piątek, 19 października 2012

Jest niby lepiej

Z Marcysią... choć zmiany na płucach jeszcze są. Nózki młodą teraz dla odmiany bolą - ponoć przy infekcji też tak może być. Dziecię w domu mi świruje. Ale na dwór bez szaleństw może wychodzić. Do szkoły - szlaban.
A ja mam dzisiaj wieczór babski. Choć powiem szczerze nie wiem czy nie zasnę na tym wieczorze :))) Bo... zanim na wieczór się wybiorę to warto tu wszystko tip top przygotować. Kąpiel (no tata), usypianie Stasia (TATA!!!) ale obiad, pościel wyjąć (że też musiałam dzisiaj ZDJĄĆ) ale i pizza, posprzątać, odkurzyć... padnę na zawał .... a i pralkę wstawić bo prania jakoś się dziwnym zbiegiem zebrało ....

Wczorajsza wizyta w Kurii - smutek i żal. A że przysięgałam zachowac tajemnicę to milczę ale smutek wielki... przemyślenia swoje mam i tak jakoś jeszcze gorzej.
Wieczorem z kolei telefon od koleżanki mojej (przyjaciółki) i niestety dowiedziałam się, że nasz T. opowiada wszem i wobec, że się nie interesujemy nimi. No naprawdę... żal i smutek. Biegam z wywieszonym językiem, z brzuszkiem 7 miesięczynym, z kilogramami na plusie pomiędzy Klubem, lekarzami, szkołą Marcysia, Marcysią gorączkującą, Stasiem smarkającym, Mężem marudzącym ... a tu takie gwaizdki. TYLKO jakoś w drugą stronę to telefonów zero. Co dwa dni mamy tam chodzić, dzwonić??? Kurka!!!!
No tak ale krzyż w życiu potrzebny - bo bez niego jakoś pusto by było. Za słodko ... ble .... budyń z soczkiem normalnie.
Dzieć w Brzuszku siedzi grzecznie choć ostatnio jednak jaieś skurcze mam - co prawda nie bolesne ale zbyt długo trwające. Ciuszki przebrałam, z bólem serca robię czystkę bo oczywiście szaf brak ale i zdrowy rozsądek mi mówi - basta za dużo tego maszta :))) Więc pakuję, rozdaję, oddaję i patrzę na te malutkie ciuszki i wierzyć mi się nie chce, ze to w brzuszku będzie takie małe, potem takie smarkate a potem pyskate. No cóż. Życie... Czas ciąży - piękny. Brakować mi będzie tego słodkiego ciężaru, kopniaków, podskoków i czkawek. No cóż. Idzie nowe. Szkoła, uwagi, zebrania i inne sprawy. Może trochę zatęsknię? Od czasu do czasu? Jak teraz tęsknię (sporadycznie) do pustego, cichego domu, książki w spokoju czytanej, nie posmarkanych czy opllutych płyt cd, MOICH długopisów, MOICH pamiętaników, MOICH nie ruszanych rzeczy... i ciszy. Ale tylko czasem i tylko trochę :) Samotne niedzielne popołudnia, ciasta dla nikogo pieczone, święta zbyt długie - to nie dla mnie.
Jednak nie dla mnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....