Chyba już kiedyś o tym było. Ale co mi tam. Było nie było. Dzisiaj jest dzisiaj.
Odwołałam ortodontę. Nie miałam sił męczyć się z budzeniem dzieci aby na 8.00 być w Gdańsku.
Jestem mega przeziębiona, mimo nowej pięknej i cieplutkiej kurtki dopadł mnie wirus. Paskudny. Katarzący i z bólem głowy.
Dałam radę jakoś funkcjonować do poniedziałku. Ale od wczoraj jest fizyczny zjazd.
Muszę odpuścić. A gdzie prezenty? Zakupy żywnościowe? Pieczenie? Gotowanie?
Jedno okno kuchenne mam czyste. A reszta to nie wiem czy tym razem dostąpi zaszczytu umycia.
Więc moja codzienność. To ścielenie, sprzątanie, wożenie, zakupy, obiady, gotowanie, pranie i znów ścielenie tylko do spania. W kółko i w kółko. Czasem jakiś koncert, egzamin, piski i wrzaski. Takie coś... ciągle od nowa. Czasem ma się dość ale częściej pragnę tego bardziej niż czegokolwiek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Odszedł Pasterz
Jego pontyfikat był dla mnie wielkim znakiem Antoni ma w końcu drugie imię jakby prorockie bo Franciszek Papież dialogu, Miłosierdzia antyk...

-
jest taka pieśń w naszej wspólnocie, która bardzo lubię. "Wyrasta różdżka z pnia Jessego, Odrośl z jego korzeni. Spoczywa na Ni...
-
choć tak naprawde nie mam na to ani chęci, sił ani nastroju. Tak... milczę aby nie płakać, płaczę aby nie rzuacać czym popadnie... Mamy og...
U mnie też... w kółko i w kółko :)
OdpowiedzUsuń