niedziela, 22 lutego 2015

Jutro

Jutro wraca Michał...
Tydzień nie ma chłopa w domu a mi juz tęskno. Pusta lodówka, puste zapasy... sterta prasowania. No lenistwo mnie ogarnia. LENISTWO...
Tylko nie wiem skąd mam te zakwasy - wczoraj szorowałam dom ale i tak nie ma efektu. Tez tak macie? Sprzątacie, sprzątacie.. akacja czyszczenie w ruch a tu i tak syf na drugi dzień. Ciuchy, pierduchy, papiery, paprochy i syf...

Jeszcze jak dochodzą do tego czynności sprawdzająco higieniczne głów (w szkole jest plaga wszów!!!) a głów mamy cztery w tym dwie całkiem żwawe to cały dzień mija nie wiem kiedy...
Mam wrażenie, że jakiś abonament mam wykupiony w kuchni - wiecznie tam siedzę. Robie wiecznie kanapki, podaję piciu, dokładki, kroję gruszki i jabłuszka i nigdy nie wychodzę ... no chyba, żeby delikwentom wytzreć pupska (dobrze, że z czterech pup do wycierzania - ostały mi się dwie ...)

I ciągle w ruchu. C i ą g le... jak mi ktoś pierdyknie tekstem o siedzeniu w domu to pobiję dotlkiwie.
W między czasie Matka tysiąc telefonów wykonać musi do triliona przychodni, szkół i czego tam jeszcze... i pity sobie na boku obliczyć, wpisać, poprawić (wyłapując głupie błędy) i wysłać...

Matka siedzi w domu i pierdzi w stołek.

Dzisiaj pierdząca Matka w stołek wybrała się na spacer nad morze. Męża nie ma - to sama muszę wymyślać atrakcje co bym nie wrosła w ten stołek. Siostra ze wspólnoty piąte niedługo rodzi to wybraliśmy się cała czeredą zdobyć ciuszki dla Chłopaka... zdobyliśmy. Przy okazji miło pogawędziliśmy w bardzo udanym towarzystwie (wiadomo... neo) a dzieci zaczerpnęły garściami powietrza. Co niektórzy - z rocznika 2013 - nawet zaczerpnęłi i piasku buziom i nosom ale naprawdę nie zrobiło to na delikwencie większego wrażenia.
Po trzech godzinach biegania, tupania, wspinania się ... dzieci :) były nadal żwawe i ochocze a Matka pierdząca w stołek wykończona. Oczywiście Matka nie biegała w takim tempie jak dzieci - matka goniła Antka jak ten przekraczał progi jej wytzrymałości.

Swoją drogą jak to możliwe, że ze spokojnych rodziców stwarzają się takie ruchliwce.
I tak minęła niedziela. O przepraszam - jeszcze na wyciu. Wycie dobiegało kiedy dwójka wiercipet najstarszych siadła do lekcji. Janko chyba przypadkiem dostał jakieś trudne szlaczki... wył. Nie chciał pomocy, nie chciał sam robić, nie chciał nic... wymiękłam.
A Marcysia - wyła bo Matka nie wyrobiła i przy tysięcznym tłumaczeniu liczb rzymskich - huknęła...

w końcu dziecko zapamiętało, że 4 to IV a 6 to VI i stosujemy to analogicznie do 9 - IX i 11 XI...
Ale trudno było. Chyba już wiem, czemu nauczycielką nie zostałam.

Minęła zatem niedziela i Matka ma nadal - zmywarkę do zapakownia, pranie do złożenia i wczęść do wyprasowania i pranie do rozwieszenia. Ale po wysłaniu pitu 37 padam na twarzoczachę i i idę spać. I tyle... jak ktoś chce to niech prasuje. A ja mam to  w pierdzącym stołku.

ps. Nic nie piłam

piątek, 20 lutego 2015

Bez tytułu

Robię się coraz bardziej uboga w słownictwo. Naprawdę. Chodzą za mną notatki, notki srotki a potem jak bańka mydlana gasną.
Czas mi ucieka. Obiecuję sobie wieczorami - zrobię to i to... a potem dzień mija i wieczór dzień sto pięćdziesiąty czwarty. I nie powinno nic mnie już dziwić kiedy taki schemat powtarza się już lat czterdzieści ileś...
Wyglądamy Piątego a tu nic i nic. I chyba już nic nie będzie bo zrobiłam sobie ot tak dla draki TSH i okazało się za duże - witaj niedoczynności. I mam dylemat. Pewnie dzieciom wszystkim trzeba zrobić bo Janko już COŚ ma... Co prawda na niedoczynność żadne nie wygląda - JA TEŻ :) i moją niemoc zwalam raczej na lenistwo a nie na spowolnienie. Matko! Janko może byłby jeszcze bardziej ruchliwy gdyby nie jego TSH :)

Daliśmy radę na Popielcu. Co prawda Staś ryczał wniebogłosy, że on nie chce być posypany popiołem. Antoni zaś latał jak poparzony po starym prezbiterium ale daliśmy radę. Stach nieco mnie martwi bo zapowiedział, że żadnym ministrem nie będzie ani Krwi nie będzie pijał. No cóż... rozwijamy się. Co następne dziecko to nowe wyzwania. Jakoś łatwiej było z dwójką.
Z pewną nawet nostalgią wspominam grzeczną Marcelinkę... przeglądającą tysięczny raz książeczkę a ja dosypiająca w drugiej ciąży. Cudnie. Jasnko wymarzony ssak po frustracyjnej Pierworodnej. No mniód i malina.
Wczoraj położyłam się. Z lenistwa owego. Trzech chłopaków w domu. Trzy pokoje... Gdzie wszyscy? NA MNIE!!! po pół godzinie - nawet nie snu - kto w takich warunkach oko by zmróżył - wstałam - rozstawiłam po kątach i był płacz i zgrzytanie zębów.
 Ech czasy kiedy dwójka była w domu. Człowiek jakiś taki inny był :)
Wczoraj słuchałam wywodów znajomej, która powiła z pół roku temu drugie. Trzeciego nie planują bo - nie pozwala na to wiek, zdrowie i finanse. No i zdrowy rozsądek trzeba mieć bo dzieci trzeba wychować.
Oooo... Brak nam zdrowego rozsądku. Totalnie. Myśl o Mlautkim lub Malutkiej w obliczu takiej rozmowy staje się wyrzutem.
Brak nam zdrowego rozsądku ale za to zdrowie, wiek odpowiedni i pieniądze posiadamy. To ostatnie szczególnie.

Tak na marginesie - po wysłuchaniu katechezy wielkopostnej i rekolekcji o. Szustaka Mleko i miód kim jestem aby oceniać? Stawiam się wyżej od tych, którzy myślą inaczej?
Hm... ale jednak nadal mnie dziwi - że po otrzymaniu tylu (nie mieli dzieci długo) wiele małżeństw zamyka się na dzieci (na życie) a nie otwiera. DLACZEGO?

środa, 18 lutego 2015

Wielkopostnie czyli ostatnia prosta

Dzisiaj Środa Popielcowa... czas Wielkiego Postu nadszedł. Nawet nie wiem kiedy. Dla nas to szczególny czas. W Wielki Czwartek Marcelina i Jaś przyjmuja Pierwszą Komunię. Ten czas zatem mamy wykorzystać jak najpełniej... Czy są dobrze przygotowani? Nie wiem. Czy potrafią na blaszkę wszystkie regułki? Czy wiedzą co i jak dokonuje się w czasie Mszy Świętej?
Mają pragnienie... to nam na razie starczy. Uczymy się a raczej rozmawiamy i ufam, że to będzie dobry czas dla nich.
Szukałam książek, które by nam pomogły ale muszę przyznać z wielkim bólem, że nie znalazłam. Albo mam za duże wymagania albo naprawdę bieda na naszym rynku. Czytamy Pismo i dużo im opowiadamy. O spowiedzi, o Eucharystii, o dziesięciu przykazaniach.

Słuchając naszych dzieci uświadamiam sobie, że nie potrzebujemy jakiś infantylnych książeczek (w szkole mają), które za pomoca naklejek nam pokaża co dzieje się w czasie Eucharystii - one potrzebują przykładu. Od nas... nic więcej nie trzeba. Choć pewnie książeczki może w jakimś sensie są im przydatne?

Czym więc jest dla nas Wielki Post..? Posłużę się cytatem z naszego Rytualrza Rodzinnego - "Okres liturgiczny Wielkiego Postu jest czterdziestodniowym przygotowaniem wiernych do pełnego i owocnego przeżycia Paschy. Jest to czas stosowny, "w którym wstępujemy na święta górę Paschy"

Będzie to dla nas naprawdę wstępowanie... aby na szczycie góry radować się Zmartwychwstaniem Pana.

Wierzyć mi się nie chce, że to już 10 nasze wstępowanie razem. Że tym razem przeżyjemy to Triduum inaczej... i sprawdza się tu powiedzenie pierwszych chrześcijan, że chrześcijanin żyje od Paschy do Paschy. Z tym, że nadzieja jest, że następna Pascha będzie juz u Pana...


A dzisiaj rozpoczynamy nasza drogę od posypania głów popiołem. Oby mi Antoni nie piszczał na Mszy :)


poniedziałek, 16 lutego 2015

I tak źle i tak niedobrze

Ferie przeminęły ... i to tak szybko, że tylko żal mi pozostał :(
Żal, że tak szybko minęły. Że tak mało z dziećmi porobiłam... że tak jakoś czas przecieka przez palce i mam w tym swój udział. Żal ... po prostu żal.
W między czasie sprzedaliśmy opla... aby po kilku dniach znów kupić ... opla. Nie różnią się wcale... prawie :) Obecnie jednak powróciliśmy do silnika bendzynowego :))) Olejowi mówimy stanowcze NIE.
Jeździ nam się dobrze... na razie. Zobaczymy jak dalej...

Michał zszedł ze statku. Posiedział dwa tygodnie z przerwą w domu... podenerwował się na nas. Na bałagan. Na ciuchy... na noże nie tak włożone do zmywarki. A to bardziej ja się zdenerwowałam bo ja nie cierpię jak ktoś mi ustawia program dnia włącznie z kierunkiem wkładania noży do zmywarki. Ale nawracać się muszę i mam takiego Męża jakiego mam - czyli jaki jest najlepszy dla mnie ... oj a ciężko było ale i też fajnie.
Wczoraj wybraliśmy się do Karwi na puszczanie latawca. Powiem krótko - nie jest to łatwa sztuka. Umiejętność owa nie przychodzi gładko i miło. A czwórka dzieci biegających w czterech kierunkach na plaży na pewno nie ułatwia tego. Do tego te sznureczki, które się plączą ... i :) latawiec, który oszalał. Ale nie zrażamy się i czekamy lepszej aury. Cieplejszej...

W środę zaczynamy Wielki Post. Dla nas to szczególny czas bo Jaś i Marcysia w Wielki Czwartek przystąpią do Pierwszej Komunii. Tak więc... spowiedź święta... przygotowania. Rozmowy... i ciągłe pytania.
Uciekliśmy przed systemem (jak to wczoraj określił nasz znajomy ksiądz) i nasze dzieci nie żyją prezentami pierwszokomunijnymi... Ba! nawet Marcysia zapytała zdziwiona czy prezenty muszą dzieci dostawać? Moja dość niepewna odpowiedź dała początek lawinie następnych pytań...ale dlaczego Mamuś mamy dostawać prezenty? No w sumie racja. Przychodzi do ich serca Ktoś najważniejszy - więc...osłodźmy tę chwilę jakimś gadżetem.
Nie jesteśmy przeciwni w sumie prezentom ale niech to będą rzeczy skromne i małe.

Tak więc wszystko przed nami. A i dużo pracy bo jednak nie damy rady zrobić obiadu w restauracji :( a szkoda...

Z perełek z przygotowań i rozmowy nad Dziesięcioma Przykazaniami ...
Marcelina - wymienia 10 przykazań ... nie cuduj (tzn nie cudzołóż)...
Jasio ją poprawia - nie nie cuduj a nie cudzuż

I nie podążaj (a nie nie pożądaj)...

:)))))

No to nie podążajcie i nie cudujcie kochani...



środa, 4 lutego 2015

Ferie

Natsały
Choć nas wcześniej zastały choroby i ferie nam sie przyspieszyły. Dzieci na szczęście już wydobrzały i tradycyjnie od poniedziałku  jeździmy na basen. Tym razem na basen wytartował i Jaś i... PO trzech dniach pływania i nauki nie wierzyłam kiedy zoabczyłam, że Jaś pływa ... strzałką (BEZ NICZEGO!!!)
Jestem naprawdę zszokowana choć nie powinno mnie to dziwić bo dziecię jest wybitnie uzdolnione fizycznie - nie po rodzicach zapewne :)
Jaś Gwiazda normalnie :)

Co jeszcze?
Sprzedaliśmy naszą piękna Zafirę. Pierwszy raz pożegnałam ze szczerym żalem samochód. Ale psuł się nam i trzeba było go w miarę szybko sprzedać.
Teraz mąż zajmuje się zdobyciem super auta... Taniego, oszczędnego i super sprawnego - hulajnoga labo traktor :) Właśnie pojechali oglądać z Jasiem ... zafirę ale w benzynie. Nie wiem, nie znam się... Auto dla mnie ma jeździć - dobrze, dgyby było większe bo wtedy nikt mnie nie wyprzedza prawym pasem mimo, że jadę 70 na godzinie w terenie zabudowanym i najlepiej aby było czerwone :)
Nie mam dużych wymagań. Na reszcie się nie znam. Obawiam się tylko, że cokolwiek M kupi i tak będzie niezadowolony :) Taki typ - po Tacie :)
Za oknem śnieg pada, dzieci (trójka ... w domu spokojne) - jedno śpi, drugie gra, trzecie maluje... Obiad gotowy. Chyba dobrze mi...

Mężowie i Ojcowie

Oj temat rzeka... chodzi za mną ta notka i chodzi ale wieczorami padam nad gierką nieszczasna ja i nie mam sił pisać. Teraz też trudne warunki do pisania bo choć dzieci posnęły ale zmożona jestem nieustannym bieganiem po trzech pokojach i ustawianiem wszystkich do Pionu. Poza tym nie mam klawisza shifta bo Stanisław Wielki wygrzebał, wydłubał i co tam jeszcze zrobił...
Mężowie... cóż - nieobecność Mojego męża ukazuje mi w nim to co najbardziej cenię. A raczej pokazuje mi tego, Kogo kocham...przy nieobecności nabiera się jakby dystansu w ocenie.
A że dystans mam to i naokoło nie brakuje ostatnio od wzorców i nie - wzroców mężów.
Jaki był ideał i marzenie to nawet nie ma co pisać bo naprawdę to się zmienia po ślubie - diametralnie. Ale patrzę na tego mojego Męża i Ojca dzieci i widzę, iż mimo braków i wad to naprawdę złoto.

Był ze mną... w czasie trudnym dla mnie - poronienia, śmierć czy trudności - był - może nie tak jak sobie wyobraziłam ale był. Siedział godzinami w szpitalu kiedy dzieci nie mieliśmy a kiedy często leżałam z Marcysią w brzuszku, czy z Marcysią po porodzie... czy po poronieniu kiedy spałam. On był i siedział - mimo, że spałam i to dużo.
Odbierał ze szpitala (w życiu nie pomyślałabym, że mogłoby być inaczej!)
Był choć nie za bardzo potrafił pomóc. BYŁ.
W nocy... kiedy jest - bez szemrania jedzie po leki do nocnej apteki. Robi kanapki choć to nie jest jakis standart. Ale kiedy widzi, że padam na nos - robi te rzeczy, których nie lubi...
Czym mnie rozczula ... skrobaniem szyb z rana :) No to jest numer jeden mojego M. Idzie do pracy na 6.00 - wychodzi wcześniej i skrobie te szyby abym ja nie musiała (nie mówię mu, że do ósmej to te szyby trochę jednak znów są do skrobania - ale nie aż tak bardzo) Drobna rzecz ale cudowna :)

Czemu to piszę? Bo ostatnio rzucają mi się w oczy cechy Mężów i Ojców i aż przecieram ze zdumienia oczy - tak można?

Co się dzieje? Co się dzieje z Mężami, którzy myślą o sobie a nie o Żonie i dzieciach? Czy to nasza wina? Żon - Feministek? Matek - Nadopiekuńczych Matron?

Mąż - ma zdobywać, walczyć... na swojej płaszczyźnie - tak jak mu dane jest. Walczyć o dobre auto - kupować, wybierać, zdobywać, polować - wykazywać się - i być docenianym. Budzić zachwyt w oczach Żon i Dzieci.
Pewnie to problem skomplikowany - na różnych płaszczyznach. Ale widzę, że problem narasta. Gdzieś wciska mi się w oczy, w myśli.
I nieobecność Męża w dobry sposób wpływa... widzę i doceniam.

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....