poniedziałek, 30 września 2013

Poniedziałek

Zaczął się jak zwykle - nerwowo. Bo późno wstaliśmy, bo wszyscy nagle coś chcieli, piciu, jeść, siku a wc zajęte, pierś, albo nawet dwie, uczesać, tosta, kaszkę... nożesz cholera jasna - O KTÓREJ powinnam wstawąć aby nie było drastycznej godziny "0"
No o której?
Potem szybko jedno odwieźć, korki na drodze, potem na badania (ja), po Janka - do Klubu ... i...
w domu kawka wreszcie a mi Najmlodsi nadprogramowo zasnęli :D
No wiecie...? nie spotykane aby przed 12 zasnęli.
Wczorajszy dzień bardzo udany. Niedzielne lenistwo a potem zbieranie kasztanów. Z 3 kilogramy nazbieraliśmy w 5 minut. No tak szybko i takiej ilości kasztanów nie pamietam. Oczywiście zbieraliśmy w "naszym ulubionym miejscu"

środa, 25 września 2013

Się matka wzięła i...

posegregowała zabawki
ich nadmiar zebrała i zrobiła wykop do worka
wzięła i ... przemeblowała pokój dzieci i wygląda to całkiem znośnie - a od M. usłyszała - no ale czemu wczesniej tak nie zrobiłaś...

Jestem po prostu z siebie dumna. Jakbym jeszcze umiała klamkę naprawić. Ha - bo mój M. stwierdził, że jest kierowcą :)  To co? Zatrudniamy kucharkę, wychowawcę, praczkę i .... ?
Dumna jestem a dzieci szczęśliwe.
Ogólnie jest mi ok. Oprócz tego, że chłopcy są chorzy i kiblują w domu to jest ok. Gile mają do pasa, kaszle i ogóle "upierdzenie"... No Staś to upierdliwie broi z uśmiechem Bazyliszka.
A teraz BOMBA miesiąca :)
Moje Najstarsze wraca ze szkoły i mówi...
- Mam wierszyk do nauczenia na piątek
- Ok... - wierszyk? teraz?
- Tak ... Na pasowanie
- ??? - Pani WAS (z P.) wybrała????? (najabrdziej nieśmiałe dziewczynki w klasie)
- Nie... zgłosiłysmy się....
- (jeszcze stałam) - S A M E ???
- tak ... i Oskar
- Ktoś jeszcze?
- Nie...

??? Moje dziecie, nieśmiałe, z kompleksami rozkwitło. SZOK

piątek, 20 września 2013

Dzień PIERWSZY

TWOJA MINA :)




Mina Zwycięzcy :) Nic dodac - nic ująć


Spóźnione wrzesniowe wyzwanie...



Niestety - w tym miesiącu się zupełnie zagubiłam - szkoła, katary, lekarze i spóżniłam się okropnie z wyzwaniem fotograficznym... no trudno. Tak dla siebie zrobię ale następnym razem muszę bardziej tego pilnować...
Polecam TEN BLOG skąd czerpię inspirację :)

czwartek, 19 września 2013

Apogeum

wczoraj - dwójka mluchów chorych, smarkająco - kaszlących. Staś z wyoską gorączką. Mama MUSIAŁA jechać na cmentarz, Teściowa przyjść nie mogła (no fakt - praca) a mi... zepsuło się auto. Co prawda jak M. wieczorem jechał oplem to zachowywał się bez zarzutu. Opel nie M. - choć podejrzewam, że M. też. Dzisiaj wsiadam do opla z niejakim lękiem i z lękiem odpalam. Na razie działa super. Gnojek jeden no... na złom oddam.
Wczoraj zażegnaliśmy jakoś widmo tragedi poprzez szybki telefon do Pani S. Przyszła - niezawodna a my najpierw z J. sąsiadem do szkoły a potem powrót trajtkami. Jeden plus - nie płacąc za przejazdy :))))
Dzisiejsza nocka tragiczna - kaszlący Staś i Antek. Ale obiektywnie patrząc wydaje mi się, że jest nieco lepiej. Choć mamy tu w domu kracząca Babcię, która swoim gadaniem po prostu mnie wykańcza :) ale udaję, że nie słyszę... ojejjjj... jaki kaszel. On ma rozpalone czoło (nie ma), oj z nim jest gorzej, będzie padać... nie zapali ci ten samochód... Uuuuuuu.....
Ogólnie jest ok. Ja jestem jedynie jakoś mało wyspana i mało odporna na jęki nocne. Dobrze, że M. wstaje w nocy i się wymieniamy nad opanowaniem Czwórki Wspaniałych... I tak w nocy Najmłodszych karmię na dwa cyce :)

wtorek, 17 września 2013

Sezon chorobowy

uważam za otwarty. Rozłożył nam się Staś i Antek. Janko jakoś się wykaraskał. Choć pokasłuje. Tak więc wycieczka do Bydgoszczy i do Muzeum Mydła i Brudu na razie nam się odwlekła :(
Stasio gorączkuje, kaszle, smarcze i marudzi jak sto pierunów. Antek - kaszle i katar ma. Bez gorączki. Za to nocki tragedia bo chłopaków uszy bolą a pani z Apetki niestety odmówiła mi sprzedaży kropli do uszu - takich jakie chciałam. No trudno :(
Dzisiaj lekarz - więc może coś będzie lepiej.
Poza tym cierpię na ... sklerozę mega. Ostatnim razem do drożdżówki nie dodałam roztopionej margaryny. Dziwiłam się czemu tak marnie rośnie. Około 23 w nocy w końcu mnie olsniło. Dodałam a drożdżówka wyszła  super. Teraz co prawda w niedzielę - a wiadomo, że niedzielna praca... robiłam tort dla Marcysi. I ... nie uwierzycie. Poszłam specjlanie do Bierdy zakupić cukier ! i zapomniałam dodać do ciasta - cukru!!! I niestety - nie skapnęłam się - dopiero jak okruszki zaczęłam skubać. Szoknęło mną. Miałam do wyboru albo wyrzucić albo coś wymyślić. Wymyśliłam lukier czekoladowy ... hm... zjadliwe było. Ale dosyć mam pichcenia na długie tygodnie.
Ogarniam szafy - o przepraszam - szafę i komody. Układam, oddaję, rozdaję i powiem szczerze jakaś bierze mnie frustracja.

czwartek, 5 września 2013

Mamy czas

życie paradoksów. Z jednej strony mówimy ... mamy czas a z drugiej strony ciągle brak nam czasu. Mówię tu o sobie ale też obserwuję wkoło. Ciągle biegiem, ciągle i ciagle. Brak czasu i ciągle pośpiech. Nie mam czasu aby się zatrzymać pomyśleć. Wydarzenia, jakie nas doświadczają pozwalają na to aby się zatrzymać. Pomyśleć i podumać i rzeczywiście zastanowić się co tak naprawdę jest  życiu ważne.
I tak mnie dziś naszło skąd ten ciagły pośpiech? Skąd to się bierze? Czy może tkwi w tym nasza pycha? Choćby spojrzeć na moje problemy z karmieniem. BO to ja chciałam karmić. Nie chciałam dać dziecku czas, nie chciałam poczekać na spokojnie... to mnie frustrowało i pogrążało. Dać dziecku czas... CZAS... nie już nie teraz ale CZAS. Z pokorą poczekać i powiedzieć ok... czekam.
A potem moja frustracja z powodu tego, że Stach nie sika na nocnik. Wnerwiało mnie to i pogrążało bo pieluchy szły i szły a mi się nie chciało poświęcić MU trochę czasu i dać mu czas. A tu proszę - teraz Stach dzielny i samowystarczlany.
A jego mówienie? też mnie wnerwiało, że nie mówi. Że według moich wyobrażeń POWINIEN już mówić... JUZ bo taki jest mój plan. MOJA wizja.
I tak ciągle, w kółko... brak pokory na to co niesie życie, co daje Bóg. Nie wspominając już o trudnych doświadczeniach.
A to tak sobie przemyśliwałam pomiędzy moim układaniem wiecznym ciuchów a myśleniem czy aby tego za dużo nie mamy ... Jakoś ten brak czasu, te ponaglania i nie umiejętność czekania mnie dotyka i nie tylko. Smutne to.

środa, 4 września 2013

Zaczęło się

            Odwożenie, przywożenie, prasowanie i szukanie ciuszków do szkoły, robienie kanapek, pakowanie tornistra... Marcysia z nowej Pani zadowolona. Ja raczej też choć miałam obawy. Lekkie szaleństwo się jednak zaczęło - bo już wśród rodziców obłęd w oczach i mania zapisywania na co lepsze kółka (łacina???) i takie tam... powiedziałam sobie - biorę to na luz bo naprawdę oszaleję a mam w domu jeszcze trzech chłopaków z którymi będę przechodzić pierwszą klasę :)
Marcysia ma w szkole oczywiście swoją ulubioną koleżankę - Polę. Świata poza nią nie widzi. I cieszy mnie to bo ja zawsze byłam ta trzecią i wiem, że trudno wtedy takiemu dziecku. Przez to ma lepiej. No i ogólnie jest bardzo lubiana. No zobaczymy...
Janek Klub zaczyna od poniedziałku. I też na luzie... Mamy ten LUZ, że w jest w ED i mogę sobie pozwolić - zawożę Cię albo i nie... W końcu to mlauch jeszcze choć bardzo mądry.

A w domu Staś i Antoś. W sumie jest co robić :) Ale mimo wszystko jakoś to mi nie przeszkadza aby znaleźć jeszcze czas i na małe robótki. Pochwalę sie moją robótką. Miałam chustę w kolorach jesieni od dobrych kilku lat. Kupiłam prawie nowego hopka - ale nie wiązał mi się dobrze. Długi 5,4 i nie złamany bo nowy. Gruby i sztywny. Leżał. Aż w końcu dojrzałam do decyzji, ciachnęłam go i oto powstała chusta kółkowa. W sam raz na jesień :)




Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....