wtorek, 26 marca 2013

Wielki Tydzień

Zaczęlismy prawie, że od poniedziałku chorobami ... Antek kataruje co mnie bardzo martwi bo jak go takiego zanurzyć w babtysterium? :D
MArcelinka za to nie poszła do szkoły bo bolał ja brzuszek i chciała wymiotować. Teraz szaleje i tylko mnie denerwuje więc pewnie wszystko minęło.
Antek miał dzisiaj usg bioderek i okazuje się, że bioderka ma super - wykształcone jak 4 miesięczne niemowlę. No proszę :)
A tak w ogóle to chyba wenę twórcza gubię i nawet nie chce mi się pisać. Przed Paschą wszystkie strachy wychodzą. Kłótnie, szemrania i moje nerwy :( Kurcze... aby Zmartwychwstać trzeba umrzeć - no niestety.
Z perełek, które lśnią.. Odnalazłam na komórce 5 minutowy fragment śpiewu małej Marcysi - 1,5 rocznej :))) Niesamowite. Kiedy te dzieci rosną? I dlaczego???? Ja chcę aby były wiecznie małe :)

2 komentarze:

  1. Zdrówka! Ja też przez weekend jakaś taka podminowana chodziłam... Kuszenie.

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  2. jakoś do tej pory nie wpadłam na to, że Marcysia to zdrobnienie Marceliny :)

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....