poniedziałek, 31 grudnia 2012

Koniec i początek

Wychodzi na to, że Kruszyna nie rychliwa aby zawitać jeszcze w 2012 :) w sumie... bardzo dobrze.
Zobaczymy jak po dzisiajszych baletach, jedzeniu i wariacjach sylwestrowych...
Koniec Roku jakoś tym razem nie nastraja mnie do reflekcji. Może zbyt szybko minął? Może się starzeję? Może co innego mi w głowie?
Ale jak się tak zmuszę do myślenia to stwierdzam fakt, że...
- TO BYŁ dobry rok ...
- skończył się z zawijasami ale widocznie nam to potrzebne

Wczoraj byliśmy na chrzcinach (M. był chrzestnym) i tym samym dopisujemy chrześniaka nr 7 do naszej listy... Kto ma więcej? Jakoś przeżyliśmy - no ja gorzej bo Janko ze swoim ADHD wiercił się w kościele, Staś zjadł dwie paczki herbatników i jakoś wytrzymał do komunii. Nie było tak źle a na poczęstunku było ok bo dość krótko a dzieci zajęły się zabawą.
Ja zadowolona bo zakupiłam sobie sukienkę (nie ciążową) ale się w nią wcisnęłam i było ok... paznokcie jeszcze wyglądają ok. Więc nawet wyglądałam znośnie choć wydaje mi się, że poród tuż tuż bo jakoś puchnę...

A dzisiaj sobie leniuchuję...

Wszystkim, którzy nas podczytują życzę Dobrego Nowego Roku... 2013. Niech się dobrze wnim darzy a Bóg niech nam błogosławi... :)))

sobota, 29 grudnia 2012

Przedporodowe wariacje krwawieckie


A pochwalę się a co :) Pościel dla chrześniaka Michała (na jutro)...


Tu widać czadową tasiemkę, którą GDZIEŚ musiałam umieścić w aniołki oraz odjazdowe guziczki trampeczki... co prawda przyszycie ich jeszcze przede mną :D

Lekkie zbliżenie...


I przerobiony ze starego nowy rożek... wersja z misie dla Antosia :)


Wersja dla Michalinki :)))


No musiałam się pochwalić :D Jakaś zadowolona jestem czy jak? :D

czwartek, 27 grudnia 2012

I po świętach...

I już po świętach... przetrwaliśmy jakoś. Tak leniwie :) Ale było ok. Wigilia w domu, potem szybko do Teściów. Ciut mnie to umęczyło szczególnie towarzysko ale daliśmy radę. Nogi jak balony ale ok. Na Pasterkę nie udało się bo buty mam ino jedne i to nr 40 a nie 43 z obrzękami :)
I oto kilka fotek....


Choinka :) nasza kochana. Tym razem sypie się umiarkowanie i nie trzeba jej w tym roku likwidować zaraz po świętach.


Radość nieziemska z powodu upragnionej betoniarki. :)


Coraz więcej nas przy stole. Pytanie zaś padło takie - GDZIE usiądzie Michasia? (oczywiście JAN, który nie wierzy, że to Antoś)


I ja ... Matka Polka. Utrudzona, ale zadowolona.


Wigilia tym razem przebiegła, szczególnie czas PRZED bez wielkiego stresu. Mimo wszystko wyrobiłam się ze wszystkim, na spokojnie i bez stresu. Co prawda skurcze lekko mnie niepokoiły i po następnym dniu skurczy dałam sobie jednak już luz i spakowałam pobieżnie torbę :) do szpitala. Choć chyba jednak poczekam do 2013 roku :) Łatwo zapamietać taką datę:)
Dzisiaj wybrałam się na udane łowy w postaci zakupu sukienki w H&M bo Chrzest synka kuzyna Michała blisko a ja nie mam co na siebie włożyć. Załapałam się na przecenę i zakupiłam wcale nie ciążową sukienkę co mnie cieszy bo obskoczymy w tym i nasz Chrzest :) ... :D i inne uroczystości. A 60 zł to naprawdę niewiele za sukienczynę :)
Przy okazji nie mogłam oprzeć się srebrnym baletkom dla Marcysi oczywiście a nie dla siebie. :)
I tak oto... święta za nami. Przeżyte leniwie, rodzinnie i dość spokojnie. Jedna zadra ciągle tkwi ale ufam, że ma to jakiś sens. Tylko trudno mi sobie na razie to wytłumaczyć i zrozumieć.
Jakoś chyba mnie nie stać na większe przemyślenia... ściągnę zdjęcia z wizyty w kościele przy ruchomej szopce to coś wrzucę. A na razie leniwie pogrążam się w Nic Nie Robienie :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Świątecznie :)

Niedziela niby leniwa ale...
ciasta porobiłam, dwie blachy pierniczków zrobiłam, resztę zostawiam na poświąteczny czas. Barszczyk nastawiony, jutro tylko pierożki... sałatka. Prezenty też popakowane.
Za oknem śnieg pruszy - mimo, że zapowiadali inną pogodę. Staram się cieszyć i przężywać te święta. Jednak smutno jest... jakoś się pogamtwało z moim rodzonym bratem. Ech.... to wszystko jakoś odbiera radość. Choć przecież Narodzenie Pana jest ponad wszystko... a moc Chrystusa może przemienić nawet to co nie jest po ludzku do zmiany.
Tego sobie i wszystkim Wam życzę, aby Chrystus narodzony swoją mocą Króla i Zbawcy zmieniał życie, serca i to co niemożliwe czynił możliwym...


A sobie jeszcze życzę spokojnego porodu - nawet za pomocą cc - o czasie... i następnego kochanego Bąbla...:)

czwartek, 20 grudnia 2012

Dni przedświąteczne :)


Tak oto spędzamy dni przedświąteczne... albo koncerty :) albo jasełka. Co prawda Mikołaj na jasełkach jest typowo świecki i jak widać Marcelina ma minę nieszczęśliwą... ale same jasełka jedne z najlepszych. Moja odważna dziewczyna powiedziała super swoją rolę... super.

Dziś z kolei wybrałam się z M. na zakupy. Miał M. iść jako pomoc a jak okazało się był ... jak to powiedzieć Marudą Do Potęgi. Nasze zakupy - a miałam już zapisane CO i JAK na kartce ciągnęły się i ciągnęły... nawet w sklepie z materiałami (pościel dla chrześniaka) M. miał obiekcje :)))) hłe heł ku uciesze pań sprzedających ... Ale nawet miłe to były zakupy ale...
- dzieci w domu z babcią
- ja jestem w 9 miesiącu ciąży (!) :) no i skończyło się skurczami w krzyżu. Dzięki Bogu po leżeniu przeszło ... uf.... :)))))

Bigos nastawiłam. Braki mam wielkie bo jakieś mimo wszystko mam lenistwo albo coś wolno robię. No ale ... zakupy prezentowe mamy, bigos mamy, dla dziecka mamy więc ... co tam. Rodzić mogę. Ba! nawet jest to dla mnie pożądane bo w nocy po serii chorób zaczęły się dla mnie tragiczne serie bólowe nadgarstków - zespół cieśni nadgarstka oraz drętwienia .... komedia :)
Rodzić więc czas i już mi wszystko jedno czy w tym czy za rok... :) Może być JUŻ!

środa, 19 grudnia 2012

PIerwsza noc od dawna...

Przespana w miarę możliwości... uważam ją za udaną ....:D


No tak nie wyglądam po przespanej nocy ale to zaległe zdjęcie sprzed tygodnia po .... wizycie u super fryzjerki. Już obecnie włosy nabrały charakteru - po umyciu, prostownicy brak więc na głowie mam jak zwykle misz masz... ale plus jest bo są super ścięte. Ni eiwem jakim cudem udało mi się umieścić zdjęcia jeśli tydzien temu krzyczalo mi, że usługa picassa ma za mało miejsca. Nie wchodzę w to... teraz udało mi się i ok...

Nocka przespana... ale wczoraj okazało się za pomocą przeglądu Jamy Ustnej Najmlodszego, że przyczyną jego osłabienia, osłabiającego mnie marudzenia oraz maskaryczego humoru... są wychodzące od kilku tygdoni? miesięcy TRÓJKI.... jest to nasze pierwsze dziecię, które w sposób tragiczny przeżywa każde zęby... no więc i trójki nie mogły przyjść na świat obojętnie... Oprócz tego oczywiście mega infekcja... leki zadziałały i noc była w miarę spokojna... uf....


To moja Gwiazda występująca na scenie w Teatrze Miejskim :)  Co prawda na zdjęcie nie widać w pełni pięknej czapki jaką wczoraj popełniłam ale już Marcelinka miała zastrzeżenia, że czapka nie miała białego paska... no cóż... ona (Marcysia) jest perfekcjonalistką... i powiedziała, że woli mieć czapkę KUPIONĄ - taką jak inne dziewczynki... hm... dla mnie czapki z tego materiału są okropne i niechlujne ale... Janko mój Artysta jest innego zdania i wczoraj  czapkę mikołajkową nosił na dworze...:)
,

wtorek, 18 grudnia 2012

Domowy szpitalik

Matce Rodzicielce przeszło - dokaładnie w 48 godzin po pierwszych objawach. A dlaczego? Aby była zwarta i gotowa obsługiwać resztę. Dzieci - chore. Najmłodszy na Klacidzie... Mąż i Ojciec - grypa żołądkowa. Choć objawy żoładkowe skąpe. Ale ... ogólnie umierajcy. Wracam Ci ja wczoraj z koncertu z Teatru gdzie nasza Najstarsza dzielnie śpiewała w najmłodszej grupie i co ja widzę... dzieci latają... (godzina 21) samopas... M. leży i umiera ... z tęsknoty, z grypy, z ogólnego beznadziejstwa. Gada takie głupoty, że albo pijany albo chory. No ... chory...
Matka dzieci ogarnęła, ukąpała, dała co niektórym jeść, leki, Męża dopieściła, leki podała, uśpiła w 15 minut gawiedź i wsio... poczułam się rześko i dziarsko. Jednym słowem. Matka Polka jak nie ma roboty to choruje. A jak się spręży to od razu lepiej się czuje.
W chałupie czekała mnie wielka PAKA - niespodzianka .... otóż spełniło się moje marzenie z poprzednich lat... kiedy to miałam małe dzieciątko i auto i wyjazdy a szczególnie małe dystanse wykańczały mnie nie ze względu na jazdę ale... na zapinanie IDIOTYCZNE fotelika. Zostałam obdarowana (na czas pół roku) fotelikiem z tzw bazą. Montuje się bazę i fotelik wklikuje się do bazy... Matko... :) zapięcie trójki dzieci wymaga już wielu wygibasów a ten fotelik - kołyska z noworodkiem dosłownie przyprawiał mnie o odruch wymiotny... A tu ... proszę :) NIESPODZIANKA :D
Jak to człowiek potrafi cieszyć się z takich ułatwien nie? ;D

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozłożenie

tak można by nazwać mój stan... rozłożenie totalne... bez ruszania nogą, ręką - NICZYM... grypa żoładkowa na całego. Cała niedziela do luftu bo ja leżałam i do południa nie byłam nawet w stanie ospowiadać na pytania dzieci... zza światów słyszałam tylko w różnych tonacjach... Mamoooo, mamuś i mamoooooooo
Potem lekko mi przeszło ale nie na tyle aby uznać się za zdrową bo zrobiwszy obiad rodzinie zaległam znów w łóżku dochodząc do siebie i dziwiąc czemu mi tak dziwnie... gorączka, bóle mięśni. No tragedia. Na dodatek - ból żołądka minął ale zgaga atakuje ze zdwojoną siłą budząc mnie w nocy. A jak nie zgaga to jedno z trzech dzieci... tak dla odmiany z naciskiem na Stasia. Czy ja mówiłam, że on ładnie śpi? Wycofuję się.... nie śpi.
Ponadto wirus choroby zaatakował dzieci. Janko po 5 dniach brania antybiotyku znów gorączkuje. Staś gorączkuje a Marcysia albo gorączkuje albo nie ale za to ma chrypę gigant a jutro (dziś) występ w Teatrze...
Wszyscy niemiłosiernie kaszlą...
Cudownie... i ja może jeszcze do szpitala mam jechać tak?
Atak choroby jest paskudny i stawia mnie w poczuciu słabości bo co mam innego zrobić? Pieklić się i wkurzać? Nic nie zrobię a i ten czas jest po coś dany...

sobota, 15 grudnia 2012

Wolna sobota a skurczyki to co?

Starszaki sprzedane, pojechałam po odbiór firanek, płaszcza i zakupy... choc prezentów nie kupiłam.  Zgłupiałam w sklepie :) Muszę pojechać z Doradcą czyli z M.
Staś spał 30 min - więc uroczo. Ja miałam w planach wiele rzeczy porobić i co? i leżę, łykam magnez i czekam aż skurczyki miną.
No i lezę.... cudownie nie? Za oknem się rozsypał śnieg, ja leżę i zero pożytku mam a dzieci niet. No tylko Ostatni Maruda nota bene chory...
Nocki ostatnio tragedia... co 2 godziny Ktoś przychodzi a M. w końcu wychodzi z łóżka i idzie do dzieci to znaczy do ich pokoju :) A ja siku, piciu, cycuś, srycuś, lek p/gorączkowy, przytulić, przykryć... i w kółko to samo....
Oj tam... ponarzekałam sobie i tyle... idę coś zjeść - znów. Choć pasztetki nie mam :( a szkoda....

czwartek, 13 grudnia 2012

Perełki Jankowe....

takie z półki wiary...

*******

Janko.... co z Ciebie wyrośnie???? Dzieli bułkę pomiędzy brata a innych (wyimaginowanych) i mówi... CIAŁO KRYSTUSA... :) A ponoć nie jesteśmy jacyś specjalnie wierzący. To choć jeden będzie....

*******

Janek chory.... leży, kaszle... źle się czuje... mówi do mnie
- Wiesz mamo, to Pan Bóg mi dał tę chorobę
- ???? - tak? Raczje Pan Bóg dopuszcza a nie rozdaje choroby...
- No tak... ale dał mi... i uzdrowi :)

wtorek, 11 grudnia 2012

ABSURDY

Wczoraj dotknął mnie Dzień Absurdów. Czasem się tak zdarza co?
Ano zaczęło się od awizo w skrzynce. Wrrrr.... kocham to ale jak to Pani w Okienku mi powiedziała, listonosze nie mają obowiązku noszenia piorytetów gabarytowych :) Ha...ps. Bo bylismy wszysycy w domu a pan Listonosz nie zapukał choć zawsze puka nawet jak dla nas przesyłki nie ma aby mu drzwi na dole otworzyć. Urocze szczególnie jak Staś śpi.
No więc odbebrałam Marcysię ze szkoły i lecę na pocztę... wchodzę ... koleja, że aż miło. Stoję w jednej ... Miła pani w kolejce stwierdziła, abym szła bez kolejki bo przecież widać, że w ciąży. Poszłam - dowiedziałam się, że TĘ paczkę mogę odebrać w okienku od 3 - 9... a nie w 10. Ciekawe...
Stanęłam w jeszcze większej kolejce... I znów ... chyba święta tak działają na ludzi, że wpuszczona mnie bez kolejki ale...
PANI w okienku już zakwestionowała MOJĄ obecność przy okienku BEZ kolejki.
Mówię
- wpuszczono mnie I WYKORZYSTUJĘ to.... - podałam kwitek
A Pani W OKIENKU - rzuciła okiem i kwitkiem w moją stronę i mówi, że to z dzisiaj...
- I.... ?
- No z dzisiaj.... nie mamy tego jeszcze
- No dziwne mówię bo siedzieliśmy w domu a Pan Listonosz się do nas nie pofatygował.
- A bo nie mają obowiązku noszenia (itd)
- Czyli nawet nie wziął tego
- Tak...
- Czyli TUTAJ to jest.
- ????
- No to prosze poszukać i mi to wydać
- Ale listonosz nie wrócił jeszcze.
- Hm??? no to nie rozumiem. Jest tu, listonosz tego nie wziął i nie wyda mi pani.
- Nie... wieczorem lub jutro - jak listonosz się rozliczy.
- ALE Z CZEGO MA SIĘ ROZLICZYĆ jak nawet tego nie wziął
- On się musi rozliczyć rozumie Pani?
- Rozumiem... słowo rozliczyć ale nie rozumiem sytuacji. Paczka jest TU - a on się musi rozliczyć z czegoś czego nie brał :(
- On się musi rozliczyć. Proszę JUTRO PRZYJŚĆ


Wyszłam... stwierdziłam, że moja siła argumentów chyba jednak jest za słaba.


Sytuacja druga, która się wydarzyła za 10 minut. Dojechałam do magla.
Chcę odebrać swoje pranie i??? nie mam kwitka bo zgubiłam ale patrzę moje paczki leżą na wierzchu...
Mówię - to moje. Dwie a jest jeszcze trzecia. Ale nie mam kwitka.
A pani na to... że w pralni też zgubili kwitki i nie można teraz dojść czy mówię prawdę i mam przyjść za godzinę kiedy będzie szefowa lub szef.
Normlanie padłam ze śmiechu. Pewnie szefowa ma wykrywacz kłamstwa :))
W domu odnalazłam kwitek więc nie dowiem się niestety jak wygląda dochodzenie prawdy KTO jest właścicielem ręczników, obrusów i prześcieradeł.

:P

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Co wrózy marudny Janek?

ano chorobę jak nic... od dwóch tygodni Janek niewyraźny. Katar gdzieś zatokowy - chrapanie niespotykane u Janka, marudzenie a od kilku dni okropny kaszel. Wczoraj marudność do potęgi i po wizycie u kuzynostwa M. Janko stan podkgorączkowy. Mając cały czas w pamięci jego zapalenie płuc bezgorączkowe sprzed dwóch lat wolę TO sprawdzić. Choć wtedy to wyszło dopiero na zdjęciu.
A ja po nieudolnej próbie zrobienia babki GOTOWANEJ wczoraj się zawzięłam (mimo że niedziela) i nie ponosząc zbędnych i niespodziewanych strat w postaci blach, garnków czy piecyka upiekłam KARPATKĘ... oj... z dobrych kilka lat nie robiłam. A wyszła przepyszna :))))) Ale M. dziś chyba był zamroczony bo ciasta nie wziął do pracy. Chyba, że to skutek uboczny wczorajszej wizyty u Kuzyna. No niestety czasem takie skutki uboczne są. Ja na szczęście ich nie miewam :))))) Nawet jak w ciąży nie jestem :)
A tak w ogóle to chyba rodzić już mogę. Wczoraj dotarł do nas kosz do spania dla Maluszka. Słynny kosz na który zachorowałam w poprzedniej ciąży. Okazał się rewelacją... zobaczymy jak teraz. Coś ciasno się zrobi przez jakiś czas w nazym salonie ... bo i choinka, i kosz, i suszarki co drugi dzień :) Ech... domu mi trzeba!
W zasadzie zakupów dla Malucha nie robiłam praktycznie żadnych. Z drobnymi wyjątkami... jeszcze tylko pieluszki i chusteczki i wsio... no może ręczniczek nowy bo stare to już sprane okropnie. Rożek odnowiony pomału kończę więc... rodzić czas! Ale poczekajmy z tym do 2 stycznia co?

niedziela, 9 grudnia 2012

babka oczadziała :)

Zachciało się kobiecie w ciąży babki gotowanej. Gotowałam ją... godzinę. Nic ... surowa, dwie - nic - surowa .... Już to powinno mi dać do myślenia, że to ta wersja wredna. Gotuję dalej dając M. przykazanie, że ma wyłaczyć za 15 minut bo idę usypiać dzieci. Tiaaa......
Budzi mnie COŚ... lub Ktoś (ANIOŁ STRÓŻ)... pędzę do kuchni - pełna dymu, garnek spalony, forma na babkę też, czajnik... cud, że żyjemy :D
Budzę M. - przykryj się bo wietrzę... a M. ???? Wychodzi na balkon - CO TU NA DWORZE TAK ŚMIERDZI....? komedia :D

czwartek, 6 grudnia 2012

BYŁ.... :)

U nas ... widocznie nadal jesteśmy uznani za godnych prezentów albo Miłosierdzie Mikołaja jest wielkie... Dszieci dostały ful słodyczy, ba! i rodzice zostali obdarowani kubkami i słodkościami. Ja w wielkiej ilości snickersami choć powiem szczerze (snickersy szły na początku ciąży) teraz to woda gazowana i pasztetowa no ewentulanie ogóreczek kiszony. No i ... dostałam od Forumowego Mikołaja - śliczną szkatułkę wykonaną techniką decupage. Moja robota to naprawdę primityw... to jest istne cudo.
Niestety coś mi szwankuje pamięć na blogspocie więc zdjęcia mogę umieścić po gruntownych porządkach. No trudno... trza się za to wziąć :(
Ogólnie Mikołaj bardzo udany. A ja lekko śpiąca... jak zwykle z resztą.

wtorek, 4 grudnia 2012

Dziecina

w końcu się odwróciła :) i ma już 2580 g! parametry na 36 tydzień! Spore ale nie aż tak jak moich dwóch Mega Wielkich chłopaków:) Dziewczynka czy umiarkowanej wielkości Trzeci Chłopak?
Wszystko wydaje się być ok i następna wizyta 3.01 i raczej w grudniu nie urodzę... Serio>? Dobrze byłoby bo jakoś mało uśmiecha mi się wizja dziecięcia 4,5 letniego prowadzonego przez nas do zerówki (według obecnej reformy)
:D

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Smarkata...

No jestem na maksa smarkata ... i to koszmarnie. Katar, katar, mega katar.... i ból czachy. Nie wyobrażam sobie dzisiejszej wizyty u ginka bo jak tu majtasy ubierać jedną ręką a drugą smarki wycierać :) No komedia ... i jeszcze na usg z butem w dłoni skakać. No ale przezylismy Kaliningrad i smarki tez przeżyjemy :)
Powiem szczerze, że wizja dziecięcia które ma już za miesiąc do nas zawitać po tej stronie lekko mnie szokuje.... mało realne to się wydaje i jakoś tak ... trudno mi sobie to ogarnąć i wyobrazić. Obecnie mam problem z ustawieniem odbioru treści na trzy głosy (Marcysia, Jaś i M.) oraz wizji na gestykulację Stasia (nadal zaklęcie milczy... no cycuś łaskawca nazywa KOKO - nie wiedzieć czemu)... a co dopiero keidy dojdzie do głosu Czwarte. Czy też tak macie, że wszyscy NARAZ coś chcą od Was. Nie po kolei... NATYCHMIAST. Siusiu, piciu, szkoła, Klub.... i sto tysięcy pierdół.
Koncert wczoraj wypadł super... Marcelina kwitnie i nawet uśmiecha się ze sceny co jest dla niej wielkim wyczynem bo juz nie chowa się za koleżankami :) Śpiewa głosno i wyraźnie.
No ale drugi artysta nam rosnie.... dziś dowiedziałam się od Pani z Klubu, że Janek ma niespotykane wyczucie rytmu i super tańczy :) ha... i konieczie trzeba młodego gdzieś zapisać aby nie zmarnowac talentu. No tak... chyba na kabaret :) Co prawda dwa tygodnie temu radził sobie całkiem nieźle na bongosach w czasie Eucharystii... więc???? Jank Muzykant? Czy Jan Matejko?

niedziela, 2 grudnia 2012

Jestem chora

i to nie umysłowo choć podejrzewam, że coś tam można byłoby znaleźć ale ... zasmarkana i nieszczęsliwa. I tak uważam, że to cud iż choruję rzadkow tej ciąży.
A wirusem poczęstowały mnie dzieci, pewnie Staś choć wszystkie są zasmarkane. Stasiowi niby przeszło - mocz ok, ale kaszle jak gruźlik i mam z tym zagwostkę. Kaszle szczególnie rano (mokro) w dzien - sucho... Dałam pectodril ale nie wiem czy dobrze. Odwołałam wczoraj wizytę bo mocz ok to co się będę tam pchać ale ten kaszel... jakiś obłędny. Zobaczymy co jutro przyniesie...
Dziś występ Marcysi - czapki mikołajowej nie odnalazłam - za to znalazłam zapomnianą ciepłą kurtkę dla Jasia. Nie ogarniam już tego co mam w szafie. Ale i tak chyba więcej pamiętam niż M. No ale przy 40 to i tak cud, że cokolwiek pamiętam :)
Wczorajszy dzień (tragicznie się zanosił bo M. zarządził porządki wrrrr....) a ja znalazłam sposób aby jakoś temu zaradzić. Wynajdowałam M. zajęcia :) któe oczywiście były konieczne ale M. się szybko zniechęcił do szaleństw porządkowych :)))) a ja sobie spokojniutko sprzątnęłam w szafkach dzieci, zrobiłam remanent, poprałam, wyczyściłam z pomocą M. kratki wywietrznikowe bo się nie mogłam doprosić aby mi je zdjęto .... No i M. w końcu usunął jeden bok łóżeczka Stasia co jest bardzo pomocne bo nie muszę klopsa wyciagać :)
A ponadto zabrałam się za robienie szafki na klucze na Mikołajki, wieniec i bombki decupażowe :) Pięknie. M. zagoniłam do malowania szafki - jako podkład :) piekny dzień. Na luzie. Dziś M. na rowerku na godzinkę - ja szukłam czapki - odnalazłam wspomnianą kurtkę, piekę mięso i jednym uchem wsłuchuję się w kaszel Stasia.
Tak więc część obiadu się gotuje, ja od czasu do czasu wpadam lakierować szafeczkę i odpoczywam, popijając herbatkę z cytryną... No i na 16 na koncert. A czapki brak....

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....