środa, 22 października 2014

Sześć


Taki jest nasz Synek Nr 1 - Jaś :)

Inteligentna bestia, gadatliwa, o konstruktorskim umyśle. Janek najlepiej sprawdza się w dyrygowaniu :) Choć jak ma ochotę to sporo mi pomoże - ale pod warunkiem, że ma ochotę. Powiesi pranie, załaduje zmywarkę, pralkę. Pozmywa. Złoży pranie...Wiele innych rzeczy ale przy tym nagada się okropnie, że aż głowa boli. Gada jak najęty :)
Jest kochany... Koledzy zaczynają jednak być ważniejsi niż rodzice :(
W szkole - gwiazda...
Na estradzie też :)

                                       



Sto lat Syneczku :)

poniedziałek, 20 października 2014

Marchewka i jabłuszka

Dostaliśmy spore ilości tych warzyw i owoców i obecnie jestem zarobiona. Pożyczyłam od teściów sokowirówkę i wczoraj sok z pomarańczy, marchewek, jabłek i bananów normalnie zszokował mnie, Michała i dzieci. W takich chwilach zastanawiam się JAK mogłam żyć bez sokowirówki :)

Jabłka czekają na obranie i wpakowanie do słoików. Dużo obierania... dużo :) Swoją drogą ciekawi mnie czemu marchewka i jabłka nie są tak porządane w placówkach przyparafialnych Caritasu. Inne rzeczy ponoć ludzie się zabijają a te... leżą i ludzie z parafii dzwonią i proszą aby to zabrać. Dziwne :( Mam pewne podejrzenia o co chodzi  - i martwi mnie to. Ale tak chyba było, jest i będzie.
Biedni to nie tylko osoby niezaradne życiowo lub w trudnych sytuacjach. Niestety :(

A u nas nerwowy dzień wstał. Teraz dzieciaki porozwożone i w miarę jest spokojnie bo Antek nawet wziął się i zasnął. Ale rano ... matko :( jak zaśpię to nerwówa na całego. Ten wstaje z takim humorem, tego trzeba dopieścić, temu dać szybko zupę mleczną... Tylko Marcelina wstaje jak robot i gotowa do szkoły. No ale ona ma inne jazdy :) Na przykład, że się spóźnimy i w drodze do szkoły PIŃCSET razy się mnie pyta... Spóźnimy się? O rety... spóźnimy się.... bla bla. Dodam, że NIE SPÓŹNIŁYŚMY się ani razu :)
Tak więc nerwówka czasme rano jest.
A teraz kończę moje śniadanie jedzone na raty, dopijam herbatę i lecę ... prasować, obierać, wekować i ogarniać chałupę :)

piątek, 17 października 2014

Piatek ... lekarski

Byliśmy dzisiaj na zaległym szczepieniu u Antka. Baaaardzo zaległym. Plus bilans sześciolatka. Oberwało mi się, że nie podaję witaminy D3. No cóż - nasz doktor nie zalecał więc co mam podawać i to latem kiedy dzieci non stop na słońcu. A swoją drogą nawet nie zapytała czy karmię mm czy piersią. A powinna bo w mm są już witaminy ... Ale co tam - pewnie od razu pomyślała, że to nie możliwe aby karmić piersią. Czasu nie miałam na gadkę. Musiałam odhaczyć tę wizytę. Z resztą poczekamy chyba aż nasz wróci po specjalizacji. W listopadzie.
Poza tym... smarki mają dzieciaki. Dzisiaj tylko Marcysia poszła do szoły i już odczułam ulgę w odwożeniu. Jakiegoś stresu nie mam wtedy. A tak na ósmą wszystkich zrywać.
Ach... Babcia to była jednak niezastąpiona :) I zupkę od czasu do czasu ugotowała (mleczną) i Antka nakarmiła. Przy okazji słodyczami czego konsekwencje właśnie mamy ale ... Babcia to Babcia.

Za tydzień jedziemy na konwiwencję. Trochę odpocznę bo po pierwsze primo bierzemy Opiekunkę do Antocha a po drugie primo - będziemy mieć dobrą opiekę nad dziećmi w domu.

Ale jednak sama logistyka - napisać upoważnienia do odbioru dzieci, powiadomić panie w szkole, zakupy, pranie i te inne - wyczerpują mnie chyba mentalnie. :)
Powoli jednak dorastam do odstawki netu. Zaczyna mnie to męczyć a nic mądrego się nie dowiaduję. Książek nie czytam. Ogólnie zobaczyłam, że jak nie zaglądam w Denerwujące Mnie Kąty (pewne forum) to i zdrowsza jestem psychicznie i czasu mam więcej... Tak więc decyzja podjęta i nawet wdrożona i lepsze samopoczucie. Nawet chata bardziej ogarnieta. Swoją drogą forum tak mnie dobija (oczywiście niektóre osoby) że zastanawiam się czy to naprawdę ze mną coś nie halo. Stąd ta decyzja. Jeden wielki rzyg na niektóre osoby.

A co poza tym?
Marcelina bierze udział w Wielkim Maratonie Czytelniczym. Dla nas to przygoda bo poznajemy nowe książki ale też i dla niej pewne wyzwanie. Poznaliśmy już "Piaskowego Wilka". Teraz czytamy "Bułeczkę"...

czwartek, 16 października 2014

Matko jak ja nie lubię placyków zabaw

W sumie jakby to powiedział ks. Nikos... to mój problem. Ale no nie koniecznie MÓJ...
idę z chłopakami na plac zabaw. Starszaki na rowerkach... jeżdżą sobie, szaleją na placu do jazdy na deskorolkach. SPECJALNIE wybieram pogodę chmurną i durną, południe, dzień powszedni aby nie było dzieci, dorosłych... aby było BEZPIECZNIE.
Nie... chłopcy muszą od nadgorliwych NIE SWOICH babć usłyszeć
- Nie jedź tak szybko
- Uważaj bo COŚ się Ci stanie...
- Tu dziewczynki sobie chodzą (hm... a to nie miejsce do chodzenia)
- Nie wjeżdżaj tam bo to niebezpieczne


Nożesz cholera jasna. JA tu jestem. MOJE dzieci, MAJĄ sobie tam jeździć i robią to pod moim okiem. Jest prawdopodobieństwo, że coś sobie zrobią ale takie samo jakby biegli po chodniku... TAKIE SAMO!!!

I jeszcze nie cierpię tych placyków a raczje Nadgorliwych nie naszych Babć bo...
- wkurza mnie karmienie czterolatki PĄCZKIEM aby sobie rączek nie pobrudziła
- narzekanie na piasek na placu zabaw
- wtrącanie się w sposób zabawy MOICH dzieci...

NO WKURZAJĄ mnie te BABCIE ale ja nie zwracam uwagi, że to nienormalne aby dziewczynka nie biegała, nie bawiła się w piasku, aby nie jadła samodzielnie. I robię się wtedy nie miła.

A co jeszcze mnie denerwuje?
Nie jestem idealną Matką. Zdarza się, że mam projekcje co do moich dzieci. Chciałabym po ludzku aby były najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle naj. Ale życie weryfikuje a mnie uczy pokory i usamodzielniania dzieci. Ale wczoraj?
Odbieram M ze szkoły. Dowiedziałam się, że są już wyniki pierwszej tury Wielkiego Maratonu Czytelniczego. Na 20 punktów - Nasza Gwiazda zdobyła 10 punktów. No... nie jest to mega sukces ale - uważam, że to mega zwycięstwo nad - strachem, nieśmiałością i pokonaniem lęków.
A dodam, że mimo 10 punktów i tak zdobyła ich więcej niż ... dzieci z trzecich klas - yes yes yes!

Ale oto Moja "ulubiona" mama K z klasy Marcyśki ... mimo, że K zdobył więcej punktów od M była wściekła! dosłownie. Zimno wściekła (na kogo? aż boję się myśleć) i keidy ja gratulowałąm naszej gweiżdzie ta ANI słowa nie powiedziała swojemu dziecku. Byłam w szoku choć akurat po niej jakoś trudno mi się czegoś innego spodziewać.

I to też mnie wkurza.
I wkurza mnie też nie włączanie kierunkowskazów przy zamiarze skrętu lub zmianie pasa. Ot tak... to też mnie wkurza. I wiele innych :)

środa, 15 października 2014

Takie normalne dni

Prawie normalne. Trochę puste... pusty pokój, pusty fotel. Ale żyjemy dalej. Szkoła Klub... jakiś występ. Konwiwnecja za pasem. Organizowanie opieki dla dzieci. Dla Antka. Zakupy... martwienie się o zimę, o pracę. Zapisać do dentysty. Odzwonić, zszyć dziurę, kupić chleb, bułki... sprzątnąć leki po Mamie. Ech czasem trudno. Trudno i pusto.

Tydzień temu dowiedziałam się, że nasz katechista (jesteśmy chrzestnymi ich córki) ma szpiczaka mnogiego. Trudny czas. Dla nich (ona w ciąży) ... dla nas też. Po ludzku żal. Choć pokój w sercu. Ale jakoś żal i smutno.
Jakoś wszystko traci sens. Zmienia swój piorytet w takich sytuacjach.
Wszystko po prostu niby po staremu ale inaczej jest. No jest inaczej.

Dzieci tęsknią za Babcią. Staś chyba najbardziej. Pyta się czemu Babci jeszcze nie ma i kiedy pójdziemy do Niebia. I że on się nie zgadza, żeby Babci nie było. Ma być. Och te jego asertywne odpowiedzi. Po kim on taki?

Janko troszczy się o kwiaty na grobie. Że przyjdzie mróz... że trzeba je zabrać :) Och te dzieciaki...

A ja?
Myślami już wybiegam. Jak to będzie na święta? Inaczej. Zupełnie inaczej...

Wstawiamy dzisiaj pierniki do leżakowania. TE PIERNIKI!!!
Jak co roku ale jak będzie na Świeta to nie wiem... Inaczej :(

poniedziałek, 6 października 2014

Spieszmy się kochać ludzi...




Spieszmy się bo rzcezywiście zostaje po Nich Pustka...

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
 kiedy myślimy o kimś zostając bez niego"


Co mam pisać? Mama odeszła 29.09.2014 roku w Godzinę Miłosierdzia.
Dla nas wielki znak, dla Niej - Łaska... nie dociera do mnie. Pusty fotel, pusty pokój... wielki brak. Nie sądziłam, że AŻ tak mi będzie brak... Wygląda to tak jakby wyjechała, wyszła i zaraz wróci. 
Szukam sobie roboty na siłę ale mało to pomaga... w zasadzie nic. Pokój jakiś niepełny bez Niej. Niby wiem, że jest TAM ale nie ma Jej TU i... to boli. Ona po prostu była - tak jak to ksiądz powiedział, że Moja Mama kojarzy mu się ze stałością. Tak - ona po prostu była. A teraz jest puste miejsce...



Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....