niedziela, 25 listopada 2018

Czas biegnie i nie wiem czy to dobrze czy źle

Praca, praca, praca....
Dom, dom, dom...
Szkoła, szkoła, szkoła...
Życie - jednym słowem życie.
Niedziela za niedzielą, czasem przeplatana wykładami, gorączkami, planami na przyszłość, wakacje, zalaniem, pisaniem odwołań, konkursów.
Mija... i tylko w lustrze widzę ciągle jakiś nowy siwy włos, następną zmarszczkę i to spojrzenie, które się nie zmienia. Dzieci rosną, pyskują, mają swoje zdanie, zdobywają nagrody, jedynki albo szóstki.
Dopiero co kończyły się wakacje. Trochę dziwne bo bez urlopu. W końcu kiedy dostałam urlop, ja sama się źle czułam a potem dzieci się pochorowały - szkarlatyna.
Wróciłam znów do pracy i jakoś nie mogę zastartować.
Dziś niedziela Chrystusa Króla i za tydzień już Adwent. Jak co roku obiecuję sobie, żeby nie zostawiać przygotowań, prezentów na ostatni dzień a jak co roku jest to samo.
Niby wolny dzisiaj dzień ale obiad zrobić trzeba, szafkę przy okazji sprzątnęłam bo szukałam jednej rzeczy (i oczywiście nie znalazłam)

Taki więc dzień leniwy... Zaraz zabieram się za obiad. Potem trzech pacjentów takich nadplanowych.
I znów nie wiem kiedy minie cały dzień

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....