czwartek, 16 października 2014

Matko jak ja nie lubię placyków zabaw

W sumie jakby to powiedział ks. Nikos... to mój problem. Ale no nie koniecznie MÓJ...
idę z chłopakami na plac zabaw. Starszaki na rowerkach... jeżdżą sobie, szaleją na placu do jazdy na deskorolkach. SPECJALNIE wybieram pogodę chmurną i durną, południe, dzień powszedni aby nie było dzieci, dorosłych... aby było BEZPIECZNIE.
Nie... chłopcy muszą od nadgorliwych NIE SWOICH babć usłyszeć
- Nie jedź tak szybko
- Uważaj bo COŚ się Ci stanie...
- Tu dziewczynki sobie chodzą (hm... a to nie miejsce do chodzenia)
- Nie wjeżdżaj tam bo to niebezpieczne


Nożesz cholera jasna. JA tu jestem. MOJE dzieci, MAJĄ sobie tam jeździć i robią to pod moim okiem. Jest prawdopodobieństwo, że coś sobie zrobią ale takie samo jakby biegli po chodniku... TAKIE SAMO!!!

I jeszcze nie cierpię tych placyków a raczje Nadgorliwych nie naszych Babć bo...
- wkurza mnie karmienie czterolatki PĄCZKIEM aby sobie rączek nie pobrudziła
- narzekanie na piasek na placu zabaw
- wtrącanie się w sposób zabawy MOICH dzieci...

NO WKURZAJĄ mnie te BABCIE ale ja nie zwracam uwagi, że to nienormalne aby dziewczynka nie biegała, nie bawiła się w piasku, aby nie jadła samodzielnie. I robię się wtedy nie miła.

A co jeszcze mnie denerwuje?
Nie jestem idealną Matką. Zdarza się, że mam projekcje co do moich dzieci. Chciałabym po ludzku aby były najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle naj. Ale życie weryfikuje a mnie uczy pokory i usamodzielniania dzieci. Ale wczoraj?
Odbieram M ze szkoły. Dowiedziałam się, że są już wyniki pierwszej tury Wielkiego Maratonu Czytelniczego. Na 20 punktów - Nasza Gwiazda zdobyła 10 punktów. No... nie jest to mega sukces ale - uważam, że to mega zwycięstwo nad - strachem, nieśmiałością i pokonaniem lęków.
A dodam, że mimo 10 punktów i tak zdobyła ich więcej niż ... dzieci z trzecich klas - yes yes yes!

Ale oto Moja "ulubiona" mama K z klasy Marcyśki ... mimo, że K zdobył więcej punktów od M była wściekła! dosłownie. Zimno wściekła (na kogo? aż boję się myśleć) i keidy ja gratulowałąm naszej gweiżdzie ta ANI słowa nie powiedziała swojemu dziecku. Byłam w szoku choć akurat po niej jakoś trudno mi się czegoś innego spodziewać.

I to też mnie wkurza.
I wkurza mnie też nie włączanie kierunkowskazów przy zamiarze skrętu lub zmianie pasa. Ot tak... to też mnie wkurza. I wiele innych :)

6 komentarzy:

  1. Jak ja lubię Twoje pisanie Agus:))
    Ściski śle. I nie dawaj sie tam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, ja też nie cierpię jak ktoś mi się wtrąca albo instruuje moje dzieci, tak jakby na placyku były same. Ale masz spocona głowę zdejmij czapeczkę (i mu zdejmuje, nie zważając, że jak, mama stoję 3 metry dalej). Normanie mordercze instynkty się wtedy we mnie rodzą. Pomaganie na drabinkach i inne sprawy też mnie wkurza. Owszem jak obce dziecko spada z drabinek to też będę ratować jeśli jestem najbliżej, ale jeśli po tych drabinkach sobie chodzi to opiekuje się nim matka a nie obca baba.

    OdpowiedzUsuń
  3. moje dziecko dopiero zaczyna i to rzadko, ale juz mnie wewnętrznie skręca!

    OdpowiedzUsuń
  4. tia dobre rady - znamy to. Na samą myśl mi się robi tak no wściekle i zajadle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, Agus :) widzę że dzis bez noża to lepiej do ciebie nie podchodzić. Ale i tak mam opluty laptop...szczegolnie przytych kierunkowskazach :) Nie gniewaj sie ale usmiałam sie :) Myslę że te twoje "wkurzania na placu zabaw" trzeba wydrukować i na placyku wywiesić:) Moze jak jedna z druga babina przeczyta to cos w tych komórkach zajarzy:)...No co....zawsze trzeba mieć nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie ostatnio pani w przychodni zwróciła uwagę że moje dzieci bawią się za blisko poręczy, bo ona (nowa) może runąć. No tak, ja matka wariatka chcę pozabijać swoje dzieci. Nic tylko mi je odebrać.

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....