sobota, 4 sierpnia 2012

Co robi Matka Polka kiedy dzieci nie ma w domu...

robi buuuraczki :)))))
co prawda teraz siedzę i pieknymi paluszkami z lakierem w kolorze koralowym pisze notkę i popijam herbatkę. Bo ciepło i jakoś odsapnąć muszę. Buraczki cz.1 są przepyszne i słodziutkie - Marcysia będzie zachwycona - siedzą już grzecznie w 10 słoiczkach i czekają na pasteryzację. Teraz buraczki cz.2 czyli buraczki dla mnie osobiście - lekko pikantne z cebulką, papryką  - mniam!
A po południu dokończę ogórki i to by było na tyle. Trochę było roboty - nie powiem ale słoiczki się tak wdzięcznie uśmiechają teraz, że wcale nie żałuję takiej ciężkiej roboty. No i oczywiście nie skończę na tym :) jakiś nałóg mnie ogarnął :)
Dzieci sztuk dwie - najstarsze poszły z Ojcem i Osobistym Moim M. na rowerki. Okazało się, że i Marcysia bez problemu zaczyna jeździć na dwóch kółkach. Co do niej to się nie martwię bo nie przekracza ona prędkości światła - jeździ dostojnie jak przystało na Księżniczkę. Ale Janek.... matko :) nawet jak powie - Mamusiu będę jeździł bardzo, bardzo wolniutko... to i tak jest to tak szybko, że tylko modlę się aby nie rąbnął jakąś ważną częścią ciała o bruk.
Niestety - Staś przejawia predyspozycje skłaniające się bliżej Janka - Szaleńca niż dostojnej Marcysi. No cóż... nie wiem jak przeżyję trzeciego chłopca i mam nadzieję, że Pan Bóg uwzględnił moje możliwości fizyczne.
Jak na razie - Staś jest najbardziej męczącym mnie w dzień dzieckiem. W nocy zamienia się w Anioła i pięknie śpi. W dzień - zamienia się niczym dr Jekyll i mr Hyde. Matko co ja z nim mam :)))) Ale dziecię fajne, że hej. Jako jedyne daje cześć na zawołanie - obcym też ?!, papa, buzi - ale to bliskim i zostaje raczje ze wszystkimi bez problemu. Byle na dworzu :))))
Kopie piłkę z zaciętością - w ogóle kocha piłki. A tak myślałam, że jakimś lekarzem zostanie a mi tu piłkarz rośnie. Zabawki? phi - na pięć minut. Najlepsza zabawa to gonitwa za starszakami - biedni sąsiedzi. Na szczęście nie często się to zdarza - tak raz na dzień :)
Wyszła mi notka długaśna... no proszę - nawet humor mi dopisuje, mimo wizji lekarza w poniedziałek, problemów z osobistym bratem, bólem zęba (wczoraj dentysta)... i ogromu pracy. Więc może nie jest tak ze mną najgorzej???
Ok - spadam i ide do pożytecznej pracy. Naoglądałam się znów Tomka (to taki pociąg) i w uszach mi dudni - Tomku bardzo pożyteczny z ciebie pociąg.... hm....:)))

1 komentarz:

  1. buraczki!!!!!!!!! Aguś, jadłam na okragło buraczki w kazdej postaci gdym była Dusiem w ciaży. a jak nie jadłam, to "chodziły" za mną wciąż:) I teraz Dusio uwielbia buraczki. Podziwiam Twój zapał przetwórczy:) rut

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....