czwartek, 29 marca 2012

Prezent na Wielkanoc

W postaci mandatu sobie sprawiłam :) cuuuuudownie. 200 zł! za rozmowę przez telefon. No po prostu straszne wykroczenie a Mama Wieloczynnościowa jest okropnym bandytą.
Generalnie u nas ok. Oprócz katarów i mega kataru nadal u Stasia plus kaszel. Jakoś dajemy radę. Po wczorajszym ciepłym dniu - dzisiaj zimnica. Brr.... nie chce się wychodzić a z takim niewyraźnym Stasiem wolę zostać w domu. Skubany śpi już trzecią godzinę co jest baaaaardzo dziwne bo wczoraj przez cały dzień spał... 5 minut w aucie. Cały dzień był mega marudny a ja mega wkurzona bo zbierało się na wichurę. I tak spędziłam noc w pokoju dziecięcym ku uciesze Marcysi. Może i nawet dobrze bo Janek spadł z łóżka i ryczał w niebogłosy.

A u nas finałowe odliczanie...
Za miesiąc Staś kończy roczek. A wczoraj minęło 11 miesięcy jak wiemy, że Staś to Staś a nie Michalinka. Swoją drogą na około rodzą się znów dzieci i  mi znów tęskno do malutkich paluszków i stópek :)

11 - miesięczny Staś biega już całkiem nieźle. Umie robić kosi kosi i ku ku co w jego wykonaniu wychodzi mniej więcej - tu tu... Mówi Titu na Wiadomo Co - Najawazniejszą Rzecz Pod Słońcem. Mama - też mu czasem wyjdzie. Ma 4 zęby i bardzo bolesny zgryz lub ugryz :)

Staś ponadto posiadł umiejętność wyłączania i włączania odkurzacza a także UJEŻDŻANIA tego pojazdu.
Uwielbia bawić się samochodzikami i oczywiście z zapamiętaniem robi brrrrr.......
I co jest naszym utrapieniem - wrzuca wszystko do wanny. Na szczęście jeszcze nie do sedesu. Za to z sedesem vel muszlą ma chyba jakiś pakt bo uwielbia tam grzebać. Kostka do wc JUŻ niestety została posmakowana - nie pytajcie jak smakuje bo MI na samą myśl jest niedobrze.
Jak określić Stasia 11 - miesięczniaka? Badacz.... Stasio - Badacz - Ryzykant.
Ot i co.. :)

sobota, 24 marca 2012

Uwielbiam takie poranki.

Oczywiście to był lekki sarkazm :(
Zaczynają się o 6.00 marudzeniem Janka - Mamo ja chcę kaszkę.
Matka wieloczynnościowa wstaje i robi kaszke, wyciera podłogę bo zaspany Jasiek nasikał KOŁO sedesu, robi kawę dla mężulka i wstawia jedną wolna ręką pranie.
Wskakuje do łóżka, pije kawę i próbuje udobruchać obudzonego Stanka. Nic z tego. Stanek wariuje na całego a najlepiej wychodzi mu stkuanie w podłogę i rzucanie zabawek.
Mąż oznajmia, że wróci późno i być może nie zdąży na Eucharystię. Super. Ołtarz sama muszę przygotować. Upiec chleb. A na dodatek zakupy i przygotować na jutro jakiś skropmny obiad plus ciasta - urodziny Babci.
A przy okazji mężowi przypomniało się, że KONIECZNIE trzeba zrobić badanie moczu więc ów mocz oddał gdzi etrzeba a Matka I Żona wieloczynnościowa zawiezie gdzie trzeba. Z tym, że w sobotę koleja wielka w punkcie pobrań. Ale wzięłam ze sobą klucz otwierający wszlekie serca czyli Stanka i ogonek mnie ominął (gdzieś z 10 osób) i weszłam bez kolejki z ogromną wdzięcznością.
PO PROSTU KOCHAM takie poranki ;(
cudownie jest i w ogóle....

czwartek, 22 marca 2012

Tak u nas już ostatnio jest.

I chyba trzeba się cieszyć. Szybkie chorowanie i katary raczje mijają. Więc pozytyw dodatkowy, że Marcysia chodzi do Klubu. Albo już się uodporniła i nie znosi do domu wszystkich bakterii i wirusów.
Wiosna za oknem - słoneczko i aż się chce wyjść z chaty.
Gralismy wczoraj z dziećmi w bierki. Marcysia super sobie radziła. A Janek nas tak rozśmieszał, że pękaliśmy :) Zgarniał całymi garściami bierki nie zważając czy poruszył czy nie. A jak ktoś miał za mało to mu dodawał. Albo ze swoich albo ze stołu.
Gra na wyciszenie :) gdzie TAM!!! Wieczorem po kąpieli, usypiam w łóżku Stasia (zero możliwości przy gadających i ruszających się starszakach), my z M próbujemy obejrzeć czeski film a Janek wpycha pasek od szlafroka w szparę drzwi. :) Wołam na niego....
- Jaś...  Jaś chodź tu do mnie. Jaśku GDZIE masz przycisk, który by Ciebie w końcu wyłączył :)
- (smiech!)

I za kilka minut Jaś chyba przyapdkowo nacisnął ten przycisk bo zasnął i nawet nie poczekał na matkę, która w końcu poszła usypiac Stacha w pokoju obok.

Wczoraj mnie wzięło na generalne porządki. Odsuwanie szaf, tapczanów... z nadzieją, że znajdzie się zaginiona faktura (choć mam już kopię ale intryguje mnie GDZIE się zapodziała)
Wywalanie zbędnych rzeczy, kotów, zabawek, odświeżanie garderoby. No i .... końca nie widać. Chyba ruszyłam czubek góry lodowej. M. ma dziwną minę. No tak... pedant i minimalista. Nie znosi bałaganu i rozgardiaszu. Swoją drogą jakos tak czuję, że to on wetknął gdzieś te faktury. Po prostu ma manię chowania tzn upychania gdzie jest miejsce. :(


środa, 21 marca 2012

Poszukiwanie zaginionej faktury...

Szukałam, szukałam i nic. Wszystkie możliwe papierry przejrzałam 3 razy i nic.
A fkatura nie na małą kwotę. Bagatela 1000 zł. Ponad.
A się wzięłam na sposób i zadzwoniłam do Obi czy mi wystawią duplikat. Wystawili :) Cudownie :))))))
I teraz jestem pewna, że faktura się znajdzie... Głupi to ma szczęście.

A poza fakturami i porzadkami .... chłopaki chore.
Jaś kaszlący a Staś smarkający. Wizyta dopiero w piątek. Pewnie do tego czasu wyzdrowieją. Marcysia też nie najlepiej. Odezwał jej się ten okropny katar zatokowy. Zapodałam wszystkim czarodziejstwa i czekam. Zwariuję z nimi w domu ale co to za różnica? I tak już z moją psyche nie najlepiej.
Wczoraj - przy okazji wrzasków Jankowych przy podawniu lekarstwa - pokłóciłam się ze Ślubnym. Ślubny uważał, że uduszę syna jak mu będę dawać na siłę lekarstwo. Jaś nie dał się udusić (choć kto wie czy nie miałam ochoty udusić nie J. a M.) bo wrzeszczał jak opętany, pluł na odległość. Zaproponowałam M aby sam go wyleczył :) Nie odzywał się do mnie 12 godzin. Długo. Ale przynajmniej poczytałam w spokoju książkę - o Gustawie H. - Magdaleny Zawadzkiej.
Pity zrobione. Muszę tylko posprawdzać i zawieźć. Jutro odpada bo M. bierze auto. Może w piątek.
Zostało mi jednak zwrot vat (i stąd ta faktura) ale to sporo roboty.... i jakies specjalne druki. Mam nadzieję, że nic nie pokręcę i nie uznają nas za oszustów bo wizja więzienia i wizyt jakoś do mnie nie przemawia.

Wiosenne candy

Braliście w czymś takim udział? Nowość dla mnie ale fajna zabawa...


A swoją a drogą CO ZA BLOG :)

wtorek, 20 marca 2012

Po zebraniach....

Jestem już po. I decyzję podjęliśmy. PO wczorajszym zebraniu nie miałam żadnych złudzeń. Wybieramy szkołę dalej leżącą ale mniejszą, z miej licznymi klasami.
I już... i jakoś przestałam już się tak denerwować.

poniedziałek, 19 marca 2012

Przepraszam, co z niego wyrośnie????

Janko zaczyna nam pisać literki. No cóź. Ja nie z tych co uczą dzieci pisania. Janko sam się zabrał i podgląda Marcysię. Ta chętna - niechętna coś tam pisze, czyta ale bez wielkich fascynacji. Raczej tak normalna droga. Janko jest fascynatem. Literki W zdecydowalnie po angielsku. Więc jest tak.... O, I i DABLJU... :)
Ale ostatnio mnie przeraził...
Zbieram karetczki z wszystkich kątów, stołów i zakamarków i robię segregację - wywalić, wywalić, wywalić, zostawić... I NAGLE mój wzrok pada na kartkę na której jest WYRAŹNIE napisane....

H  U...... i ostatnia literka skrzętnie zamalowana. Ufam, że nie była to TA właściwa. Żeby było wiadomo, nie używamy takich wyrazów a już na pewno nie uczymy dzieci TAKICH wyrazów pisać.
Dyskretnie doszłam do tego KTO to napisał. JANEK. Nie doszłam za to jaka była ostatnia literka i chyba nawet nie wiem czy chcę wiedzieć :)

Tak więc moi drodzy. Nie wiem co wyrośnie z Janka. Nie mam pojęcia. A dzisiaj po południu idę na drugie zebranie do szkoły bliżej nam leżącej.

sobota, 17 marca 2012

A tak sobie usiadłam

i siedzę... herbata dopita. Staś coś się chyba budzi (GPS zadziałał!) a ja jakaś jestem totalnie siedząco - nudząca. Dzieci poszyły z M. na rowery. Potem szybko zrobić trzeba chleb na Eucharystię i na 19.00 może się wyrobimy. Oby!
A ja siedzę i nic. Zjdałabym coś słodkiego ale nawet tyłka (mówiąc bardzo nieprzyzwoicie) nie chce mi się ruszyć. I zastanawiam się gdzie w tym kieracie jest takie małe pokrętło (jak w zegarku) aby zatrzymać albo cofnoąć czas. O! przynajmniej aby ciut wolniej leciał.
Bo jak to słyszałam wczoraj w trójce. Co ledwo wstanę a to już poniedziałek.
A ja... ledwo usiądę a tu znów sobota. Matko....!
Dom lśni :) no... o ile może coś lśnić przy trójce brudasów. W każdym bądź razie jak nawet żyrandol umyłam to znaczy, że jest nieźle. Gdybym miała tyle zaparcia i pokój dzieci odgruzowała?
Olśniło mnie wczoraj. Wypełniłam pity. Zwrotu sporo i zadowolenie mną targa ale M. już zagospodarował kasę. No ok. Choć mi by się przydał nowy piecyk do kuchni, mikser oraz robot (takie cóś co robi surówki i trze ziemniaki :). No i regały na książki i remont pokoju dziecięcego. Hm... nie da się. A na zimę trza odłożyć.
Ale olśniło mnie! Przecież zwrot vat nam też przysługuje za remont łazienki. Ha! Trochę roboty z tym ale... ale... wiele nie będzie ale może na waciki? :) Toż kurka z 4 tys poszły na materiały ....
No...
I tak sobie gdybam, myślę i siedzę. Czas popędził znów całą wieczność, zmarch mi przybyło, coś czwartego dzidzia nie widać... smutek. A bociany juz przyelciały. I jak tu wierzyć przepowiedniom ludowym?

Ale pozytyw jest. Choć wspólna Eucharystia. Zawsze to dla nas (młodziaków na Drodze) dodatkowy kop.
No.... to sobie popisałam.
Z tekstowych perełek nic mi się nie przypomina. Pyskują tylko na potęgę. Kłócą się i marudzą. Janko coś zmęczony bardzo zasypia nam często. Oby to tylko zmęczenie. Bo dwa lata temu tak zapelenie płuc miał. No cóż.
Jak tak dalej posiedzę to zasnę.
O!!! Ale jeszcze! Staś spał dziś CAŁĄ NOC!!! do 5.00!!! podjadł i spał dalej :) Miód na me serce.

piątek, 16 marca 2012

szkoła...

Zapisujemy... nie wiemy gdzie :( dzisiaj zebranie w dość daleko położonej szkole. Wczoraj w osiedlowej - nie poszlismy. A w poniedziałek w takiej pośredniej ale za to bardzo dużej. Ja jestem skłonna do tej dość odległej. Mimo wszystko. Może TYLKO na zerówkę a może na 6 lat?
Szkoła mała, ładna i dyrektorka bardzo dla rodziców i przystępna.
Tak więc dzisiaj.... no zobaczymy. Z tym, że wiem już, że w klasie byłby chłopczyk z Klubu, którego M. nie cierpi... no zawsze coś :D Chłopczyk nie ma jeszcze pięciu lat ale przeinwestowany przez rodziców na maksa. Czyta, liczy i takie tam (butów nie wiąże ani się sam nie ubiera) i oprócz tego wszystkim dzieciom dokucza. Ja już widziałam w nim jakieś zespoły a on po prostu bezstresowo chowany :D
Obsmiałam się...
Ale po rozmowie z mamą (chłopczyka) depresja mnie wzięła, że my nie zajmujemy się dostatecznie naszymi dziećmi. Normlanie nie douczone są...

środa, 14 marca 2012

Poranne chwile zapamiętane

To poranne nasze budzenie... Przychodzą do Łóżka Macierzy w różnych kolejnościach ale zazwyczaj... Marcysia, Staś i Jaś. Oczywiście Staś jest przynoszony. Śpią w róznych pozycjach, kopiąc przy tym zawzięcie rodziców. M. coraz częściej nie wytrzymuje zmniejszającej się sukcesywnie powierzchni Łoża (cóż dzieci rosną) i wędruje do pokoju dzieci.
Budzą się zazwyczaj równocześnie a jak nie to już się o to postarają aby ktoś zbyt długo nie spał. Jedno przy piersi tworzy wygibasy, drugie uwieszone u szyi Matki i Rodzicielki za wszelką cenę chce być mniejsze i już a trzecie próbuje z wszystkich stron aby dostać się do ciepła Matki i ląduje na brzuchu. Cóż brzuch mały więc jest szansa, że jeszcze długo będzie mogło lądować w tym cieple.
I tak leżymy i budzimy się powoli.
Ja tylko z niepokojem patrzę na zegarek aby zdążyć.
Kawa.... ?cóż :( minęły ciche i spokojne poranki z kawą. Nastało coś nowego :)

To tyle z porannych naszych odkryć.
Poniedziałkowa wizyta u dentysty wypadła wyśmienicie. Marcelina okazało się, że ma spokój więc ku jej rozpaczy wiercenia nie było.
A JANEK?!?!?! SZOK!!! Dał sobie założyć plombę!!! Wywiercić, założyć i :) dziecię szczęśliwe. Dostał pastę i maskotkę :) Marcysia zawiedziona ale dokotor okazał się panem dokotorem z wyczuciem i pastę dorzucił i siostrze :) ku uciesze matki bo się w domu skończyła a elmex niestety drogi :)
Tak więc udana wyprawa bo i Matka i Żona dostała plombę w nagrodę i wyskoczyła z kilkudziesięciu złotych.

Z nową plombą moge zatem witac wiosnę i robić porządki wiosenne.
 

wtorek, 13 marca 2012

Zimie mówimy stanowcze NIE

Zakwitły dywany krokusów i widziałam to osobiście więc stanowczo mówię zimie - idź już :) Cieplo robi się i kozaki precz wyrzucamy do zakamarków szafy. Chyba robię coraz strarsza fizycznie i duchowo bo coraz mniejszą sympatią darzę zimę i śnieg. Z ubiegłej zimy pamiętam tylko brudny płaszcz od wsiadania do samochodu, wieczne plamy z soli na butach i ciągłe błoto :)

Tak więc WIOSNO PRZYBYWAJ. Buty wyjęte, skrzynki na balkon się szykują i okna otwieram ... :))))
Zimo... no sorki ale już mam dosyć :)

poniedziałek, 12 marca 2012

Trochę inny poniedziałek

Dzisiaj nie idziemy do Klubu. Ku rozpaczy Marceliny :( niestety.
Jedziemy we trójkę do dentysty. W zasadzie w piątkę bo Babcia i Staś też ale w roli pilnowania starszaków jak ja zalegnę na fotelu. Dzieci idą na przegląd. Marcysia może będzie mieć robioną trójkę o ile okaże się to konieczne a Janek (niestety zęby ma okropne według mnie bo widziałam dzieci młodsze z gorszymi) zobaczymy.... oby sobie dał zrobić przegląd a to już będzie super. Potem ze Stasiem idę do lekarza (niestety nie ma naszego pediatry) i w sumie mam dylemat czy w ogóle jest sens. Ale Stasio kaszle i ropieje mu oczko (być może od kataru) a nasz lekarz dopiero w czwartek.
Tak więc mam teraz trochę leniwy poranek :) bo nie spieszymy się do Klubu...
W sumie to też tak średnio mi się chce jechac do dentysty (kto lubi?) bo i to spora wyprawa (Kartuzy) i wydatek (a M. nie zachwycony tym pomysłem ale myślę sobie, że na rower starcza to na dentystę też musi nie?) A i mnie dwójka pobolewa:(
A z innych ciekawostek... Staś zaczyna się bawić samochodzikami :)))) z ciekawymi odgłosami.... brrrrr.... bziiiii.... no i w końcu woła otwarcie .... MAMO.... mam.... MAMO!!!!

sobota, 10 marca 2012

Pamiętniki i nie tylko

Otóż wypozyczyłam LMM - PAMIĘTNIKI!!!! Czyli drżyjcie ubrania do układania, sprzątanie itp. Wsiaknę niebawem...
Jakiś nawiedzony gość na allegro miał co prawda Pamiętniki za ... 49 zł!!! więc jednak dałam sobie spokój i poszłam do bibliteki i wypożyczyłam :)

Czytam pamiętniki i jestem w siódmym niebie. Cudnie, cudnie się je czyta a we wspomnieniach Lucy (Polly) widać całą Anię :) Jestem na początku co prawda ale naprawdę książkę polecam dla miłośników Autorki Ani :)

Wczorajszy dzień intensywny i uroczy. Marcelina w Klubie co prawda nie grała pierwszych skrzypiec w czasie Czerwonego Kapturka ale i tak się liczy, że wyszła i powiedziała (choć trema ją zżerała). Z Marcysią w ogóle dziwna sprawa, wstydzi się PRZY MNIE! (?) ale jak sobie przypominam i ja taka byłam.
Po przedstawieniu wybraliśmy się do Galerii Malarstwa na warsztaty :) Rewelacyjna lekacja i fajne przezycie.
Janko (mój Matejko) mimo wydawało sie wielkiego znudzenia i ignorancji wobec osoby prowadzącej wspaniale wywiązał się z zadania na koniec i w miarę swoich możliwości stworzył pejzarz przestrzenny :)
A następne odkrycia sztuki przed nami :)
No i miałam TYLE w głowie myśli na notkę i nic z tego....
A u mnie? Spać w nocy nie mogę, jem więc za trzech, czytam Pamietniki i czekam na sen ... cóż - STAROŚĆ

środa, 7 marca 2012

Wiosennie

Coraz bardziej wiosennie. Choć siora pisała, że u niej plus 20 stopni w słońcu :) ... u nas dziś na minusie ale i tak jakoś radośniej na sercu.
Słońce zagląda i rozwesela. Dobrze. Co prawda coraz bardziej czuję ducha sprzątania i mycia okien (firany już wyprane) ale ... jakoś nawet biedny kręgosłup przestał boleć. Może przez moje mini ćwiczenia? A propos... to stwierdzić śmiem, że kondycji nigdy nie miałam a teraz machnę trzy razy nogami, zrobię nożyce poziome i raz pionowe i kaplica. Wołać trzeba za chwilę grabarza :)
Ale na wiosnę to i nawet lepiej się kopie :)
Co do kopania i ziemi. Znów mi zatękniło się do kwiatków i już myślę JAK tu na przestrzeni 120 cm kwadratowych wymodzić mini ogródek? M. się rozpędził i chce sadzić drzewa na działce... tak tak... chyba rower tam posadzimy :) a nie drzewa. Matko ILE on kosztował!!!! Nie M ale ROWER!!! szkoda gadać :(

Dzieci głupawki wiosennej dostają. Staś za to dostał mega kataru i leczę go domowo eurespalem. Są efekty więc widać, że nic poważnego jednak nie było.
Ale nocki i dni są mega marudząco koszmarne.
Za to w piątek Marudę oddaję opiekunce i jadę z dziećmi na
- spektakl (Marcelina w roli motylka - narratora)

- do Sopotu na ... warsztaty o malarstwie :))))))

Ale fajnie będzie :) pod warunkiem, że Janek nam nie ucieknie gdzieś w muzeum :)

poniedziałek, 5 marca 2012

I znów niedziela....

Jak to jest, że ten czas tak pędzi. Nie obejrzę się a tu niedziela za niedzielą. A nawet nie mam czasu na książki czy jakieś moje fanaberie :) Niedziela za niedzielą...
M. poszedł na rower z kuzynem. Nowy rower. Nie pytajcie ile kosztował bo mnie po prostu wbiło w fotel auta jak się dowiedziałam. Mój laptopik to naprawdę pikuś... no cóż... ponoć nie mamy tego odczuć w budżecie rodzinnym. Nie pytajcie bo i tak już brak mi pomysłów i realnych odpowiedzi.
Tak więc M. ma nowy rower, stary został sprzedany za śmieszne pieniądze. Swoją drogą... mój Tata też miała takie historie w swoim życiu. Łódka, garbus i na koniec działka :) Więc może to jest jednak domena naszych panów? Czy ktoś kiedyś powiedział, że mężczyźni dojrzewają do 7 roku życia  potem tylko rosną? :))))))

Na mojej liście książek, które MUSZĘ kupić :) jest...
- Ania z Wyspy Księcia Edwarda. - w sumie naprawdę jestem ciekawa tej książki. Ponoć (z tego co czytałam) autorka po napisaniu tej książki, po nieudanej próbie jej wydania popełniła samobójstwo!!! Jak dla mnie to nowość i szokująca wiadomość
i cdn.

piątek, 2 marca 2012

Zaczęło się od ziemniaków...

Zaczęło się a raczje zaczęły moje podejrzenia, że zaczynamy się rozwijać.
Coraz więcej potrzeba nam do wyżywienia.
Ziemniaków 5 kilo to mało. OD jakiegoś czasu kupujemy worki 15 kilowe i NIE STARCZA to na miesiąc ... ba... 2 tygodnie i to cieniutko.
Twarożek... jeden? absolutnie... dwa i opakowanie śmietany - i spokojnie na piątek starczy. NA PIĄTEK a nie na dwa dni.
Naleśników smażę coraz więcej, placków też, z kilograma mąki robię pierogi i to jest tak na styk.
Danonki - zapomnijcie - zwykłe serki są pochłaniane w ogromnych ilościach. Jabłka, banany, masło i mleko... tony ....!!!
No chyba, że moje dzieci jakieś takie żarłoczne. Nie wspomnę już o kilogramach mąki kupowanej co miesiąc i kopie jaj... :)))

Tajemnica wielodzietności

Mamy dziś Wercię. Na pół dnia. Od klubu do wieczora. I co?
Obiad z dwóch dan zrobiony!!! Staś zachwycony i nieobecny bo bawi się z dziećmi. Nie marudzi. Ja mam czas na kawkę, komp i złożenie ciuchów (!) A za oknem nawet słońce świeci!!!!
Stara zasada .... im więcej zajęć tym bardziej zorganizowana jestem :)))) No no.... hm... hm...

Stare wspomnienia...

Janek wyciągnął z moich zakamarków kasetę... Oli Kiełb i całkiem ją rozwinął... super. Nakrzyczałam *bez sensu * i pieczołowicie zwijałam mój skarb

Po prostu zwariowałam kiedyś na tym punkcie. I teraz utwór ten wywołuje tamte uczucia... :) No i w końcu coś się podoba MOIM dzieciom :)))))

czwartek, 1 marca 2012

Spieszmy się...

Miałby dziś 78 lat. Zupełnie nie potrzfię sobie wyborazić jakby dzisiaj wyglądał i jaki byłby. Nie wiem... 20 lat temu odszedł zbyt wcześnie dla mnie samej abym mogła coś naprawić i zmienić.
Jaki był?
Nie było rzczy, której nie potrafiłby.
Robił ciasta, budował szklarnie, hodował pszczoły i pomidory, robił na drutacj (beznadziejnie co prawda), czytał mnóstwo książek, rozwiązywał krzyżówki, budował ule i robił ciagłe niedokończone remonty, naprawiał windy i auta, jeździł i uczył jeździć autem, znał się na roślinach, owocach, drzewach, kwiatach.... wszystkim :)
Taki był. Trochę surowy, trochę dowcipny... zdycyplinowany i do końca objęty swoimi ramami... kilka dni przed śmiercią - w szpitalu jeszcze zapisywał w notatniku jaka pogoda, temperatura i ogólne informacje...
taki był... mało go znałam. Tylko 19 lat... wielka szkoda. Czasem mi się śni... zawsze na działce, z ogorzałą skórą, zbierający truskawki... lub robiący coś na tokarce.
Przynosił mi pierwsze owoce :) i kwiaty... szafirki, tulipany, konwalie...
Mój tato...

Czas płynie ... pędzi jak pociąg włoski

  Nie dawno pisałam notatkę o tym, że za chwilę urlop. I rzeczywiście pamiętam tę chwilę. Jakby wczoraj... Siedzę w kawiarni i chłonę ciszę....