czwartek, 22 marca 2012

Tak u nas już ostatnio jest.

I chyba trzeba się cieszyć. Szybkie chorowanie i katary raczje mijają. Więc pozytyw dodatkowy, że Marcysia chodzi do Klubu. Albo już się uodporniła i nie znosi do domu wszystkich bakterii i wirusów.
Wiosna za oknem - słoneczko i aż się chce wyjść z chaty.
Gralismy wczoraj z dziećmi w bierki. Marcysia super sobie radziła. A Janek nas tak rozśmieszał, że pękaliśmy :) Zgarniał całymi garściami bierki nie zważając czy poruszył czy nie. A jak ktoś miał za mało to mu dodawał. Albo ze swoich albo ze stołu.
Gra na wyciszenie :) gdzie TAM!!! Wieczorem po kąpieli, usypiam w łóżku Stasia (zero możliwości przy gadających i ruszających się starszakach), my z M próbujemy obejrzeć czeski film a Janek wpycha pasek od szlafroka w szparę drzwi. :) Wołam na niego....
- Jaś...  Jaś chodź tu do mnie. Jaśku GDZIE masz przycisk, który by Ciebie w końcu wyłączył :)
- (smiech!)

I za kilka minut Jaś chyba przyapdkowo nacisnął ten przycisk bo zasnął i nawet nie poczekał na matkę, która w końcu poszła usypiac Stacha w pokoju obok.

Wczoraj mnie wzięło na generalne porządki. Odsuwanie szaf, tapczanów... z nadzieją, że znajdzie się zaginiona faktura (choć mam już kopię ale intryguje mnie GDZIE się zapodziała)
Wywalanie zbędnych rzeczy, kotów, zabawek, odświeżanie garderoby. No i .... końca nie widać. Chyba ruszyłam czubek góry lodowej. M. ma dziwną minę. No tak... pedant i minimalista. Nie znosi bałaganu i rozgardiaszu. Swoją drogą jakos tak czuję, że to on wetknął gdzieś te faktury. Po prostu ma manię chowania tzn upychania gdzie jest miejsce. :(


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....