poniedziałek, 13 sierpnia 2012

dedetektywistycznie

Jak już pisałam wczesniej bierzemy udziała w konkursie Detektyw w Muzeum. Super sprawa choc dzieci już aż tak nie przeżywają ale za to rodzice wciągnięci na maksa. Biegamy po muzeum z kartkami, liczymy szalupy na mini modelu Daru Pomorza, kłócimy się o inwolucję (HA!), szukamy części chaty Żerowmskiego i ślepi jesteśmy a muzealnicy podpowiadają nam ciepło - zimno. Komedia :))) Ale super... dzieci miały frajdę ślizgania się w Muzeum Miasta Gdyni choć nie było to całkiem legalne, jeżdżenia windą i oglądania wystawy samochodzików a także szalenie podobały im się wizyty na statkach ORP "Szczała" (według Marcysi - tzn. Błyskawica ) oraz Dar Pomorza....
Rewelacyjna sprawa - kto nie był jeszcze a ma możliwość zawiatać do Gdyni - polecam. Zostało nam jedno muzeum, rozwiązanie krzyżówki i pozostawienie kart w specjalnej skrzynce.
A co poza tym... Staśko ostatnio mnie martwił bo pił na grandę litry wody, soków, herbat... maskara. Noc, dzień ... poszłam do lekarza bo nie podobało mi się to i podejrzewałam odwodnienie bo kupy robił starszne... Uf... cukier dobry, dostał debridat i coś jeszcze i w zasadzie jest zdecydowana poprawa ale jelitka dalej potrafią szwankować. Coś skubany złapał.
Jaś przestał narzekać na ząbki - dla pewności idziemy w czwartek (ja do wyjęcia lekarstwa) a on do przejrzenia paszczy i ewentulanie rtg czy nie bylo zapalenia oksotnej lub miazgi. Ble...
Ogólnie czas leci szybko i niespodziewanie lato namsię kończy. Coraz szybciej ciemno, coraz chłodniejsze dni... niezauważanie sięgam po cieplejsze rzeczy. Trochę smutno. Muszę przed zimą jeszcze z kilka razy Jasia wykapać w morzu aby mu ta rybia łuska ciut się zaleczyła a potem znów bujanie z maściami.
Ja czuję sie ok, dzidzia od niechcenia się trochę porusza a potem jest cisza, spię na oragło i mam zadyszkę... ale to pewnie przez anemię. Zastrzyków brać nie muszę więc o tyle ok. Jak na razie to dziecię w brzuszku grzeczne i bezproblemowe i tak poproszę aby pozostało bo Staś daje mi popalić za dwóch :)
Staś gadać nie chce choć posiadł nową umiejętność komunikacji poprzez wdzięczne kiwanie głową na tak lub nie. Do tego lekkie pomrukiwanie i pokazywanie palcem oraz yyyy i eeeee i jest w stanie dogadać się. A obcych ujmuje wdzięcznych usmiechem lub kiwaniem rączką. Ze skromnego słownika werbalnego można wyłuskać - mama, da, ma, dada, łoda, i ala - choć to ostatnie często znacza wiele osób i rzeczy. A... bacia - to babcia... i nic więcej.... ubogo wręcz tragicznie ubogo. I jak tu pogodzić jego fascynację książkami z takim słownictwem??? Ufam jednak, że się rozkręci i niemotą nie pozostanie :)
I to by było na tyle wczesnym rankiem - cudem dzieci nadal śpią. Dziwne...

4 komentarze:

  1. Agnieszko, słownik mojego 26-miesięcznego Syna nie jest bogatszy :-( Na pocieszenie napiszę Ci, że logopeda powiada, że młody mój ma jeszcze czas, więc Staś tym bardziej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak z ciekawości to czy Staś miał przedłużającą się żółtaczkę noworodkową?? Moje dzieci miały, a to jest jeden z czynników łączący się z opóźnieniami w rozwoju mowy. Stasia jednak o to nie podejrzewam. Twoje dzieci rozwijają się znakomicie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu :))) to u nas sprawa ma się tak. Każde miało ale Staś najmniej :))
    Marcysia - najmocniej - naświetlania - pierwsza zaczęła gadać.
    Janko - niby dłużej ale łagodniej - gadał dość szybko ma tylko jakąs wadę wymowy.
    Staś - naprawdę minimum. :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. może on będzie mówił krótko i konkretnie ;))

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....