niedziela, 22 kwietnia 2012

Nieuchronność

jedno jest pewne na tej ziemi.... że rodząc się wiemy, że umrzemy. Chyba kiedyś ktoś z Wielkich powiedział. Żyła sobie pewna Pani. Długie lata. Znana mi była z widzenia. Trochę z "z windy", troche z rozmów przed blokiem. Wesoła, dowcipna, energiczna. Trochę narzekająca ale w sposób bardziej kabareciarski z przytupem i uśmiechem. Nie dało się jej nie zauważyć. Głośna, elegancka, wszędobylska i wiedząca ale bardzo sympatyczna. Nie szkodziła, nie gniewała się... Mąż mruk ale grzeczny. I tak sobie żyła pani I. I tak jak żyła umarła. Szybko. W drodze na targ. Szybko i nagle. I nie sposób o tym milczeć bo jej osoba była tak oczywista, że teraz nawet słyszę jej głos a jej nie ma.
Dotknęła ta śmierć całą społeczność sąsiedzką. Aż dziwne... może dlatego, że tak nagle? Może dlatego, że sąsiadka dobra i miła? To znak. Znak dla nas. Mimoc zmarwtychwstania i nadziei na życie jakoś smutno. Bo nie usłyszę już. Dzień dobry Pani Agnieszko :) a przecież znała mnie od dziecka :)
Szkoda, że nie usłyszę... szkoda....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy ktoś mi powie dlaczego już prawie święta?

  Wróciłam z dziećmi z katechezy adwentowej - to takie nasze spotkania neońskie.... I jestem ogromnie zdziwiona, że znów następny Adwent Naw...