sobota, 28 kwietnia 2012

Stasiowy czas :)

Dokładnie rok temu już jechałam na blok i za kilka minut miał mnie powitać płacz Stasinka - o.... jaki płacz :) POtem Stasinek zamilkł i oczami wodził za wszelkimi postaciami w czym wprawiał w zachwyt i zadziwienie całą ekipę operacyjną. Co się dziwić... Stasio przecież od poczęcia zaznajomiony był z terminologią medyczną i pewnie pierwszymi słowami jakie usłyszał było mięsień gładki, poprzeczny czy hromosom :)))
Stasinek więc dziś kończy roczek. Ma gilony do pasa na ta okoliczność i stan podgorączkowy w czym wiernie towarzyszy mu Matka Polka bo jakoś z choroby wyjść nie może.
Stasinko mój najdoższy... W sumie jak to mogło być, że Ciebie nie było? Główne uroczystości zostały przeniesione z racji koniecznych na 1 - go maja :) Dzisiaj zaś Matka jedzie na konferencję dotyczącą szczepień. Staś laduje u chrzestnych a ja po 4 godzinach odbieram mojego roczniaka i pędzę na Eucharystię. Choć ta będzie dziękczynna za dzieci.
A jutro może kiełbaski z ogniska o ile Staś nie zachoruje mocniej i dobitniej.
Stasio roczniak ma wiele osiągnięć :) z czego dumna jestem niesłychanie. Więc pochwalę się Wam tu a dla swojego zapamiętania tu też umieszczę bo jak się okazuje pamięć to dane, które łatwo można zagubić.
- Chodzi.... i to dość pewnie a nawet biega. Stara się nawet pokonywac schody (!) ale oczywiście nie sposobem dorosłych ale po swojemu. Chodzi tez sprawnie po dworzu.
- Mówi? - mama, dada, da, papa (bardziej pokazuje) i wszelkie odmiany - y... eeee.... u.... ze wskazaniem na przedmiot i specyficzną mimiką raczej zniecierpliwioną
- uwielbia makraon
- zaczyna samodzilenie jeść i nie wiem czy mam tu płakać czy się cieszyć. Widok po.... tragedia.
- zrobi siku i kupsko do nocnika :)
- wejdzie na stołeczek, fotelik i krzesełko i zejdzie (o ile nie spadnie)
- samodzielnie schodzi z kanapy - nie koniecznie ostrożnie ale zawsze tyłem !!! :)
- pije z kubka (tu przemilczę wygląd), przez słomkę i z kubka nie kapka. Pewnie i z chęcia piłby z butelki ale nie posiadamy takiej i jak na razie nie jest to już zakup niezbędny - choć do 6 miesiąca pił.
- mleko... mleko z piersi i to uwielbiamy na maksa. Przy tym robi różne wariacje wygibasowe plus wkąłdanie do buzi palców i "dmucha" czyli mleko się leje... nie pytajcie jak ja wtedy wygladam :)
- Staś uwielbia tańczyć :), robić papa (zamaszyście) i się chować czyli robić ku ku - w Stasiowym wykonaniu - tu tu....
- Charakterem przypomina mi Marcysię, Stasio za to lubi broić z Jankiem - Marcysię traktuje lekko z szacunkiem
- ciągnie za włosy, gryzie szczególnie ze złości
- podśpiewuje sobie !!! jestem w szoku ale nasza bratanica (M.) nie mówiła a doskonale odtwarzała linię melodyczną więc już mnie nic nie zdziwi - teraz M. gra na skrzypcach!!!

Stasio nocki potrafi przespać. Ale potrafi też być i taka noc jak dzisiaj kiedy to nie mogłam nawet na chwilę usiąść do kompa aby popisać. Więc spał z nami ale został rozgrzeszony bo katar i gorączka.

No i... Staśko to najfajniejszy Roczniak pod słońcem :)))))
Zobaczcie sami :)





czwartek, 26 kwietnia 2012

Miałam notkę w głowie...

ale po wczorajszej wizycie u dermatologa jakoś w ogóle nie mam ochoty na wszelkie dywagacje, rozważania i tym podobne. Koleżanka powiedziała mi wczoraj - niby racja - że są gorsze choroby niż rybia łuska. Niby racja bo tak naprawdę nie zna połowy informacji o tej chorobie. I OBY to była postać poronna, niezupełna i takie byle co... OBY... Bo niektóre fakty przeczą temu, inne zaś nie wskazują aby była to zła opcja. Lekko mnie to dobiło. OBY nie była to ta wersja sprzężona z płcią. OBY...
Fakt jednak jest, że nawet u Stasia początki są. Może jednak to świadczy o postaci prostej, która łagodnieje z wiekiem albo po tzw. poronnej czyli takiej nie wiadomo jakiej ... Aby nie straszyć tu wszystkich opisami najgorszych moich myśli, a także ze świadomością iż czytają to różne osoby, które niestety nie koniecznie mogą trzymac język za zebami - milknę. Fkat jest, że jest to defekt genetyczny... I to mnie dołuje. Jakoś kiepsko się czuć, że ma się jakiś wpływ (że to przez moje geny) dziecię jest chore...

A co poza tym? Wiosna Panie Dzieju... na całego. Janek szaleje na rowerze i na hulajnodze czym cieszy mnie ogromnie.Niech się chłopak rozwija :) Ja gniote końcówkę pracy i załamuje mnie ilość stron - łudziłam się, że będzie więcej. Jadę dzisiaj do Justy - ona rzuci okiem na swoją i moją trzodę a ja mam nadzieję COŚ napiszę.
Samodzielność moich dzieci jest za to wręcz nieznośna :) o ile można to tak nazwać. Wczoraj keidy usypiałam Stasia, dzieci zakończyły bajkę, wyłączyły tv i nalały sobie wody do wanny po czym z wielkim wrzaskiem zaczęły się kąpać. No co miałam robić. Nakrzyczałam.... tzn. strofowałam choć samodzielność jest naprawdę urocza. W Klubie moi sami się ubierają, rozbierają i wieszają ubranka a mama 5 latka - co prawda umiejącego pisać i czytać - obsługuje dziecię od stóp do głów. No cóż... Moi może czytać nie potrafią ale naleją sobie soku, skorzystają z wc, umyją ręce i całkowicie się ubiorą. NIE potrafią wiązać butów - no to fakt.
A co tam... pochwaliłam się :)
No to zbieram się.... trzymajcie się dzielnie. Ja próbuję choć teraz naprawdę ciężko ....

wtorek, 24 kwietnia 2012

Edukacja domowa

Normlanie widzę, że nie wiemy z czym to się je. Z nauczaniem domowym? zajmowanie się swoim dzieckiem JAK nauczyciel? A nauczanie domowe :) to uczenie poprzez bycie z dzieckiem. Dla mnie odkrycie i rewelacja!
Na tym blogu cudnie to jest opisane. Sama się zastanawiałam, martwiłam a tu proszę ED stosuję od zawsze :)
Po spotakaniu ze znajomymi... jakoś doatrło do mnie JAK bardzo rodzice wariują na punkcie edukacji swoich dzieci. Najlepsza szkoła, najlepsza klasa, angielski od pierwszych dni.... uczyć się i uczyć aby BYŁO NAJLEPSZE.

A tak na marginesie ....
dzisiejsza rozmowa z Jankiem :) w roli głownej
- Janek przynieś mi pampersa
- ??? Tobie czy Stasiowi ?

Ha ha ha :)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Prawie jak ewangeliczna kłótnia o pierwszeństwo :)

Kłótnia rodzeństwa
- JA jestem najważniejsza!!!
- NIE ! JA!
- Jaśko nie kłócić mi się. Ani Marcysia ani Jaś nie jest najważniejszy.
- Staś?>??
- Nie... Staś też nie.
- JESTEM najważniejsza i już!
- Nie ... Pan Bóg jest najważniejszy.
- Tak - Pan Bóg - potwierdza Jaś .... I JA :) - z wyraźnym akcentem na JA :) (łaskawca)

Leniwa i samotna niedziela

Czuję się nieco lepiej. Antybiotyk, sinupret (na zatoki) i ibuprom zatoki robi swoje. Ale wczoraj jakiś kosmos. M. pojechał z cykorem na konwiwencję kantorów (!!!) szok szok szok. A ja biedniutka sama. Schaboszczaki mamy i rosół więc obiad praktycznie lajcik. Dzieci po południu idą do babci B. a ja mam plana aby pisać, pisać i pisać .... ha ha... do tego zepsuła się albo Stasio (!) zepsuł mi drukarkę. Albo nacisnął coś w lapie bo z nikąd nie mogę nic wydrukować. I takie buty....
Pogoda za oknem - cud miód. HA! pojechałoby się na kiełbaski. Jutro nocka samotna. M. jedzie do Warszawy. I tak to oto sobie piszę.
Dorwałam się do książki Danuty Wałęsowej. Rewelacja. Styl prosty i jasny ale czyta się dość szybko i przystępnie. Podoba mi się. Tylko ja nie mam czytać a PISAĆ. P I S A Ć :))))

Nieuchronność

jedno jest pewne na tej ziemi.... że rodząc się wiemy, że umrzemy. Chyba kiedyś ktoś z Wielkich powiedział. Żyła sobie pewna Pani. Długie lata. Znana mi była z widzenia. Trochę z "z windy", troche z rozmów przed blokiem. Wesoła, dowcipna, energiczna. Trochę narzekająca ale w sposób bardziej kabareciarski z przytupem i uśmiechem. Nie dało się jej nie zauważyć. Głośna, elegancka, wszędobylska i wiedząca ale bardzo sympatyczna. Nie szkodziła, nie gniewała się... Mąż mruk ale grzeczny. I tak sobie żyła pani I. I tak jak żyła umarła. Szybko. W drodze na targ. Szybko i nagle. I nie sposób o tym milczeć bo jej osoba była tak oczywista, że teraz nawet słyszę jej głos a jej nie ma.
Dotknęła ta śmierć całą społeczność sąsiedzką. Aż dziwne... może dlatego, że tak nagle? Może dlatego, że sąsiadka dobra i miła? To znak. Znak dla nas. Mimoc zmarwtychwstania i nadziei na życie jakoś smutno. Bo nie usłyszę już. Dzień dobry Pani Agnieszko :) a przecież znała mnie od dziecka :)
Szkoda, że nie usłyszę... szkoda....

sobota, 21 kwietnia 2012

Łapię chwilę

Ulotną... dzieci - starszaki nie śpią a ja patrzę na Staśka, który wierci się i zwiastuje to moment nieuchronnej pobudki. Tym bardziej, że Jaś puka... w ścianę.
Dopijam kawę... uwielbiam te poranki. Teraz rzadsze bo codziennie Klub (prawie jak szkoła), bo Marudy coś chcą z rana.... bo zawsze coś... ale czasem zdarzą się takie poranki. (Janka walnę zaraz bo piszczy i poranek się niebawem skończy)
Dziś wybieramy się na pokaz doświadczeń chemicznych dla dzieciaków :) Organizują się mamy z ED. Dziewczyny z Liceum w ramach wolonatariatu chcą dzieciakom coś zaprezentować. No sama jestem ciekawa. Nie za bardzo miałam co zrobić ze Stasiem. Zaryzykuję i pojadę z wszystkimi. M. - dobry człek - zostawił mi auto - bo miałam jechać kolejką ale pogoda kiepska więc mamy to szczęście, że Mężul nie jest ostatnim egoistą.
Kopanie Stasia coraz bardziej intensywne - znak, że pobudka coraz bliżej:)

A.... codziennie rano Stasio idzie na nocnik. Codziennie też obserwujemy podwójny efekt tego kilku minutowego siedzenia :) To można nazwać przypadkiem :) ale...
Staś jak zrobi kupsko - idzie po mokre chusteczki !!! Staś jak ląduje w wannie przed kąpielą - spogląda na swoje Klejnoty i z wielkim zadowoleniem :) sika :) patrząc na mnie triumfalnie :)))

piątek, 20 kwietnia 2012

Lego i nowe produkty :)


Mieliśmy szczęście :))) i tym razem załapałam się na testowanie klocków Lego :) dla dziewczynek. Radość dzieciaków - bezcenna.
Dostała nam się kawiarnia. Rewelacyjna sprawa choć muszę przyznać, że ilośc drobnych elemntów lekko mnie załamała. Chowamy to w osobnym pudełku i ja sama mam ochotę się tym bawić.
Marcyśka na początku nie potrafiła się od tych klocków oderwać. Nawet młodszy braciszek choć trochę psujak dał sie wciągnąć w zabawę. Jednak dla chłopców (w naszym przypadku) sprawdzają się klocki bardziej konstrukcyjne.
W każdym bądź razie z tej Kampani STREETCOM - Klocków Lego Friends jesteśmy bardzo zadowoleni.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Chorowanie

ściślej JA i tylko ja. Nie mogę wyjść. Antybiotyk - ok pomógł na krtań. Ale przyplątało się dodatkowo jakieś przeziębienie, wirus i cholerka wie co jeszcze. A jak tak długo choruję to kończy się na... zatokach. Powrót bólu sprzed 1,5 roku kiedy Stasinek był małym smykiem i skutecznie utrudniał mi brani antybiotyku.... masakra. jakaś. okropna.....
Siedzę w domu, ledwo łażę, na dzieci nie mogę patrzeć, w ogóle na nic nie mogę patrzeć, z nosa mi kapie, głowa boli kiedy schylam się lub dmucham.... po prostu cudowanie. A praca czeka. Choć muszę sprawiedliwie przyznać, że już końcówka. Więc zrobiłam sporo. Dużo rzec można. A nawet bardzo dużo i teraz ostatnie dni szlifierki, polerowania, sprawdzania, spisów treści, kompletowania, wklejania zdjęć i dopiesczania.
czyli to co idzie wolno i zajmuje sporo czasu.
A tu ... mamo siku, mamo piciu, mamo - mamy konkurs. Swoją drogą ciekawa jestem JAKĄ pracę byście stwaorzyli pt - Matematyczny symbol graficzny .... cud nie? :)
I tak do przodu... z boląca głową, wiecznie nie ułożonymi rzeczami, nie wyprasowanymi itp....

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Niedzielne spacerki i poniedziałkowe pobudki

Było dobrze wczoraj. M. miał focha co prawda po 15 minutach spaceru z dziećmi na rowerach. On przyszedł wkurzony a dzieci z płaczem. Jaś rozpaczał okropnie (choć skubany to on rozłościł rodziciela) a ja Matka Pocieszycielka próbowałam połatać to co trójka (z jednym dorosłym dzieciem) dzieci porozwalała. Matka dała obiad, przytuliła, zaproponowała spacer i kawę (dla dużego dziecia) i jakoś rozeszły się chmury. Za to chmury na niebie się zasunęły i rozpadał się deszcz. Ale dzięki Bogu mamy auto więc dzieci do auta, zasnęły niebawem a my - Gdynia - Rewa - Rewa - Gdynia i na spacer. Po drodze kawa w McDonaldzie - swoją drogą boska!!!
Wieczorem dzieci wysapne i szczęśliwe - goniliśmy łabędzie a raczej one nas goniły - najedzone - tosty nie miały ochoty iść spać a pozostawione pod opieką już szczęśliwego Taty rozbawione bawiły się telefonem!!! Ktoś próbował się do nas dodzwonić a one odbierały słuchawkę mówiły hallo i ze śmiechem się rozłączały. Do tego dochodzi to , że telefon jest zepsuty i wypada słuchawka :))) A wszystkiemu towarzyszył TATO!!! Ja usypiałam Stasia. Potem oczywiście przyszłam - odebrałam ten nieszczęsny telefon - okazało się, że to kolega M. i poszłam usypiać dzieci i sama zasnęłam (M. obrażony)

I tak zakończyła się niedziela. A co ja miałam robić w niedzielę??? PISAĆ pracę!!!! To sobie popisałam
A dzisiaj z rana znów ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest poenidziałek. Na razie Staś śpi. Więc siadam i piszę. Bo nigdy nie wiadomo ILE czasu mi pozostało :)))

niedziela, 15 kwietnia 2012

Trochę spokoju

Po prostu niedziela. M. pójdzie później ze starszakami na rowery. Ja poleniuchuję sobie albo po prostu ze Stasiem pobędę. Trochę goraczkuje. Może od oczu? Nie wiem - jutro na wszelki wypadek pójdę do doktora aby się dopytać. Oczka dalej ropieją ale mniej.
Wczorajsze spotaknie o ED całkiem udane. Gdyby jeszcze Stanek nie był tak ochoczy do ucieczek i reprezentowania siebie na forum to byłoby całkiem ok. Staś jest po prostu urodzoną gwiazdą. Nie boi się ludzi (wyjątk wśród moich dzieci choć Janek również jakiś strachliwy nie jest) ale wręcz GARNIE się do ogólnych występów. Wychodzi na środek i ze śmiechem stoi lub gada po swojemu - patrzcie i podziwiajcie. Matko po kim to dziecko takie jest? :) zero problemów społecznych. Nie to co dzicy rodzice. Gdzie lepiej im z boku i nie rzucać się w oczu. Nie... Stasio jest gwiazdą ....
Nie mówię już o tym jak na wspólnocie czaruje wszystkich a że jest bardzo mobilny zwiewa biednym rodzicom w tempie światła. Pożadanym przedmiotem ku któremu Nasz Uciekinier podąża jest ... GITARA a raczej trzy gitary :) Coraz trudniej mi zapewnić rozrywkę równie pożądaną - a jak mi trudno to msza polega na łapaniu Stasia. W między czasie Jaś zasypia, Marcysia robi wygibasy a my spoceni (JA!!!) jesteśmy po pachy. M. jakoś mniej :))) wiadomo....
Tak więc Staś jest Wielkim Wierci pietą. Oj Wielkim :))))
Buziaki - idę szykować obiad. Sam się nie zrobi. Szkoda....

czwartek, 12 kwietnia 2012

Marcysia dołączyła

Tak :( z gorączką. Więc mieliśmy już komplet. Chłopaki zaczęły, potem ja a teraz Marcycha no i Stanek z ropnym zapaleniem spojówek. A potem słyszę, że moje dzieci dużo chorują. Nie dużo ale długo bo jest ich troje plus matka na wykończeniu i jak jedno zachoruje to sztafeta ku zdrowiu ciągnie się jak gluty.
Jutro jadę do dentysty. A co tam ... przynajmniej jakaś rozrywka. Jankowi plomba wypadła bo zażerał frutellę więc jutro musimy mu tędziurę zaklajstrować. A ja przynajmniej jakiś ząb zrobię. Do fryca nie mam kiedy pójść to choć dentysta.... zawsze jakiś mały relaksik. Chyba jestem już naprawdę sfrustrowana do głebi jeśli dentysta jest dla  mnie przyjemnością.
W sobotę MAM zamiar o ile oczywiście przez nasz dom nie przetoczy się fala tsunami z ropnymi oczami bo tak mnie "miła" pani doktor dzisiaj pocieszyła - tak więc mam zamiar jechać na spotkanie dotyczące Edukacji Domowej. Jestem ciekawa. Jadę ze Stasiem. Możę nie umrę ze strachu jak ten nicpoń nie ucieknie mi gdzieś :)
Cóż...
dojrzałam do tego, że mam chyba depres wiosenny. Kwiatki zakupione. Co prawda bratki ale co tam. Jutro czarowanie balkonu.

Antybiotyk

Dla mnie. Ale widocznie musiało tak być bo z moim gardłem jest znacznie lepiej. Jestem co prawda ogromnie słaba ale jakoś daję radę.
Janko - został dziś w domu bo skusiła go wizja zabawy garażem. Pobawił się 10 minut i zaniechał tej przyjemności. Siedzi więc teraz koło mnie i brzdąka tamburynem. Cudownie. A Staś śpi - zbój mały. Pobudke zrobił mi o szóstej. Toż to zabójstwo dla mnie.
Nocki są tragiczne. Marcysi odezwały sie zatoki. Bez gorączki co prawda ale włączyłam jej flixonase ale w nocy marudzi i chrapie. Przy wielodzietności lub przynajmniej większej ilości dzieci niż 2 (z małą różnicą wieku) przespana noc nalezy do rzadkości. Bo zawsze KTOŚ się obudzi:)

środa, 11 kwietnia 2012

Miały być foty.

Ale okazuje się, że nie jest to takie proste jak mi się zdawało :( Mam cos problem z wysyłaniem z kompa zdjęć. Nie wiem czemu. Na tym kończy się moja wiedza a stan mojego umysłu nie pozwala na dochodzenie dlaczego.
W każdym bądź razie obejrzałam sobie stare zdjęcia dzieci i zdecydowanie widzę, iż Stas podobny łudząco do Marcysi :) nawet włosów ma w tym wieku co ona - czyt. tyle ile kot napłakał. Charakternie też wydaje się coraz bardziej łudząco podobny do siostry - Boże miej mnie w swojej opiece. W każdym bądź razie co do włosów - może jest nadzieja, że loczki Stasinek będzie miał kiedyś na tej swojej łysej główce? Jakieś takie teraz sa karbowane??? Może, może :)))
Wiosna powraca. A ja dzisiaj postanawiam zakupić kilka kwiatków i odświeżyć zasyfiony balkon. Może M sie zlituje i doniesie haki z piwnicy.
Tak więc znów zaczarujemy balkon :)
A teraz mała kawka, batonik Lion :) i chwila relaksu.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Przejście Pana

a u nas na nowo choroby. Tylko ja co prawda ale za to na całego. Czuję się fatalnie co najbardziej odbija się na dzieciach :( niestety. W nocy Marcysia też marudzi a bo katar a bo cos innego a ja zmęczona, niewysapna, kaszląca i bez głosu mam MEGA doła. Chorba mnie wykańcza. I brak czasu.
Wczoraj mały spacerek z dziećmi nad morze (mimo, że jednak wolałam zostać w domu) dobił mnie. Dzieci jednak zadowolone. Porzucały sobie kamykami w morze :) Staś się przewitrzył ale za to na wieczornej mszy totalnie zwariował i M. musiał wyjść z kościoła. Otóż Staś odkrył, że na nogach można szybko uciekać i jest to fajna zabawa, szczególnie jak Mama z Tatą robią przy tym przerażone miny bo Staś oddala się w kierunku sobie wiadomym z szybkością błyskawicy.
No i w kościele można głośno krzyczeć. MASAKRA! Bogu dzięki, że jesteśmy we wspólnocie i co tydzień nie przeżywam takich horrorów. Tam nikogo nie stresują dzieci. A i jakoś spokojniej jest :) Mniejsza przestrzeń.

W związku z byciem we wspólnocie wczoraj uslyszałam od własnych dzieci.
- Idziecie do kościoła? czy na Eucharystię :)))?
- Do kościoła na mszę.
- A.... to my nie chcemy iść
(Wcale się nie dziwię. My też z poczucia obowiązku poszliśmy. I co tu mamy począć? Mimo, że trwa to krócej - jest bardzo przezroczyście. Nie ma więzi i co tu dużo mówić nie czuję się związana wspólnotowo z osobą, która stoi koło mnie.) Mimo, że na wspólnotę trudniej się nam wybrać (trójka dzieci, picie, pieluchy, pismo, gitara, i inne) to jakoś idziemy z chęcią.

Graliśmy wczoraj w żółwie z dziećmi. W czasie nieobecności taty (rower.... Boże miej cieprliwość!!!) i po prostu gra z Jankiem to zawsze jakaś komedia :) Co z niego wyrośnie?!!!
A Marcysia? :) wygrała dwa razy pod rząd i za trzecim razem tak kombinowała ABY nie wygrać :)

I tak sobie  popisałam. O nocnikowaniu nic już nie napiszę bo widzę, że wywołuje to sporo emocji :) - w sumie nie wiem dlaczego. Przecież to moje poglądy i moje dziecko? :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Pascha, zadymka i kto ma najlepiej?

Wytrwaliśmy. Nawet bez zbytnich wysiłków. Całą noc na Passze. Dzieci odpadły. Najwczesniej Janek. Jeszcze w domu i spał do Komunii. Długo. Potem Staś. Obudził się przed Jankiem ale dało się wytrzymać. Najpóźniej i najkrócej spała Marcysia. Zobaczymy jak kondycyjnie później. Założę się, że zaśnie.
A co ze śniegiem? Ano biało. Boże Narodzenie czarne a teraz proszę. Nawet zadymka.

No i ostatni. M. wrócił podekscytowany z Naszej Pierwszej Paschy. Poczym zakręcił się i poszedł spać z zaleceniem, że powinnam się położyć także. No już pędzę :) Dzieciaki siedzą w łazience i puszczają bańki. A ja pędzę spać :) Już lecę...
W sumie i kto tu ma najlepiej. Może też sie położę i niech dzieje się co chce?

piątek, 6 kwietnia 2012

Wielki Piątek

Wielki Piątek przywitał mnie bólem gardła i to z tendencja schodzenia na krtań. Tak więc tracę głos. Na samą PASCHĘ .... buuuu.... a Exultet tak cudnie śpiewać aż przechodza dreszcze. No trudno.
Jajca mamy pomalowane (wczoraj). Bigosik zarobiony, ciasta (dwa na razie) zrobione. Zakupy tudzież też (dzięki Bogu M. przyniósł ich nieco do domu) i nawet mogłam zakupić po dorbiazgach dla dzieciaków - słodycze i bidony :) Marcelina nie miała co do tego złudzeń, że TO dostanie od zajączka. No cóż... Dodatkowo jeszcze zajączek doniesie bańki :) Janko dzisiaj chodził i smędził o tych bańskach, że aż szkoda tego było słuchać.
Perełeczka w wczoraj :)

Janek siedzi i śpiewa - Módl się za nami.... Ojcu Mateuszu!!!
- Nie można Janku śmiać się z Papieża - strofuje go zawsze akuratna siostra.

Totalnie te moje dzieci do świąt nie przygotowane :) Dzisiaj zamiast kolorować malowankę ze sceną z ukrzyżowania z radością siadły do grzechu pierwowrodnego :)))) Jakby się tak głeboko zastanowić to .... błogosławiona wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel ....
W każdym bądź razie dały radę dzisiaj bez bajek, słodyczy i zbytnich wariacji. Przy Pieśniach Baranka co prawda tańczyły ale przecież to taniec też jest modlitwą nie?

Spadam spać... praca leży. Totalnie. Rano wstaję z mocnym postanowieniem, że coś napiszę a przez cały dzień tylko ścigam czas i zbieram zabawki. Ewentulanie karmię. Bo oni ciągle są głodni :D

czwartek, 5 kwietnia 2012

Wielki Czwartek

Rozpoczęliśmy Świętowanie od gorączki Marcysi. Tak więc plany na dzisiejszy dzień w postaci odwiedzin u Gabrysi odpadły. Siedzimy w domu. Czekamy na kasę. Z nudów dzieci robią głupstwa. Ja stresuję się bo praca jakoś zastopowała a Promotorowi powinnam już dawno ją oddać.
Pomalowaliśmy za to jajka. A ja powiesiłam wiosenną zasłonkę w kuchni. Od razu mi się zrobiło lżej na duszy.

Stasinkowy sukces z rana!!! Otóż (lekkie wprowadzenie)... moje dzieci w wieku 11 miesięcy dawno były już oswojone z nocnikiem. Nie wiem czemu ale Staś zachowuje się jak ostatni barbarzyńca. Wrzeszczy hjakby nocnik go parzył i nie ma sił aby go na nim przytrzymać. Gdzie te chwile kiedy Marcysia grzecznie siadała i czytała bajeczki a ja spałam sobie jeszcze kilkadziesiąt minutek. Staś zaś nocnikiem gardzi. Może dlatego, że już rodzeństwo z niego nie korzysta?!?! Ale dzisiaj jakś udało mi się wykorzystać słabość Stasia do buteleczek i butelek i przytrzymać go pięć  minut na nocniku. Efektem było siku obok nocnika :), siku w nocniku i kupsko w środku :))) Sukces!!! No i jedna pielucha do przodu:)
Ale widzę, że jednak edukacja będzie trudna. Bardzo. Nie doceniałam sukcesów swoich starszych dzieci. Okaże się, że Staś będzie sikał w pieluchy do 3 roku życia!?!?!?! Jakiś obłęd chyba!!!

Dzisiaj wstawiam bigosik i wywar na żurek :) Mniam. Jak przyjdą pieniądze (wątpię) to zrobimy z dwa ciasta. A na razie luzik... :)

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Spotkał katar Stanisława

i Janka naraz. Stasia katar chyba nie zamierza opuścić. Nie przypominam sobie aby normalnie oddychał. Ma ten katar od miesiąca jak nie dłużej. Janek z kolei ma zapalenie ucha a raczje miał bo odkryliśmy plamę na poduszce z krwi i ropy :( bleee..... i takież to ustrojstwo w prawym uchu. A gorączka zniknęła. I tak mamy choroby takie ciut uśpione bo ciagle są ale jakoś nie atakują dramatycznie.
Pascha za pasem. Czekamy z niecierpliwością choć nie będzie to nasze pierwsze czuwanie. A nawet nie pierwsze Janka bo już jako kilkumiesięczniak był z nami :) co prawda Marcysia wtedy w domu została i nie było Stasia. A czuwanie trwało do.... 5.30 :))))) hi hi... tym razem nie będzie chyba tak długo.
Ale trójka dzieci z nami. Chyba, że nas zmoże jakaś choroba. Oby nie!!!

niedziela, 1 kwietnia 2012

Niedzielne popołudnie.

Bynajmniej nie spokojniutkie. Dzieci zwariowały. Staś marudzi. A ja ledwo żyję. Zapalenie piersi przez wariacje Stasia przy piersi oraz jakieś ogólne złe samopoczucie z mdłościami. Ciekawe.... JAK na COŚ z czym się liczymy to mdłości w 17 dniu cyklu są raczej NIEMOŻNOŚCIĄ.
Apapem się nie moggłam struć bo nie miałam normlanego w domu to syrop dziecięcy wypiłam. Więc CO?!
Ja się pytam CO?
Wiosna czy jak?
Marcelina wczoraj wystąpiła PRAWIE ŻE w Konkursie recytatorskim :) No prawie bo w ostatniej chwili zjadła ją trema. Ale jako jedyne dziecko została zauwoażona przez jury i miała rozmowę (jedynie kiwała głową) z prawdziwą aktorką panią Hanną Kownacką z Teatru w Gdyni :)
Wierszyk ładnie opanowany, wymowa super i tylko szkoda, że się stremowała. Swoją drogą rodzice mają chyba wysokie ambicje bo atmosfera PRZED była koszmarna a po... kiedy niektóre dzieci nie otrzymały drugiej nagordy (bo wszystkie otrzymały malutki upominek i dyplom) ....
Ale dla mnie najwazniejsze, że się nauczyła i sama zgłosiła, że chce wystąppić.
Michał na rowerze. Ja piekę drożdżówkę. I tak mija mi niedziela.... Palmowa. Jeszcze musimy wieczorem do kościoła popędzić.

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....