a jednak jakoś po staremu wpadliśmy w tryby szkolno - Klubowe. Rozkręcamy się dopiero. I jest inaczej. Babci teraz nikogo zostawić nie mogę ... bardziej Ją pilnować trzeba. Jest inaczej ale tak jak po staremu.
Marcysia wczoraj emocjonalnie rozwalona ... brzuszek, główka... byłam pewna, że infekcja. Okazało się, że nerwy. A mi się włączył... opcja hard level. Ale udało się jakoś bez tej dodatkowej opcji :)
Janko w szkole ... patrzę na zdjęcia mojego pierwszego synka i uwierzyć nie mogę, że mój Luluś jest już w zerówce. Dumny, mądry i odważny...
Staś zaprowadzony wczoraj na rekonesans w Klubie... został w szatni i twierdził, że nie pójdzie. Antek za to zrobił mi pa pa i zadowolony poszedł do dzieci (role się zamieniły... ale to cygańskie dziecko!)
Staś za to obiecuje, że jutro pójdzie do Klubu... no zobaczymy. Nie mam cisnienia na to ale mógłby choć trochę miło spędzić czas. W domu i tak ma co robić. A obaj z Antkiem ładnie się bawią i są raczej spokojni. Raczej...
No ale zobaczymy. Jak już pisałam ciśnienia nie mam na to aby koniecznie chodził ale ...
I tak się toczy życie do przodu.
Z Babcią fizycznie dużo lepiej. Psychicznie... nie dobrze. Zapomina, nie jest sobą. Ma problemy z mówieniem, zasypia... ma dziwne gesty... jak dla mnie to przerzuty do głowy. za tydzień mamy kontrolę w Centrum Onkologicznym.
Na razie jest dobrze bo nie jest agresywna, pomagam tylko w lekach i ewentulanie kieruję co ma rozbić, nie ucieka, nie bładzi ... jest w miarę ok...
Mnie zżera strach aby nie było gorzej. Ale będzie... i co na to poradzę. A żyć musimy nadal. Dzieci, rodzina, wspólnota, zakupy... wszystko wokół się toczy nadal.
Auto się psuje, problemy małe i większe, jesień nadchodzi... wszystko jak dotąd a jednak inne.
Nowe a jednak podobne.