piątek, 31 sierpnia 2012

Ostatni dzień wakacji...

no w sumie jeszcze dwa - sobota i niedziela ale ... teoretycznie ostatni dzień sierpnia, ostatni dzień wkacji. noDeszczowo nam się zrobiło i jesiennie... Dzieci w zasdzie obkupione teoretycznie na rozpoczęcie roku - buciki, bluzeczki, spódniczki, spodenki .... no rajstopki kupić bo to chłodno dość. Czeka nas jeszcze wyprawka na ropoczęcie - kredki i takie rzeczy ale to w pierwszym tygodniu. Plecaki mają. Wczoraj po 7 zł kupiłam kawałki materiału na worki bo te co w sklepach jakoś mojego oka nie zachwyciły. Marcysia dostała materiał w śliczny wzór patchworkowy a Jaś w duże wyścigówki. Zauroczony bawił się kawałkiem materiału do wieczora :) I po co zabawki?
Wczoraj lekko zagęszczona wieczorna atmosfera... bo ktos coś powiedział nie takim tonem i dalej się potoczyło. W sumie... poszłam spać bo jakoś przestałam się przejmować. Dzisiaj tak, jutro lepiej. W nosie mam. W sobotę M. na rowery nie jedzie - bo chce spędzić czas z nami. Chwała Bogu. Jedynie wnerwiają mnie kuzyni M., którzy coraz częściej go wyciągają choć sami mają (jeden) małe dzieci (jedno).... Patrzę na te relacje i lekko się dziwię... rozumiem raz na jakiś czas - wieczorem, lub na popołudnie? Ok ... pracujesz, chcesz odpocząć - tak. Ale na cały dzień, w dniu kiedy można ten dzien spędzić z rodziną? No dziwi mnie to bardzo. M. jest jaki jest ale aż tak nie ucieka z chaty... poza tym wie, że MOGĘ się źle czuć, że chcę też odpocząć... 
Tak więc mogę ponarzekać na M. ale w sumie dobry z niego chłop co prawda z humorami i zazdrosny jak cholerka ale... cóż - jak to powiedziała wczoraj Maciejka każdy ma jakiś swój krzyż...
Ano właśnie... Maciejka :) wczoraj miałyśmy to szczęście, że udao nam się spotkać. Poznałam zatem jej uroczą rodzinkę - małych urwisów i M. Maciejki... podjedliśmy nieco, wypiliśmy soczek... dzieci z Mężem Maciejki puszczały latawce... było ciepło, symaptycznie ... jednym słowem spotkanie udane. A my gadałyśmy jakbyśmy znały się pół wieku... choć tyle lat to nie mamy. No może razem... ale to ja oczywiście statystykę podbijam.
Tak więc ostatnie dni wakacji naprawdę udane i intensywne. W niedzielę chcemy udać się na zakończenie i uroczyste pożegnanie wolności wakacyjnej... gdzieś nad morze lub jeziorko. Na smaczego grila i inne łakocie. Mam cichą nadzieję, że sił mi starczy aby to wszystko przygotować, cierpliwości nie zabraknie aby temu wszystkiemu koordynować i wszystkich wepchnąć do auta. Potem M. się tym zjamie :)

4 komentarze:

  1. Tez znamy z meżulkiem takich wiecznie niedorosłych Piotrusiów Panów, którzy żone i dzieci zostawiają i hajda na cały dzień na rowery, albo na wielodniowe wyjazdy w góry. Niezmiennie nas to szokuje, bo odpoczywać lubimy wszyscy razem. My tez niedzielę planujemy wyjątkowo spędzić, a nawet i na jutro mamy cos w zanadrzu. Tylko żeby pogoda sie utrzymała, bo ponoć w naszym kierunku opady ida. Pewnie od Was:) rut

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas rut poda :( M. dziś w pracy... potem wieczór Eucharystia. Ja będę szyc worki na buty :))) O ile Stanisław mi da...

      Usuń
  2. Ale Wam fajnoooo, że się spotkałyście :)Czemu ja tak daaaaaleko i pewnie żadnej z Was NIGDY nie poznam? Buuu!

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....