A mi jest szkoda lata
Tych dni leniwych, nie spiesznych
Tych wschodów i zachodów
Upalnych wieczorów
I nocy bez wiatru
Znów zacznie kapać i padać, wiać i wyć
Być mokro i zimno
Ale też wszystko ma swój czas
Teraz nastał czas szkoły jesieni i nostalgii
Takie moje pisanie... O nas, o sobie - o radościach i smutkach. O moim życiu....
A mi jest szkoda lata
Tych dni leniwych, nie spiesznych
Tych wschodów i zachodów
Upalnych wieczorów
I nocy bez wiatru
Znów zacznie kapać i padać, wiać i wyć
Być mokro i zimno
Ale też wszystko ma swój czas
Teraz nastał czas szkoły jesieni i nostalgii
Na uzupełnienie dokumentacji
na telefon
na spotkanie
na rozmowę
na ugotowanie obiadu
W zeszłym roku zahamowała mnie złamana noga.
W tym ciągle pędzę - od czasu do czasu refleksja się pojawia - ale to trzeba zrobić i tamto. Odebrać telefon i podjechać tam.
A życie płynie
Niedawno 50 tka skończona a tu już następny rok do przodu niebawem
Marcysia niedługo 18 lat kończy a ja ciągle w zdziwieniu wielkim, że jak i kiedy?
I tak całe życie
Mam takie miłe też dni jak dzisiaj
Obiad u znajomych, spacer, lampka wina
Dobre pogaduchy - taki klimat, stop klatki, które pozostają gdzieś głęboko w pamięci i ratują nas przed popłynięciem gdzieś za pieniądzem, pracą
Bogu dzięki jest też wspólnota - takie oderwanie ale czy na pewno oderwanie - czyż nie raczej zakorzenienie się w Kimś i dzięki Niemu żyć można pełniej. Nie po łebkach...
Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj...
Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę. Piję kawę. Za oknem sennie pada deszcz.
Aż nagle wraz ze słońcem przyszedł urlop, upał i intensywne dni... Tak szybko przyszedł tak i minął ... minął nawet pierwszy tydzień pracy i szkoły. Intensywnie i do upadłego. Tak, że zaspalismy wszyscy w sobotę na ważne wydarzenia - spaliśmy wszyscy snem sprawiedliwego. Nie pamiętam już kiedy leniwie siedziałam na tapczanie grając w głupie gierki na komórce. Nawał pracy to chyba świetny sposób na uzależnienie od gierek.
Tak więc minął pierwszy tydzień pracy, minęły wakacje i jeszcze tylko upał przypomina o lecie.
Sukienek nie chowam ale wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu.
Wakacje.... będzie co wspominać. Bieszczady, Truskawkowo i Rzym...
Cudny czas uwieńczony na zdjęciach i w pamięci.
Czas w Rzymie - czas spędzony sama na sam z córką - lat 17. Nie dawno się rodziła a teraz pyskuje i ma swoje zdanie.
Nie chce mi się wierzyć, że już żyję pół wieku i mam bagaż doświadczeń - i wcale mi się nie wydaje, że jestem mądrzejsza. Wręcz przeciwnie...
Już niebawem - za kilka dni szykuje mi się urlop. Chyba nie taki leniwy czas - bo i Bieszczady, i Truskawkowo i ... Rzym ale cieszę się bo to będzie ten czas.
A na razie kawa, ciastko i cisza... (no teraz na chwilę do pracy)
Buziaki
Rodzice i dwójka dzieci - Staś i Antoś. I pies...
Marcysia w domu - kot i za długi czas podróżowania :) Jaś ma swoje już sprawy - góry ale nie w nasze strony.
Michał z chłopakami zdobywają Karpacz (teraz tu stoimy na chwilę) ale już ruszamy za kilka godzin w stronę Gniezna.
Trasa trochę wyczynowa - plan bez planu. Ruszyliśmy w sobotę około południa na Świnoujście. Dotarlismy do Dziwnowa - piękna pogoda i czas. Potem Międzywodzie.
Ruszyliśmy w dół zachodnią stroną Polski. Po drodze Świebodzin i tam zanocowaliśmy wprost pod statuą Chrystusa, potem Bolesławiec - niestety miejsce z dobrymi pierogami zamknięte - bo święto 1 maja...
A dziś Karpacz.
Chłopaki wjechali na Kopę a ja z psem w Kamperze - sama chora trochę jestem ale i z psem trzeba zostać
Teraz chłopaki zdobywają umiejętności zjazdu na szybki saneczkach... :)
Ostatnio FB mi się nie podoba.
Już pierwsze sygnały były jakieś kilka miesięcy temu.
Wczoraj wieczorem, na spacerze z psem nagle dodtarło do mnie, że mam dość.
Spotykam znajomą, która wszystko wie co się dzieje u mnie w domu. Nawet to, że kot ma sraczkę.
I chyba to był punkt zwrotny.
Oczywiście wie dzieki moim udostępnieniom. Ale sorrryyyy.... chyba jednak mam dość
Dziwny ...
Nowa rzeczywistość - dalej trwa. Podwyżki z dnia na dzień, niepewność dalej a my w tym wszystkim JAKOŚ żyjemy. Staramy się nadać wszystkiemu sens, nutę normalności.
Czytamy książki, chodzimy na spacery, sprzątamy, robimy zakupy. Kłócimy i godzimy.
Ja wpadłam w wir pracy - taka ucieczka - mam wrażenie. Praca, szkoła, studia, pisanie pracy magisterskiej. Trochę wytchnienia wieczorem i znów...praca, telefony, smsy - recepty, pacjenci, dzieci i szkoła.
Taki kołowrót ale nie dający zapomnieć, że za granicą (choć dość daleko) dzieje się źle.
Coraz więcej Ukraińców na ulicach nie daje być obojętnym. Coraz więcej rejestracji ukraińskich.
Przygnębia mnie to wszystko i mam wrażenie, że jestem w jakimś zawieszeniu. Odpuszczam wiele sobie, dzieciom... nie wiem czy to dobrze ale tak się dzieje.
Z drugiej strony zwykłe i normalne problemy. Wizyty u ortodonty, szczepienia itp.
O i trochę nowości w wystroju mieszkania. Zmieniliśmy układ i meble w pokoju chłopców. Nowa rzecz i cieszy bardzo. Jasno i przytulnie. Ale ciągle brak miejsca na książki....
Dziś taki dziwny dzień
Pełen n iepewności, niewiadomych, strachu. Wszelkie dywagacje na temat pandemii spadły na plan tak odległy, jakby w ogóle nie było żadnego wirusa. To przestało być ważne.
Ważne wydarzyło się dzisiaj - i trwa - wojna Rosji z Ukrainą.
Niepewność jaka się rodzi w nas... we mnie.
Nie wiem co będzie dalej. Tak jak setki tysięcy ludzi. Mamy dach nad głową, pracę ale jak długo? Staramy się normalnie żyć, zdawać egzaminy, pisać pracę, pić wino, modlić się ale jakiś niepokój wkrada się w serce. Podobny jak w latach 80tych
Ale czy potrafię żyć w takim świecie?
Wczoraj byłam na pogrzebie Hani. Tak, tej Hani, która mieszkała u mnie. Zmarła... rak tarczycy. I dziś pomyślałam, że szczęściara - odeszła i nie ma już w niej strachu. Nie ma lęku.
Ale też i taka refleksja mnie naszła. Chyba musimy nauczyć się żyć, tak jak jest... mimo wszystko.
To naprawdę był piękny czas.
Zasłużony wypoczynek dla nas wszystkich.
Jasio po tegorocznej Edukacji Domowej i ukończeniu Szkoły Muzycznej.
Marcysia po Edukacji Domowej i zdaniu egzaminu ośmioklasisty oraz dostaniu się do dwóch Liceów i dwóch Szkół Muzycznych - oczywiście będzie chodzić do jednego LO i jednej szkoły Muzycznej ale..
Antek po UKOŃCZENIU trudu nauki w 1 klasie. Nie wiem kto bardziej zmęczony ja, Pani czy on?
Oraz Staś po ukończeniu 3 klasy SP
Ale ale ... i ja :) Zakończyłam pierwszy rok z pięknym wynikiem 4,5 - co mnie samą nawet zdumiało. Mam temat pracy magisterskiej, część już materiałów, dobrą Promotor i recenzentkę.
Tak więc zakończyliśmy rok szkolny oraz rok pracy i rok epidemiczny i ruszyliśmy na piękne wakacje :)))
Jednym słowem - wakacje do maximum wykorzystane. Z małymi chwilami oddechu w domu. Z lekkim lenistwem ale przede wszystkim Wakacje pod znakiem GÓR, odznak i zdobywców szczytów.
Jesteśmy wszyscy z siebie dumni.
Wziął chłopców i pojechał.
Co prawda wrócili po 2 godzinach bo samochód się zepsuł ale naprawili i pojechali na drugi dzień.
Tak się zaczęły wakacje a razem z nimi męska wyprawa.
Bycie Tatą zobowiązuje.
Dobrze, że taka możliwość się pokazała i dobrze, że ją wykorzystali.
Dobrze mieć takiego męża i takiego Tatę
A mi jest szkoda lata Tych dni leniwych, nie spiesznych Tych wschodów i zachodów Upalnych wieczorów I nocy bez wiatru Znów zacznie kapać i ...