wtorek, 12 sierpnia 2014

Onkologia

Mama leży od kilku dni na ONKOLOGII.
Oddział widmo dla mnie, który najchętniej omijałabym z każdej strony. A już na pewno oddział dziecięcy. A Mama twierdzi, że atmosfera domowa, mili pacjenci i personel. Odwrotnie wręcz niż na płucnym.
Ja za każdym razem jak wracam do domu jestem chora... wewnetrznie chora i coś jeszcze ale nie wiem co to jest.
Pracowałam kiedyś na takim oddziale ale... nie miałam rodziny. I w tym jest chyba problem. Problem nie problem. Rozwiązanie moich strachów jakie nachodzą mnie. Moich myśli kiedy wyjeżdżam stamtąd w poczuciu, że zostawiam w tyle osoby, które przegrały, które walczą. Zostawiam w tyle ale na jak długo? Przecież i mnie może spotkać taka choroba. Nie widzieć, nie słyszeć ... włącza mi się. Korzystać i mieć oczy i uszy zamknięte. Ale nie da się...
Młode kobiety spacerujące, ubrane w ładne sukienki (na tym oddziale nie nosi się piżam ani szlafroków), uczesane, pomalowane... zadbane. Młode, starsze i w średnim wieku. Ale ja widzę najczęściej młode... tęskniące. W chustkach na głowach...
Przemykam do sali mamy mijając w salach zatopionych w laptopach, telewizji i miłych rozmowach pacjentów... i mam poczucie, że niesprawiedliowścią jest to, że ja jestem zdrowa.
Mam dzieci... one też mają...
Smutek ... to zostaje z takich wizyt.
Pracowałam na takim oddziale ale nie miałam nigdy takiego smutku jak teraz. Pacjenci odchodzili (nawet Henio) i smutek był ale inny.

Teraz smutek jest inny.

2 komentarze:

  1. Rok temu odchodziła moja Babcia. Ukochana. Nie mogłam pojechać do Polski... Odchodzą Agnieszka ale w dobrym kierunku. Wszyscy tam idziemy... To jest NADZIEJA nasza. Życie jest krótkie. Smutek jest tu. Potem Radość...

    OdpowiedzUsuń
  2. A może pomyśl w tym szpitalu, że rak to nie wyrok, może spróbuj w ten sposób spojrzeć na leczenie , bo przecież nie wszystkie przypadki są nieuleczalne,
    Nie wiem czy dobrze rozumiem Twoje smutki...
    wg mnie pobyt w szpitalu jest tylko chwilową niedogodnością, jeśli chodzi o rozłąkę matek od dzieci. Jeśli się leczą to jest szansa że już więcej nie zaznają tej rozłąki i tęsknoty...
    Ja tak się tu u Ciebie wymądrzam, ale pisze to dlatego, że ja właśnie tak staram się patrzeć na leczenie mojego synka. Po prostu cieszę się, że medycyna zna sposoby leczenia wszelakich chorób, no wiesz... szukam pozytywów, żeby się nie zadręczać smutkiem i niepokojem jaki panuje zwykle w szpitalach. Bo zawsze trzeba mieć nadzieję i wiarę w lepsze jutro :)
    Dużo siły Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....