sobota, 29 września 2012

Takie tam

Sobota. M. pojechał z dziećmi kupić Teściowi karnisz i go zamontować. Ok. Spokój. Obiad trzeba zacząć, ogarnąć chatę, prać nie mogę bo się pali gniazdko. M. już drugi raz zadawał serię pytań JAK TO SIĘ dzieje, zamiast odsunąć lodówkę i zobaczyć CO TAM SIĘ FAJCZY. Może zdąży zrobić to przed spłonięciem całego domu. Ewentulanie jutro będę pisać ze zgliszczy...
Staś śpi. Oj ten nasz Staś... daje mi popalić choć słodziak jest nie ma co. Ale histeryk, wrzaskun i siłacz pierwsza klasa. Nadal posługuje się raczje mową ludzi pierwootnych typu - uuuuuuuuuuu... uuuuyyyyy.... yyyyyyy.... eeeeeeeeeyyyyyy..... i ewentualnie to to, mama i tata. Więc biedny nie potrafi zwerbalizować coraz to wytwornych swoich potrzeb. Dzisiaj od rana afera o krzesełko a raczje o siedzenie na wywtornym krzesełku typu barowego. No naprawdę... 
Jan od wakacji zaś przeżywa z intensywnością wariacje na temat ubiorów i nie raz już wrzaski z powodu bluzy, spodni czy koszulki było słychac na podwórku.
Brak mi sił...
Generalnie wesoło. Za kilka miesięcy dojdzie następny osobnik z charakterem - ciekawe jak JA to zniosę? 

środa, 26 września 2012

Różnorodność

Różnorodność w rodzinie wielodzietnej sprawia, że życie jest kolorowe i nudzić się nie można.
M. dzisiaj pojechał do Ś. na dwa dni. Dzieci noc przespały, Staś nie gorączkował w nocy, Matka się wyspała i dzień spędziła na leniuchowaniu i wypełnianiu ankiety z Punktu Widzenia w którą się wpakowała widząc korzyści materialne. Ale... obawiam się, że korzyści materialne będą jednak równie wysokie jak nadpłata kredytu o której Bank pierwszy raz w życiu Matki zdołał ją poinformować. 13 zł - całe 13 zł :) Na piwo starczy :)
Tak więc dzisiaj wiedziemy w miarę spokojny żywot, M. nie zrobi awantury o brak surówki a dzieci (mam nadzieję) nie zrobią Matce focha, że NIC NIE ROBIĘ.
Ze Stasiem w sumie lepiej. W nocy nie gorączkował. W dzień widać było, że gorączka rośnie. W portfelu Matki leży recepta na antybiotyk - W Razie Co. Mam nadzieję, że W Razie Co nie nastąpi.
Taka jesienna, ciepła idylla wrześniowa. Normlanie budyń z soczkiem. Choć już przeżyliśmy Jankowy bunt z rana, bójkę starszaków i marudzenie Najmłodszego. No przepraszam - prawie Najmłodszego. Bo Najmłodsze czując spokój w brzuchu rozpiera się na wszyskie boki powodując zniekszatłcenie się okrągłego brzuszka Matki i wigibasy w różne strony. Cóż - jakieś bardziej aktywne się robi. Oby nie było nadaktywne po urodzeniu bo Matka się wykończy albo zejdzie na zgon z powodu szybkości przetwarzania danych.
Idylla... trwaj chwilo :)

wtorek, 25 września 2012

Realia wielodzietności

dzisiejsza nocka....
23.00 - Jasio płacze
1.00 - Marcysia płacze
1.30 - Marcysia budzi Matkę bo Staś kwęka
2.00 - Staś gorączkuje - paracetamol
2.30 - Staś rzyga
3.40 - Staś rzyga i rośnie mu gorączka - 39,2
4.00 - M. jedzie po czopki do apteki
4.30 - Spada gorączka - Staś lekko zasypia - M. śpi jak zabity, Matka próbuje ale...
5.00 - Jaś idzie siku
5.05 - Jaś nie otworzył klapy do wc - nasikał w łazience (po ciemku)
5.10 - Jaś śpi - Matka sprząta
5.30 - Matka zasypia - Ojciec wstaje
6.30 - Staś gorączkuje, Matka wstaje i jedzie do przychodni po numerek
7.08 - MATKA NIE DOSTAJE NUMERKA !!!!

ps. Matka już nie zaśnie... szkoła, klub, lekarz... a... no i w ciąży jest:) Realnia wielodzietności :)))

niedziela, 23 września 2012

Jesień?

Nadeszła chyba i jakoś nas ochłodziała. Zimno się zrobiło, katary nastały, gorączki u Marcysi i Stasia. Normlanie byle jakość. Marcysia po jednym dniu jest dużo lepsza więc nawet chyba pójdzie do szkoły. Stasio jakos trudniej wychodzi z infekcji. Ale dopiero jeden dzien gorączka więc nie powinnam psioczyć.
M. dziś na giełdzie SZUKA auta dla siebie do pracy. No normalnie cholera mnie wzięła bo marudził, że już nic nie może sobie dla siebie kupić. No to mu na to zaserwowałam aby MI pokazał COŚ co sobie kupiłam w ostatnim czasie za prawie 3 tys zł. (w domyśle ROWER). Uciszył się i zjechał z 3 -4 tys za auto do pracy na 1,5 tys ale OBAWIAM się, że i tak dopnie swego. No normlanie jakiś smutek mnie bierze. Jescze może będzie moja wina, że mu auto zabieram bo muszę nasze dzieci do szkoły i Klubu zawozić.
A co ja bym chciała? No właśnie NIC dla siebie - może to źle?
- regały sztuk 3 na książki - do dzieci i do naszego pokoju. 
- półki na kompaklty bo nam Staś i dzieci doszczętnie poniszczą (czekam na to trzy lata)
- podłączoną zmywarkę, nowy zlew i szafki do kuchni - jak już nie wszystkie to choć blat porządny i szafkę do zmywarki.
- szafę na ciuchy - marzenie ściętej głopwy bo ponoć za dużo ciuchów mamy a nie za mało szaf. No super
- półkę w przedpokoju. Rok obietnic.
I chyba już nic. Nawet dla siebie nic mi nie przychodzi.... no może mikser fajny i nowy piecyk bo ten ma 16 lat. Może kupię za macierzyński??? :) o to jest dobry pomysł.
AHA!!! No przecież chcę wózek :) No jakżebym zapomniała, że mam tak wielką swoją potrzebę :)

środa, 19 września 2012

Ktoś chyba oszalał :)

I to chyba JA. Już leci mi 24 tydzień - wiem, bo suwaczek między innymi po to zamieszczony... A ja ciągle z niedowierzaniem spoglądam i sprawdzam czy oby na pewno nikt się nie pomylił. Spac po nocach nie mogę, choć zmęczona okrutnie jestem. A ja już zasnę to śnią mi się horrory porodowe z chorymi dziećmi, znalezionymi w lodówkach... matko. Jakies dzieci niepełnosprawne i w ogóle do dupy. Niby aż tak się nie martwię ale gdzieś podświadomie chyba jednak tak :( jestem zmęczona już nie samą szkołą Marcysi, dojazdami, Klubem Janka i walecznym Stasiem ale tymi nockami. Wieczorem chcę szybko zasnąć a potem w nocy taki galimatias. Normalnie mam dość.
Ciuchami z innymi muszę się podzielić bo małych ciuszków zatrzęsienie. Choć nie wiem nadal jaka płeć myślę, że gołe dziecko chodzić nie będzie.

A teraz UWAGA - WALKA z muszkami owocówkami została prawie zakończona. Z góry zatem dziękuję, za porady dotyczące słodkiej i wabiącej pułapki. Ocet winny i płyn do naczyń - polecam. A swoją drogą po przewaleniu stosu zabawek, odsunięciu tego i owego przypadkowo jednak znalazłam... skórkę od banana w pokoju dziecięcym. Nie pytajcie jakie słowa cisnęły się mi na usta... tylko powiem, że dzieci z piskiem uciekały i krzyczały - nie ZABIAJAJ nas, NIE ZABIJAJ nas... :D Opieka społeczna nadal nie dotarła więc ufam, że jednak głośno nie wrzeczałam :)

poniedziałek, 17 września 2012

Zamiary na siły a nie inaczej...

Słabizna ze mnie. Totalna. Zaatakowały nas muszki owocówki. Koszmar jakiś rodem z horroru... wszędzie muszki, wszędzie a na okna dziesiątki. Przypomina mi się lekcja z biologii o tzw. rozmnażaniu. Króliki to chyba pikuś - owocówki te to mają pęd do życia.
Wypowiedziałam więc wojnę. Najpierw próbowałam wytropić jakieś ogryzki w pokoju dzieciaków. Nic z tego. Odsunęłam łóżka, zmyłam podłogi, odnalazłam ku uciesze dzieci zaginione zabawki...ciuchy zgarnęłam w jedną kupę i postanowiłam, że nie spocznę dopóki czegoś z tym nie zrobię.
Niestety .... moje siły są nadwątlone. Padam na nos. Spać mi się chce a brzuszek mimo, że niewielki skutecznie utrudnia wszelkie podkskoki w pokoju dzieci. A gdzie generalnie sprzątanie w kuchni???? Bo tam też ich miliardy...???
Na razie podstępem je weźmiemy. Pułapką octowo - płynowo - naczyniowo... Może choć część tych gadów wytępię???
A na razie aby się dobić pobiegnę na spacerek z dziećmi. Aby może ciut odsapnę?

sobota, 15 września 2012

Sezon chorobowy

chyba rozpoczety. Co prawda lekko katarzący i smarkający ale jest. Ja i chłopaki. Może przez to takie marudy? Marcysia się trzyma. Dziś znów rozczarowana, że do szkoły nie idzie :) no pieknie.
Akcja ze zmianą klasy (miejsca) przebiegłą sprawnie i jedynie jeden raz Marcysia dała upust swoim emocjom ale od tamtej pory (środa) już wszystko wie i nie ma strachu więc zadowolona bardzo. Pani chyba rónież bo jakaś spokojniejsza i częściej uśmiechnięta. Wczoraj widziałam moją Małą Nieśmiałą Dziewczynkę w akcji to znaczy w zabawie z innymi dziećmi to włosy mi dęba stanęły. Z nieśmiałości to chyba nic nie zostało :) 
Mała klasa, miła i mądra Pani - czego trzeba chcieć więcej?
Tak więc na razie to jest spokojnie. Za to Janek... utrapienie. W Klubie przez godzinę ryk. Przychodzi Pani Monika - jest ok. W domu wrzaski, piski, tupanie nogami, piana na ustach... normlanie irytant okropny plus manipulant. Nie wiem co jest grane. Jest uparty, nieznośny a za chwile do rany przyłóż. Zmiana nastrojów zatrważająca. Krzyki, kary, prośby, groźby nie pomagają. Mi brak sił i słów. Coś się dzieje bo i do łóżka do nas przychodzi czego nie robił. Tylko niby prostszy model ale jakoś dogadać się z Marcysią mi łatwiej niż z nim.
Staś za to broi jak broił a nawet więcej. Szafki otwiera, szklanki wyjmuje, ucieka, piszczy i krzyczy... Miewam już stany depresyjne, szczególnie wieczorami. Nie wspominam tu nawet o sytuacji rodzinnej z rodzonym bratem bo tu sprawa beznadziejna i tragiczna. No i jak tu kobieta w ciąży ma się oszczędzać? No jak?

czwartek, 13 września 2012

Sześciolatka :)


Ma już sześć lat :) Moja Najstarsza...
Kiedy to zleciało? Nie wiem... nie mam pojęcia. Czas pędzi niespotykanie szybko. Zbyt szybko.
M. chodzi do szkoły. Zadowolona, samodzielna, jedna z pierwszych kończy ćwiczenia, opiekuńcza do Najmłodszego, w stosunku do Średniaka - uparta i złośliwa. Kochana, nieśmiała, uparta, wygadana i wyszczekana ale nie przy obcych.
13.09.2006 - godz. 23.15 - matko... jaki to był ciężki poród :) tylko, że nic nie pamiętałam o bólu sekundę po. Oj i jako mały niemowlak dała nam popalić... oj dała :)

środa, 12 września 2012

Trochę zmian...

w szkole Marcysi :(
Niby na dobre ale ten dzisiajszy płacz, to pewnie i trochę przez te zmiany. Nie wie co się dzieje i reakcja natychmiastowa.
Wczoraj odbyło się zebranie. Pani - REWELACJA! Pierwszy raz byłam na takim zebraniu. Rozdała nam kartki z imieniem dziecka - aby wiedzieć kto jest kim. Poprosiła aby opowiedzieć o swoim dziecku jedno zdanie. My guły - z zaskoku jakieś głupoty plotliśmy.
Potem okazało się, że jednak rodzice przejęli inicjatywę w swoje ręce i wywalczyli utworzenie trzeciej zerówki - tak więc z dwóch - 32 osobowych powstały ... trzy. 22 osobowe i 16 osobowa (!)
Ta ostatnia została przeniesiona do budynku obok szkoły dostosowanego do potrzeb dzieci - łazienka, sala. Wszystko ładne i nowe. Jedyny manakent to chodzenie na obiady do szkoły dużej. Ale mówi się trudno.
Nie chciałam Marcysi przenosić bo Pani E. miała zostać w klasie B. Okazało się jednak, że rodzice z inicjatywą jednak mają wielkie poparcie i Pani E. przechodzi do C. Jedna z mam dodzwoniła się do mnie z pytaniem czy Marcysię przenoszę. Bo jest jedno miejsce. Hm... no to przenoszę bo Marcysia uwielbia Panią... Uciekałam od zmian, nie chciałam ich a tu proszę jednak mnie dopadły. Wizja klasy 16 osobowej z bardzo fajnymi rodzicami z inicjatywą pociąga. Zobaczymy jak w będzie to wyglądać w życiu. Marcysia kocha szkołę. Lubi się uczyć. Pisać, poznawać literki, opowiada o pani non stop. Podoba jej się. Ale dzisiaj nastąpił po prostu kryzys. 
Janko idzie jutro do Klubu. Bez dwóch zdań a ja zobaczę jak Marcysia funkcjonuje w nowym miejscu. 16 osób to normlanie rarytas :)

Depres

Dzieci mi się zdepresjonowały :(
Po pierwsze - Jaś - do Klubu dzisiaj nie pójdzie.
Po drugie - Marcysia - w szkole ryk i łzy niczym Dunajec... niby problem z zupą botwinką - tia... terefere....
Po trzecie - Staś - wyjec
Po czwarte - głowa boli mnie, bajzel w chacie, mąż się czasem na ten bajzel wnerwia, ja mam dosyć i nie chce mi się ciuchów upychać do szaf - nota bene - do czego mam upychać jak nie mam szaf????
Talerze mi ostatnie deserowe się potłukły - z 20 sztuk. No cóż .... znajoma je niechcący rozbiła na mak... W sumie nie szkoda bo stare i wybrakowane ale nowe to znów wydatek a M. marudzi, że zbyt dużo wydatków.
Tak więc zero ciszy w domu. Dół totalny. Ja w fazie rozkładu termicznego i spleenu. Normlanie zgon i trzy metry mułu... :(

poniedziałek, 10 września 2012

Antoś?????

No bardzo proszę :))) Prosze zobaczyć? Czy mnie oczy nie mylą? Fajnie nie wiedzieć i jednocześnie... ciut wiedzieć :)))

 Staś :)



Kruszyna :)))



Marcysia :)


Czy jednak Michalinka ???? :)))



A tu taj zagadka - z małą podpowiedzią??? KTO TO JEST ? :)






Nowy tydzień

W domu ciszej... :) Jaśko poszedł do Klubu. Co prawda dość opornie bo z Mamusią chciałby jednak w domku zostać ale...nie ryczał :) Nagle zrobił sie pusty dom. Jakoś więcej czasu... normalnie sama nie wiem co mam robić choć pracy ful  - obiad, remanent w ciuchach, przygotowac pokój do remontu ... to jednak w końcu mam czas DLA SIEBIE :)
W poniedziałek i piątek Dzieci kończą koło 13. Więc spokojnie razem jadą do szkoły i Klubu i razem wracają. W pozostałe dni musimy sobie radzić ciut inaczej. W środę dodatkowe zajęcia ze śpiewu i rytmiki dla Marcysi. Chyba jakoś nie umrzemy z przepracowania? :D
Jest dobrze... Zatem znikam spacyfikować Stasia, potem ciut mam czasu dla siebie. Może nawet NIC nie będę robić? Tylko obiad nastawię?

sobota, 8 września 2012

Mała historia...


Janek :))))


Marcelinka :)))



Misia lub Antoś...


Ze zgrozą stwierdziłam, że NIE MAM zdjęcia Stasia??? Czy już mi na głowę padło?




Tydzień minął...

Ogólnie jest dobrze. Ale jestem mega zmęczona... Dobrze choć, że chłopcy jeszcze teraz śpią... potem kołowrót na nowo. Staś co prawda wierci się nieposkojnie więc pewnie niedługo wstanie ze swoim - to to, co to, mama, amama itp - yyyy i yyyyy....
Marcysia zadowolona. Wczoraj była religia - córka zafascynowana choć Pani nie była w czarnej sukience ale było super. Obiady dziecko pochłania i zadowolone. Myślałam, że choć na jedzeniu w domu oszczędzę ale gdzie tam... córa w domu je nadal - jakby nawet więcej.
Z zajęć dodatkowych - pozostał zespół - w środę więc myślę, że będzie ok.
Zajęcia zawsze na rano do 13.15 - Janko do 12 lub 12. 45. Potem dzieci w domu. Super. W szkole niedaleko nas - zajęcia dla pięciolatków do 17.00. Mało uroczo...
Ja nieco spokojniejsza po wizycie u ginka. Maleśtwo śliczne, wzorst proporcjonalny więc na razie pród nie przeraża. Poza tym... jeszcze tyyyyyle czasu.
Na razie Staśko mnie przeraża. Małe dzidzie kocha ale ciągnie za palce, nóżki, wpycha palce do oczu. Masakra. Mało delikatny - jak to chłopak a ja jestem przerażona. Co to będzie za 5 miesięcy?
Stach zazdrosny, piszczący, marudzący, domagający się piersi, szalony, biegający, otwierający szafki, wyrzucający wszystko do śmieci.... ja biegam za nim z prędkością komety... on z prędkością światła. Jedynie 2 kilogramy przytyłam a to 5 miesiąc ciąży więc nie łudzę się, że będę wielką beczką... I ciut mi szkoda tylko, że brzuszek jeszcze tylko kilka miesięcy... i buuuu chyba ostatni raz :((((( A tak bym chciała jeszcze....
Wczoraj odpowiedź na moje westchnienia. Torba z ciuchami do A. Kurtki, płaszcze, tuniki... Schowane w szafie aby nie drażniły Mojego M. M. nie lubi jak coś dostaję - twierdzi, że to obciach dla niego bo on powinien zapewnić kobiecie wszystko. Mi wystarczy podłączenie zmywarki... nota bene... jutro ROK od kiedy kupiliśmy. Chyba torcik z tej okazji uskutecznię :D Miał ktos ROK zmywarkę w dziecięcym pokoju??? :D:D:D:D
No i M. drażnią ciuchy w ilościach naszej rodziny... no cóż. Szaf nam brakuje to niech go drażnią :)

A tak w ogóle to jesiennie się zrobiło. Chłodno  buro. Od czasu do czasu słońce. Ale chłód, potem za ciepło.
Wczoraj wizyta na Kaszubach u pana dentysty. Ząb wyleczony kanałowo i czekamy na plombę. Janko poczuł się jedynakiem przez trzy godziny. A jaki był spokojny. Ale równowaga musi być - po południu odbiło całej trójce i trudno było zastosować funkcję - wyłącz. :)
ps. Chłopcy daj śpią... :D:D:D
A ja lecę czytać książkę p. Moniki Staszewskiej - Bez lęku :) BAJERA

piątek, 7 września 2012

416 gr Szczęścia

Maluch wydaje się być zdrowy. Czegoś doktor nie mógł dojrzeć  w serduszku ale dokończy to za miesiąc. Z profilu Młodzież podobna do rodzeństwa - Marcysi i Stasia... Nosek udany, bródka zdarta = charakterne mi rośnie no i zadumana Istota. Podparła się wdzięcznie rączką...
Płeć znana Panu Doktorowi dla nas pozostanie Tajemnicą do stycznia... Oby....
416 gr więc ani olbrzym ani maluch. Taki sobie - zbliżony wagą i wymiar do Marcysi. Ale powiem szczerze, że penwość Pana Doktora co do płci chyba jednak mnie lekko wybiła z mojej pewności, że to dziewczynka... więc od dziś się nie nastawiam, a różowe ubranka wyjmę w stosownej chwili.
Moje wyniki poprawiły się diametralnie co mnie ogromnie dziwi bo świadczy o tym, iż więcej roboty kobieta ma to lepiej się czuje.
I co najbardziej mnie zdziwiło - no chyba, że PAN DOKTOR zapomniał, że po dwóch cięciach jestem ale pocieszał mnie, że z ułożenia miednicowego maluch ma jeszcze mnóstwo możliwości się przekręcenia. Hm... do cc to w sumie mało ważne czy się przekręci czy nie? No chyba, że się mylę... Czyżby jednak myślał, że możliwe jest urodzenie sn?! No szok. A ja pierdoła nie zapytałam... jakoś zszokowana leżę na tej kozetce zawsze i brak mi słów...


czwartek, 6 września 2012

Jakoś się kulamy

Wczesne wstawanie, prasowanie, pakowanie plecaka, kanapki, dziś po południu mój lekarz. Wczoraj badania - wybitnie dobre (szok)
I oby tak dalej...
Młoda zadowolona. Wychodzą na dwór. Je obiadek. Poznaje koleżanki. Pani miła - nie krzyczy. Tylko... No Mamo - w ogóle się nie uczymy :(((
Matko jak tu jej dogodzić?
Szkoła ładna, czysta przejrzysta... organizacja przemyślana. No i ZMIAN nie ma. W szkole obok nas choć nie tej rejonowej - pięciolatki chodzą trzy razy na 12 do 17... no po prostu cudownie.
Ja lekko zmęczona jestem. Spać mi się chce i tyle. W nocy głupie sny. Może denerwuję się tą dzisiajszą wizytą u gina.
Czeka mnie sprzątanie pokoju dzieci. Ale co mam powiedzieć kiedy mi się NIE CHCE :)
Ogólnie ok i bez większych zmian...
Pisać mi się nie chce... leń Wszechogarniający....

poniedziałek, 3 września 2012

I znów koty za płoty...

rozpoczęcie roku za nami. I jak zwykle ciut rozterek ale jakoś mniej przeżywam to jak rok temu. Chyba z resztą widzę, że jest spokojniej. Pani ok, Marcysia chętna - mimo oznak napięcia i emocjonalnego rozchwiania - ale jest dobrze, rodzice nawet sympatyczni... tylko? Połączyli klasy i z 24 osobowej zrobiła się 32 ! Co oczywiście nie jest zgodne z prawem ale gmina Gdynia górą i kasę wstrzymała na zerówkę sześciolatków. Bo za mało dzieci (byłaby to klasa ok. 12 osobowa... choć można byłoby zrobić trzy zerówki po 20 osób)... ale za to dzieci chętnie widziane w pierwszej klasie - RÓWNIE MAŁO LICZNEJ. To tzw. wolna wola rodziców "przymusza do posłania do klasy pierwszej sześciolatków. I już kilkoro się zdecydowało. A potem gmina się ładnie pochwali jaki to piękny odsetek dzieci sześcioletnich poszedł do pierwszej klasy. Wstyd i żenada.
W Klubie Janko zaczyna naukę od przyszłego poniedziałku więc ten tydzień jeszcze lajtowy.
Za to w Klubie wyścig szczurów na zapisy do sekcji artystycznych, gimnastycznych itp. Ludzi ful, mnóstwo cwaniaków i w taki oto sposób Marcysia poraz drugi nie dostała się na jej wymarzoną gimnstykę. Cóż.. jka dla mnie to i dobrze - panie mają wygórowane ambicje i mają parcie na sukces a nam bardziej zależy na zajęciach muzyczno - ruchowych. Aby nabyła gracji, elegnacji i pewności siebie.... Ale jak widać wymagam za dużo.
Może choć na zespół wokalno muzyczny się załapie :(

sobota, 1 września 2012

Dzieci śpią

a ja staram się nie oddychać aby ich nie budzić. Co prawda Marcysia miesza nogami i rękoma więc muszę ją pilnować aby Stasinka nie bodła ale... możę choć chwilę dla siebie będę mieć?
Wczoraj wiariacki wieczór. Zmęczony - Marudny Staś, odwiedziny koleżanki z dwójką dzieci (z czwórki). Dzieciaki w pokoju robiły sajgon, my podjadałyśmy drożdżówkę i udawalyśmy, że nie słyszymy dzikich wrzasków. Staś chodził nieszczęśliwy od dzieci do nas i nazad bo nikt tak naprawdę nie chciał się nim zająć. Patologiczna rodzina. Ciut poprawił mu się humor jak leniwa Matka dała cycusia. Dla Stasia to nowość bo cycuś jest li i jedynie - rano, wieczorem i w nocy. Nie zdarza się ostatnio w dzień. Szczęście na twarzy Małego - bezcenne.
M. wrócił z pracy bardzo późno bo zahaczył o Teściów. Ogarnęłam dzieciaki i M. uśpił w łóżeczku (!) Stasia....nie na rączkach co jest wprost szokujące. Nie muszę mówić z jaką miną znawcy, zwycięzcy wyszedł po zaledwie 10 minutach.... no normalnie z zazdrości padłam. W sumie... mi na rękę bo Czwaret w drodze, cycowanie wieczorne w drodze, odrabianie lekcji, szycie strojów, robienie prac... więc czemu by nie? Ale jednak jakaś nutka zazdrości mi gdzieś błąkała się w sercu.
Jak JA idę uspypiać Stasia trwa to GODZINĘ. Staś błąka się po łóżku, figluje, cycuje, znów figluje, gada, śpiewa...i  w końcu kiedy Matka Na Wpół Przytomna śpi - Staś zasypia.
A tatuś? Słuchaawki w uszach, położył synka do łóżeczka i powiedział - Śpij Stasiu... no śpij.... I Stasiu ZASNĄŁ!!!! NO bardzo przepraszam, a gdzie lojalność, sprawiedliwość i miłość do Matki???
no comments...

A ja przeżywam horror szkoły. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś szkoła będzie nawiedzać mnie w snach. Teraz śni mi się szkoła Marcysi... raczej w wizjach fatalistycznych. No i czy w wieku 40 lat człowiek nadal ma lękać się tego straszaka?

A dla równowagi psychicznej... zakupiłam materiały na worki dla dzieci. Wszystkie worki na buty jakie obejrzałam w sklepie (po 5-6 zł) wydały mi się tak obrzydliwe i denne, że stwierdziłam - dzieci mają zdolną Matkę, więc Matka z Nową Maszyną.... uszyje im worki. No fajnie. Tylko Marcysia zażyczyła sobie wzór BABECZEK na worku... cudownie.... Janko poprzestał na imieniu.... Chyba jednak wolę prostotę chłopców :))))))

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....