piątek, 2 listopada 2012

Listopadowo...

Nie wiadomo kiedy i jak nastał Listopad. Rano dość słonecznie, teraz mgliście, szaro ale ciepło. Mam z dziećmi iść na spacer po drzemace Najmłodszego ... hm... może dowlekę się na cmenatrz z tym brzuszkiem :), który ostatnio nam trochę doskwiera - boli, rwie czasem i dokucza zgagą ... a chwaliłam się, że zgagi nie mam - ha ha ha... Było minęło.
Gradło ciut boli. Jakoś tak mi niewyraźnie. Najlepiej narzekać :) to mi najlepiej wychodzi.
Marcysia już ok. Za to Jasio kaszle i coś osłabiony jest a przez to marudny. Staś - marudny ale osłabienia u niego nie widać a może choć ciut można byłoby u niego rządać bo energii skubany ma za trzech.
Mi za to od jakiegoś czasu śnią się dzieci w brzuszku (BLIŹNIAKI) no... proszę... sama przecież widziałam że JEDNO a nie dwoje. I z dziewczynki pojawiają się chłopcy więc zupełnie głupieję i jednak tych różowych ciuszków szukać nie będę :))) Nie wiem czy Pan Bóg ma wobec mnie miłosierdzie? Czy raczej następnym Brojem doświadczy :D No ok - może być Brój ale niech choć będzie zasypiał BŁYSKAWICZNIE jak Jaś :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....