wtorek, 30 sierpnia 2016

Wakacje 2016 cz 1


Zaczęły się jeszcze w czerwcu a jak widać potrwają do drugiej połowy września.

Dużo jeździmy, zwiedzamy, leniuchujemy, odpoczywamy i cieszymy się tym co jest.

W czerwcu po raz kolejny odwiedziliśmy Słowinski Park Narodowy aby odnaleźć kilkutysięczne dęby. I znów się nie udało ale wycieczka była wyśmienita. Towarzystwo doborowe – ciocia Asia i ciocia Ewa z wujkiem Włodkiem.  To co urzekło po raz kolejny nas i dzieci to ogrom morza i wyniosłość wydm. Ruchome piaski są jednocześnie przerażające i fascynujące. Potrafią zachwycić, tak jak morze ale i niszczą wszystko co napotkają.

W czerwcu wyjechaliśmy również do Lichenia. To było marzenie Michała. Wycieczka udana choć daleka ale zakłóciła nam ją choroba Jasia. Biedaczek od połowy drogi źle się czuł a potem wymiotował i miał gorączkę. Ale byliśmy i w sumie nawet, mimo mojego antynastawienia – miejsce mnie zafascynowało. Nie jestem fanką monumentalnych świątyń ale w tej coś jest. Choć… kocham jednak te małe i klimatyczne.

W pierwszy tydzień wakacji pojechaliśmy na wschodnią część Polski. Do Gołdapi. Mieliśmy okazję odwiedzić ciocię Ewę i wujka Włodka a odkryliśmy także wspaniałe miejsce na nocleg nie tylko na wakacje. Puszcza Rominicka. Kapitalni gospodarze, środek lasu, mnóstwo komarów, które do dzisiaj nam towarzyszą. 400 km w jedną stronę ale opłacało się. Pogoda dopisała w połowie – tak jak całe nasze lato ale humory mieliśmy jak zawsze. W sumie liczy się to kto jedzie i że jedziemy razem. Pojechaliśmy zobaczyć wiadukty w Stańczykach. Nie zmieniły się aż nadto przez 11 lat od kiedy byliśmy tam jako nowożeńcy. Wspomnienia ożyły. Ale widzimy, że i wszędzie już wkracza komercja. I tam też. 11 lat temu było to miejsce nadal pustawe i odwiedzane przez nielicznych.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....