Już prawie połowa stycznia. Czas pędzi. Śnieg pada. Zima.
A ja w drugi dzień Świąt wstałam z kanapy i wzięłam moją córkę, ubrałam strój do biegania i pobiegłam. Pierwsze moje 3 km. Potem za dwa dni następne 3 km ale już sama. I tak co drugi dzień biegam. Czy to mróz, czy zamieć, czy wiatr. Wstaję z kanapy, ogarniam dom i mam 30 minut dla siebie. Cisza, spokój. Muzyka i ewentualnie zepsuta nawigacja i pani, która mówi - trening został automatycznie wstrzymany lub wznowiony. Ale biegam. Czuję się z tym rewelacyjnie. Najbardziej śmieszy mnie to, że byłam kiedyś przeciwniczką biegania. Denerwowała mnie moda na bieganie. Nagle wszyscy zrobili się pro sportowi ale teraz zmieniłam zdanie. Fajne jest uczucie zmagania z sobą. Pokonywanie. Tak jak z wchodzeniem na szczyt. Podobnie.
30 go kwietnia chcę biec w Biegu Kobiet na 5 km. Zobaczymy czy się uda dobiec. Nie chodzi mi o czas. Ale aby dobiec.
I już wiem, że każda pogoda jest dobra...
A śnieżyca jest wręcz cudowna. I te gwiazdy nad głową!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czy ktoś mi powie dlaczego już prawie święta?
Wróciłam z dziećmi z katechezy adwentowej - to takie nasze spotkania neońskie.... I jestem ogromnie zdziwiona, że znów następny Adwent Naw...
-
jest taka pieśń w naszej wspólnocie, która bardzo lubię. "Wyrasta różdżka z pnia Jessego, Odrośl z jego korzeni. Spoczywa na Ni...
-
I się zaczęło :) Znów przystąpiłam do cyklu warsztatów DZIECKO NA WARSZTAT. Przez 10 miesięcy robimy razem jeden w...
Wytrwałości życzę.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, ja biegać nigdy nie mogłam przez astmę. Jak zobaczysz w niebie kogoś, kto zapiernicza bez przerwy jak Forest Gump, to będę ja ;)
OdpowiedzUsuń