Ciężkie czasy w domu. M. się pogniewał, ja wkurzyłam albo na odwrót. Z resztą każdy pewnie myśli, że jest poszkodowany. Nocka tragedia bo wiało okropnie a mi się śniło, że wieżowiec nam odchylał się o 90 stopni od pionu a potem oderwał się i fruwał. Od rana mnie głowa boli. M. się nie odzywa, ja też. No weekend cudowny się zapowiada. Nie ma co.
Byłam wczoraj u lekarza. Dzieć dobrze się rozwija. Siedzi sobie na pupie na razie bo łożysko dalej nisko i przeszkadza mu aby się odwrócić. Z resztą i tak cesarka na mur beton więc jakie to ma znaczenie. Doktor raczej nie widzi szans naturalnego porodu - boi sie ryzyka. Matko jak ja cesarek nie lubię. Za to cc nie będzie tak drastycznie szybko. czekamy na skurcze. No fajnie bo jak na razie to nawet przepowiadających brak. Z drugiej strony planowaną wolałabym bo trafić w nocyna jakiś patałachów to aż żal... Bóg przewidzi? Mam się nie martwić? w sumie co to da? Choć naturalny poród jeszcze mi się marzy ale widać, że to już świat marzeń.
A ja jakoś tak pomyślałam (nie wiedzieć czemu?), że w rozwinięciu notki będzie: no to mamy znów chłopczyka ;-) Pozdrawiam Agnieszko serdecznie.
OdpowiedzUsuńHe he... sama nie wiem czy tak nie będzie. Brak zgagi, dobre samopoczucie jak przy chłopcach tylko nie wiedzieć czemu Janko uparcie twierdzi, że to Michasia :) Ale biorąc pod uwagę, że to chyba jednak już ostatnie (3 cc a ja jakoś mało odważna jestem na następną) to fajnie byłoby gdyby była dziewczynka :D
OdpowiedzUsuńTo zaciskam kciuki za powodzenie pragnień wszelakich :-)
OdpowiedzUsuń