wtorek, 13 czerwca 2017

Wielkimi krokami zbliża się...

KONIEC ROKU

co rok, coraz bardziej, z większą intensywnością wyczekuję KOŃCA roku szkolnego.
Coraz bardziej się cieszę i to chyba na równi a może i więcej niż dzieci.

ULGA.... oddech i spokój. Tak mi się majaczy w tle. WAKACJE to wizja - nigdzie nie muszę się spieszyć. Nic nie muszę robić na już i doba być może będzie wystarczająca.
Czerwiec za to jest tak intensywny, że nie mam sił wieczorem na nic. Robota leży, okna stoją nie umyte, obiad nawet nie ma planu.
Przy dwóch szkołach Jasia, dodatkowym Ognisku Muzycznym Marcysi nie mam czasu na nic.
A od września trzeci idzie do szkoły więc podejrzewam, że będzie bardzo różowo. Ja sama mam coraz częściej propozycje pracy. Więc może aby nie płacić tego złodziejskiego ZUS wrócę na pół etatu? Nie byłoby to chyba nawet takie złe... Nie wiem. Na razie Antoś dostał się do przedszkola. Staś do zerówki. Tam gdzie chcieliśmy. Jaś skończył bardzo dobrze drugą klasę w szkole muzycznej. Egzamin obronił na pięć z minusem. Jutro Marcysia ma egzamin z pianina w Ognisku.
I zobaczymy co nam jutrzejszy dzień przyniesie.
Czy praca czy obijanie się nadal po domu... (ha ha ha)

A jak mówimy o obijaniu to w piątek miałam bardzo intensywny dzień. Zakończyłam go Wyścigiem Nord Walking (z kijkami)
Medal zdobyłam i któreś tam miejsce :)


Było ekscytująco. Intensywnie i bardzo sympatycznie.
A tak oto wyglądają czterdziestki po 4 km szybkiego marszu. Przeszłyśmy je w 20 min.

Rano szłam na pielgrzymkę do Wejherowa. I tu już nie było tak intensywnie a wieczorem przypłaciłam to kontuzją biodra. Ale najważniejsze, że już jest dobrze.
Tak więc nowe wyzwania i nowe osiągnięcia :))))



Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....