środa, 18 maja 2016

Poranek

Wstaję od jakiegoś czasu z Mężem. Robię kanapki, kawę dla M i jeśli mam coś do ogarnięcia to ogarniam a jeśli nie to mam wolny czas. Wstać o 5 i mieć tyyleeee czasu to naprawdę komfort nie lada.
A zaczęło się niewinnie od diety Dąbrowskiej. Przeszłam na nią kilka tygodni temu, Wytrzymałam dwa tygodnie. M zauważył, że stan zdrowia mi się diametralnie poprawił i wyraził chęć spróbowania. Zaczynamy od 1 czerwca. Choć 4 tygodnie. Ciekawe...

W każdym bądź razie dieta mi służy bo nadal kawy, herbaty i cukru nie jadam i nie pijam. Na pewno gluten jest tym co mi na razie kompletnie nie służy. Muszę znaleźć jakieś substytuty chleba i innych rzeczy. Zobaczymy.

Koniec roku za pasem. Wczoraj byłam na jak zwykle nudnym zebraniu z rodzicami. Ech. Coraz bardziej utwierdzam się, że to strata czasu ale naprawdę myślałam, że na ostatnim zebraniu  z Panią Wychowawczynią Marcysi będzie coś ważnego. Nie było.

W szkole muzycznej koncerty, przesłuchania. Ciągle coś. Jeszcze w parafii też mamy jakieś obowiązki więc jest urwanie głowy.

Dodatkowo lekarze, wizyty i naprawdę czas leci jak oszalały.
Marzę o wakacjach. MARZĘ :)


1 komentarz:

  1. też mi się zdarza od 5 wstać z F. I faktycznie dzień jest cudnie długi :)
    i mam chyba jakiś zjazd formy bo na bezgluten nie mam siły przejść a powinnam... chyba mnie trochę zmobilizowalas :)

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....