Zostałam zasypana kwiatami. Dosłownie. Dzisiaj z Eucharystii też przynieśliśmy całe naręcze.
TAkie zwykły dzień z dedyakacją dla kobiet. W naszym domu zdecydowanie więcej jednak mężczyzn.
A ja jestem dumna dzisiaj i zadowolona na maksa bo dzień spędziłam pracowicie i owocnie. WIDAĆ a to jest mój sukces. Sprzątnęłam w końcu
- w pokoju dziecięcym
- w witrynce
Pozostały mi tylko dokumenty. Ufff... Normalnie czuję się jak po obejrzeniu tych dotycznych odcinków Perfekcyjnej Pani domu. Mieliśmy jeszcze trochę ciasta, więc sobota zakończona była miłym akcentem z białym obrusem i kwiatami na stole. Miło.
Marcyśka chora...
Niby oczko, zapalenie spojówek. Ale do tego gorączka. Podobne objawy jak u Jasia. Wirusówka jakaś? Ryczy mi w domu bo do szkoły chce chodzić.
Robiłyśmy dzisiaj lekcje i młoda jest zdolna, bystra ale taka roztrzepana, że mi głowa odpada. Poza tym musimy chyba liczenie poćwiczyć bo przez to jej roztrzepanie robi tak głupie błędy.
Zakupiliśmy zestaw PUS. Pisałam o tym w ramach Dziecko na Warsztat. rewelacyjna sprawa. Trzeba zatem więcej pracować. Choć warunki mamy dość... trudne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski
Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....
-
Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....
-
jest taka pieśń w naszej wspólnocie, która bardzo lubię. "Wyrasta różdżka z pnia Jessego, Odrośl z jego korzeni. Spoczywa na Ni...
Zdrowia Marcysi życzę.
OdpowiedzUsuńOj dokumenty i sprzątanie - brrr na samą myśl mam dosyć ;)