środa, 31 października 2012

Domowe pielesze...



Życie płynie szybko ... jak dla mnie tempo wręcz zawrotne. Brzuszek rośnie, talerz na brzuchu podskakuje raźno, kanapki spadają i pozostało nam tylko 10 tygodni. Nie mam złudzeń co do podłączenia zmywarki czy remontu pokoju dziecięcego. Różne przyczyny ale czy warto o to kruszyć kopie?
Marcelinka w końcu nie ma zmian na płucach i po wolnym teraz w końcu pójdzie do szkoły. W domku się wynudziła okropnie a ja i tak mam wrażenie, że czasu dla dzieci jakoś coraz mniej. Albo mi się coraz mniej coś chce? Brzuszek sprawia, ze zwykłe wiązanie butów jest problemem. Wychodzenie z auta? Tragedia... Zmywanie podłogi nie używając mopa wręcz nie wykonalne a zbieranie zabawek spod komody to wyczyn na miarę mistrzostw świata....Swoją drogą zabawki jakoś w większej częstotliwości zaczęły tam wpadać.
Staśko nam pilota od tv gdzieś zapodział więc jesteśmy zmuszeni do oglądania jednego programu :) albo do skakania po kanapie :) Może dlatego przytyłam TYLKO 8 kg? choć i tak jestem NAJGRUBSZA z wszystkich ciąż :) Bo aż... *(piiiii) ważę a to o 2 kg więcej niż przy Marcysi (wtedy 11 kg przytyłam ) Tych 10 tygodni to chyba jednak nie przekroczę jakoś strasznie wielkiej wagi więc może rzeczywiście nie będzie tak źle?
Na razie spadam. Lecę na plotki :) I znów tydzien minie nie wiadomo kiedy i jak....

1 komentarz:

  1. Jakoś tak łapie za serducho ta Twoja notka :-)

    No i hołd raz jeszcze - ja sobie nawet nie potrafię wyobrazić, że przy mojej codzienności z Trzema Muszkieterami mogłabym jeszcze być w ciąży... i urodzić za 10 tygodni... Wow :-DDDD

    Wiele sił!

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....