sobota, 5 kwietnia 2014

No i mnie dopadło.

Dopadło jak nic :) przeziębienie. Smarkam i kicham.
Sobotni dzień spędzam w łóżku. Mieliśmy ku mojej rozpaczy iść na imprezę ale odwołaliśmy nasze liczne sześcioosobowe przybycie. Nie wiem nawet czy się jubilat nie obraził. No trudno. Ja jestem chora i Antoni też smarkający. Mało przyjemne siedzenie kiedy boli wszystko i kapie z nosa.

Leżę dzisiaj. Lenię się. Obiad resztkowy. M zakupy, ulubione zajęcie czyli mycie auta. Trochę porządków. Ogólnie olewactwo.
Pogoda piękna ale mi tu w kocyku dobrze.
Odmóżdżam się na 51 poziomie w gierce na moim smartfonie. Obecnie przerwa bo telefon trzeba przecież naładować.
Chce mi się tylko pić i to soku pomarańczowego. Typowy objaw przeziębienia u mnie.

Wiosna na całego. Na balkonie tylko syf. Muszę zakupić bratki bo zwariuję - tak mi tęskno do ziemi i roboty.... Kurcze jak mogłam narzekać mając 20 lat temu działkę?!

Antoni dba o formę Mamy i Taty. Wchodzi jak alpinista na stół, szafki. Cały czas miele buzią w celach konsumpcyjnych. Dojada po nas wszystkich. Nic dziwnego, że ma katar juz trzeci tydzień.

I tak poza tym bez większych zmian. Jakiś takich drmatycznie różnych. Bo do tego co tradycyjne już się przyzwyczaiłam.
Za dwa tygdonie Pascha. A za rok czeka nas Komunia Janka i Marcysi w tym czasie. Ciekawa jestem jak to wszystko przeżyjemy. Ale będziemy się martwić tym za jakis czas. Obecnie... fajnie jest.
Życie się toczy - jak zwykle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....