niedziela, 26 lutego 2012

Niedziela, niedzieleczka i niedzielusia

OBIECAŁAM sobie, że nic dziś nie zrobię. Ale obiad jednak trzeba. Pokroić mięso, zrobić bułki na parze (pampuchy), ... no i pranie powiesiłam bo czekać nie mogło. Chciałam przy kompie posiedzieć ale Mąż coś robi podchody i skrada się wdzięcznie głodnym okiem wparując się w ekran.
Dzieci bawią się literkami ze Scrabble :) A Staś na szczęście śpi. Choć dzisiajsza nocka (!) cudowna... matko jaki on ma zmienny charakter. Wczoraj NAWET zasnął na Eucharystii i miałam w miarę luz. Uśpił oczywiście tata bo z mamą to można robić wszystko byle nie ssać i nie spać.
Janek już trzeci raz zasnął na Eucharystii i zaczyna powoli to być normą. Może i dobrze bo... znając pomysły Janka to wszystko możliwe :)
Tak więc sobie leniuchuję... leżę, i nic nei robię :))) hi hi... a może wyjąć maszynę i coś tam uszyć? Aniołka? Coś maluteńkiego? Serduszko??? Siedź! I nic nie rób :)))))

3 komentarze:

  1. Uszyj, uszyj mi aniołka malutkiego:) Ale nie dziś. w niedzielę szyć nie wolno, nawet nozyczek dotykać - tak zostałam wychowana purytańsko:) Rut

    OdpowiedzUsuń
  2. I Ty kobieto coś o lenistwie pisałaś niedawno...? coś mi się przewidziało chyba... Kobiety z natury swojej są nie leniwe tylko wielozadaniowe od razu. Pozdrawiam serdecznie Pracusie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rut kochana - nie szyłam :) gotowałam i za to chcenie pracowania zostałam surowo UKARANA :) - spałiłam garnkiem blat od szafki. Definitywnie. Nadaje się tylko do wymiany.
    Aniołka uszyję. Nie w niedzielę :)

    Emi - wielozadaniowość rzeczywiście mamy wpisaną w krew :)

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....