a u nas na nowo choroby. Tylko ja co prawda ale za to na całego. Czuję się fatalnie co najbardziej odbija się na dzieciach :( niestety. W nocy Marcysia też marudzi a bo katar a bo cos innego a ja zmęczona, niewysapna, kaszląca i bez głosu mam MEGA doła. Chorba mnie wykańcza. I brak czasu.
Wczoraj mały spacerek z dziećmi nad morze (mimo, że jednak wolałam zostać w domu) dobił mnie. Dzieci jednak zadowolone. Porzucały sobie kamykami w morze :) Staś się przewitrzył ale za to na wieczornej mszy totalnie zwariował i M. musiał wyjść z kościoła. Otóż Staś odkrył, że na nogach można szybko uciekać i jest to fajna zabawa, szczególnie jak Mama z Tatą robią przy tym przerażone miny bo Staś oddala się w kierunku sobie wiadomym z szybkością błyskawicy.
No i w kościele można głośno krzyczeć. MASAKRA! Bogu dzięki, że jesteśmy we wspólnocie i co tydzień nie przeżywam takich horrorów. Tam nikogo nie stresują dzieci. A i jakoś spokojniej jest :) Mniejsza przestrzeń.
W związku z byciem we wspólnocie wczoraj uslyszałam od własnych dzieci.
- Idziecie do kościoła? czy na Eucharystię :)))?
- Do kościoła na mszę.
- A.... to my nie chcemy iść
(Wcale się nie dziwię. My też z poczucia obowiązku poszliśmy. I co tu mamy począć? Mimo, że trwa to krócej - jest bardzo przezroczyście. Nie ma więzi i co tu dużo mówić nie czuję się związana wspólnotowo z osobą, która stoi koło mnie.) Mimo, że na wspólnotę trudniej się nam wybrać (trójka dzieci, picie, pieluchy, pismo, gitara, i inne) to jakoś idziemy z chęcią.
Graliśmy wczoraj w żółwie z dziećmi. W czasie nieobecności taty (rower.... Boże miej cieprliwość!!!) i po prostu gra z Jankiem to zawsze jakaś komedia :) Co z niego wyrośnie?!!!
A Marcysia? :) wygrała dwa razy pod rząd i za trzecim razem tak kombinowała ABY nie wygrać :)
I tak sobie popisałam. O nocnikowaniu nic już nie napiszę bo widzę, że wywołuje to sporo emocji :) - w sumie nie wiem dlaczego. Przecież to moje poglądy i moje dziecko? :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Odszedł Pasterz
Jego pontyfikat był dla mnie wielkim znakiem Antoni ma w końcu drugie imię jakby prorockie bo Franciszek Papież dialogu, Miłosierdzia antyk...

-
jest taka pieśń w naszej wspólnocie, która bardzo lubię. "Wyrasta różdżka z pnia Jessego, Odrośl z jego korzeni. Spoczywa na Ni...
-
choć tak naprawde nie mam na to ani chęci, sił ani nastroju. Tak... milczę aby nie płakać, płaczę aby nie rzuacać czym popadnie... Mamy og...
agus, ja tez mam za soba doswiadczenie wspólnoty ( odnowa) i wspólnotowych, bardzo przyjemnych i pasujacych mi ciepełkiem emocjonalnym Eucharystii. ale zebyscie sie nie zagalopowali, nie odcieli od reszty Koscioła, nie dali wpuscic w maliny, bo tam chłodno, anonimowo, byle jak, bo nie czuje tego czy owego itd.
OdpowiedzUsuńmnie juz by sie czerwona lampka w głowie zapaliła, po takim oswiadczeniu dzieci. sekty nazywaja sie sektami, bo 'secare' - odcinaja. dlatego niektórzy tak mówia o neo - niestety zdarza sie neonom odcinac od reszty. trzeba byc czujnym. bardzo. bądź czujna Aguś. RUt
Rut kochana :) ja wiem CZEMU dzieci tak powiedziały ... W kościele nudzi im sie jak mops. Nikt się nimi nie zajmuje. Mimo mszy dla dzieci i szopek przed ołtarzem. Z nimi nikt na powaznie nie rozmawia. A we wspólnocie - mimo, że dłużej czuja się inaczej.
OdpowiedzUsuńTo nie moje pierwsze doświadczenie wspólnoty. Niestety - albo stety. Po doświadczeniue odnowowo - ewangelizacyjno - jakimś jescze (na pewno wiele działactwa) teraz czuję spokój i brak jakiego kolwiek przymusu. I brak ciepełka :) i głaskania po głowie. I z tym mi dobrze. Ja bardziej widzę zagrożenie w duchaczach - bo może nie odgradzają się od reszty (choć już też słyszałam rózne komentarze) to na pewno daleko im od stąpania twardego po ziemi. A tego w dośiwadczeniu choroby Marcysi mi brakowało. Wtedy to usłyszałam od życzliwych mi duchaczy, że to moja wina, że dziecko chore bo za malo wierzę w cud. Super... jakoś mi wtedy z radością paschalną i alleluja byle do przodu przeszło. Jakoś inaczej postrzegam to... i widząc po doświadczeniach osób w neo - jakoś ta droga do mnnie przemawia. Amen No i na ostatek :) Papież to w pełni zaaprobował więc chyba na manowce Droga nie prowadzi
Mnie też się wydaje, że dobrze znaleźć po prostu swoje miejsce w kościele. Przecież bycie we wspólnocie nie wyklucza normalnego życia i bycia z ludźmi innymi w tym życiu. A modlić się mi osobiście też łatwiej jak obok stoją ludzie, którzy się do mnie życzliwie uśmiechają, a nie patrzą ze zgrozą co moje najmłodsze w kościele wyprawia... chodzimy więc do kościoła trochę dalej, ale za to tam gdzie i ksiądz i wierni aprobują małolaty ( u nas w parafii teoretycznie też nikt nic nie mówi, ale za to wszystko jest "z górnej półki" i "bez kiczu" i dla duchowo bardziej intelektualistów jak mawia nasz proboszcz- dla dzieci ciężkie do strawienia :(. Pozdrawiam i po cichu proszę tez o modlitwę w intencji mojej rodziny we wspólnocie, szczególnie o nawrócenie mojego męża. z góry dziękuję i pozdrawiam jeszcze w Wielkanocnym duchu.
OdpowiedzUsuń