poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozłożenie

tak można by nazwać mój stan... rozłożenie totalne... bez ruszania nogą, ręką - NICZYM... grypa żoładkowa na całego. Cała niedziela do luftu bo ja leżałam i do południa nie byłam nawet w stanie ospowiadać na pytania dzieci... zza światów słyszałam tylko w różnych tonacjach... Mamoooo, mamuś i mamoooooooo
Potem lekko mi przeszło ale nie na tyle aby uznać się za zdrową bo zrobiwszy obiad rodzinie zaległam znów w łóżku dochodząc do siebie i dziwiąc czemu mi tak dziwnie... gorączka, bóle mięśni. No tragedia. Na dodatek - ból żołądka minął ale zgaga atakuje ze zdwojoną siłą budząc mnie w nocy. A jak nie zgaga to jedno z trzech dzieci... tak dla odmiany z naciskiem na Stasia. Czy ja mówiłam, że on ładnie śpi? Wycofuję się.... nie śpi.
Ponadto wirus choroby zaatakował dzieci. Janko po 5 dniach brania antybiotyku znów gorączkuje. Staś gorączkuje a Marcysia albo gorączkuje albo nie ale za to ma chrypę gigant a jutro (dziś) występ w Teatrze...
Wszyscy niemiłosiernie kaszlą...
Cudownie... i ja może jeszcze do szpitala mam jechać tak?
Atak choroby jest paskudny i stawia mnie w poczuciu słabości bo co mam innego zrobić? Pieklić się i wkurzać? Nic nie zrobię a i ten czas jest po coś dany...

2 komentarze:

  1. Przypomniałaś mi Aguś jak to będąc na ostatnich nogach w ciąży Laucią zapadłam na straszna grypę:) Pamietam do dziś jak nie miałam w ogóle sił i współczuje Ci z całego serca:( rut

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguś, trzymaj się! Katti22

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....