piątek, 16 grudnia 2016

Czy tylko magia świąt?

W kalendarzu adwentowym dzisiejszym zadaniem było udekorowanie okien. A tak mi się nie chciało ruszyć z fotela i sięgnąć po karton z lampkami i światełkami. Ale ruszyłam się i w czasie nieobecności trójki najstarszych dzieci tradycyjnie upiększyłam okna.
Jest ładnie.
I tak się zastanawiałam, że kiedyś nie kładliśmy na to takiego nacisku. Nie było wtedy możliwości, materiałów, tylu ładnych rzeczy. Lampki były cudem zdobyte. Jeden komplet na choinkę i tato dbał o nie szczególnie.
Nie piekło się pierniczków. Nie było jakiejś zbiorowej histerii pierniczkowej. Teraz dużo siły wkładamy w to aby było pięknie i miło. Ładnie i kolorowo. I oby nie skończyło się tylko na tym. Sama łapię się na tym, że to przygotowanie jakby mnie przeciąża, pochłania i zapominam co jest naprawdę sensem. Na Kogo czekamy i dlaczego?
Na Laudesach w niedzielę Antek wylosował Ewangelię o śmierci Pana Jezusa. I na początku dzieci naprawdę marudziły, że źle wylosował, że mamy jeszcze raz.
Ale potem w czasie katechezy usłyszały, że tak naprawdę czekamy na powtórne przyjście Jezusa. Tego który umarł już za nas i nas odkupił. I ta śmierć była nieunikniona i konieczna. Stąd tak blisko z Betlejem na Golgotę, ze żłóbka na krzyż. W sumie ciekawi mnie dlaczego tak usilnie chcemy te święta ugłaskać.
Czy Maryja miała wtedy ciepło, obficie, kolorowo? Czy Józef miał zabezpieczenie, ubezpieczenie czy zasiłek dla bezrobotnych. Nie. Było ciemno, chłodno i biednie. Ale mieli Jego. Czyli wszystko. On wystarczył. A ja usilnie chcę zaplątać Boże Narodzenie w łańcuchy, światełka i brokaty.

Taka moja magia świąt.

2 komentarze:

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....