie. A ja po obiedzie mam dylemat CO robić? Z racji tej, że opcji jest wiele wybrałam najbardziej zapomnianą... drożdżówka, herbata i pisanie na blogu. Bo dawno mnie nie było.

Co u nas? połowa wakacji za nami. Teraz Marcelina uczestniczy w Letniej Szkółce pływania a my razem z nią i dwójką zaprzyjaźnionych dzieci rano pędzimy na basen.
Potem zawsze coś się znajdzie. Wieczorami jeżdże do szpitala bo mama znów w szpitalu - tym razem leży na onkologii a w planach mają być lampy. Ale coś się przeciąga bo chcą jeszcze raz zrobić tomokomputer. rzeczywiście z poprzedniego nie wiele można wyczytać.

Dni intensywne... jakiś dodatkowy lekarz, wizyta... plaża więc wieczorami padam na nos. Oczywiście pranie, prasowanie, obiady i zakupy. Wszystko jak zwykle. Tylko jakoś więcej.
Kupiliśmy (tydzień temu) dzieciom starszym - piękne plecaki z wyposażeniem. Oczywiście od dnia tego zakupu zaczęły się pytania - KIEDY do szkoły. Naprawdę pod tym względem dzieci wdały się w stu procentach w mamusię. Tatuś nie lubił szkoły :) I nie zadawał takich pytań :) Swoją drogą w tamtych czasach nie mieliśmy takich pięknych rzeczy - ani plecaków, ani piórników więc się nie dziwię niechęci do szkoły. Może gdyby takie rzeczy były? :)

Ogólnie żyję z dnia na dzień. Nie planuję bo plany się zmieniają. Czasem może coś nam błyśnie... tak jak pomysł wyjazdu na kilka dni Szlakiem Polskich Latarń. Może...? Zobaczymy...
A tak? żyejmy z dnia na dzień. Cieszymy się sobą. Ja z trwogą patrzę jak szybko czas leci i jak szybko mi dzieci urosły. Ale chwytamy co się da...
Nie mam czasu nawet na bloga. W necie jestem bo komórka ok ale niestety nie mam tyle samozaparcia by siedzieć i dłubac w małych literkach :)

A przemyśleń sporo... może jak dzieci pójdą do szkoły? Klubu...? Może uda się choć chwilę przy kawie posiedzieć z rana?

niedziela, 27 lipca 2014

Włacza się czasem opcja - spieszmy się...

Czasem w życiu włącza mi się opcja .. Spieszmy się kochać...
Jak kłade dzieci spać. Jak usypiam albo jak już śpią i przykrywam je kocykami.
Albo jak jedziemy całą rodziną na wycieczkę.
Jak ubieramy choinkę lub jak robimy ciasteczka.
Jak wieszamy razem pranie albo jak któres z dzieci uczy się jeździć na rowerze.

Albo jak dowiaduję się, że Mama jest bardzo chora. A to co powodowało jej zły stan zdrowia w zasadzie nie ma dobrego zakończenia.
Ale bierze mnie wkurw jasny jak o takich rzeczach dowaiduję się na korytarzu! gdzie są obok pootwierane sale chorych. Jak ktoś mi z wyższością mówi o mojej niekompetencji i wyśmiewa moje powątpiewanie w sensowność nastepnego, obciążającego badania... No wkurw mnie taki bierze na cały system ale jestem bezradna bo nawet porządnie nawrzeszczeć na babę nie mogę. NIE MOGĘ!
Kurna... jestem pracownikiem służby zdrowia i bierze mnie cholera jasna jak słyszę, że MUSIMY mieć wynik bo wtedy możliwe będzie dalsze leczenie. I co? Jak nie został dobrze pobrany teraz to zrobimy jeszcze raz badanie. A jak nie wyjdzie? To jeszcze raz... OBCIĄŻAJĄCE badanie bo wynik MUSI być.
I gdyby nie pchnięcie Mamy przez doktora z I. to nadal pewnie byłaby w domu bo na przyjęcie na oddział czeka się dwa miesiące!!! Na wyniki his pat trzy tygodnie... nosz ... wkur mnie bierze bo ludzie nie zdążą czasem być leczeni!!!

W takich sytuacjach widzę, że jestem osobą "zadaniową". Jest zadanie do wykonania i ja musze to wykonać. Bodziec - reakcja.... Jest zadanie do wykonania. Zawieźć przywieźć wyprać. Załatwić skierowanie. A tu czasem szlaban. Czekać... bo pani doktor podejmie decyzję o wypisie... w poniedziałek w południe. Czemu nie dziś? Bo w poniedziałek.
Albo ściana  - bo na his pat czeka się tzry tygodnie a tu nic więcej nie można zdziałać

I powiem tak... po dzisiejszym dniu wkurwów (jesli kogoś uraziłam to przepraszam) i szlabanów, których obejść z różnych przyczyn nie można ... bierze mnie nerw mega na to chorowanie. Bo nie liczy się pacjent. Nie liczy się jego jakość życia. Nie liczy się... to o czym mnie uczono na studiach. Liczy się papier, diagnoza i statystyka...

piątek, 25 lipca 2014

Brak czasu i intensywność

To jest tak... jak rano wstaję to zmywarkę wstawić, pralkę włączyć... poprasować. Śniadanie jak Młodzież wstanie... Łóżko... potem plaża. Póżniej zakupy, sprzątanie i obiad w między czasie. Wraca Michał ... do mamy jadę do szpitala... wieczór. Kąpiel, kolacja i przytulanie się oraz bajki...
I nie mam sił na komp. Aby odpalić, aby napisać. Może zdarzyłoby się w ciągu dnia chwila. Ale dzieci albo bajkę chcą albo grę. No zawsze jak mam chwilę aby przysiąść...
Znikam z moim egozimem. On wypływa jak bańka napełniona powietrzem ale w tym wszystkim znikam sama.
Mama w szpitalu od dwóch tygodni. Jednym słowem źle. Zobaczymy co po badaniach - bo jak na razie badania nie są jednoznaczne.

Mam jakiś pokój w tym wszystkim. Nie wybiegam zbytnio na przód choć oczywiście projekcje to moja specjalność. Mama w czasie tego pobytu zmieniła się ... bardzo. Czekamy i zobaczymy co dalej będzie.

Dzieciom staram się mimo wszystko jakoś organizować czas. Plaża, spacery... plac zabaw. Pogoda przepiekna. Od kilku tygodni nie padało. Morze cudowne (nie licząc nie lubianych miejsc) i korzystamy z tego ile się da. Ze względu na niepewną sytuację z Mamą nie możemy nic więcej na razie zaplanować. Marzy nam się osobista pielgrzymka na Jasną Górę. Potem chcemy pojechać wzdłuż Wybrzeża i zwiedzić Latarnie Morskie :) Taki zrobić sobie Rodzinny Rajd Szlakiem Latarni Morskich...
Ale zobaczymy JAK. Zobaczymy KIEDY....
Bóg przewidzi.

Z drugiej strony odechciało mi się pisać po niektórych "mądrych" komentarzach tzw. anonimowych. Bardzo znamienne jest to, że domyślam się KTO to pisze... stylu się nie zmieni. Można się nie podpisać ale kod genetyczny się zostawi.
I znów zastanawiam się KOGO tak bardzo irytuje nasze życie?
Nie kłócimy się jakoś nagminnie. Owszem kłócimy ale godzimy. Dzieci wychowujemy tak jak my uważamy. Nie chodzę do pracy (ooo to najbardziej boli.....) bo takie jest nasze życie i nasze potrzeby. Karmię piersią tyle ile uważam i nikomu nic do tego.
Jesteśmy w takiej i nie innej wspólnocie bo to nasze życie.
I poświęcam dzieciom aż tyle czasu bo to nasze dzieci i inwestycja na przyszłość. Ale nie tylko ... bo to dzieci, które mamy nauczyć, wychować i mają sobie dac radę w życiu... a teraz mamy czas na kochanie i tulenie. Inne dzieci tego nie mają i stąd wiele ich problemów.

I takim to sposobem po dwóch dniach skończyłam notatkę :)
A nota bene ... wczoraj miałam gorszy dzień. Albo brakuje mi deszczu albo mam sporo roboty i nie wiem w co ręce włożyć. Zabrałam się za pokój mamy i za pokój dzieci (remanent książek). Ogromne ilości ich mam... skąd? :D

niedziela, 6 lipca 2014

Tydzień :)

Już tydzień wakacji. Szybko mija czas. A to dalej walczymy z kaszlami - tym razem Michał. A to na rowery się wybieramy i robimy zielnik. A to dzisiaj plaża. Michał dzisiaj wyjątkowo w pracy. Daleko. Ale zebrałam moją gromadę, zrobiłam rano gofrów i pojechaliśmy na polankę Redłowką. Lubię to miejsce. Ludzi sporo ale i tak chyba mniej niż w centrum.
Daliśmy radę. Dzieci popluskały się (brrr...) pobawiły się w miłym piasku i po póltorej godzinie nasza karawana wózkowa szła dalej.
Współczuję tym, którzy chcą czy muszą pracować w takie dni. Szłam z naszymi dzieciakami i cieszyłam się poraz tysięczny, że mogę robić to co robię. Spotkałam trochę znajomych (dawno nie widzianych) i widziałam w oczach ten zaskok... co? TYLE dzieci? Hm... tylko tyle :)

Na plaży miałam dziwne zdarzenie.
Podszedł do nas chłopczyk - lat najwyżej trzy. Wziął koparkę i zaraz za nim podbiega mama (taka z typu matek "latających") Nie ruszaj - masz swoje zabawki.
- Ok... może naszą pożyczyć ale musi się najpierw spytać :)
- Jakby umiał mówić to poprosił.

Głupio mi się zrobiło no bo fakt może jakiś chory jest. Autyzm czy co? Ale po obserwacji widzę - słyszy, piszczy, odpowiada mamie... ucieka gdzie pieprz rośnie. Normalne dziecko.

I tak sobie myślę - nawet od Antosia wymagam aby komunikował jak coś bierze... da się. Nie musi prosić zdaniami? pełnymi z deklinacją. Nawet nie musi nic mówić. Ale ma poprosić? Dużo wymagam. Ok... jak chore to co innego może nie potrafi.

A na naszym piętrze smutno. Odszedł szybko, nagle niespodzianie jeden z sąsiadów. Jeden z tych sąsiadów miłych i życzliwych. Tym bardziej żal. Zawsze widziałam go razem z żoną - teraz jak ją widzę samą jakoś dziwnie. Obco...
Cóż... księga życia się zamknęła. Szybko mija czas a to co nam pozostało trzeba dobrze wykorzystać. "Spieszmy się kochać ludzi ... tak szybko odchodzą"


wtorek, 1 lipca 2014

Jest lepiej

Jeste zdecydowanie lepiej.
bolą co prawda zatoki dość mocno ale już jestem chyba na prostej ku wyzdrowieniu.
Uf... chorowanie to nie jest mocna strona.

A poza tym?
Napawam się takim wspaniałym uczuciem, że nic nie muszę. Nie muszę rano wstawać na godzinę i szykować do szkoły Marcysi czy do Klubu Janka.
Mogę zrobić dzieciom ciastolinę, poczytać książki, pobawić się z nimi, wyjść o 19.00 na rolki.
Super uczucie...
Oprócz tego jeszcze dotyka mnie coraz bardziej jakie to szczęście, że jestem w domu. Że zajmuję się nimi w domu, że są dopilnowane, że nie mają problemów w szkole... że MAM dla nich czas. Choć często gonię w piętkę ale MAM dla nich czas. WŁAŚNIE... co prawda jak muszę robić obiad czy prasować (to moja praca) to żal trochę, że w tym czasie czegoś nie mogę. Ale przecież oni się świetnie sami też bawią. Tylko pytanie dlaczego właśnie wtedy MUSZĄ coś chcieć :)
Naprawdę wygrałam tzw milion szczęścia, że bez jakiś większych wyrzeczeń mogę być w domu. Nie gonimy za pieniądzem, nie mamy świra dotyczącego ksztłcenia siebie ani zaspakajania własnych ambicji. No ok - bezambicyjni jesteśmy. Bez parcia na robienie kariery. Ale jacy szczęśliwi!
A w weekendy z radością razem możemy gdzieś pojechać.

Docenić to warto...
W piątek mama trójki chłopców z zaprzyjaźnionej wspólnoty wracała po zakończeniu roku szkolengo do domu. Miała wypadek samochodowy. Dachowała... Najstarszy syn nie przeżył. Dwoje młodszych leży w szpitalu w ciężkim stanie. Ona też ... połamana.
Chwila a wszystko się zmienia...
Perspektywa, piorytety...
Kariera, pieniądze, stanowisko czy dobre wykształcenie... co jest to warte?
Nic...

poniedziałek, 30 czerwca 2014

DÓŁ

Może nie taki całkiem psychiczny ale mocno zdrowotny. Rozłożyło mnie. Antybiotyk biorę. Inhalacje. I jakieś specyfiki...
Średnio pomaga.
Mama też trochę niedomaga. To trochę to tak ogólnie bo widzę, że z dnia na dzień słabnie. Smutno strasznie... trudno z tym mi się pogodzić i jakiś mam żal. Niedopatrzyłam? To już ten czas? Czemu? I takie ...
Na konwiwencję jednak nie poszłam. Nie dałam rady fizycznie. Rozłożona dokumentnie, chrypiąca, kaszląca. Dałam sobie spokój.
Narobiłam ciastoliny dzieciom i chłonęłam ciszę. M siedział długo na tej konwiwencji. Z katechistami...
Tyle mi się zbiera tematów a jak siadam wieczorem to wszystko ulatuje.
Może perełka Jasia...
Jaś je kotlecik
- Pyszny kotlecik. TY masz pewnie dwa zawody!
- Tak? Jakie?
- Wspaniale gotujesz i bardzo dobrze się nami zajmujesz :)))))

piątek, 27 czerwca 2014

W A K A C J E :)

czekaliśmy na nie... nawet Marcelina od wtorku ma już wolne bo nas powoli dotykały jakieś wirusy aby Stasia i mnie rozłożyć dokumentnie.
Ale do rzeczy. Mamy w końcu wakacje. Świadectwo odebrane. Z rak samej Pani Dyrektor. Nagrody pobrane. Ogólnie jestem dumna i jeszcze raz dumna... Marcelina zatem idzie do drugiej klasy. Jasio do zerówki. Stasio być może do Klubiku... Życie nam ucieka i mija, mija...

Rok szkolny uważam za bardzo udany. Dobrze przeżyty. Bez większych spięć i problemów. Wiadomo jak jest - ale ogólnie było intensywnie, wesoło i twórczo.
Szkoła na plus jednym słowem choć pewnie były niedociągnięcia ale jak na zwykłą podstawówkę to naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
Jasio... jakoś nie zdecydowałam się na dalsze prowadzenie go w ED. Szkoła jest (akurat ta) w porządku. Pani (nasza Pani Ewa) jak najbardziej na miejscu. Plusem jest też to, że w każdym momencie roku szkolnego można na ED przejść lub też z niej "wyjść"
Ale zobaczymy jak się ma sprawa z Maluchami. Oni będą mieć już obowiązek przedszkolny od lat pięciu. Zobaczymy...
Jak na razie jest nam dobrze. Choć dowożenie i ciągłe bycie na tzw. godzinę jest męczące. Dla mnie, dla mojej Mamy, która zostawała choć na chwilę z Maluchami lub z jednym. Teraz widzę, że z dnia na dzień gaśnie nam ... nie mam serca jej tak wykorzystywać. Ale sama się stara choć trochę pomagać ale robi to z coraz większym trudem.

A na początek wakacji ja i Staś chorzy jesteśmy na maksa. Ja krtań, gile i kaszel. Stach gile i kaszel. Dostał antybiotyk bo trwa to już długo a i gorączka wysoka.

Jakie plany mamy na wakacje.
ŻADNYCH oprócz tych aby (mimo, że nie planujemy jakw  zeszłym roku tak diametralnych wyjazdów) mamy zamiar dobrze się bawić. Rysować, malować, lepić... jeździć i zwiedzać. Snuć opowieści, przytulać się i grać w planszówki. W między czasie zrobić mały remake w pokoju dziecięcym.
Jakaś podróż kilkudniowa pod namioty. Zoo... plaża i wycieczki do Malborka, Gniewu i brzegiem morza.
Chcemy KORZYSTAĆ i się dobrze bawić.
I tego Wam wszystkim życzymy. Mimo, że nie każdego stać na wyjazdy, kolonie i biwaki my mamy zamiar czerpać garściami... z tego co nam jest dane.

piątek, 20 czerwca 2014

Kwas Chlebowy



Jakiś czas temu dostaliśmy ze Streetcom paczkę :) w niej pełno nowości dla nas a mianowicie kwasu chlebowego.
Pierwsze doświadczenie nie było takie oszałamiające ale następne...?
Łapiemy się z M na tym, że zaczyna to być produkt nr 1 na naszej liście.
Jakie plusy?
- szybko gasi pragnienie
- nie za słodki
- zdrowy
- orzeźwiający
- lekko musujący

Nawet część z naszych dzieci się do niego przekonała.
Wszystkie butelki są już rozdane ale zachęcam - jak macie możliwość spróbowania - choć posmakujcie?
Super na wycieczki rowerowe... :)

niedziela, 15 czerwca 2014

Nowe wyzwanie... PRZYRODA POD LUPĄ :)

Nie mogę usiedzieć w miejscu. Nie potrafię. Lubię COŚ robić. Choć czasem czasu mi brakuje i świat się wali ale lubię twórczo żyć.
Dziecko Na Warsztat już dobiega końca. Ostatni warsztat przed nami a teraz? Nowość...
PRZYRODA pod LUPĄ :) Zachęcona ciekawymi postami i blogiem Kreatywni zgłosiłam nas do tego pomysłu. Zajrzyjcie - może ktoś jeszcze się skusi?


A tu są szczegóły TU



środa, 4 czerwca 2014

Dziewiąteczka :) czyli MY


To MY :)





I to też MY 

Słowo MY proszę jak ewaluowało :) MY i MY... tu dwie osoby (zdecydowanie piękne i młode) a to też MY tylko aż sześć osób - młodych pięknych i wybitnie szczęśliwych.
To nie jest tak, że jest miód malina i budyń z soczkiem. Ale też krzyż, który jest obecny w naszym życiu jest krzyżem, który nas zmienia. Krzyżem, który staje się chwalebnym.
I tego sobie życzę i mojemu M abyśmy potrafili się zawsze godzić. Aby trudy życia razem nie przesłoniły nam radości z bycia razem.
Życzę Ci Mężu jeszcze wielu lat... razem w JEDNOŚCI... dzielenia się nie tylko chlebem ale i życiem, uśmiechem i sobą. 

sobota, 31 maja 2014

Poranek

Chwytam chwilę...
Dzieci śpią co jest naprawdę niespotykane o tej porze. Więc piję kawę i staram się nie oddychać aby nie zaburzyć tej harmonii. Pamiętajmy też, że jest dzień wolny - sobota a to powoduje włączenie wcześniejszego budzenia u maluchów.
Piekę chleb. Co tak rzeczywiście mi wyjdzie to nie mam pojęcia ale fakt, że zaczęłam nową erę z Chlebem. Chleb na zakwasie rzecz jasna a nie na jakimś tam byle czym :)))

Zobaczymy. Fotkę na pewno zrobię ale niestety tylko komórką bo aparat dalej nie odnaleziony i nowy nie kupiony :(

W końcu też mogę się pochwalić. W zeszłym roku brałam udział w projekcie Karm Mamo... Została już wydana książka z 12 historiami kobiet dotyczącymi karmienia. Są organizowane wystawy z galerią zdjęć z projektu, spotkania. Wszystko ma celu promowanie karmienia piersią. Likwidowanie mitów i ukazanie, że jest dobre zakończenie w wielu trudnych sytuacjach związanych z karmieniem.

Galeria zdjęć zapraszam do galerii zdjęć - zapewne kogoś znajomego zobaczycie :))))

A wczoraj dostałam dwa egzemplarze książki i piękne zdjęcie w ramce. I rzeczywiście wzruszyłam się ogromnie. Piękny projekt i bardzo potrzebny :)

środa, 28 maja 2014

Warsztat PLASTYCZNY - następna odsłona DnW

Lekko spóźnieni, oczywiście bez aparatu fotograficznego... posiadamy jedynie marnej jakości zdjęcia wykonane komórką - zapraszamy do Warsztatu plastycznego.
Nie zaglądałam jeszcze na zaprzyjaźnione blogi (jakoś czasu mniej ostatnio i często przebywamy na dworzu) ale pomyślałam, że dobrym sposobem na te warsztaty nie będzie z mojej strony silenie się na oryginalność - bo naprawdę do pięt niektórym nie dorastam ale pokazanie i zebranie w całość naszych pewnych pomysłów z których może ktoś zechce skorzystać...

A więc dzisiaj pokażemy jak działać sensorycznie :) (ha! ale zapodałam słowo) na nasze dzieciaki za pomocą ... MAS PLASTYCZNYCH.

Tak więc nasze warsztaty tworzone są pod hasłem - MASY PLASTYCZNE (w większości do wykonania samodzielnie w domu - tanie, wygodne i dające satysfakcje)

Dzieci, które brały udział w tych warsztatach to:
1. Antek - 1,5 roku
2. Staś - 3 lata
3. Jaś - 5,5 roku
4. Marcelina - 7,5 roku...


1. Ciastolina własnego wyrobu

SKŁADNIKI:

2 szkl maki
1 szkl soli
2 szkl cieplej wody
2 lyzki oleju
1 lyzka kwasku cytrynowego



Wymieszac w garnku.Podgrzewac na malym ogniu, nieprzerywajac
mieszania.
Masa powinna wyraznie zgęstnieć. Będzie gotowa kiedy uzyska
konsystencje puree zmieniaczanego a urwany kawalek nie będzie kleil się do
palcow.
Pozostawic do ostygniecia.
Ciepla ciastoline wyrabiac na stolnicy. Im dłużej, tym
będzie bardziej elastyczna(3-5 min)
Podzielic, dodac barwniki (szczyptę!) Mogą być spożywcze, farbki, farbki do jajek. Przechowywac w
szczelnie zamkniętych pojemnikach.


My dodajemy jeszcze jakiś zapach :) Efekt rewelacyjny :)))

2. Piasek księżycowy

HIT - po prostu hit!!!

SKŁADNIKI:

8 szklanek mąki
1- 1,5 szklanki oliwki dziecięcej
barwniki (opcjonalnie)

Wszystko razem wymieszać i włożyć do większego pojemnika z przykrywką. REWELACJA :) Piaskwnica w domu. Można robić babki, lepić, dłubać, gnieść... super zabawa i nie tylko dla dzieciaków. No... sprzątana jest potem :)

3. Masa solna

SKŁADNIKI:

2 szklanki mąki
2 szklanki soli (drobnej)
1 szklanka wody

można dodać kleju do tapet (mąki ziemniaczanej) wtedy drobne elementy są bardziej precyzyjne a masa jest gładka...

Wymieszać - gdyby była zbyt rzadka dodać więcej mąki.

Można suszyć w piekarniku i po wysuszeniu malować, lakierować. Pomysłów mnóstwo.

4. Masa papierowa

Ta nistety masa wymaga trochę czasu i nakładu pracy ale jest też warta wypróbowania.

SKŁADNIKI:
stare gazety
sól
mąka pszenna i ziemniaczana
miska sito i blender


Porwać gazety na małe kawałki, wrzucić do garnka, zostawić na noc. Lub zalać gorącą wodą i zostawić na 2-3 godziny. Po tym czasie gotować przez 30 min.
PO wystudzeniu masy miksujemy ją z wodą (wody musi być dużo) a nastepnie odcedzamy na sicie.

Składniki na masę papierową:
1000 g masy papierowej
2 łyżki soli
2 szklanki mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej

Wszystko razem zagniatamy. Masa idealna do robienia masek, ozdób, małych miasteczek, zamków...

5. Farbki do malowania palcami

1 szklanka skrobi kukurydzianej
2 szklaki gorącej wody
1 szklanka zimnej wody
barwniki spożywcze
1 opakowanie żelatyny w proszku


Skrobię mieszamy z 2 częsciami zimnej wody. W reszcie zimnej wody rozpuszczamy żelatynę. Powoli rozpuszczoną skrobię (pasta) wlewamy do gotującej się wody i chwilę gotujemy. Zdejmujemyz  ognia i dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Dodajemy barwniki.

6. Domowa plastelina

1.5 szklanki mąki
60 ml oleju
barwnik
100 ml wody

Barwnik rozpuszczamy w wodzie i powoli dodajemy olej i mąkę. Do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Plastelina jest bardzo wydajna. Miła w dotyku. TANIA :)









Zapraszam na inne blogi, gdzie mozna szukać inspiracji. Sama za chwilę zasiądę z kawką i w końcu poczytam.







piątek, 16 maja 2014

Ile masz lat?

18 plus vat :)
tak będę odpowiadać w TYM ROKU

Otóż tadaaaammmm
Nastąpił ten dzień. Wybiła godzina, kiedy z 40 tki przechodzę na 41 ...
tak między nami mówiąc zapewne zachodzi tu jakaś obłędna, kuriozalna, drmatycznie niepoprawna i pierunsko zawiła POMYŁKA
Bo ja absolutnie nie czuję się na 41. Ba... naprwdę to jakiś błąd w metryczce. Cuś nie tak z czasoprzestrzenią? No nie wiem...
Być nie może bo przecież NIEDAWNO miałam 25

Dzieci nie kryją sie wcale i rozpowiadają na prawo i lewo i to Matka Polka Osobisty Przytulak ma lat i jakoś nie widzą w tym problemu. Więc ja mam widzieć?
Dziwię się jedynie. No po prostu się dziwię i tyle.

Mam ogólnego lenia. OGÓLNEGO. Nie wiem z czego to wypłyywa (bo przeciez nie z racji wieku).
Rano wstaję i codzienność pracy, układania, sprzątania tak mnie już męczy, że najchętniej nic bym nie robiła. Ale robię plus bonusy jakieś w postaci ciasta, lekcji, wierszyków...
Czego sobie bym życzyła w Tym dniu?

Abym nie zgłupiała
Abym się nieustannie nawracała
Abym potrafiła dziękować
Abym nie narzekała
Abym cieszyła każdym dniem...

Amen AMEN AMEN :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Kryzys

Wczoraj nastąpił kryzys naszej jelitówki. Kryzysów było kilka ale wczoraj był dość ostry - tak, że zaczęłam pakować się do szpitala ale ... jeszcze się powstrzymywałam mając na uwadze legnięcie w gruzach całej naszej logistyki. Zrobiłam orsalit Antkowi i podawałam ku jego rozpaczy. PO pół kubka zaczął nawet chętnie pić. Wiedziałam, że kryzys minął. wieczorem jeszcze kilka kup ale nie wylewających się górą więc poprawa była.
Dzisiaj dziecko o niebo lepsze ale też i o sporą ilość dekagramów chudsze. Śmiem nawet twierdzić, że i kilo nam poszło w dół. Możliwe to?
Apetyt średni ale jak wyzdrowieją to i apetyt wróci. Nie mamy zwyczaju wpychac dzieciom nic do buzi ani karmić na siłę - nawet w takich wypadkach. Wyzdrowieją i zaczną jeść.
Obecnie wirus dopadł Tatę. Mama Karmicielka trzyma się dzielnie. Ciekawe jak długo?

Reszta dzieci jakoś się wykaraskała z owego nieszczęsnego wirusa, który trwał tydzień. Powiem krótko. Ciężko było. Ciężko i bardzo obficie ze wszystkim - nie będę wdwać się w szczegóły. Pranie nadal mamy ustawione w kolejce. Dobrze, że jeszcze grzeją bo przy tej zmiennej pogodzie suszyłabym do wakacji. Mimo wielości ubranek mieliśmy także kryzys w postaci braku body i spodenek dla Antka i Stasia. Oni chyba najgorzej znieśli tę chorobę... na razie bo doktro powiedział (i to się sprawdza), że to wirus krążący - niby odchodzi i wraca... tylko czemu ja - narażona na zjadliwe patogeny nie choruję? ::P

czwartek, 8 maja 2014

Jelitówkowo

Ech... rozkręcamy niezły szpitalik. Stach od niedzieli. Od wczoraj Antoch. Marcycha dzisiaj. Stacha nadal trzyma :(
Rota srota. Nie ogarniam nawet zmywarki. DO prania mega sterty zarzyganych obsranych rzeczy. Normlanie syf i malaria. Tylko mi pań z MOPSu brakuje i prawa rodzicielskie żegnajcie.
Nie mam weny na pisanie choć pojawia się tysiąc myśli w dzien. Nie mam kiedy wyciagnąć kompa. A jak już wyciągnę to ten się grzeje. Albo dzieci zgarną. Albo Antek psoci... nic tylko ukręcić kabelek.
Rozpidrzone wszystko. M wraca z pracy i zmęczony. No w to nie wątpię ale JA RÓWNIEŻ zmęczona ale moja doba kończy się później. No ok... zaczyna też trochę poźniej.
Pomysł na obiad kończy mi się w fazie planowania. Potem jest już tylko gorzej.
Ale są tez i ładne kwiatki.
Rozpoczęty sezon rowerowy tydzień temu - przejechanych ze starszakami 14 km co NIE JEST mało zważywszy, że jeden dzieciak ma 7.5 a drugi 5.5 lat. Zważywszy, że nie siedziałam z dwa lata na rowerze i zważywszy, że obecnie chodze na rehabilitację :) O dziwo są efekty...
I tak do przodu... Byle do przodu :)))

wtorek, 29 kwietnia 2014

Się jakoś rehabilituję

jestem w wielkim szoku bo już drugi dzień rehabilitacji a ja mogę powiedzieć, że NIE BOLI mnie... NIE BOLI... to co bolało tyle miesięcy, rano szczególnie obecnie nie boli i się pytam teraz wszystkich jak z tym żyć, panowie? Jak z tym żyć? Czegoś na pewno mi brak.
Ale zaraz po rehabilitacji wcale nie jest różowo. Powiedziałabym, że czuję się jak babcia bo ledwo się mogę obrócić. Ale prawdopodobnie MOŻE tak być.
Tak jak w neo. Im gorzej, tym lepiej... no cóż :)
Dziecię Czwarte mi zaraz pewnie obudzi się z drugiej drzemki gdyż Reszta jakoś nie współpracuje i drze się ogromnie. Ciasto (serniczek) już upieczony. Dwugodzinny spacer załatwiony. Na balkonie kwiatki są... oj znalazłabym ja cuś jeszcze do zrobienia... pranie, mycie podłóg, kurze, podlać kwiatki ale czy mi się chce? Chyba nie :)
Pobawiłabym się z dziećmi ale ... niechybnie bym zasnęła tam... :)
No to na tyle. Bo dziecię się nam obudziło, przyssało i już za chwileczkę po dobudzeniu będzie próbować samo umieszczać notatki :)

Rozwijamy się plastycznie

Janko i Maarcysia rozwijają się plastycznie. Biorą udział w konkursach i nawet zdobywają zaszczytne miejsca :)





A oto prace przygotowane na konkurs ORP Błyskawica oczami mojej wyobraźni. Jak widać Janko preferuje militarne usposobienie okrętu, Marcysia zaś... cóż :) lekko nostalgiczne :) Wyniki 1 go maja ale podjerzewam, że jednak nic nie zdobyliśmy bo nikt do nas nie dzwonił. Ale zabawa była przednia...







To prace Jasia :) 



A to Stasia z drobna pomocą...





Staśko urwis... 3 lata :)

Taki nasz Staśko - urwis okropny ale kochany... no ale jednak URWIS... okropny urwis.













No urwis - nawet dzisiaj wyprowadził mnie z równowagi - Uparciuch Jeden. Ale tak to kochany chłopak. Zaczął wreszcie mówić.  I to jak?! Pyskuje i komentuje. Nie wstydzi się mówić dzien dobry. Śpiewa na cały głos. Zaskakuje nas i zadziwia. I jest przeuroczym już trzylatkiem.
Swoją drogą - jak to możliwe, że ten mały Trzpiot, który urodził się chwilę temu już ma trzy lata. Uwielbiam go .... mimo urwisowania :)

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....