niedziela, 30 sierpnia 2015

W górach jest wszystko co kocham...

 Pojechaliśmy (w czasie wakacji) w Tatry... mój zachwyt nadal trwa i chyba podtrzymuje mnie w istnieniu. Nie mogę narzekać ale góry mają swój urok i znów, na nowo i mocno wyryły się w moim sercu, w duszy i umyśle... kiedy tu byłam? 10 lat temu? Dawniej?


Pierwszy zachwyt - zachłyśnięcie się Tajemnicą...


cudnie...






A potem było jeszcze lepiej... a najpiękniejsze jest to, że nasze dzieci łyknęły bakcyla i były górami zaczarowane... Janek zażyczył sobie od Mikołaja górskie buty i specjalny plecak w góry :)))

I nawet weszliśmy na szlak :)











 


I wszystko z naszymi Przyjaciółmi od Serca



i to ostatnia fotka z gór. Tak nas pożegnały. To był cudowny dzień i po nim już nie zachwycało nas tak bardzo... niewdzięcznicy :)









czwartek, 27 sierpnia 2015

Chwila

Notki, pomysły piętrzą się w głowie ale czas nie jest z gumy a raczej mam wrażenie, że z materiałów kurczliwych :(
Mimo, że nie mam od wczoraj spiny czasu nadal mało bo zawsze coś się znajdzie do roboty. teraz siadłam na chwilę do kawy, więc piszę, z tyłu głowy już mam aby obiad, powiesić pranie, odebrać dowód, bilety... ciasto zrobić - schować pościel "gościową" i wiem, że wszystko jest na jednej nodze robione a wieczór naprawdę szybko nadchodzi. Dobrze, że Antek obecnie śpi a Trójka starsza na dworze...
Za chwilę spadam do zupy, ziemniaków i reszty...

Dwa dni miałam z głowy po powrocie w niedzielę bo chciałam oddać projekt biznespalnu aby dostać dotację na założenie działalności. Teoretycznie miałam czas do jutra ale wczoraj o 8.00 kiedy natchnęło mnie i zajrzałam na stronę UP okazało się, że przyjmowanie wniosków zostało wstrzymane - bo jest ich tak dużo!
No cóż - projekt napisany - mam go dopieszczać i czuwać nad terminem następnej transzy :(Fakt, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ale ciut po ludzku żal, że znów się spóźniłam. Być może ten czas jest dobry bo projekt nabierze mocy i już mam informacje od znajomych, że warto o pewne sprawy już zadbać.
A działalność? Usługi Pielęgniarskie... no ... zobaczymy :) jak dla mnie to wymarzona forma samozatrudnienia. Przy małych dzieciach, nieobecności męża 12 na 24 godziny na dobę i wielu obowiązkach... cóż. Zobaczymy...


Tak więc kawę dopijam, Notatki z wakacji znów zabieram ze sobą :) i pędzę do obiadu bo jeszcze dwójką dzieci siostry ze wspólnoty pędzę się zająć.

Wakacje wakacje i ... po wakacjach :)

Jakby to mówiła Moja Mama już po 30 lipca...:)
A tak mamy 26 sierpnia i mamy już bliżej szkoły niż następnych wakacji. Trudno... ale mamy za co dziękować bo wakacje mieliśmy wyjątkowo piękne i obfite. Piękne są zawsze ale te były bogate w doświadczenia.

Próbowałam zapisywać sobie gdzie byliśmy - co robiliśmy ale właśnie zaginęła nam kartka z lipcowego, deszczowego dnia i będę musiała z mozołem uskuteczniać rekonstrukcję zdarzeń :)

Lipiec pokrótce opisałam poprzednio - ułamek tego i teraz spróbuję coś przypomnieć sobie z drugiego miesiąca.

Miesiąc zaczęliśmy intensywnymi naukami pływania. Było dobrze choć Jaś od stycznia nieźle się stresował (coś musiało się wtedy wydarzyć) ale teraz było całkiem znośnie. Marcelina zaś w grupie zaawansowanej z trudem ale dawała sobie radę. Grunt to nie dać się ...
Potem mieliśmy kilka dni oddechu i pojechaliśmy rodzinnie do Krakowa. To była tak zwana wymiana na mieszkania. Do nas przyjechali znajomi z Krakowa a my pojechaliśmy do nich. Doświadczenie dobre bo mieszkaliśmy w jednym pokoju (oni tak muszą non stop z trójką dzieci) więc doświadczyliśmy pewnego rodzaju braku.

Trochę zdjęć na zachętę

Cel Pielgrzymki :)
To miejsce oczarowuje mnie za każdym razem.


Miejsce, które pierwszy raz ujrzałam i zakochałam się w szczególnie w starej części, gdzie żyła, modliła się siostra Faustyna.


Wawel... mamy podobne zdjęcie sprzed dwóch lat tylko o dwa lata wszyscy młodsi i pogoda diametralnie różna


Ulica... bez komentarza. Nie padał wtedy deszcz.


Wadowice - moja druga miłość a poniżej seria po której wszystkim można wypisać żółte papiery - rodzicom również. Ustawianie zdjęć ... phi... :)






Przed synagogą - cudnie cudnie cudnie... Udało mi się zaciągnąć ich do jednej ale warto było


w Limanowej u stóp Miastowej Góry, gdzie stoi Krzyż Papieski


super zdjęcie szalonego rodzeństwa... brak mi jednak piątego do kompletu :)



Staś zawadiaka... kilka dni przed wyjazdem sturał się z łóżka i lekko uderzył w kącik oka... gula do tej pory ale przez cały wyjazd mieliśmy co rano inne kolory :)


Jaka Matka taka córka... uwielbiam ją :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Pocztówki z wakacji

Połowa wakacji już za nami...
oj działo się.
W pewien deszczowy dzień zrobiliśmy listę i ilość zdarzeń wakacyjnych - wypadów, atrakcji czy radości nas zaskoczyła.
Mamy w planie zrobić foto album pamiatkowy. Ale czekamy na wypłatę :) i na znów deszczowy dzień.
Mimo, że wakacje i wypoczynek ciągle coś u nas dzieje i ja sama koło 20,00 padam na nos. A jeszcze przecież wieczorem trzeba ogarnąć mieszkanie i przydałoby się  trochę do maszyny przysiąść, zrobić co nieco i szukać potencjalnych nabywców. Albo i usiąść w końcu i zrobić biznesplan na mój pomysł działalności. Termin dodatcji się zbliża a ja lenię się i wakacjuję.
Byliśmy na małym wypadzie. Niedaleko, na Kaszubach, w Łapalicach... wypoczęliśmy o tyle o ile. Dzieci było mnóstwo choć świadoma jestem, że niektórzy mają dziewiątkę dzieci na codzień :) choć na pewno nie w jednym przedziale wiekowym. Ja się jakoś odnalazłam w kuchni i robiłam ogromne ilości placków, gofrów i tostów...
W domu mieliśmy za to gości i kilka dni mieszkaliśmy też razem. W sumie też niezła ilość - dziewiątka dzieci i trzy osoby dorosłe. RAZEM z nami :)
Li i jedynie... wakacje więc były pod znakiem wielodzietności.
Doświadczenie mieliśmy takie, że wszystkiego nam starczało i mieliśmy w obfitości a Bóg błogosławił. Bardzo dobre doświaczenie... choć jak goście pojechali to z radością powitaliśmy ciszę panującą czasami.
Ale tak czy siak :) dobry to był czas - i dla nas i dla dzieci. A że przy okazji mogliśmy komuś umożliwić wakacje to tylko Dzięki Bogu.

Teraz od początku sierpnia znów basenujemy. I to ostro... Marcysia już dla torze dla zaawansowanych i sama się nie mogę nadziwić jak wielkie milowe kroki uczyniła. Pływa całkiem nieźle.
Jasio daje sobie też radę na torze dla początkujących i mimo, że poprzednim razem coś go przestraszyło - przełamał strach i z dumnie podniesionym czołem idzie dalej tą drogą. Motywacją co prawda są wymarzone spodenki do jazdy na rowerze ale...

Marcysia na początku wakacji była także na półkoloniach u Jezuitach. Była zadowolona ale chyba jednak preferuje wypoczynek spędzany z rodziną. No i dobrze. Jaś chyba jednak outsiderem będzie ... :)


Początek wakacji to także robienie nowej rzeczy ze starej czyli udział w konkursie Caritasu i walka o zmywarkę. Zrobiliśmy ze starej szafki :) kuchenke dla dzieci. Nawet ładnie na wyszła.
Teraz dzieci wiszą mi nad głową i krzyczą o bajkę więc muszę zmykać.

Z ostatnich wieści to jeszcze taka, że uczymy się żyć bez tv. Zepsuł sie nam i jakoś dajemy radę. Powiem nawet, że to bardzo dobre wydarzenie a goście, którzy u nas byli i przy których tv odmówił posłuszeństwa stwreidzili, że jesteśmy wariatami aby się cieszyć z tego, że się tv popsuło.
Z tego, że tablet mi dzieci zespuły już tak się nie cieszyłam. Wiadomo do czego jestem przywiązana.
Historia z tabletem ma głebszy sens... ale nie na bloga niestety. Napiszę tylko tak - też dobrze, że się zepsuł. Teraz dostęp do netu mam ograniczony - i tylko co konieczne. I bardzo bardzo dobrze... przynajmniej nie waży mi się humor przez zbędne uczestniczenie w czcych dyskusjach lub czytanie bzdur i dyrdymałów z kosmosu. I to wcale nie z onetu... niestety nie :(((


A przed nami dlasza część wakacji i dalsze pocztówki :)

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....