Byliśmy w piątek na pogrzebie brata ze wspólnoty. Chorował kilka lat. W ostatnim roku jeździłam do niego robić opatrunki. Związaliśmy się poprzez tę chorobę.
Jednak jesteśmy z innego świata. Pogrzeby braci z Neokatechumenatu są inne. Są znakiem. Dają nadzieję. Są wyznaniem wiary.
I odprowadzając brata a raczej ciało Jurka wierzę, że za chwilę spotkamy się a tu jesteśmy tylko na jakiś czas.
Najpiękniejszy pogrzeb, stypa a raczej agapa. Dające NAM żyjącym nadzieję, że można płakać a nie rozpaczać. Zawstydza mnie to...
Jurku, Waldku, wszyscy za którymi tęsknimy...... do zobaczenia...
Też lubię te nasze pogrzeby... Dobrze że są. Wcześniej pogrzeb był dla mnie totalną traumą i brakiem nadziei, teraz wręcz przeciwnie - ból rozstania jest, ale też powód do radości...
OdpowiedzUsuńWszyscy kiedys się spotkamy po drugiej stronie :)
OdpowiedzUsuńWróciłam na bloga, serdecznie zapraszam :)