poniedziałek, 15 października 2012

Ciągle coś...

a ja niewyspana. Dziś w nocy Marcysia niby spokój choć wieczorem miała 38.6 ale po podaniu ibufenu temepratura spadła... ale Janko. Od 1.30 płaczący i marudzący w między czasie podsypiający... ząbek. Czwórka z którą nie zdążyliśmy w porę. Dzisiaj chyba wybierzemy się nie do naszego lekarza ale gdzieś tu w Gdyni. Rano poszedł do Klubu jakby nigdy nic.
Padam na nos. Staś ze względu na totalne zasiedzenie w domu chyba coś podłapał bo kaszle jak gruźlik i smarka. Krople mam. Ale jutro idę te Dwa Maluchy osłuchać. Marcysię i Stasia.
Ale... w obliczu tych wydarzeń i tak chyba trzymam się nieźle bo NAWET czytam i lekko mi się to udaje. Powoli zbliżam się do końca Musierki a i Anię już kończę. Nie jest to może tak szybkie tempo jak za starych dobrych czasów ale i tak chyba nie jest źle.
Ostatnio też udaje mi się zdrzemnąć na 5 min (DOSŁOWNIE) w chwilach kryzysu i to daje mi nawet lekkiego kopa na resztę dnia.
Ogarnęłam w końcu papierzyska ze studiów. Po prostu walnęłam bez skrupułów wszystko do worka na śmieci. Na komodzie u dzieci w końcu przejrzało. Jeszcze domyć komodę z tych okropnych naklejek i bez sentyemntów zajrzeć do szafek dzieci z ciuchami. Z tym mam problemy. Kto był u nas ten wie, że mój M. nie uważa za konieczne posiadanie szaf. Więc upycham ciuszki w komodach a ciągle brak mi miejsca. Nie wspomnę już o pościelach, ręcznikach, obrusach. Dla M. mogłyby nie istnieć a mieszkanie powinno być sterylnie czyste i ... puste :)
Tak więc trzymanie ciuchów dla przyszłych dzieci jest dla mnie nie lada problemem. Powoduje to też (ten bałagan ciuchowy) wieczną frustrację u mnie i jaką beznadzieję. To, że JA jestem beznadziejna. Bo nie potrafię utrzymać porządku. I tak od czasu do czasu załamuję nad tym ręce a wieczne pranie utwierdza mnie w mojej beznadziejności. O braku checi do prasowania może poświadczyć moja siora, która ostatnio nam pięknie nadrobiła zaległości :)
No... chyba ciut się zdzrzemną, bo nocka fatalna, trajtek mnie czeka bo auto ma M. (wymiana opon) a w ogóle dół jesienny mnie wziął....

4 komentarze:

  1. Ej, nie łam się. wrzuć małżowi na łoże przed snem ciuszki i niech on się pomartwi co z tym zrobić. W końcu to wasze wspólne dzieciaki ;p Może jednak zaskoczy, ze szafa to mebel przydatny.

    OdpowiedzUsuń
  2. do_ro/ Ja polecam kupić po prostu takie ozdobne pudła. Ja mam dwa ze sklepu po 5zł i 2 z Ikei. Możesz je spokojnie postawić na komodzie lub szafie bo są ładne (i niedrogie ;-) ). Nie będziesz musiała się prosić o meble a będziesz w nich mogła trzymać za małe ubranka lub inne szpargały. Aha no i ja mam jeszcze worki próżniowe (polecam bardzo) i ładuje w nie rzeczy aktualnie nie potrzebne czyli np. teraz letnie. Dzięki temu robi się w szafie dużo więcej miejsca.
    Zdrówka dla dzieciaczków.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WORKI PRÓŻNIOWE!!!!! Dlaczeo o tym nie pomyślałam ?:) DZIEKI :)))

      Usuń
  3. No pocieszyłaś mnie, mam identyczny problem z dziecięcymi ciuchami i niekończącym się praniem. Są wszędzie i męczą mnie niesamowicie, dając właśnie poczucie beznadziei własnej i zupełnego nieogarnięcia.

    A u mnie dopiero dwójka.

    Trzym się Aguś i zdrowiejcie!

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....