poniedziałek, 24 lutego 2014

Dziecko Na Warsztat - Lutowo - logiczny :)



Nasze łamanie głowy powinnam zacząć od zamknięcia wszystkich dzieci na cztwry spusty w jakimś pomieszczeniu... no nie da się - po prostu nie da się napisać notki przy czterech marudach.


Nasze warsztaty tym razem zaczęliśmy do samego słowa - LOGIKA :) przeczytaliśmy, powiedzieliśmy co rozumiemy i nastąpiły wolne wnioski.
Z tego co pamiętam ze studiów - logika przynosiła niejednemu wiele trudu i mozołu. Okazuje się, że im człowiek młodszy ma więcej potencjału.

Logika (gr. λόγος, logos – rozum, słowo, myśl) – wedle klasycznej definicji – nauka o sposobach jasnego i ścisłego formułowania myśli, o regułach poprawnego rozumowania i uzasadniania twierdzeń.
Czyli po polsku i bardziej zrozumile - logicznie to znaczy jasno, przejrzyście i prosto. I tego się trzymajmy w LOGICZNYM Warsztacie :)

A oto nasze - Łamanie głowy czyli z logiką za pan brat.


1. Łamigłowki, zagadki i inne ładne kwiatki



Okazuje się, że jednak proste pomysły sa najlepsze. Sama pamiętam jak uwielbiałam takie łamigłówki z dzieciństwa - a niestety nie były one tak dostępne jak teraz. Nasz Niespełna Trzylatek naprawdę radzi sobie z prostymi zadaniami.
Ostatnio też wiele czytam o szlaczkach, labiryntach, rozwijaniu motoryki małej i okazuje się, że KONIECZNE jest doskonalenie się w labiryntach. Uczymy się PERCEPCJI wzrokowej. Ćwiczymy pamięć i spostrzegawczość. Potrzebne jest to nabycia umiejętności czytania, pisania!

2. Trochę liczenia ale wszak matematyka to siostra logiki :)





Dodałam i to nasze Liczenie do tego warsztatu bo nie jest ono znów takie zwykłe. Na wspaniałej stronie odnajduję inspiracje do sięgania po inne metody. Tym razem trochę montesoriańskie.

Trudność dla dzieci (przynajmniej dla naszego indywidualisty Jasia) to taka, że należy działania wykonywać PO KOLEI - nie przeskakujac z łatwiejszego na bardziej trudne.

3. Spostrzegawczość? Umiesz i potrafisz?







Kapitalne książki - KAPITALNE - które kiedyś dostałam i w zasadzie nawet się im nie przyjrzałam. Teraz, kiedy Warsztaty za pasem - sięgnełam po nie i sama wsiąkłam wyszukując, odpowiadając na podchwytliwe pytania. Tekst uczy JAK czytać, JAK patrzeć i ZNJADOWAĆ - a przede wszystkim uczy nas SPOSTRZEGAWCZOŚCI. KAPITALNE :)

4. Logico primo - i znów wyciągamy coś z półki :)




Znów za sprawą naszych ciekawskich nosów - sięgnęliśmy po genilany system do nauki - szczególnie do uczenia umiejętności logicznego myślenia. System Logico Primo - przeznaczony jest dla przedszkolaków - dla starszych jest Logico Piccolo. Dziecko uczy spostzregawczości, logicznego myslenia, posługiwania się kolorami, symbolami.

5. System Edukacyjny PUS - klocki ? i co z tego?





Kupując te klocki byłam sceptycznie nastawiona. Zwykłe klocki, książeczki do tego i co z tego? Dziecko aby rozwiązać zadanie musi - przeczytać i zrozumieć tekst (albo ja czytam), ułożyć poprawnie klocki opowiadając na pytania - a tu szeroka gama edukacyjnych książeczek od przygotowania do czytania po ortografię, poznanie lektur... szok!
Potem dziecię musi sprawdzić czy dobrze odpowiedziało.
Kapitalne szczególnie DLA TYCH dzieci które mają trudności w koncentracji. KAPITALNE!!! polecam rękoma i czym się da jeszcze....

6. Magiczny a raczej Mądry i Bardzo mądry zamek.







Gra nie dość, że wykonana wprost fenomenalnie to na dodatek i dla dorosłego i dla malucha - jak widać na zdjęciu - Nasz Prawie Trzyletni Staś...
W doąłczonej książeczce na jednej stronie jest ukazane CO tzreba zbudować - na następnej stronie jest rozwiązanie. I ... uprzedzam - stopnie trudności pokazują, ze nie jest to wcale takie proste. :)

KAPITALNE :) Poraz trzeci...

7. I na koniec - smakołyki z galaktyki

Na koniec dodaję kapitalny pomysł na...
- poznanie gwiazdozbiorów
- prace ręczne
- zabawę
- uczenie spostrzegawczości
- inne twórcze działanie

Na blogu Mamy Blixniaczej - niestety nie potarfię na JUŻ odnaleźć linka ale znajdę i podam - odnalazłam rewelacyjne podpowiedzi do nauki ... astronomii :)
Wydrukowaliśmy sobie po dwa komplety - różnych układów gwiazdozbiorów. Jedną część pocięłam a druga była jakby wzorem. Dzieci musiały dopasować nazwy i same układy.
Następnym krokiem miało być ułożenie z gwiazdek TYCH wybranych układów. A co się wydarzyło??? :)








Jak widać powstała JEDNA wielka galaktyka - jak to powiedział Jaś - ja Ci Mamo teraz pokaże PRAWDZIWĄ GALAKTYKĘ :) No i ... co miałam robić? :) Może gdzieś jest i taka?



Takim to sposobem doszliśmy do końca... uffff.... Poniżej MAPA do blogów innych Twórczych Mam...
Ja zasiadam z herbatą i szukam nowych inspiracji :) Zapraszam... Za miesiąc - Warsztat Matematyczny :)







niedziela, 23 lutego 2014

Niedziela

Miałam być na konwiwencji. M poszedł sam. Niby dzieci chore, Janko gorączkował trochę ale chyba w większości to mi się nie chce. Ogólnie - nie chce.
Siedzę tym razem - siedzę w domu - piekę mięso na obiad, robię buchty na obiad tudzież też... i się lenię. M. wczoraj sprzątną - już mało co widać ale widocznie tak już w domu z czwóką dzieci jest.
Noc była w miarę spokojna choć roszady spaniowe zachodziły niesamowite i rano już nie kojarzyłam KTO, KIEDY i jak się przemieszczał. A jak rano nie kojarzę nawet KOGO KARMIĘ to chyba jednak jestem niewyspana :) Stach w nocy generalnie nie cyca - nad ranem potrafi. Antek zajada namiętnie. Nie poszedł w ślady brata kiedy to tuż po pierwszych urodzinach zaczął nam nocki przesypiać. No ale wtedy byłam w ciąży to się chłopak przejął. Antek raczej nie przejmuje się - nie ma też powodu aby się przejmować.

Pogoda nam zrobiła się wiosenna. Trzeba zrobić przegląd szaf - kurtek, butów i ubrań. Nastęne zajęcie i następne... i tak ciągle do przodu. Dzień za dniem, zadanie za zadaniem, wschód słońca i znów...
Takie zwykłe codzienne życie.

sobota, 22 lutego 2014

Ciężka nocka...

Najadłam się wczoraj strachu o ... Jasia. Miał wysoką gorączkę i zrywał nam się z omamami jakimiś. Nawet jak nie miał gorączki to bredził, bał się i miał "nieprzytomne" oczy. Za nic nie chciał powiedzieć co mu się śniło - jakiś potwór czy coś - w każdym bądź razie napędził nam stracha.
Oprócz kataru, lekkiego bólu gardła nic mu nie dolega. Zrobiliśmy nawet badanie moczu - nic nie wyszło. Pewnie jakiś wirus. Dziś wieczorem strach mi było Jasia zostawiać pod opieką Babci więc zamiast na Eucharystię - kibluję w domu.
Mieliśmy też dzisiaj udany dzień balowy. Wybraliśmy się - pierwotnie mieliśmy iść wszyscy ale stało się inaczej i aby nie zmarnowała się wejściówka wzięliśmy Polę :) - na bal księżniczek i rycerzy. Impreza udana - trochę tańców, dmuchańce, skakańce, bańki, warsztaty, malowanie buziek i turniej rycerski - kapitalna sprawa. Naprawdę udane wszystko i dobrze zoorganizowane. Prawie dobrze. Nikt nie przewidział zapewne z organizatorów, że pazerni rodzice rzucą się na paczki i dla tych co stali grzecznie w kolejce i zaliczali spokojnie następne sprawności nieststy nie starczyło prezentów.
Ale i tak dzieciaki były zadowolone. Staś - wzbudził we mnie respekt - bo brał udział we WSZYSTKICH dycyplinach a wcale nie były łatwe. I tak to - niespełna trzyletnie dziecko - brało udział w pokonywaniu smoka, wyprawie przez rzekę, slalomie mieczem i kulą oraz rzutem kółeczkami na miecz... udało się :) i nasz rycerzyk herbu - Uśmiech Przede Wszystkim zaplusował.
Dziewczyny też szalały i koniec końców również były zadowolone. Ale jak to księżniczki - trochę sobie pomarudziły.

Wróciłam do domu a tu - zonk - sprzątnięte (tu wzięła mnie lekka złość bo jak to ja TAK NIE POTRAFIĘ) i spokój. Spokój nie trwał długo bo przecież wróciłam z ... dwójką :)

Antonio ponoć nie sprawiał problemu ale ... jakoś mi sie wierzyć nie chce :) Czy TE oczy nie mówią, że brojenie to największa frajda pod słońcem.


NO i moja królewna i Mały Rycerz...




A tak wyglądamy z rana w niedzielę :)



I to na tyle... 

środa, 19 lutego 2014

8.30 a ja leżę :)

Leżę sobie w łóżku i leniwię się. Marcysia dzisiaj na popołudnie, Jaś do Klubu nie idzie ze względów logistycznych bo auta nie mam i w trajtkach spędziłabym całe przedpołudnie. A więc leżę sobie, patrzę na pokój, pościel rozbebeszoną i wzdycham...
Jak jak bym sobie poleżała tak cały dzień, z kawką, kanapeczką, ciasteczkiem i książką. Ciszą oczywiście i bez Czwórki. Oczywiście bez czwórki dzieci i nie bez czwórki na przykład zęba... choć nawet jestem w stanie ponieść taką stratę (chwilową) aby tego doświadczyć. Ale obawiam się, że mimo poniesionej straty takie cuś mi nie grozi w najbliższej przyszłości. Jedno na pewno będzie non stop na stanie.
Tak też stało się w niedzielę...
Jedno nam się ostało i wybraliśmy się na spacer z naszym Jedynakiem. Był tak szczęśliwy widząc i Tatę i Mamę, że nawet nie myślał iść spać.
Spędzony miło dzień a po południu odwiedziny Bratowej i Bratanków.
Wczoraj wzięło mnie (od kilku dni tak mnie bierze) na cebulaki... zrobiłam i M został oczarowany smakiem małych, drożdżowych bułek z cebulą. Ja z reszta też bo miałam smaka na to od kilku dobrych dni.
A oto przepis na moje Cebulaki.
Cebulę (ja uzyłam 10 sztuk sporych wielkosci) kroję w piórka i smazę na oleju dodając przypraw - pieprz sól (zmiękczy nam cebulę) majeranek... jak kto lubi. Cebula musi być miekka i lekko przyrumieniona. To odstawiam i zabieram się za ciasto - 5 dag drozdzy rozrabiam z mlekiemi odrobina cukru - zaczyn - do misku wsypuje pol kilo maki, z 3- 4 lyzki oleju, jajko, wode (ma byc rzadkie jak smietana) i potem dodaje tyle maki i wyrabiam az przestanie sie kleic. Podgrzewam piekarnik do 160 stopni - robie male placusszki i na to klade lyzke lub dwie podduszonej cebuli i troche tartego sera ... pieke dosc krotko aby lekko ser sie zrumieni. Oczywiście sam farsz można modyfikować - bo mi, mimo, że użyłam sporo cebul - jednak zabrakło nam - więc użyłam farszu pieczrkowego :)

Wieczorem za to robiłam ... CZEKOLADĘ do picia z chili.
REWELACJA!!! stary dobry przepis mający chyba u nas w domu z 20 letnią tradycję:)
250 ml mleka
150 g czekolady gorzekiej
100 ml śmietanki kremówki - 32% albo i więcej
2 - 3 łyżki cukru
wanilia
i ... szczypta papryki chili

Rozpuszczam czekoladę w mleku lekko podgrzewając, dodaję cukier i śmietankę - podgrzewam. Na koniec dodaję owo chili :)
PYCHOTA :) w filiżankach oczywiście :)

Dzisiaj robimy drożdżówki z budyniem i twarogiem ... Jennnyyyy.... mniam mniam



sobota, 15 lutego 2014

ps ;)

lepiej....
- upiekłam drożdżówkę
- zrobiłam spagetti na kolację
- sprzątnęłam
- dzieci myły łazienkę
- wyprasowałam!!!

i co?
siedzimy i czekamy w SPOKOJU  na M

idziemy za godzine na Eucharystie
to niespotykane ze tak cicho...
po rzyganiu znacznie lepiej

Wcale nie pozytywny POST

- dzieci GŁUPIEJĄ
- Antek śpi a oni wydzierają się makabrycznie
- sto razy zamykałam drzwi do ich pokoju a to i tak jak grochem o ścianę
- jak wejdę do łazienki to wszystkie przyłażą bo byle g... - kuźwa żeby one tak właziły Ojcu rodzonemu - NIE!!!!  wchodzą tylko Matce kiedy siedzi na kibelku, sprząta, kąpie się czy gada przez telefon
- JEST SOBOTA a ja znów do wieczora sama
- wróci M i jak zwykle włączy TV - o przepraszam dziś Eucharystia więc będzie wariatkowo przed wyjściem i gość wieczorem
- kużwa a ja mam zrobić zakupy, uśpić A, zrobić obaid, ogarnąć chatę i pierdnąć też za kogoś
- okna umyłam to SE umyłam bo nie zauważono
- ciasto SE upiekłam
- ostanio SE robię bo kuźwa stało się to chyba NORMĄ

To SE mam dzisiaj zły humor
I notka nie będzie OPTYMISTYCZNA, ani radosna ani w ogóle żadna nie będzie...

cd.
- Antek też świruje
- marzę o ciszy ale wieczorem albo TV chodzi albo ja padam na twarzoczachę i (Kuźwa znów otworzyli drzwi!!!) i mam serdecznei dość
- rzygam wszystkim
- rzygam praniem, prasowaniem, odkurzaniem zepsutym odkurzaczem, zwracaniem uwag - typu  ciszej, przestań, zostaw, nie wolno
RZYGAM RZYGAM RZYGAM
- rzygam łataniem budżetu poprzez robienie 70 pierogów z bele czym
- rzygam wyszukiewaniem fajnych zabaw, książek i wszystkiego
- rzygam noszonymi ciuchami
- nie mogę patrzeć na kawę a tak lubię!!!
- wkurzają mnie ludzie ze wspólnoty a najbardziej to, ŻE jak mnie wkurzają to mój problem i musze się z nimi jednać
- wkurza mnie WSZYSTKO
- zesputa pralka, odkurzacz, klamka Co Się Nie Da Naprawić
WSZYSTKO!!!
Rzyg jeden wielki i tyle


Radości też są
Staś nazywa mnie - bo ma wadę wymowy - MAMUT.... doprawdy ku uciesze wszystkich domowników! No doprawdy bardzo śmieszne... Mamut i Tatut...

RZYGAM... WIelki RZYG i tyle....

środa, 12 lutego 2014

Oko, książki czyli 5 groszy o niczym i o wszystkim

Było kiedys takie przysłowie aby rozśmieszyć Pana Boga, trzeba pokazać mu swoje plany. Moje pany na poniedziałek były następujące  - ogarnąć pokój dziecięcy, pranie, prasowanie, segregacja i wywalenie tego co zepsute i niepotrzebne.
HA! Kiedy wracałam z rytmiki ze Stasiem dostałam telefon z Klubu Jasia aby odebrać go ... bo płacze okropnie bo M wsadził mu kredkę do oka. Jadąc jeszcze nie denerwowałam się bo znam Jasia ... ale po przybyciu na miejsce okazało się, że sprawa jest poważna.
Pojechaliśmy po Marcysię a potem z całą ferajną do Przychodni. Pani pielęgniarka - uprzejmie była się wynurzyć ze swoich czeluści i ... oznajmiła nam, że pani doktor nie ma KIEDY nas przyjąć bo ... pacjenci. Muszę siedzieć i czekać. Jasio płakał, wił się bo oko bolało okropnie. Zabrakło mi słów. Poleciła jeszcze, że muszą nas przyjąc w szpitalu. Wrrrr... dzieci za pasem, wyjące dziecko, Stasio utytłany soczkiem a pani pielęgniarka ODSYŁA mnie.
Dostałam wnerwa.
Dzięki Bogu miałam z kim zostawić trójkę i pojechałam zaraz do szpitala. I tam - szok! mimo TŁUMU!!! zawsze zostałam przyjęta MIŁO i BEZ KOLEJKI!!! Pani z dzieckiem PIERWSZA!!! Szok szok! Pani doktor miła, uśmiechnieta. Pojechaliśmy do domu z zaleceniami i receptami. Jedyny minus - cena leków! Za to w nocy mieliśmy niezłe jazdy z Jankiem bo oko nadal boli okrutnie więc dzisiaj znów zaliczyliśmy szpital. I znów ! bez kolejki. Okazuje się, że oko się goi ale boleć może nawet i tydzień.
Ech... Tak więc Jasio pochodził do Klubu jeden dzień. Teraz leczymy oko, robimy badanie sików czy ZUM przeszedł i wesoło patrzymy w przyszłość.

W domu nastąpił przełom. Przełom nazywa się POCHŁANIANIE KSIĄŻEK. Myślałam, że się tego nie doczekam a tu ...proszę. Wystarczyło poczekać. Obecnie jestesmy na etapie - Tajemnica Matyldy. Piękna opowieść o dziewczynce zakochanej w szkrzypcach i kocie. Super... Sama jestem ciekawa co dalej.






wtorek, 4 lutego 2014

Jedno...

Gdybym miała jedno dziecko - ten temat powraca do mnie jak bumerang - kiedy trójka mi znika z jakiś poakwodów...
miałabym
- sprzątniety dom na błysk
- poprasowane ciuszki
- poukładane na półkach
- przeczytane książki (zaległe)
- ugotowany na czas obiad
- pozmywaną podłogę
- posadzone kwiatki
- uszyte to co nie uszyte lub dokonczone to co niedokończone'
- posegregowane zabawki

taaaak... gdybym miała JEDNO - SPOKOJNE dziecko :)
A tak... robimy wszystko w czasie krótszym i czasem wyrabiamy się przed 20.00 :) czasem...
Ale czy ja żałuję? ABSOLUTNIE  NIE:)
Jedynie taka nostalgia mnie bierze i zastanawiem się JAK to możłiwe, że przy JEDNYM dziecku mogłam na coś nie mieć czasu?

Zostaliśmy do 17.00 sami z Antkiem na polu boju. Antoni należy do dzieci wszędobylskich ale i tak daje się na chwilę usiąść, szczególnie kiedy wypnę pierś i to zwabi małego ssaka. Wtedy jest szansa na napisanie notki, przeczytanie czegoś, wypicie pospiesznie kawy... chyba? chyba, że Mały Człowiek zaśnie... o wtedy to można poszaleć :)

Chodzimy ze Stasiem na zajęcia rytmiki - w zasadzie ogólnorozwojowe ale z przewagą rytmiki. Prowadzi to Pani Mariola - ta sama Pani, która prowadziła zajęcia kiedy Marcysia była mała.
Staś jak to Staś... komediant ale wczoraj zachwycił i panią i mamy z babciami :)
Sama zaś byłam D U M N A, że rośnie mi Staś artysta. Otóż dla mnie to nie nowość, że Staś rysuje. I to całkiem ładnie. Wczoraj jak zwykle na zajęciach pani dwoiła się i troiła z pomysłami i oczywiście było ulubione zajęcie Stasia czyli - rysunek albo kolorowanka. I oto dzieło naszego Stasia - wykonane samodzielnie!!!


Za to tydzień temu Staś zrobił samodzielnie - rozplanował i NAKLEIŁ sam bałwanka... no ... to się obrzydliwie pochwaliłam ale MUSIAŁAM - zdolniacha z niego :) Chyba, że ja jestem zapatrzona w niego jak w obrazek :)



No ale kto jak kto ale Mama (Mamut - tak mówi Staś) to może być zapatrzony w synka nie? :)


I po feriach

Szybko leci czas. Mieliśmy tysiąc planów na ferie - zrobiliśmy z 990 ale i tak nie jest źle.
Marcysia pięknie nauczyła się pływać. Dla mnie to jest super doświadczenie a dla niej.... dodatkowa umiejętność i takie poczucie, że coś potrafi.
Jesteśmy raczej zdrowi - nie licząc dwutygodniowego kataru i kaszlu u wszystkich ale w zasadzie nic więcej się nie dzieje.

A na deserek - coś weny i czasu mi brak do pisania nowe zdjęcia naszych rozbójników...







I tak jest na okragło... Ja zwariuję :)



Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....