Tradycja
i „inne” klimaty
Na
tegoroczną procesję wybieraliśmy się całą rodziną. Jak zwykle od kilku lat.
Najstarsza córka „sypie kwiatki” a chłopaki w sposób bardziej tradycyjny
uczestniczą w procesji. Zawsze lękiem napawa mnie długość trasy oraz Eucharystia
na ulicy. Z wiadomych względów. Jako mama wiem jak może wyglądać nasza wyprawa
– może równie dobrze zakończyć się szybkim marszem i ewakuacją. Ale dzieci
większe, mądrzejsze i bardziej wytrzymałe a tradycja procesji…. Ciągle kusi.
Tym razem jednak miałam mieszane uczucia. Eucharystia w Parku – no cóż – nowość
ale może oznaczać równie coś dobrego. Jak się potem okazało pomysł chyba
spodobał się wielu osobom. Dla mnie najbardziej przekonywujące było oczywiście
odprawienie Eucharystii tam, gdzie na co dzień słychać wszelkie słowa ale nie
błogosławieństwa. Taki gest w stronę uświęcenia tego co ludzkie i całkiem
normalne. Może to kogoś gorszyć ale czyż Chrystus nie jadał z celnikami? Czy
nie przebywał z tymi, którzy nie grzeszyli elokwencją i dbałością o konwenanse?
Procesja
…. Zawsze mnie fascynuje wędrówka Tego, który w zamknięciu i ciszy jakby czekał
na ten Dzień Bożego Ciała, aby odwiedzić tych, którzy o nim zapomnieli. Z
jednej strony przyznanie się do naszej wiary – choć jakże to bywa trudne właśnie
w takich momentach. Z drugiej strony – to On chce przyznawać się do nas i nie
wstydzi się właśnie naszych brudnych zakamarków, brudnych podwórek, okien,
niesprzątniętych ulic.
Sypiące
się kwiatki dziewczynek w bieli jakby chciały wynagrodzić te wszystkie
„uszczerbki”. Ścielą dywan kwiatów niczym kobierzec a same dziewczynki idą
przed Najświętszym Sakramentem niczym nie skrępowane, tańczące, z lekkością jakby szły przed Kimś Całkiem
Zwyczajnym.
Nowością
jaką wzbudziła sensację ale także w niektórych sercach i zachwyt, była próba
połączenia tradycji i nowych pieśni wspólnot neokatechumenalnych. Co prawda
idąc w procesji słyszałam głosy przyglądających się nam, że to jakaś dziwna
cygańska muzyka ale może ciut prawdy w tym jest….? Rytmy hiszpańskie są bardzo
charakterystyczne i jakby naturalnie podrywają serca. Tradycyjne pieśni w
których mądrość i nabożność wycisza nas i wprowadza w kontemplacje, mieszały
się z nowymi, radosnymi rytmami śpiewanymi entuzjastycznie nie tylko przez
młodzież. Takie rytmy wprowadziły dynamikę i naturalną radość. Wydawało się, że
sam Chrystus tańczy na ulicach naszego miasta. W końcu Boże Ciało to święto
radości a nie smutku. Procesja to właśnie radosne przejście i wykrzykiwanie z
wiarą – Błogosławion niech będzie Pan, Bóg Izraela – bo nawiedził i odkupił
swój lud….
I
tak oto dotarliśmy całą rodzina do końca procesji. Wyczerpani długością trasy
ale szczęśliwsi o to następne doświadczenie. Jak się później okazało – nowe
pomysły czasem nie są takie złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz