wtorek, 28 czerwca 2016

Wakacje :))))

Nadszedł ten wspaniały moment w całym roku... od kilku lat cieszę się jak dziecko na koniec roku szkolnego. Nie muszę zawozić, przywozić, pilnować terminów, planów lekcji, logistyki. Wakacje czyli robimy przyjemne rzeczy i nie spieszymy się. Prawie się nie spieszymy.
Dzieci starsze obecnie drugi dzień na półkolonie u Jezuitów. Całkiem przyjemna organizacja więc tym razem wysłałam dwójkę. My z maluchami rowerki, plac zabaw, spokój i taki dobry czas. Potem przez dwa tygodnie szkółka pływania znów dla starszaków. W między czasie przyjadą do nas pielgrzymi z Francji, Kazachstanu i Zambii. A pod koniec sierpnia wyjeżdżamy na domek.
W weekendy już byliśmy w Licheniu, teraz Gołdapia,  Stańczyki, może potem Frombork? Latarnie naszego wybrzeża. Cudny czas... cudny :)))

A na wrzesień szykujemy się z wisienką na torcie. Ale o tym pewnie już w samym wrześniu.

Cudny czas kiedy wszystko mogę i nic nie muszę. I dzięki 500 plus wreszcie mam pokój w sercu myśląc o finansach. I mam za co dziękować Bogu - bo rok temu o tej porze szyłam na zarobek aby choć trochę dorobić dosłownie na chleb. A teraz mamy na prawdę komfort. Nie zbytek, przesyt ale komfort i spokojne życie.
Potrzebne sandały to siadam i zamawiam. Zapłacić za pólkolonie - nie dużo ale biorę i płacę. Potrzebne mi są leki to je kupuję.

A co dzisiaj robiłam? leniuchowałam. Mężu pojechał z maluchami na rowerki (wrócili z rozciętą brodą Najmłodszego!) a ja zabrałam się za szycie - łaty, cerowanie, zszywanie, skracanie. Część zrobiłam ale nie wszystko ku mojej rozpaczy.

A na koniec trochę fotek z naszego zreperowanego (wreszcie!) aparatu.




środa, 15 czerwca 2016

Pierwsza porażka

Jaś to dziecko sukcesu i szczęścia.
Konkursy wygrywa bez mrugnięcia.
Uczy się dobrze bez większego wysiłku.
Jednak wczoraj - nie przebrnął przez koncert gitarowy dla rodziców w szkole muzycznej.
Poszedł pierwszy i gdzieś w drugim takcie pomylił się, rozpłakał i już nie chciał ani zagrać, ani wrócić na salę ...
Porażka na całej lini dla niego.
Wraz z Panią od gitary próbujemy wymyślić coś aby nie zostawić tego tak - aby tę porażkę przekuł na zwycięstwo nad sobą.
Jako mama patrzyłam na to i było mi go ogromnie żal bo w żaden sposób nie mogłam mu pomóc.
W sumie trochę to też moja porażka bo nie nauczyłam Jasia wychodzić zwycięsko z takich niepowodzeń. Jego perfekcjonizm ucierpiał i duma a ja cierpiałam razem z nim.

Tak więc jesteśmy na etapie myślenia co dalej z tym zrobić :(

Takie małe smutki...

czwartek, 9 czerwca 2016

11 lat ...nie możliwe



Wykonanie cudne ale dla mnie dodatkowo wzmocnione przeżycie.
11 lat temu - 4 czerwca tańczyliśmy swój pierwszy wspólny taniec. I tak już tańczymy od 11 lat...
Jestem wdzięczna Panu Bogu za nas, że dał nam się spotkać choć czasem bywa trudno.

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....