sobota, 24 marca 2012

Uwielbiam takie poranki.

Oczywiście to był lekki sarkazm :(
Zaczynają się o 6.00 marudzeniem Janka - Mamo ja chcę kaszkę.
Matka wieloczynnościowa wstaje i robi kaszke, wyciera podłogę bo zaspany Jasiek nasikał KOŁO sedesu, robi kawę dla mężulka i wstawia jedną wolna ręką pranie.
Wskakuje do łóżka, pije kawę i próbuje udobruchać obudzonego Stanka. Nic z tego. Stanek wariuje na całego a najlepiej wychodzi mu stkuanie w podłogę i rzucanie zabawek.
Mąż oznajmia, że wróci późno i być może nie zdąży na Eucharystię. Super. Ołtarz sama muszę przygotować. Upiec chleb. A na dodatek zakupy i przygotować na jutro jakiś skropmny obiad plus ciasta - urodziny Babci.
A przy okazji mężowi przypomniało się, że KONIECZNIE trzeba zrobić badanie moczu więc ów mocz oddał gdzi etrzeba a Matka I Żona wieloczynnościowa zawiezie gdzie trzeba. Z tym, że w sobotę koleja wielka w punkcie pobrań. Ale wzięłam ze sobą klucz otwierający wszlekie serca czyli Stanka i ogonek mnie ominął (gdzieś z 10 osób) i weszłam bez kolejki z ogromną wdzięcznością.
PO PROSTU KOCHAM takie poranki ;(
cudownie jest i w ogóle....

2 komentarze:

  1. U nas sobota, choc wolna od szkoły, to jeden z najbardziej intensywnych dni w tygodniu. Nózki zwykle scieramy do kolan:) tylko ten mocz zostaje nam oszczędzony, bo laboratorium nasze w soboty nie rabotajet:):):)Mam nadzieję, ze przeżyłaś i dziś odpoczęłaś:)RUT

    OdpowiedzUsuń
  2. Bidulo kochana, może w tygodniu Ci się uda w jakiś dzień odpocząć.. tiaaa głupoty gadam co?!? :) Ściskam mocno xxx

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....