środa, 31 października 2012

Domowe pielesze...



Życie płynie szybko ... jak dla mnie tempo wręcz zawrotne. Brzuszek rośnie, talerz na brzuchu podskakuje raźno, kanapki spadają i pozostało nam tylko 10 tygodni. Nie mam złudzeń co do podłączenia zmywarki czy remontu pokoju dziecięcego. Różne przyczyny ale czy warto o to kruszyć kopie?
Marcelinka w końcu nie ma zmian na płucach i po wolnym teraz w końcu pójdzie do szkoły. W domku się wynudziła okropnie a ja i tak mam wrażenie, że czasu dla dzieci jakoś coraz mniej. Albo mi się coraz mniej coś chce? Brzuszek sprawia, ze zwykłe wiązanie butów jest problemem. Wychodzenie z auta? Tragedia... Zmywanie podłogi nie używając mopa wręcz nie wykonalne a zbieranie zabawek spod komody to wyczyn na miarę mistrzostw świata....Swoją drogą zabawki jakoś w większej częstotliwości zaczęły tam wpadać.
Staśko nam pilota od tv gdzieś zapodział więc jesteśmy zmuszeni do oglądania jednego programu :) albo do skakania po kanapie :) Może dlatego przytyłam TYLKO 8 kg? choć i tak jestem NAJGRUBSZA z wszystkich ciąż :) Bo aż... *(piiiii) ważę a to o 2 kg więcej niż przy Marcysi (wtedy 11 kg przytyłam ) Tych 10 tygodni to chyba jednak nie przekroczę jakoś strasznie wielkiej wagi więc może rzeczywiście nie będzie tak źle?
Na razie spadam. Lecę na plotki :) I znów tydzien minie nie wiadomo kiedy i jak....

czwartek, 25 października 2012

Wyjazd

Za kilka godzin wyjeżdżamy na naszą pierwszą wspólną konwiwnecję przekazaniową :) Super... Jedziemy niestety nie w komplecie. Starszaki zostają pod opieką Babci M. z dochodzącą Babcią B. Nasz Najmłodszy Szaleniec jedzie z nami plus opiekunka i nie jestem pewna czy oby na pewno nad nim zapanujemy :) ps. KTO MI STASIA ZAMIENIŁ?
Staś stał się jeszcze bardzie ruchliwszy, żywszy plus śpiewający i grający... No jest po porstu wesoło.
A co ma do roboty Matka Polka?
- ugotować zupkę, powiesić pranie, spakować rzeczy, upiec ciasto i ciasteczka owsiane... OGARNĄĆ chatę :)
M. wraca koło 19.00 więc szybkie mycie, MAtka Polka umyje starszaki i wrzuci do łóżka i możemy jechać :)

Aha... i pojechać po Jasia bo on przecież kocha plastykę więc jakbym mogła go nie puścić dzisiaj. AAAA... i zakupy :D Mamo... zdążę?
Za to trzy dni nie muszę myśleć CO na obiad - będę się BYCZYĆ w jakimś hotelu :)

poniedziałek, 22 października 2012

Cztery z dźwięcznym "r"



Fajny ten Nasz Synek :) Mądry, wesoły, ciut humorzasty i rozrabiaka straszny. Ale jaki uczuciowy i z dobrym serduszkiem. Wesoły na maksa. Z poczuciem humory - tak, ze zastanawiamy się czy go do kabaretu jakiegoś nie zapisać :)
Kiedy urósł? Nie mam pojęcia. Tak szybko pewnie jak reszta. Czas ucieka. Właśnie wczoraj skończyłam urlop wychowawczy na Jasia, od dzisiaj ma bilet ulgowy na przejazdy. Mój Niuniek przestał być maluszkiem. Choć nadal jest chyba moim kochanym kotkiem - tak ostatnio każe się nazywać :)
Sto lat Kotku :) Bądź dzielny i dobry. Buziaki od nas...

sobota, 20 października 2012

Boli :(

Boli mnie wszystko. Spać mi się chce. Sprzątać mi się nie chce. Nic mi się nie chce. Komu oddać dzieci? A ja do spania? NIE MA CHĘTNYCH.
MAM DOŁA :(

piątek, 19 października 2012

Jest niby lepiej

Z Marcysią... choć zmiany na płucach jeszcze są. Nózki młodą teraz dla odmiany bolą - ponoć przy infekcji też tak może być. Dziecię w domu mi świruje. Ale na dwór bez szaleństw może wychodzić. Do szkoły - szlaban.
A ja mam dzisiaj wieczór babski. Choć powiem szczerze nie wiem czy nie zasnę na tym wieczorze :))) Bo... zanim na wieczór się wybiorę to warto tu wszystko tip top przygotować. Kąpiel (no tata), usypianie Stasia (TATA!!!) ale obiad, pościel wyjąć (że też musiałam dzisiaj ZDJĄĆ) ale i pizza, posprzątać, odkurzyć... padnę na zawał .... a i pralkę wstawić bo prania jakoś się dziwnym zbiegiem zebrało ....

Wczorajsza wizyta w Kurii - smutek i żal. A że przysięgałam zachowac tajemnicę to milczę ale smutek wielki... przemyślenia swoje mam i tak jakoś jeszcze gorzej.
Wieczorem z kolei telefon od koleżanki mojej (przyjaciółki) i niestety dowiedziałam się, że nasz T. opowiada wszem i wobec, że się nie interesujemy nimi. No naprawdę... żal i smutek. Biegam z wywieszonym językiem, z brzuszkiem 7 miesięczynym, z kilogramami na plusie pomiędzy Klubem, lekarzami, szkołą Marcysia, Marcysią gorączkującą, Stasiem smarkającym, Mężem marudzącym ... a tu takie gwaizdki. TYLKO jakoś w drugą stronę to telefonów zero. Co dwa dni mamy tam chodzić, dzwonić??? Kurka!!!!
No tak ale krzyż w życiu potrzebny - bo bez niego jakoś pusto by było. Za słodko ... ble .... budyń z soczkiem normalnie.
Dzieć w Brzuszku siedzi grzecznie choć ostatnio jednak jaieś skurcze mam - co prawda nie bolesne ale zbyt długo trwające. Ciuszki przebrałam, z bólem serca robię czystkę bo oczywiście szaf brak ale i zdrowy rozsądek mi mówi - basta za dużo tego maszta :))) Więc pakuję, rozdaję, oddaję i patrzę na te malutkie ciuszki i wierzyć mi się nie chce, ze to w brzuszku będzie takie małe, potem takie smarkate a potem pyskate. No cóż. Życie... Czas ciąży - piękny. Brakować mi będzie tego słodkiego ciężaru, kopniaków, podskoków i czkawek. No cóż. Idzie nowe. Szkoła, uwagi, zebrania i inne sprawy. Może trochę zatęsknię? Od czasu do czasu? Jak teraz tęsknię (sporadycznie) do pustego, cichego domu, książki w spokoju czytanej, nie posmarkanych czy opllutych płyt cd, MOICH długopisów, MOICH pamiętaników, MOICH nie ruszanych rzeczy... i ciszy. Ale tylko czasem i tylko trochę :) Samotne niedzielne popołudnia, ciasta dla nikogo pieczone, święta zbyt długie - to nie dla mnie.
Jednak nie dla mnie :)

czwartek, 18 października 2012

Króciutko

- Marcysia - lepiej
- Jasio - nieco lepiej, nie cierpi mocno - załatwiamy NASZEGO dentystę (obawiam się, że ma urlop)
- Ja - swędzi mnie brzuch (!!!!) idę dziś badania zrobić - oby nie odezwała się nasza cholestaza .... wrrrrr......
- Stasio katarzy ale nie gorączkuje więc może nie będzie źle
- dzisiaj czeka mnie ciężki dzień. Wizyta w Sądzie (brrr) - niby kościelnym ale jednak - chyba nie lubię prawników. Potem Urząd Miasta i może złożę dokumenty na zasiłek rodzinny... może? Bo nie wiem czy trafię na kogoś strasznie uperdliwego czy ludziekiego.

ps. Oglądaliśmy wczoraj zdjęcia z wakacji mojej koleżanki ... głeboka zagranica. Zdjęcia fajne, jak widać wakacje też, ona, mąż, dziecko (1)... no ładnie. Zadowoleni.
Moje dzieci...
- Ale fajne wakacje. Pojedziemy kiedyś tam?
- Nie wiem. Na razie za mało pieniążków. Miśka się będzie rodzić...itd.
- A gdzie ten chłopczyk ma rodzeństwo?
- Nie ma...
- A....
- Ale ma mamę i tatę - zauważa Janek
- No ma...
- Ale nie ma się z kim bawić. Hm... a ja wolałabym i brata i jakieś fajne wakacje... tak to chyba nudno...
Chyba tak...

Jak ktoś niedawno uważał, że według mnie to przestępstwo nie mieć dużo dzieci (niesłusznie) bo i ja miałam jedno, dwoje.... itd. to ta rozmowa mi uświadomiła, że mimo rozgardiaszu, lekkich niedomagań finansowych, brak wakacji na Rodos, zamieszania o godzinie 18.30 przed kąpielą, wiecznych nieuprasowanych ubranek i sterty zabawek na podłodze - DOBRZE jest mieć dużo dzieci... I to żadna moja zasługa, żadna moja DECYZJA (g... prawda!) ale dar jaki staralismy się przyjąć. DAR - jedni przyjmują - drudzy dziękują....

Aha... i jeszcze wieczne niewyspanie bym wpisała w to - MIMO.... :))))))

środa, 17 października 2012

Chyba się udało :) tzn... na dobrej drodze

Byłam wczoraj u pediatry. Pokiwał głową nad Marcysią, osłuchał i ... lewostronne zapalenie płuc wysuchał. 
Dostaliśmy Sumamed i wykrztuśne bo Młoda kaszlała non stop. Wieczorem znów temepratura 38,6... a nocka po podaniu antybiotyku? Rewelacja :) Młoda pierwszy raz nie gorączkowała i spała spokojnie więc jest szansa. 
Za to z Jasiem? Byłam w Sławnej Klinice Stomatologicznej drogiej jak cholera... A Jasio stanowczo odmówił współpracy z panią doktor. Pani doktor lekko zirytowana powodowała wręcz wnerwienie się Janka a na moje pytanie DLACZEGO nie mogę go trzymać na kolanach??? w czasie wizyty - odpowiedziała, że JEJ jest niewygodnie ... o... skasowała nas na 30 zł!!!! za nic w zasadzie (u naszego pana doktora to jest już plomba!!!) Ponadto stwierdziła obrzęk dziąsła (ropa), stan zapalny i nawet NIE dała antybiotyku aby ulżyć dziecku. Byłam w szoku!!! Powiedziała, że jak to pęknie to będzie lepiej. No super.... wyszłam stamtąd wściekła!!! 
Pytam się Janka... czemu nie chciałeś z Panią rozmawiać ??? (dodam, że u pana doktora wszystko robi bez zarzutu...) - A bo jakoś wolę Pana doktora Piotra... No i nie mamy wyjścia - trzeba wziąć się i jechać do Kartuz. A już myślałam, że z jednym zębem będziemy mogli pozostać w Gdyni :(

Potem sobie myślałam o całej sytuacji. Pani niby ładna, miła ale miała coś w sobie co mi się nie podobało od początku ale nie zwróciłam na to uwagi. Jakąś drwinę w oczach? Nie wiem co to bylo? Lekki półusmieszek... Może dziecko coś wyczuło? Ja się czułam nie swojo ale to zignorowałam. No i te 30 zł... jak za przegląd biorą 10 zł. Nie mogła choć tyle wziąć? Wiedziała ponadto, że mamy więcej dzieci bo się o to pytała!!! Jakiś niesmak pozostał po tej wizycie. Jak widać, nie zawsze idzie w parze - profesjonalizm i podejście do dziecka... 
I jeszcze tekst na końcu - NIGDY mi się coś takiego nie zdarzyło :) no komedia... naprawdę....

poniedziałek, 15 października 2012

A co tam :) Nowy post!

Mamy katar w domu. Najmłodszy. Na całego...
Marcysia nieco lepiej - nie jest uzależniona od Ibufenu więc może COŚ z tego będzie? To znaczy wreszcie wyzdrowieje? Bo w akcie rozpaczy Marcysia woła (przy wysokiej gorączce!) - Ja chyba już nigdy nie wyzdrowieję... ! Jak widać przejawia skłonności do przesady jak Matka Polka.
Janko jutro idzie do dentysty - tym razem nie jedziemy do naszych K. ale załatwiamy to w Gdyni - niestety 100 % drożej ale nie mam sił już z jednym zębem tam jechać a jutro dość pracowity dzień.
Klub, kosmetyczka, dentysta, lekarz dla Marcysi i Stasia i wspólnota. Wieczorem zapewne padnę na zawał wykończeniowy no ale się chciało to się ma.
No właśnie wspólnota. Za dwa tygodnie wybieramy się na konwiwencję. Super sprawa ale dla nas obciążenie finasowe dość spore no i logistyczne bo opiekę trzeba dla starszaków zorganizować w domu. Staś jedzie z nami plus opieka do niego :)
Co do samego wyjazdu to całkiem ponoć normalne, że PRZED walą się kłody pod nogi. Hm... i to kłody też kryzysowo - małżeńskie też. Nie wspomnę już o znanych nam chorobach, finansach i takich tam....
Ponoć im gorzej tym lepiej :))) No cóż - pewnei prawda :)

Ciągle coś...

a ja niewyspana. Dziś w nocy Marcysia niby spokój choć wieczorem miała 38.6 ale po podaniu ibufenu temepratura spadła... ale Janko. Od 1.30 płaczący i marudzący w między czasie podsypiający... ząbek. Czwórka z którą nie zdążyliśmy w porę. Dzisiaj chyba wybierzemy się nie do naszego lekarza ale gdzieś tu w Gdyni. Rano poszedł do Klubu jakby nigdy nic.
Padam na nos. Staś ze względu na totalne zasiedzenie w domu chyba coś podłapał bo kaszle jak gruźlik i smarka. Krople mam. Ale jutro idę te Dwa Maluchy osłuchać. Marcysię i Stasia.
Ale... w obliczu tych wydarzeń i tak chyba trzymam się nieźle bo NAWET czytam i lekko mi się to udaje. Powoli zbliżam się do końca Musierki a i Anię już kończę. Nie jest to może tak szybkie tempo jak za starych dobrych czasów ale i tak chyba nie jest źle.
Ostatnio też udaje mi się zdrzemnąć na 5 min (DOSŁOWNIE) w chwilach kryzysu i to daje mi nawet lekkiego kopa na resztę dnia.
Ogarnęłam w końcu papierzyska ze studiów. Po prostu walnęłam bez skrupułów wszystko do worka na śmieci. Na komodzie u dzieci w końcu przejrzało. Jeszcze domyć komodę z tych okropnych naklejek i bez sentyemntów zajrzeć do szafek dzieci z ciuchami. Z tym mam problemy. Kto był u nas ten wie, że mój M. nie uważa za konieczne posiadanie szaf. Więc upycham ciuszki w komodach a ciągle brak mi miejsca. Nie wspomnę już o pościelach, ręcznikach, obrusach. Dla M. mogłyby nie istnieć a mieszkanie powinno być sterylnie czyste i ... puste :)
Tak więc trzymanie ciuchów dla przyszłych dzieci jest dla mnie nie lada problemem. Powoduje to też (ten bałagan ciuchowy) wieczną frustrację u mnie i jaką beznadzieję. To, że JA jestem beznadziejna. Bo nie potrafię utrzymać porządku. I tak od czasu do czasu załamuję nad tym ręce a wieczne pranie utwierdza mnie w mojej beznadziejności. O braku checi do prasowania może poświadczyć moja siora, która ostatnio nam pięknie nadrobiła zaległości :)
No... chyba ciut się zdzrzemną, bo nocka fatalna, trajtek mnie czeka bo auto ma M. (wymiana opon) a w ogóle dół jesienny mnie wziął....

sobota, 13 października 2012

Notka o sytuacji...

Sytuacja dziwna. Byliśmy u doktora. Marcysia ma zmianę leku - z Bactrimu na Amoxiklaw. Rzygoli dalej. Jak rośnie temepratura. Choć ta na razie nie przekracza 39 więc niby jest poprawa. Dzisiaj rano dziecię bez sił i ducha leżało i nie ruszało ani nogą ani ręką. Po 15 minutach biegała jak fryga z Jankiem czym wręcz najpierw mnie ucieszyła niezmiernie a potem zirytowała. BO NIE WIEM CO JEST???
No więc na razie rysują z Jankiem, humory im dopisują, moja czarna wizja szpitala nieco odeszła na bok... no zobaczymy.... jestem NIEWYSPANA, NERWOWA i ZMĘCZONA.

piątek, 12 października 2012

Bardzo wczesne pisanie.

Najpierw obudził mnie M. spadła mu komórka i dzwoniła aby już wstawał. Gdzieś 4.00 ... potem Marcysia, rzyganko i temperatura 39... nie odpuszcza. Dziś idziemy raz jeszcze do lekarza. Nie podoba mi się to.
No i lek podałam, picie... sama kawę sobie zrobiłam i czekam aż jej tempka przejdzie. Potem pewnie Staś się obudzi i postawi cały dom na głowie. Jak to on ma w zwyczaju. Kiedy ostatni raz przespałam całą noc? Bez wstawania do dzieci, na siku (ja), do kuchni (piciu) .... NIE PAMIĘTAM.
Tak los po prostu. Los Matki Polki. Nie ma co narzekać. Tylko chciałabym ciut odpocząć. Staśko daje nam wszystkim popalić. Po domu szaleje jak mały samochodzić. Potrafi zakręcić gaz (czego starszaki nie potrafią jeszcze), wyjść z wanny (!!!!) wspiąć się na najwyższe krzesło....pomalować ściany, wrzucić pilota do wanny. No jest mega aktywny. ADHD jakieś czy co??? :)

Janko... jaknko za to czarodziej w Klubie. Dziewczyny za nim piszczą, dają UPOMINKI, oczami przewracają jak przychodzi do Klubu... żenią się z nim i co tam jeszcze innego. SZOK! Lekko jestem przerażona co mi z tego czarusia wyrośnie... Obecnie żoną Janka jest Łucja. Hm... synowa z lekkim ADHD - dobrali się w korcu maku normalnie. Mam nadzieję, że przed księdzem nie przysięgali i NIC z tego nie będzie. Wolałabym na razie dzieci RODZIĆ niź wnuki bawić :D Choć do tego to pewnie daaaaaleeeeeeekooooo..... :D

czwartek, 11 października 2012

ZUM

Czyli Zakażenie Układu Moczowego. Jak nie przeziębienie to wzięło nas to. A raczje Janka i Marcysię. Podobno zbieg okoliczności. Janko bakterii mnóstwo ale bez dużej liczby leukocytów w moczu, Marcysia gorączka wysoka, zwidy nocne i leukocytów w moczu 300. Dostała Bactrim. Nockę wreszcie przespała bez gorączki. Czy Janko będzie miał antybiotyk okaże się w sobotę kiedy wyjdą nam posiewy.
Tak więc wzięłam wolne jako kierowca do szkoły i nie muszę na 8.00 latać z wywieszonym językiem. Na spokojnie jedziemy z Jankiem do Klubu na 9.45. Spoko luz... w domu jedynie Marudno i trochę nerwowo wieczorami bo lekko w domu nie wyrabiam z siedzeniem. Dzieci też coś nie. 

Październik na całego, wieczorami dzieci inicjują rozmowy o świętach, Mikołaju i pierniczkach, które trzeba już nastawiać aby można było piec w grudniu. Czas bez studiów i nerwówki na uczelni jest teraz dobry bo w końcu (mimo braku czasu) mam go wyłącznie dla dzieci i dla domu. 
Marcelina coraz lepiej zna literki, zaczyna fajnie czytać, składać literki i ma do tego chęć co nas cieszy. No na pewno mnie. M. ciągle pracuje i tyle wie co mu zdążę zrelacjonować przed moim zaśnięciem.
I tak oto się u nas toczy. 

poniedziałek, 8 października 2012

McDusia :))))

HA!!!! i to nie nasza córeczka ale nowe dziecko Musierowicz :)))



Czeka na mnie w EMPIKU :))) CO ZA WSPANIAŁY DZIEŃ :))))))

STO dni :)

Własnie mi uświadomiono :) Mam dzisiaj studniówkę. MATKO chyba lekko się stresuję. Damy rade? TAK DAMY radę - tak jak mówi Bob Budowniczy :)



Marcysia w brzuszku :) 7 miesiąc



Jasio w brzuszku - 8/9 miesiąc

Stasiowe fotki brzuszkowe chyba każdy pamięta :)

Ta ciąża - na początku męcząca i kiepska potem wyszła na prostą. Całkiem znośna. Nawet bez specjlanych dolegliwości oprócz mega śpiączki zawsze wszędzie. 
Sny zdecydowanie umiarkowane ale o tematyce urodzenia córeczki :) no cóż ale po przeglądnięciu zdjęć brzuszkowych nie widzę różnic czy na chłopca brzuszek czy na dziewczynkę:P Pozostaje więc nam odliczanie i czekanie....

Nie wiem czy to ostatni raz już? Chciałabym jeszcze i piąte ale czy będę miała na tyle ufności i odwagi aby zaryzykować ciążę po 3 cc? Hm... nie wiem też co będzie Pan Bóg od nas... czas pokaże.
A na razie... przeglądam ciuszki, lekko myślę o tym co za trzy miesiące... i pomiędzy przerażeniem a niedowierzaniem jest jakaś dziwna radość... Niespotykane... czwórka - to brzmi dumnie :) Nieprawdaż? Oby na ludzi mi wyszli :)

sobota, 6 października 2012

Grubasek

Chcieliście zdjęć Brzuszka :) no to macie ... Grubasek. I my na odnowionej kanapie - jedynie "gumki muszę doszyć aby pokrowce tak nie wisiały :) Ale kanapa niczego sobie :)))




Pierogi i bigos są jednak posłańcami pokoju

Wczoraj zaszalałam. Wyprałam, powiesiłam firanki, ugotowałam bigos, zrobiłam smalec, pierogi ruskie, sos pieczarkowy... nie mogłam usiedziec  w miejscu bo ciagle mi się ryczeć chciało. Jeszcze mama mnie dobiła - jak zwykle (szkoda, że nie jest mi nigdy wsparciem) i dla M. wczoraj zamierzała robić ulubioną zupę jabłkową. No normalnie padłam...Co tam córka, zięciunia trzeba dopieścić a córce lekko dopiec... Na szczęście zupy nie zrobiła. 
W każdym bądź razie M. przyszedł, pierogi zjadł i... przeprosił. No nic - to pierogi jakies magiczne sa :)
Dziś Eucharystia może do tego czasu się nie pokłócimy. 
Za oknem kaszana się porobiła. Deszcz, wiatr i zimno. Jesień, nie ma na to rady :)

piątek, 5 października 2012

No to mamy znów...

Ciężkie czasy w domu. M. się pogniewał, ja wkurzyłam albo na odwrót. Z resztą każdy pewnie myśli, że jest poszkodowany. Nocka tragedia bo wiało okropnie a mi się śniło, że wieżowiec nam odchylał się o 90 stopni od pionu a potem oderwał się i fruwał. Od rana mnie głowa boli. M. się nie odzywa, ja też. No weekend cudowny się zapowiada. Nie ma co.
Byłam wczoraj u lekarza. Dzieć dobrze się rozwija. Siedzi sobie na pupie na razie bo łożysko dalej nisko i przeszkadza mu aby się odwrócić. Z resztą i tak cesarka na mur beton więc jakie to ma znaczenie. Doktor raczej nie widzi szans naturalnego porodu - boi sie ryzyka. Matko jak ja cesarek nie lubię. Za to cc nie będzie tak drastycznie szybko. czekamy na skurcze. No fajnie bo jak na razie to nawet przepowiadających brak. Z drugiej strony planowaną wolałabym bo trafić w nocyna jakiś patałachów to aż żal... Bóg przewidzi? Mam się nie martwić? w sumie co to da? Choć naturalny poród jeszcze mi się marzy ale widać, że to już świat marzeń.

środa, 3 października 2012

Nie chce mi się

pisać. Nie mam pojęcia o czym. Dni takie same choć intensywne, przerywane takimi zdarzeniami jak na przykład badanie poziomu cukru po obciążeniu glukozą. Średnia przyjemność. Szczególnie kiedy po zażyciu towrzyszy mi przez godzinę uczucie zgolnu, zejścia i czego tam jeszcze. Wyniki w przeciwieństwie do samopoczucia po glukozie - dobre. Co oznacza, że cukrzycy nie mam ale co to daje? Tylko wiedzę. W czwartek gin a ja już od tygodnia schizy wielkie. Masakra.
Dzisiaj nieszczęsny dnetysta do którego od dwóch tygodni nie mogę dotrzeć. 
Staś przespał noc i łaskawie NIE obudził się o 4.00 swoim ostatnim zwyczajem. Cud...Tylko jedno dziecko w nocy do nas przywędrowało co znów napawa nas nadzieją.
Marcysia przeżywa ostatnio fazę - A pani powiedziała... co przy całej mojej sympatii do pani jednak lekko mnie stresuje. Wszystkie aspekty życia zostają poruszane z panią - od kupki (?!) po zarazki na muchach. Matko... mam nadzieję, że Pani o nas jakiegos pochopnego wniosku nie wsnuje czy jak.
I tak oto dyrdymały napisałam choć naprawdę nie wiem czy to takie interesujące... No i 6.00 a mi się spać chce. Super.... 

poniedziałek, 1 października 2012

Wnerw

Te fotki to dla spokojności. Z wczorajszej, udanej wyprawy na kasztany...

Nasze trofea :)


Brak opamiętania w poszukiwaniu kasztanów


Zbieramy Co Bądź


Opuszczony, zaniedbany ... folwark?


Szukamy, szkukamy.... Tu Marcysia wygląda jak ja 34 lata temu - tylko loczka miałam na czole :)))
Staś szukał... kija :)
A wnerw mnie dopadł bo...
- mleka do kawy brak
- matki z drugiej grupy w Klubie zrobiły aferę bo im się nie podobało zastępstwo za panią M. w wyniku czego została wyrugowana pani A. - a Janek zrobił znów aferę w Klubie...
- auto dobiłam i uszkodziałam chyba przewody hamulcowe co oczywiście będzie skutkowało wydatkiem a na razie M. powiedział ... " nie no spokojnie możesz jechać tylko nie ciśnij mocno na hamulec..." no dziękuję :) chyba wolę trajtkiem pojechać :) W sumie jak na wysoką sumę jestem ubezpieczona to może i mu na rękę. Ale nie wiem czy 10 tys. to wysoka suma :D:P

Nie no tak całkiem serio to tylko ten Klub i afera mnie wkurzyła bo każda zmiana u Jasia ostatnio pokutuje w łzy. Więc dziś go w Klubie zostawiłam ale do końca zwolnienia Pani M. zostawię go w domu. No chyba, że coś się wyklaruje.
Szczerze mówiąc mam dość płaczy i pisków.
Wczorajsza wyprawa - bardzo udana.
Znaleźlismy opuszczony dworek, domek czy co tam... przed nim zaś stary Kasztanowiec. Kasztany w ilości zatrważającej. M. musiał mnie na siłę wyciągać bo nie miałam umiaru ze zbieraniem :D:D:D
Ale frajdy dzieci i ja mieliśmy co nie miara. Szkoda, że M. taki sztywny i nie widział NIC w tym fajnego.  No a niby młodszy ode mnie :) he he...Jak widać nie idzie to w parze no chyba, że na starość ja dziecinnieję.


Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....