piątek, 5 października 2012

No to mamy znów...

Ciężkie czasy w domu. M. się pogniewał, ja wkurzyłam albo na odwrót. Z resztą każdy pewnie myśli, że jest poszkodowany. Nocka tragedia bo wiało okropnie a mi się śniło, że wieżowiec nam odchylał się o 90 stopni od pionu a potem oderwał się i fruwał. Od rana mnie głowa boli. M. się nie odzywa, ja też. No weekend cudowny się zapowiada. Nie ma co.
Byłam wczoraj u lekarza. Dzieć dobrze się rozwija. Siedzi sobie na pupie na razie bo łożysko dalej nisko i przeszkadza mu aby się odwrócić. Z resztą i tak cesarka na mur beton więc jakie to ma znaczenie. Doktor raczej nie widzi szans naturalnego porodu - boi sie ryzyka. Matko jak ja cesarek nie lubię. Za to cc nie będzie tak drastycznie szybko. czekamy na skurcze. No fajnie bo jak na razie to nawet przepowiadających brak. Z drugiej strony planowaną wolałabym bo trafić w nocyna jakiś patałachów to aż żal... Bóg przewidzi? Mam się nie martwić? w sumie co to da? Choć naturalny poród jeszcze mi się marzy ale widać, że to już świat marzeń.

3 komentarze:

  1. A ja jakoś tak pomyślałam (nie wiedzieć czemu?), że w rozwinięciu notki będzie: no to mamy znów chłopczyka ;-) Pozdrawiam Agnieszko serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. He he... sama nie wiem czy tak nie będzie. Brak zgagi, dobre samopoczucie jak przy chłopcach tylko nie wiedzieć czemu Janko uparcie twierdzi, że to Michasia :) Ale biorąc pod uwagę, że to chyba jednak już ostatnie (3 cc a ja jakoś mało odważna jestem na następną) to fajnie byłoby gdyby była dziewczynka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To zaciskam kciuki za powodzenie pragnień wszelakich :-)

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....