niedziela, 24 grudnia 2017

Smutne Boże Narodzenie

Czytałam kiedyś takie opowiadanie (Pronzato?) Smutek Bożego Narodzenia...
Ciekawe czy Maryja miała w tę Cudną Noc też smutek? Czy wiedziała co ją czeka? Co czeka jej syna? Czy rozumiała?
Ja mam dziś zgoła inny smutek ale mam w sercu. Smutek bo nie jest tak jak jest. Staram się cieszyć tym co jest. I to rzeczywiście daje radość. Ale w takie chwile jak teraz kiedy sama jestem w domu bo starszak poszedł z M na Pasterkę a reszta padła po trudnej nocy... pojawia się ten smutek. Z niewiaodomo skąd i jak.
Wigilia kolejna za nami. Bez rodziców moich, bez Mamy... to już nie to samo. Choć zdaję sobie sprawę że nie doceniałam tego co miałam. I tak całe życie. Uczy się a  tak na prawdę czy serio się uczy na błędach?
Marzy mi się PRAWDZIWA wigilia... z graniem spiewaniem, rozmową a nie narzekaniem i marudzeniem. Prezentami drobnymi i od serca. Takie coś gdzieś skryte i pewnie nigdy się nie spełni.
I takie moje smutki nie smutki... są i za chwilę ich nie ma.

Dobrych Świąt Wam życzę... bez smutków

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Niespodzianka przedświąteczna

Zostaliśmy laureatami Konkursu na Szopkę Rodzinną :)
2 miejsce w konkursie wojewódzkim.
Jako motywator bardzo przydało się naszym dzieciom szczególnie Jasiowi po czwartkowym trudnym egzaminie z gitary. Nagrodą w konkursie jest bon do Empiku na niemałą kwotę i dzieci jakoś nie potrafiły zrozumieć, że za darmo i nic nie musimy w Empiku płacić :)
Po świętach wybierzemy się na rodzinne zakupy :D
A oto nasza szopka...



środa, 13 grudnia 2017

Taka sobie codzienność

Chyba już kiedyś o tym było. Ale co mi tam. Było nie było. Dzisiaj jest dzisiaj.
Odwołałam ortodontę. Nie miałam sił męczyć się z budzeniem dzieci aby na 8.00 być w Gdańsku.
Jestem mega przeziębiona, mimo nowej pięknej i cieplutkiej kurtki dopadł mnie wirus. Paskudny. Katarzący i z bólem głowy.
Dałam radę jakoś funkcjonować do poniedziałku. Ale od wczoraj jest fizyczny zjazd.
Muszę odpuścić. A gdzie prezenty? Zakupy żywnościowe? Pieczenie? Gotowanie?
Jedno okno kuchenne mam czyste. A reszta to nie wiem czy tym razem dostąpi zaszczytu umycia.

Więc moja codzienność. To ścielenie, sprzątanie, wożenie, zakupy, obiady, gotowanie, pranie i znów ścielenie tylko do spania. W kółko i w kółko. Czasem jakiś koncert, egzamin, piski i wrzaski. Takie coś... ciągle od nowa. Czasem ma się dość ale częściej pragnę tego bardziej niż czegokolwiek

czwartek, 7 grudnia 2017

Cuda świętego Mikołaja


Wczoraj święty Mikołaj pierwszy raz mnie TAK zaskoczył.
A zaczęło się dzień wcześniej.
Pojechaliśmy kupić słodycze dla dzieci do paczek. Kiedy Michał odbierał dzieci od Dziadków otrzymał wielką torbę słodyczy. WIELKĄ!!! Mieliśmy ostatnio braki ogromne. Nawet zapasy słodkości schowane na czarną godzinę wywietrzały. Taki stan - bywa i tak. A w wieczór przed przyjściem świętego obfitość tego co brakowało. Ucieszyło mnie to niezmiernie.
Ale ciąg cudów trwał nadal.
W piątek dzwoniłam do Hospicjum w sprawie pracy. Po rozmowie z niemiłą panią sekretarką dowiedziałam się, że nikogo nie potrzebują (?) i że mam zostawić CV a oni co jakiś czas zaglądają do bazy danych. Od koleżanki, która tam pracuje usłyszałam inną wersję. Po rozmowie więc miałam doła Mega czarnego ale starałam sobie tłumaczyć, że nic nie dzieje się przypadkowo i że to jest dla mnie LEPSZE. CV miałam zawieźć w poniedziałek. Nie zrobiłam tego bo jakoś nie po drodze mi było. Wybrałam się wczoraj do Hospicjum, z Antkiem po jego Mikołajkach.
Pani niemiła w sekretariacie była zajęta ważną rozmową i lekceważącym ruchem wskazała mi koleżankę. Miłą, kompetentną osóbkę, która zajęła się mną bardzo profesjonalnie i na koniec wizyty z uśmiechem życzyła Wesołych Świąt.
Wyszłam  stamtąd z pozytywnym nastawieniem.
Wpakowałam siebie i Antka do auta i nagle patrzę, że ktoś idzie chodnikiem na przeciw i kłania mi się z uśmiechem. Nie mogłam poznać ale nagle kliknęło w głowie i okazało się, że to znajomy ksiądz, którego nie widziałam z 10 lat. Jest tam wikarym na parafii. Akurat szedł do Hospicjum bo tam posługuje. Akurat będzie się widział z księdzem dyrektorem. I akurat mnie dobrze pamięta. Wspomni o mnie. Naturalna kolej rzeczy...
Pożegnaliśmy się mile i odjechałam....

Zgadnijcie jak ten ksiądz ma na imię...?

Tak... Mikołaj :)))
Święty posłużył się swoim imiennikiem :)
Czekam na dalsze ingerencje.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Niespodziewanie spadł śnieg

W pierwszą niedzielę Adwentu.
Ja daleko w tyle. Ani wieńca, ani kalendarza. Nawet nie ma słodyczy na Mikołaja. Ale choć zrobiliśmy szopkę na konkurs. Chociaż to. Ciekawe czy jaką malutką nagrodę zdobędziemy. Byłoby to motywujące dla dzieciaków.
A tak zaczęliśmy więc Adwent.
Nawet udało mi się być dziś rano na Laudesach. I ile rzeczy zrobiłam od rana.
Warto rano wstać.

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....