niedziela, 30 sierpnia 2015

W górach jest wszystko co kocham...

 Pojechaliśmy (w czasie wakacji) w Tatry... mój zachwyt nadal trwa i chyba podtrzymuje mnie w istnieniu. Nie mogę narzekać ale góry mają swój urok i znów, na nowo i mocno wyryły się w moim sercu, w duszy i umyśle... kiedy tu byłam? 10 lat temu? Dawniej?


Pierwszy zachwyt - zachłyśnięcie się Tajemnicą...


cudnie...






A potem było jeszcze lepiej... a najpiękniejsze jest to, że nasze dzieci łyknęły bakcyla i były górami zaczarowane... Janek zażyczył sobie od Mikołaja górskie buty i specjalny plecak w góry :)))

I nawet weszliśmy na szlak :)











 


I wszystko z naszymi Przyjaciółmi od Serca



i to ostatnia fotka z gór. Tak nas pożegnały. To był cudowny dzień i po nim już nie zachwycało nas tak bardzo... niewdzięcznicy :)









3 komentarze:

  1. Hehe czuję dokładnie to samo, tyle że po zobaczeniu morza :D My już w domu, szkoda że się nie udało zobaczyć, ale urlop nam minął szybko... Ale jak zamykam oczy, to dalej widzę morze i słyszę fale, ech :)
    A góry to tak jak morze, chyba najlepiej mówią o Bogu i o tym, jaki jest mocny, piękny i nieskończony. Nase Tatry pikne som - i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że dzieci łyknęły bakcyla. Nasze od małego wpierw noszone a potem chodzące po szlakach nie wyobrażają sobie wakacji innych niż w górach. Młody w tym roku zdobył Turbacz i to w dobrym czasie :-). A teraz rozważają w jakie góry za rok.

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....