Nadszedł ten wspaniały moment w całym roku... od kilku lat cieszę się jak dziecko na koniec roku szkolnego. Nie muszę zawozić, przywozić, pilnować terminów, planów lekcji, logistyki. Wakacje czyli robimy przyjemne rzeczy i nie spieszymy się. Prawie się nie spieszymy.
Dzieci starsze obecnie drugi dzień na półkolonie u Jezuitów. Całkiem przyjemna organizacja więc tym razem wysłałam dwójkę. My z maluchami rowerki, plac zabaw, spokój i taki dobry czas. Potem przez dwa tygodnie szkółka pływania znów dla starszaków. W między czasie przyjadą do nas pielgrzymi z Francji, Kazachstanu i Zambii. A pod koniec sierpnia wyjeżdżamy na domek.
W weekendy już byliśmy w Licheniu, teraz Gołdapia, Stańczyki, może potem Frombork? Latarnie naszego wybrzeża. Cudny czas... cudny :)))
A na wrzesień szykujemy się z wisienką na torcie. Ale o tym pewnie już w samym wrześniu.
Cudny czas kiedy wszystko mogę i nic nie muszę. I dzięki 500 plus wreszcie mam pokój w sercu myśląc o finansach. I mam za co dziękować Bogu - bo rok temu o tej porze szyłam na zarobek aby choć trochę dorobić dosłownie na chleb. A teraz mamy na prawdę komfort. Nie zbytek, przesyt ale komfort i spokojne życie.
Potrzebne sandały to siadam i zamawiam. Zapłacić za pólkolonie - nie dużo ale biorę i płacę. Potrzebne mi są leki to je kupuję.
A co dzisiaj robiłam? leniuchowałam. Mężu pojechał z maluchami na rowerki (wrócili z rozciętą brodą Najmłodszego!) a ja zabrałam się za szycie - łaty, cerowanie, zszywanie, skracanie. Część zrobiłam ale nie wszystko ku mojej rozpaczy.