sobota, 23 maja 2015

Matka Jedynaka

ugotowałam dzisiaj budyń dla siebie i dla Antka z jednej paczki... czyli z pół litra mleka. I nie musiałam dzielić i robić małych porcji i rezygnować z jedzenia po komuś zamarzyło się aby zjeść dokładkę. NIE ...
Dzieci poszły z wujkiem i ciocią E na festyn a teraz z babcią B do McDonalda a ja... uśpiwszy Antoniego ugotowałam sobie budyń z PÓŁ porcji niż zwykle i jeszcze się najadałam po uszy :)
Przyczyna tego stanu już nie jest taka radosna.
Otóż rozchorowałam się i na 99 procent mam mononukleozę i na 99 procent już mi lżej ale byłam w środę i w czwartek w innym wymiarze :(
Dzieci prawdopodobnie przechorowały z miesiąc temu a Staś dwa tygodnie temu.
I tak w ramach rekonwalnscencji siedzę sobie dzisiaj i lenię się na potęgę. Miało być czuwanie. Miał być Michał w domu. Jest inaczej ale cóż. Wygląda na to, że jest lepiej i zostało mi darowany ewentualny szpital i inne atrakcje. Miejmy nadzieję.

A co poza tym?
To nie lubię być chora i już. Wszystko leży wtedy. Logistyka leży. Obiad leży. Dzieci leżą. Michał wraca pod wieczór a mi trudno tak prosić obcych o pomoc. Ale w tych dniach prosić musiałam i pomoc się znajdowała.

I tak mam przymusowo domowy tryb życia o ile się da. Bo czasem jednak trzeba wyjść z domu :)



1 komentarz:

  1. Ale dorośli podobno nie chorują na mononukleozę! Hmmm...
    Tak czy tak zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....